Staramy się zacieśniać więzi ze Szwecją. Badamy różne warianty współdziałania naszych wojsk, by zapewnić sobie stabilną sytuację nad Bałtykiem, który ma kluczowe znaczenie choćby dla naszej gospodarki – podkreśla gen. Rajmund T. Andrzejczak, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Szef Sztabu Generalnego WP gen. Rajmund T. Andrzejczak i naczelny dowódca szwedzkich sił zbrojnych gen. Micael Bydén spotkali się z żołnierzami biorącymi udział w ćwiczeniach „Aurora 23”.
Ćwiczenia „Aurora ’23” to dla Szwedów największe tego typu przedsięwzięcie od czasów zakończenia zimnej wojny. Ale i Wojsko Polskie zaangażowało się w nie w znaczącym stopniu. Z jakich powodów udział w nich jest dla nas ważny?
Gen. Rajmund T. Andrzejczak: Szwecja ze względu na swoje położenie to dla nas strategiczny partner. Mówimy o dużym państwie położonym nad Bałtykiem, który przecież ma kluczowe znaczenie także dla naszej gospodarki. Wystarczy wymienić gazoport w Świnoujściu, Baltic Pipe czy porty Trójmiasta. To właśnie drogą morską trafia do nas większość surowców energetycznych. Bezwzględnie należy więc zadbać o stabilność tego regionu. Udział w podobnym ćwiczeniu rozważaliśmy od dłuższego czasu. Najpierw jednak sytuację skomplikował kryzys związany z nielegalną migracją na granicy Polski z Białorusią, potem napięta sytuacja w pierwszych miesiącach po agresji Rosji na Ukrainę. Ostatecznie jednak plan udało się zrealizować.
Do udziału w „Aurorze” Wojsko Polskie skierowało m.in. spadochroniarzy z 6 Brygady Powietrznodesantowej, ale też moduł bojowy Morskiej Jednostki Rakietowej. Dobór pododdziałów ma znaczenie?
Na pewno nie jest przypadkowy. Badamy różne możliwości integracji oraz współdziałania naszych sił, choćby w kontekście zapewnienia bezpieczeństwa Gotlandii, która ma kluczowe znaczenie dla panowania nad Bałtykiem. Wariantów współpracy jest tutaj sporo i dotyczą one nie tylko Szwecji. Niedawno byłem także w Finlandii, gdzie długo rozmawiałem z szefem sztabu tamtejszej armii. Wcześniej spotykałem się z moimi odpowiednikami w państwach bałtyckich. Generalnie zależy nam na zacieśnianiu więzi w północnym sektorze Europy.
Ćwiczenia „Aurora ’23” zostały zorganizowane w szczególnym momencie. Państwa NATO ze Szwecją współpracują od dekad. Teraz jednak Szwedzi po latach neutralności zgłosili akces do Sojuszu. Czy fakt ten w jakikolwiek sposób przekłada się na to, w jaki sposób ćwiczymy przy okazji podobnych przedsięwzięć?
Tutaj nie ma rewolucji, bo interoperacyjność, jeśli chodzi o wojska szwedzkie i natowskie, od lat stoi na bardzo wysokim poziomie. Przykładem jest choćby współdziałanie na morzu czy współpraca w przestrzeni powietrznej, szczególnie ta podejmowana przez Amerykanów. Na poziomie wojskowym Szwecja na pewno jest w pełni gotowa do integracji z Sojuszem. Sprzęt i systemy używane przez armię, doktryna, sposób szkolenia żołnierzy – wszystko to sprawia, że włączenie jej do struktur NATO będzie jedynie formalnością. Do tego oczywiście potrzeba decyzji politycznej, ale tutaj jestem optymistą. Nie wyobrażam sobie, by Szwedzi formalnie nie dołączyli do naszej drużyny. I to już wkrótce.
Do udziału w „Aurorze” Wojsko Polskie skierowało m.in. spadochroniarzy z 6 Brygady Powietrznodesantowej. Fot. M.Bieniek
Przed szczytem NATO w Wilnie?
Pytanie nie do mnie. Ale powtórzę raz jeszcze: wierzę, że jesteśmy na dobrej drodze i tak właśnie się stanie.
Wejście Finlandii do Sojuszu znacząco zmieniło sytuację geostrategiczną wschodniej flanki. Granica pomiędzy Rosją a NATO wydłużyła się o blisko 1400 km. Zyskaliśmy sojusznika ze świetnie zorganizowaną armią, która choć niewielka, posiada wielkie możliwości mobilizacyjne. A co zmieni akcesja Szwecji?
Z wojskowego punktu widzenia to po prostu dopełnienie pewnego procesu. Po przyjęciu do NATO Szwecji, fińska armia zyska strategiczną głębię. Radykalnie zmieni się też sytuacja na Bałtyku, który stanie się nieomal morzem wewnętrznym Sojuszu. Wpięcie nowych członków w natowskie plany wojskowe sprawi, że Rosja będzie miała w tej części świata ogromny strategiczny dylemat. Zastopowanie marszu Szwecji ku NATO oznaczałoby, że zatrzymaliśmy się w połowie drogi. Dlatego myślę, że przez wzgląd na nasze wspólne bezpieczeństwo po prostu nie możemy sobie na to pozwolić.
Wracając jednak do szczytu NATO w Wilnie. Czego się Pan po nim spodziewa?
Sytuacja jest trudna. Wojna u naszych granic trwa. Polska poniosła już znaczące koszty zarówno, jeśli chodzi o pomaganie uchodźcom, jak i wspieranie ukraińskiej armii. Dlatego jako oficer, ale też obywatel liczę, że w Wilnie zapadną decyzje o zwiększeniu nakładów na obronność w poszczególnych państwach członkowskich tak, żeby ten ciężar rozkładał się w miarę równomiernie. Mam także nadzieję na wzmocnienie sojuszniczej obecności wojskowej na wschodniej flance. Ważnym sygnałem byłoby także zarysowanie przed Ukrainą konkretnej perspektywy członkostwa. Dla Polski byłoby na pewno lepiej, gdyby parasol bezpieczeństwa związany z 5 artykułem rozciągał się także na wschód od naszych granic. Ale tutaj akurat sytuacja jest bardziej złożona.
autor zdjęć: SGWP, M. Bieniek
komentarze