moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Putin prowadzi wojnę „gorszym sortem”, ale ten nie jest niewyczerpywalny

Gdy upadał ZSRS, ludność Rosji w 90% składała się ze Słowian. W 2022 roku „biali” obywatele Federacji stanowili 72% populacji, a kraj zamieszkiwało już niemal 20 mln muzułmanów. Czy to oznacza, że ponad dwie trzecie poległych w Ukrainie żołnierzy Putina to Rosjanie? Nie. Skład etniczny armii Federacji nie jest lustrzanym odbiciem struktury społecznej – w wojsku służy nadreprezentacja mniejszości narodowych i religijnych. I to ich przedstawiciele płacą najwyższą cenę za politykę Kremla.

Eksperci amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) już w kwietniu 2022 roku zwracali uwagę na mnogość nierosyjskich batalionów wśród wojsk wysłanych do Ukrainy. Chodziło o oddziały z Czeczenii, Osetii, Tuwy, Tatarstanu, Baszkirii, Czuwaszji i innych enklaw Federacji. „Putin […] najwyraźniej chce, aby to mniejszości poniosły ciężar wojny na tym etapie”, napisano w raporcie ISW. W tamtym czasie nie prowadzono rekrutacji w stolicy, ale dla Dalekowschodniego i Syberyjskiego Okręgu Federalnego rząd ustalił normę 200 „ochotników” tygodniowo. „Częściowa mobilizacja”, ogłoszona przez Kreml 21 września 2022 roku, jeszcze ów zamysł uwydatniła. To wojenkomaty w regionach z dużym odsetkiem ludności niesłowiańskiej miały pozyskać najwięcej poborowych.

Ten wymóg obowiązuje do dziś.

Rosję zamieszkuje niemal 200 różnych społeczności etnicznych, wobec których Moskwa prowadzi politykę imperialną, odziedziczoną po carskich i sowieckich poprzednikach. Jej celem zawsze było stopniowe i systematyczne asymilowanie „obcych” i „gorszych”, nie dla zapewnienia im harmonijnego życia, ale dla brutalnej eksploatacji. Armia odgrywała w tych działaniach rolę jednego z podstawowych narzędzi. Za przykład niech posłużą opinie gen. por. Aleksandra Ritticha (1831–1914), który uważał rusyfikację za główne zadanie wojska wobec ludności żydowskiej. Szkolenie miało czynić z „niezdolnych do spraw wojskowych” Żydów wzorowych Rosjan, przy czym istotą konwersji było pozyskanie kolejnych pokoleń rekrutów. Podobnie postępowano z ludnością muzułmańską, czemu często towarzyszyły próby nawracania na „lepszą” wiarę prawosławną.

REKLAMA

Czasy komunizmu zepchnęły na plan dalszy kwestie religijne, ale armia wciąż posilała się nierosyjskim rekrutem. Traktowanym jak „mięso armatnie” i tania siła robocza, wszak przedstawiciele mniejszości mieli utrudniony dostęp do wyższych i średnich stanowisk dowódczych, nagminnie też kierowano ich do jednostek pomocniczych. W latach sześćdziesiątych XX wieku ów instytucjonalny rasizm ugruntował praktykę nieprzyjmowania do służby w siłach strategicznych (jądrowych) żołnierzy o „niewłaściwym” pochodzeniu, przede wszystkim muzułmanów z Kaukazu.

W 2010 roku, podczas wystąpienia z okazji Dnia Pobiedy, Putin stwierdził, że zwycięstwo w II wojnie światowej „zostało osiągnięte kosztem zasobów ludzkich i przemysłowych Rosji”. „Zapomniał”, że pośród 27 mln sowieckich ofiar było 5,7 mln Rosjan, a resztę stanowili przedstawiciele innych narodów ZSRS. Dziś także mówi o walce Rosji i Rosjan – z Ukrainą i „kolektywnym Zachodem” – choć zabitych i rannych żołnierzy Federacji, którzy pochodziliby z Petersburga, Moskwy i innych dużych miast europejskiej części kraju, jest relatywnie mało. Mamy za to całe wsie i miasteczka na kaukaskiej i dalekowschodniej prowincji, w których populacja została dramatycznie przerzedzona, nawet o dwie trzecie młodych mężczyzn.

Rosyjscy jeńcy w obozie jenieckim na Ukrainie, styczeń 2025 r.

Dlaczego tak się dzieje? Z perspektywy Kremla utrata „mniej wartościowego” materiału ludzkiego – tradycyjnie pozbawionego posłuchu u władzy i społecznego szacunku – obniża koszty wojny. Czyni je akceptowalnymi dla wielkomiejskiej, „białej” i prawosławnej większości, dławiąc jej potencjał buntu. Sprzeciwu, który dla Putina i spółki mógłby okazać się niebezpiecznym wyzwaniem. Historycznie patrząc, dla każdej rosyjskiej władzy zrewoltowane Moskwa i Petersburg niosły ryzyko nie tylko utraty przywilejów, lecz także życia. A tak tłumów na ulicach nie będzie, zaś z rozdrobnioną, gorzej zorganizowaną, przytłoczoną rosyjskim żywiołem prowincją aparat przemocy sobie poradzi.

Jeśli zastanawiamy się nad powodami, dla których Kreml nie zarządził dotąd powszechnej mobilizacji, to są nimi właśnie wspomniane lęki. Wszak masowy pobór musiałby objąć chronione dotąd grupy ludności.

Ryzyko buntu „białych” sprawia, że nadal – mimo trzech lat wojny – uzupełnianie strat i rozbudowa armii inwazyjnej w Ukrainie odbywa się na bazie mechanizmu ochotniczego zaciągu. Tak skonstruowanego, by nawet bez administracyjnych nakazów przyciągać głównie mniejszości. Za „marchewkę” służą pieniądze. Płaca minimalna w Rosji wynosi obecnie nieco ponad 900 zł, przy cenach podobnych do polskich. Na „głubince” – rosyjskiej prowincji, w istotnej mierze nierosyjskiej etnicznie, takie wynagrodzenie to standard, nieliczni zarabiają więcej. Armia, w zamian za zgodę na pójście na front, oferuje kilkanaście razy wyższe pensje, rodzinom poległych zaś sowite (jak na miejscowe warunki) odszkodowania. Chętnych do służby jest zatem sporo – średniomiesięcznie około 30–40 tys. mężczyzn zgłasza się do koszar, a później jedzie do Ukrainy.

Problem w tym, że wojna trwa, a armia rosyjska traci dziennie od tysiąca do półtora tysiąca wojskowych (zabitych, rannych, wziętych do niewoli). Innymi słowy, niemal wszystko, co wyrzuci z siebie „maszynka mobilizacyjna”, jest następnie „mielone” na froncie.

Rosyjska propaganda zapewnia, że armia na brak ochotników nie narzeka, ale wiele wskazuje na to, że to dobra mina do złej gry. Po pierwsze, niedawno znów, po raz szósty od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji, podniesiono uposażenie uczestników specoperacji. Najwyraźniej dotychczasowa oferta nie była już dość atrakcyjna. Po drugie, w rosyjskiej infosferze mnożą się doniesienia o masowym posyłaniu na pierwszą linię niedoleczonych, wcześniej rannych i kontuzjowanych żołnierzy. Niekiedy przybiera to wręcz groteskową postać, gdy w strefę rażenia pędzeni są mężczyźni o kulach i z rękami na temblakach (co rejestrują nie tylko ukraińskie drony, lecz także sami Rosjanie, oburzeni takim postępowaniem). Po trzecie wreszcie, Kreml coraz liczniej sięga po zagraniczną pomoc. Pojawienie się na froncie Koreańczyków z północy to najbardziej spektakularny przejaw tej praktyki, ale przecież nie jedyny. Rosja od dawna wabi gastarbeiterów z Afryki i Dalekiego Wschodu (na przykład ze Sri Lanki), oferując im lepsze pieniądze za włożenie munduru niż za pracę w cywilu.

Idźmy dalej. Wojna w Ukrainie znacząco przetrzebiła rosyjskie więzienia. Dziś w gułagach osadzonych jest około 300 tys. ludzi, przed trzema laty było ich ponad 450 tys. Masowe wysyłanie więźniów na front zaczęło się w połowie 2022 roku. Kryminalistów traktowano instrumentalnie, rzucając na najgorsze odcinki – tylko bitwa o Bachmut kosztowała życie i zdrowie 40 tys. z nich. Na Kremlu niespecjalnie się tym przejmowano, hekatombę skazańców traktując wręcz jako dobry sposób na „utylizację zbędnego materiału ludzkiego”. O czym wspominam, bo Moskwa znów planuje masowy pobór za kratami, który w 2025 roku ma objąć 120 tys. osadzonych. Co poza nieludzkim wyrachowaniem dowodzi również desperacji.

Nie mniej desperacka jest inna praktyka. „Wśród nowych żołnierzy trzy czwarte to starsi mężczyźni”, skarżył się jeszcze jesienią ubiegłego roku oficer wojsk powietrznodesantowych. Jego słowa zacytowała „Wiorstka”, opozycyjna rosyjska redakcja. Z jej ustaleń wynika, że w ostatnich miesiącach nasiliła się tendencja, której skutkiem jest starzenie się wojska. Ten problem dotykał Rosjan już wcześniej (Ukraińców też), ale czym innym jest średnia wieku poborowych oscylująca w okolicy czterdziestki, a czym innym sytuacja, gdy żołnierze mają o dziesięć lat więcej.

„I co z tego? Są energiczni, są ojcami. Są doświadczeni”, przekonywał „Wiorstkę” jeden z rozmówców z ministerstwa obrony. Ignorując fakt, że starsi żołnierze nie radzili sobie z noszeniem ciężkich plecaków, kopaniem rowów i okopów. „Chorują. Wszyscy są chorzy. Bolą ich nogi, boli ich głowa, są powolni”, relacjonował jeden z wojskowych.

W 2025 roku nic się w tej materii nie zmieniło – młodszych ochotników wciąż rosyjskiej armii brakuje. Więc ta albo sięgnie po przymus – chronionych dotąd rekrutów – albo jej dowództwo (i polityczne przywództwo kraju) zaakceptuje postępujące osłabienie. Oba scenariusze obarczone są sporym ryzykiem – wewnętrznej rewolty lub porażki na froncie. Czego świadomość winien mieć na przykład Donald Trump. Amerykański przywódca zapewne byłby bardziej asertywny wobec Putina, gdyby wiedział (zechciał wiedzieć…), jak bardzo Rosjanom „się nie klei”…

Marcin Ogdowski , korespondent wojenny, autor bloga bezkamuflazu.pl

autor zdjęć: Ukrinform/ East News

dodaj komentarz

komentarze


Szczyt w Hadze zakończony, co dalej?
 
Policjanci w koszarach WOT
Ratownik w akcji
Szczyt NATO nie tylko o wydatkach na obronność
NATO przechodzi do działania
Dzień, który zmienił bieg wojny
Inwestycja w żołnierzy
Wypadek Rosomaka
„Swift Response ‘25”, czyli lekka piechota w ciężkim terenie
Nie żyje żołnierz PKW Irak
Rakiety dla polskich FA-50
Prawo dla kluczowych inwestycji obronnych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polska z dodatkowym wsparciem sojuszników
Pestki, waafki, mewki – kobiety w Polskich Siłach Zbrojnych
Gen. Szkutnik o planach 18 Dywizji
Pociski do FA-50 i nowe Rosomaki
Święto sportów walki w Warendorfie
Rodzinne ćwiczenia z wojskiem
K2. Azjatycka pantera
Nowa dostawa Homarów-K
Kadeci z NATO i z Korei szkolili się w Karkonoszach
Pierwsze oficerskie gwiazdki
USA przyłączyły się do ataku Izraela na Iran
Flyer, zdobywca przestworzy
Kajakami po medale
Generał „Grot” – pierwszy dowódca AK
GROM’s DNA
Specjalsi pod nowym dowództwem
Wyższe stawki dla niezawodowych
Dekapitacyjne uderzenie w Iran
Żołnierze PKW Irak są bezpieczni
ORP „Necko” idzie do natowskiego zespołu
Podróż w ciemność
Żołnierze WOT-u szkolili się w Słowenii
Pionierski dron
Drukowanie dronów
Żołnierze z 10 Brygady Kawalerii Pancernej powalczą w IV lidze
Posłowie za wypowiedzeniem konwencji ottawskiej
Świat F-35
Polki wicemistrzyniami Europy w szabli
Sukcesy żołnierzy na międzynarodowych arenach
Na Dolnym Śląsku „Wakacje z WOT” coraz popularniejsze
Rosyjska maszyna Su-24 przechwycona przez polskie F-16
Marynarka świętuje i zaprasza na okręty
Podejrzane manewry na Bałtyku
Historyczne zwycięstwo ukraińskiego F-16
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Terytorialsi z Dolnego Śląska najlepiej wysportowani
Śmierć gorsza niż wszystkie
Pancerny kot w polskim wojsku
Bałtyk – wciąż bezpieczny czy już nie?
Policja ze wsparciem wojskowego Bayraktara
Wybierz Wydarzenie Historyczne Roku
Więcej na obronność, silniejsze NATO
Ewakuacja Polaków z Izraela
Zbrodnia we wsi, której już nie ma
Planowano zamach na Zełenskiego
Strażnicy polskiego nieba
The Power of Infrastructure
Odbudowa obrony cywilnej kraju

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO