moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Zwrot na Bałtyk

Modernizacja marynarki to nie tylko okręty. Ważne jest wypracowanie nowoczesnych zdolności operacyjnych, które pozwolą nam wygrać ewentualny konflikt zbrojny – podkreśla wiceadm. Piotr Nieć, zastępca dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych, a także zastępca dowódcy natowskiego dowództwa CTF-Baltic.

W środę rząd wybrał firmę, która dostarczy Polsce nowe okręty podwodne. Tego samego dnia mieliśmy cięcie blach pod „Ratownika”. W grudniu z kolei będziemy świadkami chrztu i wodowania kolejnego niszczyciela min typu Kormoran II i położenia stępki pod drugą z fregat w programie „Miecznik”. Takiej końcówki roku marynarka wojenna nie miała już dawno…

Wiceadm. Piotr Nieć: To prawda, mamy się z czego cieszyć. Trzeba jednak pamiętać, że wbrew powszechnej do niedawna opinii, marynarka wojenna od dna odbiła się już kilka lat temu. To właśnie wtedy wśród decydentów zmienił się sposób myślenia o tym rodzaju sił zbrojnych, zaczęto realizować plany modernizacyjne, podpisano pierwsze umowy. Teraz oglądamy efekty tamtych i kolejnych działań, a nawet przyspieszamy, czego znakiem jest podjęta właśnie decyzja o wyborze producenta okrętów podwodnych. Tyle że ja nie bardzo lubię, kiedy na marynarkę spogląda się wyłącznie przez pryzmat okrętów. One są oczywiście ważne, ale równie istotne pozostają zdolności operacyjne – wyszkolenie personelu, logistyka, procedury, poziom gotowości. Dopiero kiedy wszystko to połączymy w jeden dobrze funkcjonujący organizm, będziemy mogli powiedzieć, że osiągnęliśmy sukces i że pieniądze podatników nie zostały zmarnowane.

REKLAMA

Jak rozumiem, przed marynarką jeszcze wiele pracy?

Sporo…

Zatem w jaki sposób powinna się zmieniać, by sprostać współczesnym wymaganiom?

Pewnie narażę się na krytykę części swojego środowiska, ale chcę to w końcu powiedzieć głośno. Moim zdaniem musimy zerwać z hasłem: „Ciągłość, cierpliwość, tradycja”, bo ono nas w pewien sposób pęta. Kierując się nim, nazbyt oglądamy się za siebie. Odrzucamy konieczność szybkich zmian, rewolucji w myśleniu.

Ryzykowne słowa.

Być może. Ale bez tego trudno będzie pójść naprzód. Tymczasem powinniśmy wykonać naprawdę duży skok. Po pierwsze musimy wypracować jasną i klarowną wizję rozwoju marynarki i zwycięstwa w ewentualnej wojnie. Powyższa koncepcja powinna być oparta na wiedzy o nowych technologiach i naturze współczesnych konfliktów zbrojnych, a wszelkie proponowane w niej rozwiązania koniecznie zweryfikowane poprzez gry wojenne.

Do tego należy mocno zainwestować w szkolenie załóg okrętów i szeroko pojmowanego personelu marynarki wojennej. Nie możemy sobie pozwolić na nauczanie we własnym zakresie. Trzeba zbudować zaawansowany system szkolenia technicznego, ale i taktycznego, oparty na symulatorach, eksperymentach, ćwiczeniach i współpracy z najlepszymi natowskimi ośrodkami. System, który wykorzystuje doświadczenia i uwalnia potencjał intelektualny całego personelu marynarki. Tylko w ten sposób będziemy w stanie przygotować marynarzy do służby tak, by potrafili w pełni wykorzystać możliwości sprzętu, który kupujemy. A ten przecież będzie coraz nowocześniejszy.

Kolejna rzecz – bezwzględnie musimy znaleźć sposób na to, by zatrzymać w swoich szeregach wyszkolonych fachowców. Nie możemy pozwolić na to, by z dnia na dzień ze służby odchodzili oficerowie mający doświadczenie zebrane podczas zagranicznych ćwiczeń i misji. Potrzebujemy ich doświadczenia choćby po to, by przekazywali je młodszym pokoleniom. Jak to zrobić? Przyznaję, że jest to kolejne z wyzwań stojących przed marynarką wojenną.

Do tego dochodzi kwestia zaufania w relacji przełożony–podwładny. W marynarce ścierają się obecnie dwie wizje funkcjonowania. W uproszczeniu nazwałbym je wschodnią i zachodnią. W pierwszej tego zaufania brak. Przełożony w pełni kontroluje podwładnego, nie pozostawia mu żadnej swobody. Z kolei podwładny przestaje myśleć kreatywnie, czekając wyłącznie na rozkazy. Model zachodni funkcjonuje inaczej – tutaj od podwładnego oczekuje się samodzielnego myślenia, inicjatywy, a nawet otwartej dyskusji w fazie planowania zadań. Przełożony jest podbudowany, kiedy może rozwiązać problemy zgłoszone przez podwładnego. Nie musi to burzyć służbowej hierarchii, a na pewno będzie przekładało się na lepsze funkcjonowanie organizmu, jakim jest marynarka wojenna.

I wreszcie sprawa ostatnia – powinniśmy konsekwentnie budować interoperacyjność z NATO. Pamiętać, że jako członek Sojuszu z dwudziestopięcioletnim stażem nie możemy ciągle stać z boku. Musimy podejmować nawet najtrudniejsze wyzwania, nawet jeśli wymagałoby to przełamywania codziennej rutyny.

Bez tego nie zbudujemy nowoczesnej marynarki.

Tyle że na końcu tej układanki i tak zawsze będą okręty. Bo na czymś marynarze muszą wychodzić w morze, by realizować zadania. Pomijając programy modernizacyjne, które właśnie się materializują – czego jeszcze potrzeba marynarce?

Na pewno przydałyby się nowe okręty logistyczne. Bezwzględnie potrzebujemy też śmigłowców pokładowych. Bez nich nie będziemy w stanie wykorzystać w pełni potencjału fregat, które budujemy w programie „Miecznik”. Do tego musimy uważniej pochylić się nad systemami bezzałogowymi. Ich znaczenie stale rośnie, i to bez względu na domenę.

Na to wszystko potrzeba mnóstwo pieniędzy. Jak przekonać decydentów, ale też przeciętnych podatników, że należy je wydawać właśnie na marynarkę wojenną? Bo przecież jeśli w naszej części świata wybuchnie otwarta wojna, będzie się ona toczyć głównie na lądzie i w powietrzu…

Myślę, że decydentów nie trzeba już do tego przekonywać. Oni wiedzą, że Bałtyk jest ważny. Dowód: programy modernizacyjne, w które zdecydowali się zainwestować. A co do szeroko pojmowanej opinii publicznej… Wystarczy kilka przykładów. Po pierwsze – infrastruktura krytyczna. Po dnie morza biegną rurociągi, którymi dociera do nas gaz, mamy wielkie porty przeładunkowe, wkrótce w pobliżu polskiego wybrzeża ruszy też budowa farm wiatrowych. Bałtyk to wielka magistrala. Pas transmisyjny dla surowców i towarów, bez których trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie gospodarki. I ktoś tej magistrali musi pilnować. Przykład drugi – pełnoskalowa wojna za naszą wschodnią granicą. Po jej wybuchu Polska stała się swoistym hubem, przez który płynie na Ukrainę zachodnia pomoc. Duża część przekazywanego dalej sprzętu dociera do nas właśnie drogą morską. Można przyjąć, że podobnie byłoby w przypadku agresji na Polskę. Tyle że drogi dostaw byłyby krótsze. Na pokładzie statku można przecież przerzucić więcej czołgów czy transporterów opancerzonych niż choćby pociągiem. Ten mechanizm staje się jeszcze wyraźniejszy w przypadku Finlandii, Szwecji czy państw bałtyckich. Z punktu widzenia zachodniej Europy, wszystkie te kraje są trochę jak wyspy. Główne szlaki, którymi można je zaopatrywać, znajdują się właśnie na morzu. A ewentualne konwoje z pomocą, podobnie jak infrastrukturę krytyczną, trzeba w jakiś sposób ochraniać. Polska jako członek NATO musi przyjąć na siebie takie zobowiązanie. Od tego zależy także nasze bezpieczeństwo.

Konkludując, potrzebne jest zbudowanie społeczeństwa świadomego swojej morskości. W praktyce oznacza to, że musi nastąpić zmiana filozofii wykorzystania sił okrętowych. Okręty nie służą do tego, by stać w porcie i czekać na wojnę. Okręty, zgodnie z wolą decydentów, powinny być w morzu w celu kształtowania środowiska bezpieczeństwa oraz rozpraszania obaw obywateli. Profesjonalizm w tych działaniach będzie skutkował wsparciem społeczeństwa.

