Żołnierze 18 Dywizji Zmechanizowanej we wrześniu rozpoczną szkolenie przed kolejną zmianą operacji „Bezpieczne Podlasie”. O tym, na co należy położyć szczególny nacisk podczas przygotowań do służby na polsko-białoruskiej granicy, o osiągnięciach dywizji, a także o rosnącej roli dronów na polu walki mówi gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik, dowódca 18 DZ.
Właśnie kończy się Pana kadencja na stanowisku dowódcy 18 Dywizji Zmechanizowanej…
Gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik : Liczę na to, że moi przełożeni ją przedłużą. Chciałbym z naszą dywizją dokończyć to, do czego się szykowaliśmy przez długi czas. Bardzo mi zależy, żebyśmy sprawdzili się podczas ćwiczenia „Żelazna Brama’25”, wchodzącego w skład federacji ćwiczeń „Żelazny Obrońca”, gdzie będziemy pierwszoplanowym ćwiczącym. Kolejnym ważnym etapem jest ćwiczenie „Jesion’ 25” certyfikujące 2 Korpus Polski, w którym 18DZ będzie odpowiedzialna za utworzenie i działanie stanowiska dowodzenia. Ale przede wszystkim chciałbym przygotować moich żołnierzy do operacji szczególnie bliskiej mojemu sercu – czwartej zmiany „Bezpiecznego Podlasia”.
Na polsko-białoruską granicę wyjeżdżacie na początku przyszłego roku. Kiedy rozpoczną się przygotowania?
Szkolenie rozpoczyna się z minimum półrocznym wyprzedzeniem – czyli już we wrześniu. Dowódcy dostaną rozkazy dotyczące obsady etatowej. Programy szkolenia już mamy. Jak zazwyczaj, żołnierze będą musieli przejść pierwszą selekcję, testy psychologiczne, szkolenie specjalistyczne, itd. Ale tym razem 70 procent żołnierzy jest już wyszkolonych, ponieważ już służyli na polsko-białoruskiej granicy.
Ilu żołnierzy tym razem pojedzie zabezpieczać granicę?
Na czwartą zmianę najprawdopodobniej pojedzie około sześć tysięcy żołnierzy – tyle samo było na pierwszej. Choć założenia mówią, że w razie rosnącego zagrożenia ze strony migrantów próbujących nielegalnie sforsować granicę, do służby może zostać tam skierowanych nawet 17 tysięcy wojskowych.
Czy przygotowania i szkolenia do tej zmiany różnią się od poprzednich? Na co kładziony jest nacisk?
Po powrocie z pierwszej zmiany prowadziliśmy liczne analizy, żeby wyeliminować słabe punkty. Doświadczenia pokazują, że trzeba jeszcze bardziej indywidualnie podchodzić do każdego żołnierza i zwracać szczególną uwagę na priorytetowe pododdziały, które są narażone na bezpośrednie oddziaływanie strony przeciwnej, czyli migrantów inspirowanych przez białoruskie służby do forsowania granicy. Zamierzamy więc prowadzić bardzo dużo ćwiczeń, podczas których nasi żołnierze poddawani będą presji i będą działać w stresie. Chodzi o stworzenie warunków jak najbardziej zbliżonych do realnych, które panują na „pasku” (na pasie granicznym – przyp. red.). Tylko wtedy można dokładnie wyselekcjonować ludzi i wyłapać słabe punkty.
Czy to wygląda podobnie, jak w przypadku szkolenia SERE?
Tak. Uczestnik nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest obserwowany przez lekarzy i psychologów. To szczególnie ważne w sytuacjach ekstremalnych, kiedy zaczynają działać instynkty – wtedy psycholog jest w stanie określić czy żołnierz nadaje się do służby na „pasku”, gdzie może być bezpośrednio narażony na kontakt z agresywnymi migrantami, czy lepiej sprawdzi się na przykład na zapleczu logistycznym.
Co jeszcze podczas tej czwartej zmiany „Bezpiecznego Podlasia” będzie szczególnie ważne?
Kolejnym elementem, który chcemy rozwijać, jeśli chodzi o służbę na granicy, jest maksymalne wykorzystanie bezzałogowych statków powietrznych do obserwacji, rozpoznania, identyfikacji. Życie żołnierza jest zbyt cenne, więc tam, gdzie można, trzeba wysłać maszynę.
Wielokrotnie mówił Pan, że drony to przyszłość wojska. W 1 Brygadzie Pancernej powstał specjalny Ośrodek Szkolenia Sekcji BSP ,,VESPA”.
We wszystkich ćwiczeniach wykorzystujemy drony. Nie da się już od tego uciec. A doświadczenia z Ukrainy wymuszają na nas zmiany w doktrynie i systemie szkolenia. Przykład innowacyjnego wykorzystania dronów zaprezentowała podczas ćwiczeń „Combined Resolve’ 25” płk Katarzyna Lachowicz, dowódca 1 Batalionu Czołgów z 1 Brygady Pancernej. Aby oduczyć żołnierzy jazdy z otwartymi włazami w czołgach i wozach bojowych, sięgnęła po bezzałogowce. Bolesne przykłady z ukraińskiego frontu pokazują, że można stać się łatwym celem, kiedy wróg przez otwarty właz wrzuci granaty, ładunki kumulacyjne i zapalające. Aby uczulić żołnierzy na takie sytuacje, podczas ćwiczeń podczepiano do dronów pomarańcze i gdy tylko jakiś właz czołgu nie został zamknięty, pomarańcza lądowała w wnętrzu pojazdu. Wystarczyły dwa dni takiej „pomarańczowej wojny”, by żołnierze zapamiętali, że nie zostawia się otwartych włazów.
18 Dywizja Zmechanizowana wzięła udział w maju w międzynarodowych manewrach „Combined Resolve’25-02” w Niemczech. Jakie wnioski płyną z tych ćwiczeń?
Zależało nam na tym, żeby sprawdzić nasze procedury dotyczące głównie kierowania ogniem. To jeden z najważniejszych elementów, na który Amerykanie zwracają uwagę. Chodziło o wykrywanie i identyfikację celu, zatwierdzenie go do zniszczenia, wywołanie ognia, wykonanie ognia, zniszczenie celu bądź powtórne ostrzelanie.
Odegraliście tam ważną rolę. Dowództwem szczebla nadrzędnego był bowiem sztab 18 Dywizji Zmechanizowanej…
Tak. W Niemczech, gdzie trwały ćwiczenia, stworzyliśmy stanowisko dowodzenia, czyli międzynarodowy zespół, którym kierowaliśmy. Dla nas szczególnie ważnym aspektem podczas tych manewrów było użycie śmigłowców Apache, bo w tym względzie mamy najmniejsze doświadczenia. Ćwiczyliśmy z batalionową grupą bojową śmigłowców bojowych. Jej dowódca pułkownik Margaret Stick codziennie, metodycznie powtarzała procedury i już w połowie ćwiczeń byliśmy gotowi, aby samodzielnie przygotować misję z wykorzystaniem śmigłowców bojowych i artylerii. A łatwo wcale nie było, musieliśmy wykazać się elastycznością, by nie dać się wyprowadzić w pole. Amerykanie odgrywali różne scenariusze bojowe, aby sprawdzić, jak zareagujemy. Komplikowali sytuacje na różne sposoby. Ni stąd ni z owąd wojska pojawiali się w miejscu, gdzie nie powinno ich być.
Jak sprawdziły się systemy dowodzenia?
Chcieliśmy sprawdzić zintegrowanie systemów dowodzenia. Zabraliśmy bardzo dużo sprzętu. Nasze systemy łączności i systemy kierowania ogniem, które zintegrowano po raz pierwszy. Amerykanie podsumowując ćwiczenia, zwracali uwagę na świetną współpracę, interoperacyjność, zostaliśmy też docenieni za kreatywność w działaniu.
Na sojusznikach duże wrażenie zrobił nasz system łączności. Kiedy z Niemiec łączyliśmy się z Centrum Szkolenia Bojowego w Drawsku w oparciu o nasz system HMS C3IS Jaśmin, który dostarcza mapę i realne zobrazowanie, okazało się, że możemy rozmawiać bez żadnych zakłóceń. To robiło na żołnierzach z USA wrażenie.
Dopiero co wróciliście z Niemiec, a już trzeba przygotowywać się do kolejnych jesiennych manewrów „Żelaznej Bramy”, potem operacja „Bezpieczne Podlasie”, a oprócz tego wiele mniejszych ćwiczeń.
Ćwiczeń nigdy za wiele. To zawsze kolejne doświadczenia, które zaprocentują, także podczas takich operacji, jak „Bezpieczne Podlasie”. Pozostaje tylko to, by dobrze zgrać plan szkoleniowy. Na razie wszystko nam się udaje.
autor zdjęć: 18 DZ, SGWP, 1 BPanc, plut. Sławomir Kozioł

komentarze