Wojsko jest gotowe wesprzeć straż graniczną i policję podczas kontroli, które od poniedziałku zostaną wprowadzone na granicach z Niemcami i Litwą. Poinformował o tym na portalu X wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Na razie jednak nie zapadły decyzje dotyczące skali zaangażowania armii.
Wczoraj rząd postanowił tymczasowo przywrócić kontrole na granicach z Niemcami i Litwą. Powód? Problemy związane z nielegalną migracją. W przypadku Niemiec impulsem stały się doniesienia o tym, że tamtejsze służby wypychają do Polski migrantów bez prawa do pobytu. W efekcie po polskiej stronie członkowie i sympatycy prawicowych organizacji zaczęli organizować samozwańcze patrole obywatelskie, które – nie posiadając do tego żadnych uprawnień – miały blokować i kontrolować wjeżdżające do Polski samochody. – To państwo jest odpowiedzialne za bezpieczeństwo granicy, a nie grupy zwoływane przez Bąkiewicza (Roberta Bąkiewicza, założyciela Straży Narodowej – przyp. red.) i aktywistów skrajnej prawicy – podkreślił premier Donald Tusk. Przyznał również, że w sprawie zawracania migrantów do Polski kontaktował się już z władzami Niemiec, m.in. z kanclerzem Friedrichem Merzem. – Każdy przypadek będzie badany, a konsekwencją tego stanie się niewpuszczanie nikogo, także ze strony niemieckiej, z wątpliwymi papierami czy powodem, dla którego miałby być przekazany stronie polskiej – zaznaczył Tusk.
Jeśli chodzi o Litwę, sprawa jest nieco inna. Państwo to podobnie jak Polska graniczy z Białorusią, której władze od dłuższego czasu prowadzą operację hybrydową wymierzoną w NATO i Unię Europejską. Polega ona na przepychaniu potencjalnych migrantów z Azji i Afryki na zachód Europy. Aby temu zapobiec polskie władze zbudowały na granicy z Białorusią specjalną zaporę, zaś w ramach operacji „Podlasie” przerzuciły w tamten rejon kontyngent liczący kilka tysięcy żołnierzy. Tymczasem część nielegalnych migrantów nadal przedostaje się do Polski przez Litwę. Od początku tego roku polskie służby namierzyły, zatrzymały i odesłały 241 osób.
Kontrole na obydwu granicach zostaną przywrócone w poniedziałek 7 lipca. Na razie nie wiadomo, jak długo potrwają. Ciężar działań spocznie na straży granicznej i policji. Wiele wskazuje jednak na to, że zaangażuje się w nie również armia. „Bezpieczeństwo Polski to priorytet naszego rządu (…). Wojsko jest w pełnej gotowości do wsparcia służb” – napisał wczoraj na portalu X wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Na razie nie wiadomo jeszcze, jakie działania okażą się konieczne. Z pewnością jednak nie będą one przypominały tych, które zostały podjęte przy granicach z Białorusią i Rosją. – Tutaj możemy raczej odwołać się do casusu z 2023 roku, kiedy to żołnierze wsparli służby po przywróceniu kontroli na granicy ze Słowacją – przyznaje Janusz Sejmej, rzecznik MON-u. Poprzednie władze zdecydowały się na ten krok, by ukrócić nielegalną migrację tzw. szlakiem bałkańskim. Wojskowi otrzymali wówczas takie same uprawnienia jak funkcjonariusze SG. Mogli na przykład kontrolować osoby i pojazdy, które wjeżdżały do Polski. W akcję zostali zaangażowani przede wszystkim terytorialsi ze Śląska i Małopolski, ale też żołnierze 21 Brygady Strzelców Podhalańskich. Brali oni udział w patrolach, zaś skala zaangażowania była na bieżąco dostosowywana do potrzeb.
Tymczasem działania prewencyjne na zachodniej granicy od dwóch tygodni prowadzi już żandarmeria wojskowa. Żołnierze wespół z funkcjonariuszami straży granicznej patrolują przygraniczne rejony. Wspólnie kontrolują też samochody i weryfikują legalność pobytu cudzoziemców w Polsce.
autor zdjęć: Robert Stachnik/REPORTER

komentarze