moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Okręty za jęczmień

Miały po dwanaście wyrzutni torpedowych, po dwa działa, a konstruktorzy rozważali nawet wyposażenie ich w... wodnosamoloty. Polska w dużej części zapłaciła za nie Holandii jęczmieniem browarnym. 85 lat temu została podpisana umowa na budowę okrętów podwodnych ORP „Orzeł” i ORP „Sęp”. Nowoczesne jednostki holenderska stocznia wybudowała w ciągu dwóch lat.


ORP „Orzeł” po raz pierwszy wpływa do Gdyni.

„Za pierwsze pieniądze osiągnięte z ofiar F.O.M. (Fundusz Obrony Morskiej – przyp. red.), miała stanąć jednostka potężna, o istotnym dla obrony polskich interesów na morzu znaczeniu. I jednostka ta została wybudowana” – donosił w początkach 1938 roku miesięcznik „Morze”. „Na holenderskiej stoczni »De Schelde« we Vlissingen posuwały się szybko naprzód prace przy budowie łodzi podwodnej im. Marszałka Piłsudskiego, której nadano miano »Orzeł«. Jest to okręt podwodny o wyporności na powierzchni 1100 ton, a pod wodą 1475 ton, długości 84,5 metra. Dzięki silnym motorom Diesla o mocy kilku tysięcy koni ORP »Orzeł« będzie mógł rozwinąć dużą szybkość na powierzchni, a potężna bateria akumulatorów i motory elektryczne zapewnią mu dużą zdolność poruszania się pod wodą. Wyposażony we wszelkie najnowocześniejsze i najbardziej precyzyjne aparaty i przyrządy ORP »Orzeł« jest niewątpliwie nie tylko najpotężniejszą jednostką polskiej Marynarki Wojennej, ale i jedną z najlepiej wyposażonych, najgroźniejszych jednostek bojowych tego typu wśród pozostałych flot na Bałtyku” – podkreślał reporter gazety.

Wkrótce do świeżo zwodowanego „Orła” miał dołączyć bliźniaczy ORP „Sęp”. Polska mogła się cieszyć okrętami podwodnymi, które eksperci z miejsca zaliczyli do najnowocześniejszych na świecie. Nawet one jednak nie były w stanie odwrócić losów nadciągającej wojny.

Okręty (częściowo) za zboże

Pierwsze okręty podwodne do służby pod biało-czerwoną banderą weszły w latach 1931–1933. Były to trzy zbudowane we Francji jednostki typu „Wilk”. Kierownictwo Marynarki Wojennej na tym jednak nie poprzestało. Niemal natychmiast ruszyły poszukiwania stoczni, która pomogłaby w rozbudowie podwodnej floty. – Już na wstępnym etapie decydenci zrezygnowali z usług Francuzów. Powodem były między innymi nie najlepsze doświadczenia wyniesione z budowy „Wilków”. Realizacji kontraktu towarzyszyły liczne perturbacje i opóźnienia – tłumaczy kmdr rez. dr hab. Andrzej Drzewiecki z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Oferty przedstawili Szwedzi, Włosi, Brytyjczycy, a nawet Amerykanie. Ostatecznie jednak zwyciężyła propozycja Zjednoczenia Stoczni Holenderskich. Konstruktorzy z Vlissingen i Rotterdamu stanęli przed nie lada wyzwaniem.

Wśród oficerów polskiej marynarki ścierały się wówczas dwie wizje jej rozbudowy. – Pierwsza zakładała zakup większej liczby okrętów stosunkowo małych, szybkich i zwrotnych. Zwolennicy drugiej przekonywali, że lepiej zbudować mniej jednostek, ale o większych gabarytach i najnowocześniejszych rozwiązaniach technologicznych. – podkreśla kmdr rez. Drzewiecki. – Zwolennikiem takiej właśnie koncepcji był kontradmirał Jerzy Świrski, ówczesny szef Kierownictwa Marynarki Wojennej, który miał opinię oficera apodyktycznego i niezbyt chętnego dyskusjom – dodaje. Ostatecznie Świrski postawił na swoim. Jednym z tego efektów był właśnie kontrakt na nowe okręty podwodne. Holendrzy otrzymali zadanie budowy jednostek dużych i bogato wyposażonych. Całkowity koszt inwestycji został obliczony na ponad 21 milionów ówczesnych złotych. Część tej kwoty udało się zgromadzić podczas publicznych zbiórek. Polska płaciła Holendrom nie tylko pieniędzmi, ale też płodami rolnymi – przede wszystkim jęczmieniem browarnym. To właśnie z niego wytwarzany jest słód jęczmienny służący do produkcji piwa.

Szybkie i dobrze uzbrojone

Holendrzy stworzyli konstrukcję wyjątkową. – Wręgi zostały umieszczone po zewnętrznej stronie kadłuba sztywnego. Dzięki temu wnętrza składające się z pięciu wodoszczelnych przedziałów były bardziej przestronne i lepiej rozplanowane niż w okrętach starszych typów – wyjaśnia Adam Jarski z Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Poszczególne elementy konstrukcji były ze sobą łączone za pomocą spawów, nie zaś techniką nitowania. Efekt? Kadłub stawał się lżejszy, a zarazem bardziej wytrzymały. Duża część mechanizmów sterowana była hydraulicznie. Dotyczyło to choćby peryskopów czy układu sterowania. – Przed wojną stanowiło to prawdziwą nowość – podkreśla Jarski. Zarówno „Orzeł”, jak i „Sęp”, zostały wyposażone w dwa wysokoprężne silniki Sulzera o mocy 4740 KM i dwa silniki elektryczne typu Brown Boveri o mocy 1100 KM. Taki napęd zapewniał im prędkość sięgającą niemalże 20 węzłów na powierzchni oraz 8,9 węzła w zanurzeniu. Dane konstrukcyjne wskazywały, że okręty mogą osiągać głębokość 80 metrów, ale podczas prowadzonych przez stocznię prób „Orzeł” zszedł o 20 metrów głębiej, po czym bezpiecznie się wynurzył. – Jednostki były też bardzo silnie uzbrojone – podkreśla Jarski. – Łącznie miały aż dwanaście wyrzutni torpedowych: po cztery stałe na dziobie i rufie oraz kolejne cztery obrotowe w środkowej części kadłuba – dodaje. Do tego dochodziły dwa działa Boforsa – 105- i 40-mm oraz najcięższy karabin maszynowy Hotchkiss kaliber 13,2 mm, który służył do zwalczania celów powietrznych. – W pewnym momencie podobno było rozważane nawet wyposażenie każdego z okrętów w wodnosamolot rozpoznawczy. Projekt jednak szybko porzucono – zaznacza Jarski. Oczywiście w tej beczce miodu można też było znaleźć łyżkę dziegciu. – Wątpliwości budziły obrotowe wyrzutnie torped. Takie konstrukcje bywały zawodne. Istniało ryzyko, że po ostrzale nie wrócą na swoje miejsce. Gdyby tak się stało, okręt mógłby mieć trudności z manewrowaniem – przyznaje Jarski. Do tego zasięg „Orła” i „Sępa” został obliczony na siedem tysięcy mil morskich. Dużo, ale nie tak dużo jak w przypadku niektórych jednostek niemieckich. Tak czy inaczej zbudowane w Holandii okręty faktycznie wyróżniały się na tle ówczesnych jednostek tej klasy. – Kiedy ORP „Orzeł” stacjonował już w Wielkiej Brytanii, przychodziły go oglądać całe wycieczki brytyjskich wojskowych – podkreśla Jarski.


ORP Sęp

„Sęp” w roli bliźniaka

Bałtyk jest morzem płytkim i stosunkowo niewielkim. Co prawda dzięki specyficznej hydrologii, okręty podwodne trudno tam wykryć, ale i tak część ekspertów przekonywała, że „Orzeł” i „Sęp” były na ten akwen zbyt duże. Tymczasem zamówienie takich właśnie jednostek wynikało z konkretnego planu. Polska przez całe lata przygotowywała się do starcia ze Związkiem Sowieckim. Flota Bałtycka była liczniejsza i silniejsza od polskiej marynarki, ale miała jeden zasadniczy problem. Baza w Kronsztadzie, skąd operowały jej okręty położona była w głębi długiej i wąskiej Zatoki Fińskiej. – Polacy zakładali, że w razie wojny uda się ją zablokować – tłumaczy Jarski. Do tego potrzebowali jednak jednostek dużych i zdolnych do długotrwałego działania z dala od macierzystego portu. Szybkie okręty podwodne miały „doskakiwać” do sowieckich pancerników Gangut, ostrzeliwać je torpedami, po czym błyskawicznie oddalać się na inne pozycje. Do udziału w starciach były planowane też nowoczesne polskie kontrtorpedowce. „Cały ten arsenał doskonale sprawdziłby się w wojnie przeciwko Związkowi Sowieckiemu, w wojnie przeciwko Niemcom miał jednak ograniczoną skuteczność” – zauważa Tymoteusz Pawłowski w książce „Sowieci nie wchodzą. Polacy mogli wygrać w 1939 roku”. Większa część Kriegsmarine stacjonowała nad Morzem Północnym, ale i tak okręty operujące na Bałtyku miały nad polską marynarką przewagę. Do tego tym razem to właśnie Polacy byli w niekorzystnym położeniu strategicznym. Gdynia znajdowała się w głębi Zatoki Gdańskiej, w porcie na Helu nie sposób było zgromadzić wystarczająco dużych zapasów paliwa, zaś polskie wybrzeże Niemcy bardzo łatwo mogli odciąć od reszty kraju. Kierownictwo Marynarki Wojennej było świadome, że w starciu morskim z III Rzeszą na dłuższą metę Rzeczpospolita nie ma szans. Dlatego tuż przed wybuchem wojny zdecydowano o odesłaniu do Wielkiej Brytanii niszczycieli ORP „Błyskawica”, ORP „Burza” i ORP „Grom”. Okręty podwodne w komplecie pozostały na Bałtyku, jednak niczego znaczącego nie udało im się zwojować.
Ostatecznie ORP „Orzeł” znalazł się w Estonii, gdzie został internowany. Po kilku dniach załoga zdołała jednak wyprowadzić okręt na morze i przedrzeć się do Wielkiej Brytanii. – Tam „Orzeł” sprawdził się podczas długich patroli na Morzu Północnym – przypomina Jarski. Wiosną 1940 roku zaginął bez wieści.

ORP „Sęp” podczas wojny obronnej został uszkodzony, po czym schronił się w Szwecji. Tam zgodnie z międzynarodowym prawem został internowany. Do Polski wrócił w 1945 roku i służył w marynarce przez kolejne 24 lat. W 1958 roku wziął udział w zdjęciach do filmu Leonarda Buczkowskiego „Orzeł”. Zagrał w nim swojego bardziej znanego bliźniaka.

Korzystałem z tekstu z archiwalnego tekstu o wodowaniu ORP „Orzeł” z miesięcznika „Morze” oraz książek Tymoteusza Pawłowskiego, „Sowieci nie wchodzą. Polacy mogli wygrać w 1939 roku”, Warszawa 2020 i Czesława Rudzkiego, „Polskie okręty podwodne 1926-196”9, Warszawa 1985

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze

~Adam
1612000740
Taki wysiłek finansowy, ludzki i nawet 1 niemiecki większy okręt na Bałtyku nie został zatopiony. Historia pokazuje iż zakupienie małej ilości zaawansowanego uzbrojenia nie ma sensu - lepiej zamiast jednego niszczyciela mieć 20 kutrów rakietowych, zamiast 1 baterii Patriot mieć 1000 Piorunów.
63-F8-A3-2C

Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
 
Kadisz za bohaterów
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Sandhurst: końcowe odliczanie
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
W Italii, za wolność waszą i naszą
Wojna w świętym mieście, epilog
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojna na detale
Charge of Dragon
Pod skrzydłami Kormoranów
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
25 lat w NATO – serwis specjalny
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Zachować właściwą kolejność działań
Święto stołecznego garnizonu
Na straży wschodniej flanki NATO
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Kolejne FlyEye dla wojska
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
SOR w Legionowie
Od maja znów można trenować z wojskiem!
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Zmiany w dodatkach stażowych
Ameryka daje wsparcie
Metoda małych kroków
Gunner, nie runner
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Wytropić zagrożenie
Szpej na miarę potrzeb
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Wojna w świętym mieście, część druga
NATO on Northern Track
Front przy biurku
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Tragiczne zdarzenie na służbie
Rekordziści z WAT
Sprawa katyńska à la española
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Posłowie dyskutowali o WOT
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO na północnym szlaku
Ramię w ramię z aliantami
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Szybki marsz, trudny odwrót

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO