moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Na ratunek… komandos

Amputacje kończyn, rany postrzałowe, broń biologiczna, a także ciężka niewydolność oddechowa u… niemowlęcia – m.in. z takimi wyzwaniami mierzyli się operatorzy Jednostki Wojskowej Komandosów. Specjalsi wzięli udział w kilkudniowych ćwiczeniach medycznych. Działali na pokładzie śmigłowca Mi-17 i samolotu C-130 Hercules. W locie, przy przeciążeniach, ćwiczyli także szycie ran.

Takich ćwiczeń medycznych w Jednostce Wojskowej Komandosów jeszcze nie było. Ponad 100 uczestników reprezentujących kilkanaście różnych jednostek wojskowych i instytucji działało wspólnie, według jednego scenariusza. Jednostka Wojskowa Komandosów do szkolenia zaprosiła m.in. żołnierzy Powietrznej Jednostki Operacji Specjalnych, 33 Bazy Lotnictwa Transportowego, 8 Bazy Lotnictwa Transportowego, 5 Pułku Chemicznego, Wojskowego Ośrodka Farmacji i Techniki Medycznej, Wojskowego Instytutu Medycznego, Lotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz Dowództwa Operacji Specjalnych NATO.

– Chcieliśmy sprawdzić procedury wieloetapowej ewakuacji medycznej i współpracę różnych służb. Nie ma na świecie jednostki specjalnej, która byłaby samowystarczalna pod względem transportu strategicznego, pod kątem zabezpieczenia medycznego, w tym chirurgicznego oraz likwidacji skażeń. Żeby być skuteczni, musimy działać zespołowo – wyjaśnia zastępca dowódcy JWK.

Integracja służb

Przeprowadzone w lipcu ćwiczenia były także okazją do podsumowania półrocznego etapu szkolenia specjalistycznego operatorów zespołów bojowych JWK, którzy jednocześnie są ratownikami medycznymi. – Przez ostatnie sześć miesięcy żołnierze ci byli skupieni wyłącznie na edukacji medycznej. Ukończyli szereg certyfikowanych kursów, praktykowali na oddziałach intensywnej terapii i szpitalnych oddziałach ratunkowych – opowiada Grzegorz, ratownik medyczny z JWK i organizator ćwiczeń sprawdzających operatorów.

W grupie szkolących się był Robert, operator Zespołu Bojowego „B”. W JWK służy od 2013 roku, od sześciu lat jest też ratownikiem medycznym i praktykuje w zespołach ratownictwa medycznego. – Scenariusz ćwiczeń utrzymywany był w tajemnicy, a szczątkowe informacje dostawaliśmy krótko przed rozpoczęciem działań. Wcześniej wybieraliśmy spośród siebie lidera, czyli osobę, która danego dnia zarządzała zespołem i odpowiadała za prowadzoną ewakuację medyczną i opiekę nad poszkodowanym – opowiada operator. – Ten moment przygotowań był kluczowy dla powodzenia całej operacji. Musieliśmy dopasować wyposażenie medyczne do zadania, tak by później nic nie ograniczało naszych czynności – dodaje komandos. Operatorzy poza ekwipunkiem medycznym w czasie działań byli wyposażeni w kamizelki, hełmy, broń.

Co ważne, w trakcie ćwiczeń każdy z nich był obserwowany i oceniany przez instruktorów z lublinieckiej jednostki oraz dydaktyków z Centrum Symulacji Medycznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego z Zabrza. Kadra CSM na potrzeby ćwiczeń użyczyła komandosom symulator medyczny. – To specjalistyczne fantomy treningowe. Za pomocą oprogramowania mogliśmy wpływać na parametry życiowe takiego „pacjenta” i sprawdzać, czy ratownicy podejmują prawidłowe decyzje terapeutyczne – wyjaśnia Tomasz Lemm, kierownik Centrum Symulacji Medycznej.

Operatorów ratowników wspierali także lekarze, specjaliści intensywnej terapii i medycyny ratunkowej z Częstochowy. Doradzali i ordynowali leki, których zgodnie z polskim prawem nie może podać sam ratownik. Każdorazowo jednak decyzje dotyczące procesu terapeutycznego podejmowali samodzielnie żołnierze JWK.

Stój, bo… gryzę!

Jeden z epizodów ćwiczeń zakładał, że ranny został żołnierz, przewodnik psa bojowego. – Sytuacja była podwójnym wyzwaniem. Po pierwsze musieliśmy jak najszybciej udzielić pomocy rannemu, a po drugie zająć się psem – wyjaśniają specjalsi. Sorpa to kilkuletni owczarek belgijski wyszkolony w trzech specjalnościach: gryzieniu, tropieniu i poszukiwaniu materiałów wybuchowych. – Zakładaliśmy, że w takim przypadku pies będzie zagubiony i zdenerwowany. Nie odstępowałby rannego przewodnika na krok. Istniało więc ryzyko, że zwierzę może zaatakować zbliżających się ratowników – mówi organizator szkolenia. Dlatego też, już kilka dni przed rozpoczęciem ćwiczeń jeden z medyków JWK, specjalista od K9, rozpoczął treningi z Sorpą. Próbował ją oswajać ze swoim zapachem, zachowaniem, podczas wspólnych treningów nagradzał ją smakołykami. – Na miejsce dotarliśmy na pokładzie śmigłowca Mi-17 należącego do Powietrznej Jednostki Operacji Specjalnych. Ruszyłem w stronę psa jako pierwszy. Lekko opuściłem szalokominiarkę i wysunąłem w kierunku Sorpy dłoń. Poskutkowało. Bezpiecznie udało nam się odciągnąć psa od rannego i założyć mu kaganiec – relacjonuje medyk z JWK.

Wtedy operatorzy mogli zająć się poszkodowanym. Czynności medyczne prowadzili na symulatorze medycznym. – Pacjent wskutek wybuchu miny stracił część nogi. Był też postrzelony i bardzo krwawił – relacjonuje Robert. – Rozpoczęliśmy badanie zgodnie z protokołem MARCHE (ang. skrótowiec oznaczający kolejność badania poszkodowanego – przyp. red.) – dodaje. Ratownicy wyjaśniają, że musieli zatamować masywny krwotok, założyli więc na obie kończyny – tę częściowo amputowaną i postrzeloną – opaski uciskowe. – Potem sprawdziliśmy drożność dróg oddechowych i założyliśmy pacjentowi rurkę nosowo-gardłową, skontrolowaliśmy tętno na tętnicy szyjnej i ramiennej. Oceniliśmy też stabilność miednicy poszkodowanego. Podczas badania urazowego u pacjenta zdiagnozowano niestabilność czaszki i uszkodzone lewe oko – opisuje operator.

Specjalsi przyznają, że musieli działać bardzo szybko, by ewakuować poszkodowanego do śmigłowca. – Ze względu na zwiększające się zagrożenie ze strony przeciwnika, musieliśmy szybko wystartować. Resztę czynności medycznych wykonywaliśmy już w powietrzu, na pokładzie Mi-17 – dodaje Robert. Kilkadziesiąt minut później śmigłowiec lądował na lądowisku Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Całe przedsięwzięcie zabezpieczała policja i Straż Pożarna. – Na potrzeby ćwiczenia na szpitalnym SOR-ze czekał na nas personel medyczny. Była to dodatkowa obsada szpitala, która akurat nie pełniła tam dyżuru – wyjaśnia Grzegorz.

Komandosi radzą sobie z presją

Żołnierze biorący udział w ćwiczeniach przyznają, że niektóre z epizodów były dla nich zaskoczeniem. Tak było m.in. gdy zostali wezwani, by pomóc skrajnie odwodnionej i wyczerpanej trzydziestoletniej kobiecie oraz sześciomiesięcznemu dziecku. Wcześniej do poszkodowanych dotarła Grupa Jurajska GOPR. – Po kwadransie dotarliśmy na miejsce na pokładzie Mi-17. Okazało się, że kobieta ma przyspieszony oddech, podwyższone tętno, skręconą kostkę, jest wyczerpana i odwodniona. Gorzej było z dzieckiem. Niemowlę miało wysoką gorączkę i niewydolność oddechową – opowiada Robert. Zadaniem żołnierzy było zabezpieczenie stanu poszkodowanych, przygotowanie, a następnie przeprowadzenie na pokładzie śmigłowca ewakuacji medycznej do szpitala w Częstochowie. W czasie lotu pojawiły się komplikacje, bo stan dziecka się pogorszył. Żołnierze musieli podać tlen, leki i płyny. Po 20 minutach Mi-17 wylądował już na terenie częstochowskiego szpitala.

Pomysłodawca ćwiczeń wyjaśnia, że celowo do scenariusza wpleciono przypadek chorego niemowlęcia, bo małe dzieci bywają najtrudniejszymi pacjentami. – To jest dla wojskowych medyków sytuacja nietypowa, ale chcieliśmy zobaczyć, jak poradzą sobie z zadaniem – wyjaśnia Grzegorz. – Dotychczasowe konflikty pokazują, że medycy wojskowi mogą być kierowani do działań poszukiwawczo-ratowniczych i udzielania pomocy w sytuacjach niezwiązanych z polem walki – przyznaje Tomasz Lemm, kierownik Centrum Symulacji Medycznej ŚUM. Kierownik CSM chwali sposób działania operatorów i przyznaje, że świetnie radzą sobie z zarządzaniem zasobami medycznymi w sytuacji kryzysowej. Podkreśla, że bardzo szybko dostosowywali się do zmieniających się warunków, dobrze rozdzielali obowiązki i właściwie ustalali priorytety działania.

Uwaga, turbulencje!

Podczas innego z zadań operatorzy musieli przeprowadzić kilkuetapową ewakuację medyczną z wykorzystaniem śmigłowca i samolotu transportowego. Pacjent wymagał szczególnej opieki, bo zgodnie z przyjętym scenariuszem był to żołnierz skażony bronią biologiczną. – Z góry założyliśmy, że operatorzy nie będą korzystać ze środków ochrony osobistej, a więc z masek czy kombinezonów – mówi Grzegorz. Skażonym pacjentem, który przebywał na lotnisku we Wrocławiu, w pierwszej kolejności zajęły się wojskowe służby i cywilni medycy (w tej roli studenci ratownictwa ŚUM). – Śmigłowcem Mi-17 polecieliśmy do szpitala w Częstochowie. Zabraliśmy na pokład lekarzy specjalistów intensywnej terapii i medycyny ratunkowej. Potem ruszyliśmy do Balic, gdzie przesiedliśmy się do C-130. Herkulesem lecieliśmy następnie do Wrocławia, gdzie czekał nasz pacjent – relacjonuje Robert.

Poszkodowany (fantom) był już zabezpieczony pod względem medycznym i umieszczony w tzw. bio-bagu, czyli komorze izolacyjnej do transportu zakaźnie chorych. – Sytuacja była bardzo trudna, a stan pacjenta krytyczny. Bio-bag był już po dekontaminacji, więc mieliśmy ograniczone możliwości postępowania. Na szczęście poszkodowanego bardzo dobrze przygotowali medycy we Wrocławiu. Wyprowadzili z komory przewody, pod które podpięty był kardiomonitor i ciśnieniomierz. Były też założone elektrody do EKG. Pacjent był zaintubowany i zacewnikowany – mówi Robert.

Ewakuacja medyczna obliczona początkowo na 30 minut znacznie się przedłużała. Samolot obniżył wysokość lotu, pojawiły się też nieoczekiwane turbulencje. – Nasi operatorzy tego nie wiedzieli, ale to wszystko było zaplanowane. Chcieliśmy sprawdzić, jak będą działać w stresie. Czy będą przygotowani na taką zmienną sytuację. Czy wystarczy im leków, płynów i tlenu dla pacjenta, gdy lot zamiast 30 minut trwa 90 – wyjaśnia organizator szkolenia. Medycy przyznają, że opieka nad chorym w takiej sytuacji była ogromnym wyzwaniem. Musieli bowiem cały czas monitorować jego stan, podawać leki i płyny, rejestrować parametry życiowe.