Ostatnio na Bałtyku było bardzo niespokojnie. Mieliśmy do czynienia z serią incydentów, podczas których uszkodzona została infrastruktura krytyczna. Czy sytuacja w jakikolwiek sposób się ustabilizowała? Pan to obserwuje z bliska, jako zastępca dowódcy CTF-Baltic…

Z nasileniem incydentów, o których pan wspomina, mieliśmy do czynienia niemal dokładnie rok temu. W odpowiedzi NATO zainicjowało „Baltic Sentry” – działania w ramach eVA, czyli tzw. wzmożonej aktywności. Na Bałtyku zaczęła operować większa niż dotąd liczba sojuszniczych okrętów. Załogi skupiły się na monitorowaniu szlaków żeglugowych, zwłaszcza w okolicach kluczowej dla okolicznych państw infrastruktury krytycznej. I to moim zdaniem przyniosło skutek – od chwili, kiedy misja na dobre się rozkręciła, uszkodzenia podmorskich kabli i rurociągów ustały. Ryzyko dywersji jednak nie zmalało. Od czasu do czasu odnotowujemy niepokojące wydarzenia, jeśli nie na morzu, to w jego bezpośrednim sąsiedztwie. Wystarczy wspomnieć o dronach, które w ostatnim czasie pojawiały się nad lotniskiem w Kopenhadze.

Generalnie w CTF-B pracy mamy sporo. To dowództwo powstało po to, by dowodzić okrętami, które operują pod flagą Sojuszu i właśnie weszły na Bałtyk. Dodatkowo też koordynujemy działania okrętów i lotnictwa, które znajdują się w podporządkowaniu narodowym położonych nad Bałtykiem państw. To w czasie pokoju. Gdyby wybuchła wojna, dowódca CTF-B jest zobowiązany przeprowadzić sojuszniczą morską operację obronną na Bałtyku. Takie zadanie wymaga oczywiście odpowiedniego planu i szeregu ćwiczeń… Naprawdę mamy co robić.

A czy jest szansa, by w najbliższym czasie napięcie wokół Bałtyku zmalało? Jak wiele może zmienić ewentualne porozumienie pokojowe pomiędzy Rosją a Ukrainą? Jesteśmy świadkami kolejnych rozmów w tej sprawie…

Trudno orzec, co przyniesie przyszłość. Myślę jednak, że napięcie tak szybko nie opadnie. Z eksperckich analiz – a mam tu na myśli materiały publicznie dostępne – wynika, że na naszych oczach przeobraża się globalny system bezpieczeństwa i proces ten niezależnie od rozstrzygnięć na Ukrainie będzie postępował. Takie zmiany zawsze wiążą się z napięciami, zawirowaniami, czasem wojnami. A Bałtyk jest miejscem szczególnym. To przestrzeń, w której może dochodzić do bezpośredniej interakcji Rosji i NATO. Na wodach międzynarodowych okręty obydwu stron mogą operować niemal burta w burtę, a sam ten fakt nie stanowi złamania prawa. Tego nie ma na lądzie czy w przestrzeni powietrznej, gdzie armie poszczególnych państw w czasie pokoju oddziela od siebie wyraźna granica.

Bałtyk pozostaje więc regionem zapalnym, nawet bardziej niż w czasach zimnej wojny. Bo po wstąpieniu do NATO Szwecji, Finlandii, Polski i państw bałtyckich właśnie na nim przebiega umowna granica pomiędzy Rosją a Sojuszem Północnoatlantyckim. Tak więc wszelkiego rodzaju prowokacje, akty dywersji to niestety perspektywa, z którą należy się liczyć…

A skoro wspomniał Pan o prawie – niedawno Sejm przegłosował ustawę zwaną potocznie „Bezpieczny Bałtyk”. Daje ona marynarce wojennej nowe uprawnienia. Okręty na przykład będą mogły z większą niż dotąd swobodą operować na wodach międzynarodowych i otwierać ogień w obronie infrastruktury krytycznej. Jak Pan to ocenia?

Cóż, ustawa została przegłosowana przez Sejm, ale będzie jeszcze procedowana w Senacie. Zanim cały proces się skończy, nie chciałbym jej komentować. Powiem tylko, że odzwierciedla ona zmieniające się podejście do Bałtyku i rosnącą świadomość możliwości, jakie daje posiadanie marynarki wojennej. Kluczową w mojej ocenie kwestią jest tutaj modyfikacja zasad użycia okrętów poza granicami państwa. Do tej pory przepisy w Polsce przykrojone były do potrzeb misji lądowych. Zakładały, że nasi żołnierze, opuszczając polskie terytorium, automatycznie znajdują się w innym państwie. Ustawodawca nie wziął jednak pod uwagę, że na morzu sytuacja wygląda inaczej. Polskie terytorium kończy się 12 mil morskich od brzegu, dalej mamy wody międzynarodowe, poza jurysdykcją innych państw, które powinny być obszarem regularnej aktywności naszej marynarki – choćby ze względu na ulokowane tam szlaki żeglugowe czy kluczową dla nas infrastrukturę krytyczną. Tymczasem dotychczasowe przepisy nie uwzględniały faktu, że możemy tam monitorować bezpieczeństwo zewnętrzne państwa bez mandatu międzynarodowego. Muszę tu podziękować dowódcy operacyjnemu, który przecież nie nosi munduru marynarskiego, ale jednak zwrócił uwagę na tę lukę i nadał bieg całej sprawie.

Tymczasem Polska krok po kroku przygotowuje się do przejęcia dowodzenia na Bałtyku. W 2028 roku obejmiemy dowodzenie w CTF-Baltic. Na jakim etapie przygotowań jesteśmy?

Służąc od roku w dowództwie, które obecnie mieści się w Rostocku, gromadzimy wiedzę, własne spostrzeżenia, po czym przekazujemy je do kraju. W Polsce trwają analizy, które dadzą odpowiedź na pytanie, jak ten nasz CTF-B miałby wyglądać i na jakich zasadach funkcjonować. Idzie to w parze z mocno już zaawansowanym procesem planowania. Wiadomo, że za naszej kadencji CTF-B zostanie oparte na strukturach Centrum Operacji Morskich – Dowództwa Komponentu Morskiego w Gdyni. Mamy przed sobą wstępną konferencję z przedstawicielami położonych nad Bałtykiem państw, które zamierzają skierować do dowództwa swoich fachowców. Pokazaliśmy im, jak funkcjonuje COM–DKM, poinformowaliśmy też, na co mogą liczyć na Pomorzu, jeśli chodzi o warunki bytowe – wynajem mieszkań, szkoły. Przed nami jeszcze wiele pracy. Na szczęście to wysiłek nie tylko marynarki wojennej, ale całych sił zbrojnych. Mocno wspierają nas Sztab Generalny Wojska Polskiego i Dowództwo Operacyjne RSZ. Wszyscy mają świadomość, że na objęciu dowodzenia siłami NATO na Bałtyku Polska może tylko zyskać. To nie tylko kwestia prestiżu, lecz także solidny impuls rozwojowy dla całej marynarki.

Czego zatem można życzyć marynarzom dziś – w dniu święta Marynarki Wojennej RP?

Tradycyjnie – stopy wody pod kilem. Czasy są niepewne, na horyzoncie zgromadziły się ciemne chmury. Nie wiemy jeszcze, czy będzie z tego sztorm, czy nie, ale… życzmy sobie, by marynarka zawsze miała zaangażowanych i kompetentnych dowódców na wszystkich poziomach – od okrętowego działu, przez sam okręt, dywizjon, flotyllę, aż po najwyższe szczeble. Oni będą w stanie przeprowadzić nas przez wszelkie zawirowania.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: DORSZ

dodaj komentarz

komentarze


Szef MON-u z wizytą we Włoszech
Pancerniacy jadą na misję
Aleksander Władysław Sosnkowski i jego niewiarygodne przypadki
Niebo pod osłoną
Najmłodszy żołnierz generała Andersa
Żołnierze pomagają w akcji na torach
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem
Wojsko Polskie stawia na bezzałogowce
Nowe zasady dla kobiet w armii
Udany start Peruna
Cywile zaskoczyli żołnierzy
Obywatele chcą być #wGotowości
Borsuki zadomowiły się na poligonie
Dzień wart stu lat
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
Nietypowy awans u terytorialsów. Pierwszy taki w kraju
Ogień z Leopardów na Łotwie
Szczyt europejskiej „Piątki” w Berlinie
Pilica w linii
Pewna inwestycja w niepewnych czasach
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Debiut #wGotowości, czyli szlaki przetarte
Mundurowi z benefitami
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Akademia Górniczo-Hutnicza w szeregach Cyber Legionu
Zwalczyć strach, rozwiać mity
Gdy ucichnie artyleria
Bezzałogowy nurek
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
Komplet medali wojskowych na ringu
Buzdygan dowódcy Żelaznej Dywizji wraca do gry
Polski „Wiking” dla Danii
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Celne oko, spokój i wytrzymałość – znamy najlepszych strzelców wyborowych wśród terytorialsów
Bojowe Rosomaki dla podhalańczyków
Niepokonani koszykarze Czarnej Dywizji
AW149 made in Poland
Polska i Francja na rzecz bezpieczeństwa Europy
Orka po szwedzku
W krainie Świętego Mikołaja
Okręt skrojony na Bałtyk
Militarne Schengen
Wojsko na Horyzoncie
„Horyzont” przeciw dywersji
Norweska broń będzie produkowana w Polsce
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
The Darker, the Better
Wojskowy bus do szczęścia
Nowe Kraby w Sulechowie
Krajowa produkcja amunicji
Polska, Litwa – wspólna sprawa
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Początek „Ratownika”
Pociski rakietowe dla Husarzy
Kapral Bartnik mistrzem świata
Razem na ratunek
Plan na WAM
AW149 – moc kawalerii powietrznej!
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Zwrot na Bałtyk
Premier ogłasza podwyższony stopień alarmowy
Marynarze podjęli wyzwanie
NATO ćwiczy wśród fińskich wysp

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO