Żołnierze 18 Dywizji Zmechanizowanej po raz pierwszy zbudowali i uruchomili szpital polowy poziomu drugiego. Było w nim zaplecze medyczne – od sali operacyjnej po punkt intensywnej terapii. Medyczne miasteczko namiotowe stanęło na poligonie w Orzyszu podczas zakończonych niedawno ćwiczeń „Żelazna brama '25”.
– To był dla nas sprawdzian. Chcieliśmy się przekonać, czy potrafimy stworzyć kompletny łańcuch ewakuacji medycznej i działać jak w prawdziwej sytuacji bojowej – mówi mjr Patrycja Kwolek, koordynatorka komponentu medycznego. Żołnierze z pododdziałów medycznych i logistycznych 18 Dywizji Zmechanizowanej musieli wykazać się umiejętnością współpracy i działania pod presją czasu na wszystkich poziomach zabezpieczenia medycznego w warunkach zbliżonych do realnego konfliktu zbrojnego. Scenariusz zakładał atak lotniczy, w którego wyniku wielu żołnierzy doznało licznych obrażeń i wymagało natychmiastowej pomocy medycznej oraz ewakuacji.
Od triażu po intensywną terapię
Punkt PM1, oznaczający pierwszy poziom zabezpieczenia medycznego, został zorganizowany najbliżej strefy działań bojowych. Pierwszy zespół ratowników, który dotarł na pole walki wykonał wstępny triaż (segregację rannych). Część rannych po zaopatrzeniu mogła wrócić do działań bojowych. Żołnierze w cięższym stanie po przygotowaniu do ewakuacji byli kierowani do jednostki drugiego poziomu zabezpieczenia medycznego (punktu PM2), czyli szpitala polowego.
Budowa i uruchomienie szpitala zajęły kilka dni i wymagały zaangażowania kilkudziesięciu żołnierzy, techników i personelu medycznego. Był to realny test zdolności organizacyjnych, logistycznych i łącznościowych Żelaznej Dywizji.
To kluczowy element systemu, który 18 Dywizja Zmechanizowana rozwinęła po raz pierwszy. W polowym szpitalu zbudowanym z kilkunastu połączonych ze sobą specjalistycznych namiotów były m.in. sala zabiegowa oraz reanimacyjna, punkt intensywnej terapii, apteka oraz zaplecze diagnostyczne, w których można było wykonać badania USG i RTG. W polowej placówce medycy mogli udzielać wstępnej pomocy chirurgicznej, przetaczać krew czy przygotowywać najciężej rannych do dalszej ewakuacji do cywilnych szpitali.
Zgodnie ze scenariuszem ćwiczeń najciężej ranni żołnierze po wstępnej stabilizacji, trafiali do szpitala powiatowego w Piszu, który pełnił opiekę medyczną trzeciego poziomu (punkt PM3). – Szpital trzeciego poziomu to już szpital cywilny, który ma takie zaplecze anestezjologiczne i chirurgiczne, aby można było wykonać skomplikowane zabiegi operacyjne w sterylnych warunkach, z zachowaniem wszelkiej aseptyki – wyjaśnia mjr Kwolek. I dodaje: – Na polu walki lekarz wojskowy wykona każdą operację ratującą życie żołnierza, jednak taki pacjent będzie później wymagał dalszego, dłuższego leczenia.
Tu liczą się minuty
Zadaniem medyków podczas ćwiczeń „Żelazna Brama '25” było przetestowanie wszystkich etapów ewakuacji medycznej – od tzw. samopomocy i pomocy koleżeńskiej na polu walki, przez punkty medyczne batalionów i brygad, aż po szpital poziomu drugiego i współpracę z cywilnym systemem ochrony zdrowia. – Przede wszystkim chcieliśmy sprawdzić, czy uda nam się we wskazanym w doktrynie medycznej czasie, czyli w ciągu 10 minut, przeprowadzić tzw. samopomoc i pomoc koleżeńską. Najpóźniej w ciągu godziny powinien nastąpić pierwszy kontakt rannego z personelem medycznym. A w razie potrzeby żołnierz powinien w ciągu dwóch godzin trafić na stół operacyjny – opowiada mjr Kwolek.
Dodaje, że sprawdzian wypadł pomyślnie. – Udało nam się osiągnąć założone normy czasowe. 18 Dywizja Zmechanizowana potwierdziła gotowość do prowadzenia ewakuacji medycznej w realnych warunkach bojowych – podkreśla oficer. Wskazuje także, że współpraca wojska z cywilną placówką medyczną również zakończyła się sukcesem.
autor zdjęć: PAP

komentarze