Kiedy wszyscy uwolnieni więźniowie wyskoczyli z płonącej więźniarki, na końcu ukazał się Jan Bytnar „Rudy”. „Ogolona głowa, twarz zielono-żółta, zapadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem, sine uszy. Porwaliśmy go na ręce. Każde dotknięcie go przez nas wywoływało krzyk bólu” – wspominał wydarzenia z 26 marca 1943 roku Tadeusz Zawadzki „Zośka”, przyjaciel „Rudego”.
Atak na ciężarówkę z więźniami na planie filmu Akcja pod Arsenałem w reżyserii Jana Łomnickiego (1977).
Koniec marca 1943 roku nie był dobry dla Grup Szturmowych „Szarych Szeregów”. Najpierw, 18 marca, gestapowcy aresztowali dowódcę hufca-plutonu „Praga” Henryka Ostrowskiego „Heńka” wraz z jego świeżo poślubioną żoną Walentyną oraz podkomendnym, Stanisławem Ciszewskim, który ukrywał się w ich mieszkaniu na Grochowie. Kilka dni później Niemcy znowu celnie uderzyli – 23 marca nad ranem wpadli do jednego z mieszkań w alei Niepodległości i aresztowali dowódcę hufca-plutonu „Południe” Jana Bytnara „Rudego” wraz z jego ojcem.
Szczęściem w nieszczęściu, matka i siostra „Rudego” były wówczas poza mieszkaniem. I to zaważyło na przebiegu dalszych wydarzeń. Danuta Bytnarówna, nie zdążywszy wrócić do domu przed godziną policyjną, zatrzymała się w mieszkaniu u znajomych na Hożej i stąd zadzwoniła do mieszkających piętro niżej sąsiadów, Bukowskich, by powiadomili rodziców, gdzie nocuje. Bukowscy, słysząc co się dzieje nad ranem u Bytnarów, po minięciu godziny policyjnej zawiadomili siostrę „Rudego”, co się stało. To uratowało warszawskie Grupy Szturmowe od kolejnych wsyp, gdyż Danuta Bytnarówna natychmiast pobiegła z tą wiadomością do Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”, dowódcy warszawskich Grup Szturmowych i najlepszego przyjaciela „Rudego”. Dzięki temu błyskawicznie zaalarmowano wszystkich tych, którzy mieli kontakt z „Rudym” oraz wyczyszczono skrytki i magazyny konspiracyjne. Także do kotła, jaki gestapowcy zorganizowali w mieszkaniu Bytnarów nikt nie wpadł – zwinęli go dopiero po kilku tygodniach.
Uratować przyjaciela
W tym czasie na Pawiaku gestapowcy torturowali „Rudego”, lecz katowanie pejczem i kijami nie dawało żadnych rezultatów. Maltretowany nikogo i niczego nie wydawał. Wobec tego, po przewiezieniu „Rudego” do głównej siedziby Gestapo w alei Szucha oprawcy skonfrontowali go z równie mocno pobitym, dobrze mu znanym „Heńkiem”, kłamiąc, że to właśnie on go wydał w ich ręce. Na próżno jednak. Nawet ten podstęp i psychiczna tortura nie złamały Bytnara – nadal milczał albo wszystkiemu zaprzeczał. Natomiast „Zośka” rozkazując zatrzeć wszelkie konspiracyjne tropy prowadzące do mieszkania Bytnarów, jednocześnie zaczął planować akcję odbicia przyjaciela. Miał o tyle ułatwione zadanie, że od kilku miesięcy w Szarych Szeregach analizowano trasę więźniarki gestapowskiej z Pawiaka do alei Szucha i z powrotem. Terminarz przewozu więźniów poznano bardzo dokładnie dzięki relacji Konrada Okolskiego „Kuby”. Ów harcerz Szarych Szeregów jako aresztant był kilka razy wożony w więźniarce na tej trasie i dokładnie zapamiętał zarówno czas, jak i sposób konwojowania więźniów – przede wszystkim liczbę i umiejscowienie w ciężarówce gestapowskich konwojentów. Zwolniony następnie z aresztu, stał się nieocenionym źródłem w planowaniu akcji przez Grupy Szturmowe.
Na podstawie jego relacji powstał bardzo prosty plan: specjalna grupa bojowa w oznaczonym czasie i miejscu miała zaatakować karetkę więzienną i uwolnić z niej „Rudego” wraz z innymi więźniami. Powodzenie tej akcji zależało od informacji, kiedy i czy na pewno „Rudy” będzie przewożony z Pawiaka na aleję Szucha. Informacja ta musiała być absolutnie pewna. I taką pewność gwarantowali konspiratorzy pracujący na terenie gestapowskich siedzib – na Pawiaku była to Helena Danielewiczowa „Lola”, mająca prawo wstępu na teren więzienia jako pracownica Patronatu Opieki nad Więźniami, a na Szucha bywał codziennie Zygmunt Kaczyński „Wesoły”, żołnierz AK, na co dzień pracownik Wedla, dostarczający gestapowcom słodycze. Już 23 marca „Wesoły” ustalił, że „Rudy” będzie około godziny 17.00 przewożony z Szucha z powrotem na Pawiak. „Zośka” błyskawicznie zmontował grupę bojową i nadał akcji kryptonim „Meksyk I”. Jednakże akcję musiała jeszcze zatwierdzić góra i okazało się, że pechowo tego dnia nie ma w Warszawie dowódcy Oddziałów Dyspozycyjnych Kedywu Komendy Głównej AK majora Jana Wojciecha Kiwerskiego „Lipińskiego”. Wobec tego wszystko trzeba było odwołać.
Trzaskać!
W ciągu trzech następnych dni plan dopracowano (zwłaszcza pod względem organizacji konspiracyjnego sanitariatu dla odbitego „Rudego” i rannych) i uzyskano jego zatwierdzenie przez wyższe dowództwo AK, które jednak uznało, że Tadeusz Zawadzki jako przyjaciel Jana Bytnara zbyt emocjonalnie podchodzi do akcji i nie może nią dowodzić. Na dowódcę wyznaczono więc komendanta Chorągwi Warszawskiej Stanisława Broniewskiego „Orszę”. Do akcji o kryptonimie „Meksyk II” ruszono w piątek 26 marca, kiedy to „Lola” potwierdziła, że „Rudy” znalazł się wśród więźniów przewożonych z Pawiaka na Szucha. Naczelnik Szarych Szeregów Florian Marciniak „Nowak” zameldował o tym majorowi „Lipińskiemu”, a ten wydał krótki rozkaz: „Trzaskać!”. Miejsce akcji było to samo, co podczas planowanego „Meksyku I” – skrzyżowanie ulicy Bielańskiej z Długą pod warszawskim Arsenałem. Miało ono dla akcji kilka atutów: znajdowało się w handlowej, ruchliwej dzielnicy, gdzie atakujący mogli „rozpłynąć się” szybko w tłumie, występował tutaj podwójny skręt, tak że kierowca więźniarki zmuszony był zwolnić, co ułatwiało atak i znajdowało się na końcu trasy więźniarki, więc można było liczyć, że czujność gestapowców przed finiszem osłabnie.
Skrzyżowanie obsadziły cztery sekcje bojowe, które nazwano od posiadanej broni: „Butelki” (butelkami z mieszanką zapalającą miano unieszkodliwić samochód), „Sten I”, „Sten II” (wówczas Grupy Szturmowe dysponowały tylko dwoma tymi peemami) i „Granaty”. Sekcje te tworzyły grupę bezpośredniego ataku i liczyły 14 osób, którymi dowodził „Zośka”. Prócz niej były grupy ubezpieczenia (sekcje „Stare Miasto”, „Getto” i „Sygnalizacja”) – wszystkie liczyły razem 28 osób z „Orszą” jako dowódcą naczelnym.
Około godziny 17.00 drugi z wywiadowców Szarych Szeregów – „Wesoły” w siedzibie Gestapo na Szucha zauważył, że z pokoju przesłuchań gestapowcy wynoszą nosze z „Rudym”, który nie mógł już chodzić o własnych siłach. Nie zważając na Niemców kręcących się po holu, „Wesoły” podszedł do telefonu i zadzwonił, mówiąc do słuchawki: „Wysyłam towar, bezwzględnie musi być odebrany!”. Wiadomość tę odebrał Andrzej Wolski „Jur” czekający przy telefonie w restauracji przy ulicy Długiej róg Bielańskiej i natychmiast pobiegł z nią do „Zośki”: „Pięć minut temu wyjechała więźniarka z Jankiem!”.
Starcie i odskok
Dochodziła 17.30 i zaczynało już zmierzchać, kiedy dowódca sekcji „Sygnalizacja” Witold Bartnicki „Kadłubek” zauważył, że od strony placu Teatralnego nadjeżdża ciężarówka marki Renault – gestapowska więźniarka! Gdy mijała „Kadłubka”, ten na umówiony znak zdjął z głowy tyrolski kapelusz i złożył głęboki ukłon, a czapką machnął Konrad Okolski „Kuba”, potwierdzając również, że to właściwy samochód, w którym sam miał pecha niedawno siedzieć. Niemal jednocześnie po tych gestach rozległ się gwizdek „Orszy” – znak do rozpoczęcia akcji.
Widok na warszawski Arsenał, gdzie miała miejsce akcja odbicia Rudego.
I w tym momencie, kiedy żołnierze konspiracji szykowali się do ataku, na ulicy Długiej pojawił się granatowy policjant i doszedł do rogu naprzeciwko arkad Arsenału, tuż przed stanowiskiem sekcji „Butelki” Jana Rodowicza „Anody”. Na to niespodziewane zagrożenie błyskawicznie zareagował „Zośka”. Krzyknął do policjanta, by oddał broń, bo ma przed sobą żołnierzy AK, a gdy nie usłuchał – strzelił do niego bez wahania. Policjant padł, ale ranny próbował mierzyć ze swego pistoletu do „Zośki”. Zawadzki zrepetował broń, lecz ta mu się zacięła. W tej chwili na ulicę Długą wjechała więźniarka. Kierowca musiał usłyszeć strzał, gdyż zamiast skręcić w prawo, w ulicę Nalewki, skierował samochód w lewo. To jednak nie zaskoczyło żołnierzy „Anody” – ich butelki z płynem zapalającym dosięgły szoferki, kierowca trafiony kulą ognia osunął się na kierownicę, a z szoferki wypadli siedzący obok niego dwaj gestapowcy, na których płonęły mundury. Szoferkę i siedzącego w niej kierowcę ogarniały coraz większe płomienie, ale ciężarówka toczyła się dalej w kierunku ulicy Przejazd. Do walczącej sekcji „Butelek” dołączyli żołnierze „Stena I” Sławomira Bittnera „Maćka” i „Stena II” Jerzego Gawina „Słonia”.
Zaczęła się walka z dwoma gestapowcami, którzy w więziennej budzie pilnowali aresztantów, nieoczekiwanie do walki włączył się też ciężko raniony przez „Zośkę” policjant granatowy, leżący na bruku. Celnym strzałem ranił w brzuch Tadeusza Krzyżewicza „Buzdygana”, ktoś z jego kolegów dobił wtedy wiernego do końca Niemcom funkcjonariusza. Dwaj gestapowcy bronili się zażarcie z tyłu więźniarki. Nastąpiła kulminacja walki, którą tak wspominał „Zośka”: „Zza arkad trudno wyjść, kule walą po murze, ale przecież nie cofniemy się, »Słoń« nie może dać sobie rady ze Stenem, odbezpieczam mu broń. Wychyla się i wali seriami. Naprzód! Skaczemy przez druty kolczaste. Autentyczny szturm, nawet są druty, przebiega myśl. Niemiec nie wytrzymuje, wyskakuje i chowa się za samochód. Dobiegam do samochodu, patrzę przed wóz, nikogo, tylko szoferka pali się spokojnym płomieniem. Cofam się do tyłu wozu. Oniemiali w pierwszej chwili ludzie zaczynają się wysypywać jedni przez drugich. Po prawej stronie siedzi martwy Niemiec, do którego strzeliłem jeszcze dobiegając do wozu. Nareszcie wszyscy się wysypali, w tyle wozu ukazuje się Janek…”.
Wśród odbitych więźniów był też „Heniek”, który prosił „Zośkę”, by dał mu broń. To jednak było niemożliwe. Gwizdek „Orszy” zakończył akcję, była godzina 17.45 – cała akcja trwała dziesięć minut. Prócz „Rudego” uwolniono 20 aresztantów (wcześniej podawano liczbę 25 uwolnionych), którzy w większości rozbiegli się po okolicy. Paradoksalnie, już po akcji nastąpił najbardziej krytyczny moment – odwrót. I to wtedy ludzie „Orszy” ponieśli najdotkliwsze straty. W wymianie ognia z Niemcami ciężko ranny w brzuch został Aleksy Dawidowski „Alek”, dowódca sekcji „Granaty” – obaj z „Buzdyganem” nie przeżyli operacji w szpitalach. Nie miał szczęścia także Hubert Lenk „Hubert”, którego schwytali Niemcy i następnie zamęczyli w katowni Gestapo. Także wśród więźniów były ofiary – dwoje rannych i jedna zabita, Halina Siemieńska (ciotka „Zośki”). Po stronie niemieckiej było czterech zabitych i dziewięciu rannych.
Niestety, nie udało się uratować życia Jana Bytnara „Rudego” – jego stan okazał się krytyczny. „Rudy” zmarł krótko po przewiezieniu do Szpitala Wolskiego, we wtorek 30 marca 1943 roku. Obaj jego bezpośredni kaci – Oberscharführer-SS Herbert Schulz i Rottenführer-SS Ewald Lange otrzymali od Polskiego Państwa Podziemnego wyroki śmierci i zostali zlikwidowani w maju 1943 roku.
Bibliografia
S. Broniewski, Pod Arsenałem, Warszawa 1957
S. Broniewski, Akcja pod Arsenałem, Warszawa 1993
T. Strzembosz, Odbijanie więźniów w Warszawie 1939–1944, Warszawa 1972
A. Zawadzka, J. Rossman, Tadeusz Zawadzki „Zośka”, Warszawa 1991
autor zdjęć: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Wikipedia
komentarze