To jednak nie wszystko. JWK na pokładzie Herkulesa zorganizowała także warsztaty z chirurgicznego zaopatrywania ran. Trening poprowadził jeden z lekarzy. – Okazało się, że pozornie prosta czynność jest szalenie wymagająca. Przy przeciążeniach, niestabilnym locie, ciężko było nawet nawinąć nić na imadło. Trudno było też poruszać ręką, by zszyć rany pacjenta – mówią medycy.

Jak podkreśla dowództwo JWK, tego typu szkolenia sprzyjają integracji służb. – Chcieliśmy zgrać się w działaniu, sprawdzić procedury i stosowane techniki. Chcemy być gotowi do działania w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowych – podkreśla zastępca dowódcy JWK. Zapowiada też, że szkolenia z udziałem różnych służb ratunkowych będą na pewno kontynuowane.

W ćwiczeniach wzięli udział także: Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej oraz Centralna Szkoła Aspirantów PSP w Częstochowie, personel Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie, instruktorzy z Centrum Symulacji Medycznej ŚUM z Zabrza, studenci Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, ratownicy Grupy Jurajskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Państwowa Straż Pożarna, Policja oraz Aeroklub Gliwicki.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Daniel Dmitriew dla JWK

dodaj komentarz

komentarze


Żołnierze pomagają w akcji na torach
Historyczna przeprowadzka do Cytadeli
Militarne Schengen
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
W gotowości, czyli cywile na poligony
Nieznani sprawcy wysadzili tory
Aleksander Władysław Sosnkowski i jego niewiarygodne przypadki
Premier ogłasza podwyższony stopień alarmowy
Razem na ratunek
Merops wdrażany natychmiast
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem
Gdy ucichnie artyleria
Drony w szkołach
Plan na WAM
Kapral Bartnik mistrzem świata
Polski „Wiking” dla Danii
Wojsko Polskie stawia na bezzałogowce
Szef MON-u z wizytą we Włoszech
Niebo pod osłoną
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Niepokonani koszykarze Czarnej Dywizji
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Marynarze podjęli wyzwanie
MON chce nowych uprawnień dla marynarki
Dzień wart stu lat
Elementy Wisły testowane w USA
Norweska broń będzie produkowana w Polsce
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
„Horyzont” przeciw dywersji
Dodatkowe zapory
Nowe zasady dla kobiet w armii
Is It Already War?
Terytorialsi na wirtualnych polach walki
Szczyt europejskiej „Piątki” w Berlinie
Polska, Litwa – wspólna sprawa
Studenci ewakuowali szpital
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Rząd powołał pełnomocnika ds. SAFE
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
„Łączy nas bezpieczeństwo”. Ruszają szkolenia na Lubelszczyźnie
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Kontrakt na „Orkę” jeszcze w tym roku?
Dywersja na kolei. Są dowody
Wojskowy bus do szczęścia
Wojsko na Horyzoncie
„Road Runner” w Libanie
Mundurowi z benefitami
Brytyjczycy na wschodniej straży
Nietypowy awans u terytorialsów. Pierwszy taki w kraju
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Nowe K9 w Węgorzewie i Toruniu
Borsuki zadomowiły się na poligonie
Warto być wGotowości
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
W Zamościu już wiedzą, jak się chronić
My, jedna armia
„Zamek” pozostał bezpieczny
Ogień z Leopardów na Łotwie
Dostawa Homarów-K
Pilica w linii
Nieoceniona siła edukacji
Polskie Homary za kołem podbiegunowym
Sukces Polaka w biegu z marines
Najmłodszy żołnierz generała Andersa

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO