moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Cena wolności. Powstańcze wspomnienia

W szpitalu słyszałem małego chłopca, któremu pod słabym znieczuleniem lekarz amputował strzaskaną dłoń: „Panie doktorze, te trzy paluszki niech pan obetnie, a te dwa zostawi, to będę mógł jeszcze pisać”… Przeżyłem wojnę i Opatrzność dała mi długie życie, lecz wojny z pamięci nie da się wymazać… – wspomina ppłk Henryk Kokosza „As”, powstaniec warszawski.

Nauka obsługi karabinu maszynowego MG 08/15.

Kalejdoskop życia i śmierci

Tak, powstanie na Pradze trwało krótko, ale jakiż to był kalejdoskop życia i śmierci, emocji… Jednej dziewczynie – pamiętam tylko jej pseudonim „Żaba” – uratowałem życie. Ona była ciężko ranna, a do tego w ciąży. Kiedy pod krzyżowym ogniem niemieckiej i sowieckiej artylerii ewakuowano nasz szpital, to znaczy znoszono z pięter rannych do piwnic, zapomniano o „Żabie”. Ostrzał się wzmógł i pytam kolegi Mietka: „Gdzie ‘Żaba’?”. Chwycił się za głowę, że o niej zapomnieli. Pobiegłem na pierwsze piętro, patrzę, leży dziewczyna na noszach, na podłodze. Z noszami nie dałbym rady jej zabrać, więc starałem się ją wziąć na ręce – a miała przez odłamki pocisku strasznie pokiereszowane plecy i wyrwane pośladki… I kiedy próbowałem ją podnieść, w tym momencie uderzył pocisk w magazynek z medykamentami. Podmuch eksplozji spowodował, że dosłownie na plecach zjechałem z nią w dół. Miałem na grzbiecie zdartą skórę, ale dziewczynę uratowałem. Jej matka z wdzięczności podarowała mi ugotowaną skórkę ze słoniny… Podzieliłem się nią z kolegami. To był rarytas, bo na Pradze panował głód – odcięło nas całkowicie przez walki Niemców z nacierającą Armią Czerwoną i Wojskiem Polskim.

Podczas tych walk jeden z pocisków artyleryjskich – nie wiadomo, czy niemiecki, czy sowiecki – uderzył w ludzi rozbierających barykadę na rogu Kowelskiej i Kowieńskiej. Masakra! Pobiegliśmy z Mietkiem ratować rannych, podnosimy z bruku chłopca, 11, może 12 lat, i jego tors został w moich rękach, a nogi w rękach Mietka – odłamek przeciął go na pół. To było straszne przeżycie – straszniejsze od tego w czołgu pod Berlinem… Albo w szpitalu słyszałem małego chłopca, któremu pod słabym znieczuleniem lekarz amputował strzaskaną dłoń: „Panie doktorze, te trzy paluszki niech pan obetnie, a te dwa zostawi, to będę mógł jeszcze pisać”… Przeżyłem wojnę i Opatrzność dała mi długie życie, lecz wojny z pamięci nie da się wymazać…

Ppłk Henryk Kokosza „As” (ur. 3 stycznia 1920 roku w Warszawie), przed wojną należał do Orląt Związku Strzeleckiego, starszy saper Plutonu 1662 praskiej Armii Krajowej, który brał udział w zdobyciu centrali telefonicznej – tzw. Małej PAST-y przy ul. Brzeskiej 24. Od września 1944 roku dowódca czołgu w 1 Armii WP.

Przeżyłem horror

Bandyci Dirlewangera to byli zupełni degeneraci – zamroczeni alkoholem psychopaci… Niestety, widziałem na własne oczy, jak pacyfikowali Ochotę; przez pewien czas przetrzymywano mnie na Zieleniaku, gdzie panami życia i śmierci byli siepacze Kamińskiego – tam działy się rzeczy dantejskie – gwałty kobiet, morderstwa… W tym piekle byłem razem z rówieśnikiem, 14-letnim Ryśkiem. Trzymaliśmy się razem od chwili rozbicia mego oddziału i razem kombinowaliśmy, jak się z tego piekła wyrwać. Na szczęście udało nam się wejść do jednej z grup ludności cywilnej, którą Niemcy z Zieleniaka wyprowadzili do obozu przejściowego w Pruszkowie. Z tegoż obozu, choć nie był on takim horrorem jak Zieleniak, także postanowiliśmy jak najszybciej uciekać. I udało nam się znowuż wejść do jednego z pociągów – okazało się, że to transport w głąb Niemiec. Bardzo długo jechaliśmy w tych bydlęcych wagonach, bo jakieś dwa tygodnie. Znaleźli się tacy, którzy próbowali uciekać przez otwór wyrwany w podłodze wagonu, lecz kiedy niemieccy konwojenci ich schwytali i rozstrzelali na miejscu, więcej prób nie było.

W końcu dojechaliśmy do Buchenwaldu i tu esesmani pozostawili wszystkich dorosłych mężczyzn, a kobiety i dzieci pojechały dalej. W ten sposób trafiliśmy do obozu w Oranienburgu, a stąd po pewnym czasie – do Brunszwiku w Dolnej Saksonii. To już był końcowy przystanek. Mieliśmy tu z Ryśkiem dużo szczęścia wynikającego z polskiej solidarności. Kiedy więźniowie, a zwłaszcza kiedy kobiety dowiedziały się, że jesteśmy z Warszawy, zaopiekowały się nami i załatwiły nam przeniesienie do niewielkiego podobozu przy fabryce konserw, gdzie były znośne warunki. Tu doczekaliśmy w kwietniu 1945 roku wyzwolenia przez Amerykanów.

Jan Maciejowski „Gnom” (ur. 26 czerwca 1930 roku w Płocku), harcerz Szarych Szeregów, w Powstaniu Warszawskim łącznik dowódcy odcinka AK „Ochota”, po wyzwoleniu z niewoli żołnierz czołówki naprawczej 2 PPanc. 1 DPanc. Po wojnie reżyser wielu głośnych i nagradzanych spektakli teatralnych.

Na pomoc walczącej stolicy

Niestety, zrzuty lotnicze broni i zaopatrzenia z Zachodu nie były zbyt liczne, a i z dostarczeniem wsparcia do walczącej Warszawy był problem, bo Niemcy otoczyli stolicę szczelnym kordonem. Dochodziło do licznych walk oddziałów idących z Kampinosu na pomoc walczącym powstańcom. Sytuacja w terenie stawała się coraz bardziej dramatyczna, bo i tu nieprzyjaciel zaczął organizować coraz potężniejsze i, niestety, skuteczne akcje odwetowe. Wielka tragedia dotknęła też naszą bazę. Pewnego dnia oddział partyzancki odpoczywający w majątku zaprószył ogień i doszczętnie spłonęła stodoła, w której przechowywane były broń ze zrzutów i sprzęt wojskowy. Pożar podsycany eksplozjami amunicji ściągnął tu szybko niemiecką obławę. Partyzanci zdołali umknąć, ale Niemcy w pogorzelisku odnaleźli wypalony wrak motocykla i ślady po amunicji. Z miejsca aresztowali właściciela majątku oraz jego 18-letniego syna i rozstrzelali.

Można powiedzieć, że nasza placówka o wymownym kryptonimie „Tasak” znalazła się w oku cyklonu, bo pod koniec września, kiedy Powstanie Warszawskie chyliło się ku upadkowi, Niemcy z całą mocą rzucili się do likwidowania Zgrupowania AK „Kampinos”. Ratunkiem dla części oddziałów było przebijanie się w kierunku Gór Świętokrzyskich, a dla wielu żołnierzy powrót do konspiracji. Bardzo to było gorzkie doświadczenie połączone z goryczą po klęsce powstania. Ja znalazłem się wśród tych, którzy zeszli z powrotem do podziemia.

Eugeniusz Stefankiewicz „Jastrząb” (ur. 27 marca 1925 roku w Żyrardowie; zm. 15 lutego 2025 roku w Łodzi), major, żołnierz ZWZ/AK w latach 1940–1945 w Podkowie Leśnej, Kedywie w Milanówku i placówce zrzutowej „Tasak” w Izdebnie Kościelnym.

Sanitariuszka z powstańczego szpitala

Początkowo służba sanitarna na mym odcinku polegała głównie na szukaniu wszędzie, gdzie się dało materiału, z którego można było sporządzić bandaże – zbierałam prześcieradła, poszewki, ręczniki. Tego trzeba było naprawdę dużo, bo brakowało wody na pranie zużytych opatrunków, więc należało ciągle przygotowywać nowe. Z każdym kolejnym wrześniowym dniem robiło się coraz trudniej, bo rannych przybywało, a lekarstw, bandaży i innych medykamentów było – nomen omen – jak na lekarstwo. Co gorsza, zaczęło brakować nawet wody i ludzie doświadczali strasznych katuszy z pragnienia, nie mówiąc już o bólu, którego nie było czym uśmierzać. Dla mnie to były naprawdę ciężkie chwile, bo jak wytłumaczyć cierpiącym ludziom, że nie mogę im pomóc… Przede wszystkim opiekowałam się rannymi leżącymi w piwnicach w obrębie ulic Zgoda, Boduena i Przeskok. W byłej kawiarni przy Boduena 4 zorganizowano duży szpital, tam też służyłam.

Dziś często się zastanawiam, że mimo iż prawie nie miałam co jeść, podstawą naszej diety był rozgotowany jęczmień ze zdobytych magazynów Haberbuscha, ja nie pamiętam uczucia głodu. Jak można było żyć bez mycia się, bez jedzenia i bez snu przez dwa miesiące? Nie dość tego – z każdej strony szalał ogień nieprzyjaciela, ciągłe bombardowania i naloty… Ale przez to wszystko przebija się euforia tych pierwszych dni powstania – kiedy poczuliśmy się znowu wolnymi ludźmi – że skończył się ten straszny terror.

Janina Kin „Janeczka” z domu Ostrowska (ur. 1 marca 1926 roku w Warszawie), w Powstaniu Warszawskim sanitariuszka 101 kompanii Batalionu „Bończa”.

 

 

 

 

W związku z 81. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego przygotowaliśmy specjalne wydanie „Polski Zbrojnej”.

Zapraszamy do lektury!

 

 

 

 

 

 

 

 


 

Fragmenty wywiadów z weteranami przeprowadzonych przez Piotra Korczyńskiego, opublikowanych w miesięczniku „Polska Zbrojna” oraz kwartalniku„Polska Zbrojna. Historia”.

PZ

autor zdjęć: Sylwester Braun "Kris"

dodaj komentarz

komentarze


Premier ogłasza podwyższony stopień alarmowy
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Rządy Polski i Niemiec wyznaczają kierunki współpracy
Don’t Get Hacked
Czas na polskie Borsuki
Ograniczenia lotów na wschodzie Polski
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Wojsko przetestuje nowe technologie
Plan na WAM
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Holenderska misja na polskim niebie
Z Su-22 dronów nie będzie
Razem na ratunek
Sukces bezzałogowego skrzydłowego
W krainie Świętego Mikołaja
Po co wojsku satelity?
Gdy ucichnie artyleria
Nowe zdolności sił zbrojnych
Pancerniacy jadą na misję
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
Czwarta dostawa Abramsów
Polski „Wiking” dla Danii
Czy Strykery trafią do Wojska Polskiego?
Najdłuższa noc
Polska niesie ogromną odpowiedzialność
Poselskie pytania o „OPW z dronem”
Zmierzyli się z własnymi słabościami
BWP made in Poland. Czy będzie towarem eksportowym?
Mundurowi z benefitami
Przygotowani znaczy bezpieczni
Borsuki jadą do wojska!
Medyczna odsłona szkoleń wGotowości
Sportowcy podsumowali 2025 rok
Militarne Schengen
Wojsko ma swojego satelitę!
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
Wojskowa łączność w Kosmosie
NATO ćwiczy wśród fińskich wysp
Nadchodzi era Borsuka
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem
Zwrot na Bałtyk
Żołnierze zawodowi zasilają szeregi armii
Ile powołań do wojska w 2026 roku?
Niebo pod osłoną
Szczyt europejskiej „Piątki” w Berlinie
Współpraca na rzecz bezpieczeństwa energetycznego
Najlepsi w XXII Maratonie Komandosa
Artylerzyści mają moc!
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
PKO Bank Polski z ofertą specjalną dla służb mundurowych
Uczelnie łączą siły
Koreańskie stypendia i nowy sprzęt dla AWL-u
Polska i Francja na rzecz bezpieczeństwa Europy
Bóg wojny wyłonił najlepszych artylerzystów
Nitro-Chem stawia na budowanie mocy
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Dzień wart stu lat
Szeremeta niepokonana na ringu w Budapeszcie
Trzy „Duchy" na Bałtyk
Szwedzi w pętli
Norweska broń będzie produkowana w Polsce
Kapral Bartnik mistrzem świata
Komplet medali wojskowych na ringu
Żołnierze z „armii mistrzów” czekają na głosy
Najmłodszy żołnierz generała Andersa
Celne oko, spokój i wytrzymałość – znamy najlepszych strzelców wyborowych wśród terytorialsów
Nowe zasady dla kobiet w armii

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO