moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Pocisk o chirurgicznej precyzji

W piątek ma dojść do kolejnego spotkania Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Media spekulują, że jednym z tematów rozmów będzie kwestia przekazania Ukrainie amerykańskich pocisków manewrujących Tomahawk. Tymczasem USA pochwaliły się, że posiadają nowy typ lądowych wyrzutni do tych rakiet. Przypadek? Zapewne nie…

BGM-109 Tomahawk, fot. Domena publiczna

Doniesienia o możliwym transferze tej broni do Ukrainy pojawiły się już kilkanaście dni temu, wciąż jednak nie ma jasności, na ile realny jest to scenariusz. Przed laty Amerykanie zrezygnowali z Tomahawków lądowego bazowania – dziś jest to broń wykorzystywana przez marynarkę wojenną, wystrzeliwana z okrętów (zarówno nawodnych, jak i podwodnych). Lądowych wyrzutni w arsenale USA zostało jak na lekarstwo, za mało, by się nimi dzielić, zaś Ukraina nie dysponuje siłami morskimi z prawdziwego zdarzenia. Jak zatem miałaby używać amerykańskich rakiet?

 

REKLAMA

Ten dylemat zdawał się przesądzać o trafności interpretacji, wedle której dyskusja o przekazaniu rakiet Kijowowi ma być jedynie negocjacyjnym blefem. Perspektywa posiadania przez Ukraińców broni zdolnej razić cele nawet na odległość 2,5 tys. km – w zasięgu której znalazłby się kluczowe elementy zaplecza rosyjskiej machiny wojennej – ma Moskwę zachęcić do powrotu do rozmów pokojowych. Fakt, że Amerykanie mają nowe lądowe wyrzutnie, wzmacnia siłę tego argumentu. Zwłaszcza że Kreml naprawdę Tomahawków się boi – widać to po nerwowych reakcjach rosyjskich oficjeli i propagandy. Dlaczego?

Trudny do wykrycia przez radary

W arsenale amerykańskich sił zbrojnych niewiele systemów uzbrojenia zdobyło taką renomę jak pocisk manewrujący BGM-109. Od ponad czterech dekad ten subsoniczny, dalekosiężny środek rażenia pozostaje symbolem chirurgicznej precyzji. Prace nad Tomahawkiem rozpoczęto w latach siedemdziesiątych XX wieku, w odpowiedzi na potrzebę stworzenia pocisku zdolnego do rażenia celów strategicznych bez narażania załóg. Inspiracją były doświadczenia z II wojny światowej (niemieckie konstrukcje V-1 i V-2). Motorem zaś spektakularny rozwój technologii rakietowych w czasie zimnej wojny.

Pierwsze wersje weszły do służby w 1983 roku, a ich producentem zostały firmy General Dynamics i Boeing.

Pocisk miał być uniwersalny – zdolny do odpalania z morza i lądu. Z wersji lądowej zrezygnowano w 1987 roku po podpisaniu traktatu INF (Intermediate-Range Nuclear Forces Treaty – Traktat o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych krótkiego i średniego zasięgu) między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim. W 2019 roku, w odpowiedzi na zbrojenia Rosji, INF został przez USA zerwany, co formalnie otwarło drogę do ponownego wdrożenia wersji lądowej. Prace w tym zakresie były kontynuowane m.in. przez firmę Oshkosh Defense, która właśnie zaprezentowała swoją wyrzutnię o nazwie X-MAV. Może ona przenosić cztery pociski BGM-109. Wizualnie niewiele różni się od mobilnych wyrzutni HIMARS czy Patriot, które Ukraińcy z powodzeniem wykorzystują już od trzech lat (Rosjanom udało się zniszczyć tylko kilka takich pojazdów).

Tomahawk to pocisk o długości około 5,5 m, masie startowej 1300 kg i zasięgu od 1250 do 2500 km. Napędzany silnikiem turboodrzutowym porusza się z prędkością około 880 km/h na bardzo niskim pułapie (30–100 m), co utrudnia jego wykrycie przez radary. Pocisk można wyposażyć m.in. w klasyczną głowicę odłamkowo-burzącą oraz w głowicę z subamunicją (w czasach zimnej wojny Tomahawki nosiły również ładunki jądrowe). Najnowsze wersje pocisku umożliwiają zmianę celu w locie i tzw. loitering, który oznacza zdolność do krążenia nad wyznaczonym obszarem przez określony czas, zanim zostanie podjęta decyzja o uderzeniu. Najnowsza wersja przeciwokrętowa Block Va (Maritime Strike) może razić ruchome cele na morzu. Wersje Block IV i V korzystają z zaawansowanej nawigacji GPS, radarów terenowych TERCOM oraz systemu DSMAC (Digital Scene Matching Area Correlation), który porównuje obraz terenu z zapisanym wzorcem, zwiększając precyzję trafienia.

Teoretyczne zdolności Rosji

Tomahawk zadebiutował bojowo podczas operacji „Pustynna burza” w 1991 roku, kiedy to odpalono ponad 280 pocisków na cele w Iraku. Od tego czasu był używany w niemal każdej większej operacji USA: w Kosowie (1999 rok) do ataków na infrastrukturę wojskową Serbii, ponownie w Iraku (2003 rok) w masowych uderzeniach na cele strategiczne, w Libii (2011 rok), w ramach wsparcia dla operacji NATO oraz w Syrii (w 2017 i 2018 roku) w działaniach odwetowych za użycie broni chemicznej przez reżim Baszszara al-Asada. W 2017 roku, podczas ataku na bazę lotniczą Szajrat, odpalono 59 Tomahawków z dwóch niszczycieli typu Arleigh Burke. Mimo obecności rosyjskich systemów obrony powietrznej w Syrii, większość pocisków dotarła do celów. Tomahawki zostały również użyte przez USA w czerwcu tego roku w atakach na irańskie obiekty nuklearne.

Według ogólnodostępnych danych Stany Zjednoczone posiadają obecnie około 4 tys. aktywnych pocisków Tomahawk, z czego większość to wersje Block IV i Va. W 2023 roku zatwierdzono zakup 850 nowych głowic bojowych dla wersji przeciwokrętowej, a w 2025 roku rozpoczęto modernizację starszych egzemplarzy do standardu Block V. Warto jednak zaznaczyć, że tempo produkcji nie nadąża za zużyciem – szczególnie w kontekście rosnącego zapotrzebowania ze strony sojuszników, takich jak Wielka Brytania, Australia czy Japonia. Pojawiają się więc głosy, że w przypadku długotrwałego konfliktu z równorzędnym przeciwnikiem zapasy mogą okazać się niewystarczające.

Tym równorzędnym przeciwnikiem nie jest Rosja, ale Chiny. Niemniej sygnały dotyczące przekazania pocisków Ukrainie zmuszają do postawienia pytania o rosyjskie możliwości walki z Tomahawkami. Teoretycznie Federacja Rosyjska dysponuje rozbudowaną, warstwową obroną przeciwlotniczą, która obejmuje systemy: S-400 Triumf zdolne do zwalczania celów aerodynamicznych na dystansie do 400 km, S-350 Witiaź, operujące w średnim zasięgu, oraz zestawami Tor-M2, Buk-M3, Pancyr-S1 krótkiego i średniego zasięgu, mobilnymi i przeznaczonymi do ochrony punktowej. Do tego dodać należy myśliwce Su-35 i MiG-31 jako wsparcie w przechwytywaniu. Teoretycznie więc rosyjskie systemy są zdolne do zwalczania pocisków manewrujących. W praktyce jednak – jak pokazały doświadczenia z Syrii – skuteczność wobec Tomahawków jest znacznie ograniczona. Pociski lecące nisko, z wykorzystaniem zaawansowanej nawigacji i zmiennych trajektorii, są trudne do wykrycia i przechwycenia. W 2018 roku, mimo obecności S-400, większość amerykańskich rakiet dotarła do celów.

Marcin Ogdowski

autor zdjęć: Domena publiczna

dodaj komentarz

komentarze


Żołnierz na urlopie i umowie zlecenie?
Kircholm 1605
Maratońskie święto w Warszawie
Terytorialsi w akcji
Historia jest po to, by z niej czerpać
Kraków – strategiczne centrum wojskowej medycyny
Jednym głosem w sprawie obronności
Kopuła nad bewupem
POLMARFOR, czyli dowodzenie na Bałtyku
Pocisk o chirurgicznej precyzji
Natowska sieć rurociągów obejmie Polskę
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Polski „Wiking” dla Danii
Europa ma być zdolna do obrony
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Żołnierze testują nowoczesne drony. To polska robota
Czarna taktyka terytorialsów
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
Kawaleria pancerna spod znaku 11
Zjednoczyć wysiłek w przeciwdziałaniu presji migracyjnej
Wyzwaniem – czas
Abolicja dla ochotników
Terytorialsi ćwiczyli taktykę i walkę z pożarem
Unia chce zbudować „mur dronowy"
Medycyna na trudne czasy
Leopardy i Rosomaki pokonały Odrę
Bataliony Chłopskie – bojowe szeregi polskiej wsi
Mity i manipulacje
Lubuscy pancerniacy sforsują Odrę
„Road Runner” w Libanie
Rój bezzałogowców nad Orzyszem
Rekompensaty na nowych zasadach
Koniec pewnej epoki
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
MON chce nowych uprawnień dla marynarki
Polskie „Tygrysy” nagrodzone w Portugalii
Kaczka wodno-lądowa (nie dziennikarska)
Weterani pamiętają
Władze USA zapowiadają poważne zmiany w amerykańskiej armii
Speczespół wybierze „Orkę”
Na Baltexpo o bezpiecznym morzu
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Dziki na Legwanach
RAF nad Polską. Cel: patrolować i odstraszać
Brytyjczycy na wschodniej straży
Wyspa komandosów i walka z morskim żywiołem
Pokój na Bliskim Wschodzie? Podpisano kluczowe porozumienie
Izrael odzyskał ostatnich żywych zakładników
Okiełznać Borsuka
Koniec dzieciństwa
Dzień Bezpieczeństwa na Baltexpo
GROM. Kulisy selekcji do jednostki specjalnej
Drony w natarciu
Konie dodawały pięciobojowi szlachetności
Polsko-unijne rozmowy o „murze dronowym”
Ustawa schronowa – nowe obowiązki dla deweloperów
Pływali jak morscy komandosi
Carl-Gustaf przemówił
W poszukiwaniu majora Serafina
W wojsku orientują się najlepiej
Trwa dobra passa reprezentantów Wojska Polskiego
Terytorialsi dłużej będą wspierać Straż Graniczną

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO