Na starcie 2021 roku świat jest znacznie bardziej niebezpiecznym i niestabilnym miejscem niż jeszcze 12 miesięcy temu. Jak wielka będzie skala i skutki kryzysu postpandemicznego oraz jak wpłynie on na układ sił na świecie, okaże się w najbliższym czasie. Z polskiej perspektywy najważniejsze w 2020 roku jest zwiększenie obecności wojskowej USA na naszym terytorium, co niewątpliwie wzmacnia bezpieczeństwo naszego kraju. Jednak źródłem niepokoju mogą być konflikty targające NATO.
Wydarzeniem absolutnie kluczowym, kładącym się cieniem na cały 2020 rok, jest oczywiście pandemia koronawirusa SARS-CoV-2. Wirus, którego ognisko pojawiło się na przełomie 2019 i 2020 roku w chińskim Wuhan, już w marcu właściwie sparaliżował cały świat. Wiosenne zamrożenie gospodarki wepchnęło niemal wszystkie państwa globu w recesję, często o historycznych rozmiarach. Gospodarcze skutki COVID-19 porównać można ze skutkami wielkiego kryzysu z 1929 roku, a warto pamiętać, że tamten kryzys był jednym z czynników, który przyczynił się do przejęcia władzy przez nazistów w Niemczech, czego następstwem była z kolei II wojna światowa.
Jak wielka będzie skala i skutki kryzysu postpandemicznego, pokażą zapewne najbliższe miesiące – już dziś widać jednak, że gospodarki Zachodu odczują koronakryzys bardziej niż np. gospodarka Chin, którym udało się po trzech miesiącach walki wygasić duże ogniska epidemii i wrócić do w miarę normalnego funkcjonowania. Z drugiej strony krajem najciężej dotkniętym przez pandemię koronawirusa są dziś Stany Zjednoczone. Gdyby sytuacja ta utrzymywała się dłużej, wówczas Chiny z pewnością będą starały się wykorzystać sytuację do maksymalnego ¬– możliwego w zaistniałych okolicznościach – zmniejszenia różnicy potencjału gospodarczego między Waszyngtonem a Pekinem. A to już kwestia zasadnicza dla układu sił na świecie – fundamentem siły militarnej jest bowiem siła gospodarcza. Gdy siła militarna opiera się na gospodarce mającej niewystarczający potencjał, wówczas szybko może się okazać, że jedynym sposobem na uniknięcie spektakularnego załamania się państwa pod ciężarem utrzymywania silnej armii jest wojna.
Prawidłowość ta każe z niepokojem patrzeć na Rosję. Czwarty pod względem liczby wykrytych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 kraj świata wiosną mocno ucierpiał ze względu na załamanie się światowych cen surowców energetycznych, na które popyt przy zamrożonej gospodarce bardzo gwałtownie spadał (wiosną doszło do sytuacji, w której cena kontraktów na ropę była… ujemna). Obecnie pojawiają się doniesienia o dużych podwyżkach, jakie czekają Rosjan od początku roku, co przełoży się na obniżenie poziomu życia mieszkańców kraju. A przecież dochodzą do tego problemy z finalizacją strategicznej dla Rosji inwestycji, jaką jest Nord Stream 2 i widoczna bezradność Moskwy wobec porażki jej sojusznika – Armenii – w konflikcie o Górski Karabach. Wszystko to dzieje się w czasie, gdy Władimir Putin chce zrealizować reformę konstytucyjną, która ma pozwolić mu na pozostanie przy władzy po 2024 roku. Istnieje ryzyko, że w tej sytuacji Rosja może szukać jakiejś formy ucieczki do przodu – a jak wyglądało to w praktyce, widać było w przeszłości w Gruzji, na Krymie czy na wschodniej Ukrainie.
Porażka Rosji w Armenii była sukcesem Turcji, która w 2020 roku stała się enfant terrible Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ankara w 2020 roku oddaliła się od Zachodu, czego symbolem mogą być niedawne sankcje nałożone na Turcję przez USA w związku z realizacją kontraktu na zakup rosyjskich systemów rakietowych S-400. Lodowate są relacje Turcji z Francją (ostatnio prezydent Recep Tayyip Erdogan wyraził nadzieję, że Francuzi jak najszybciej pozbędą się swojego obecnego prezydenta, Emmanuela Macrona) sprawiają, że nierozwiązany pozostaje spór z Grecją dotyczący kontroli nad wodami wschodniej części Morza Śródziemnego, co automatycznie wciąga w spór z Turcją Unię Europejską, na forum której Grecja i Cypr, wspierane przez Francję, domagają się sankcji wobec Ankary. Czy finałem tych wszystkich konfliktów będzie wypadnięcie Turcji poza orbitę wspólnoty euroatlantyckiej? Na pewno pod koniec 2020 roku takie ryzyko jest większe niż pod koniec 2019.
Na Bliskim Wschodzie USA udało się doprowadzić do normalizacji stosunków Izraela z ZEA czy Bahrajnem, ale jest to raczej zapowiedź otwarcia nowych pól konfrontacji z Iranem, przeciwko któremu Waszyngton mozolnie kleci izraelsko-sunnicką koalicję. Pamiętajmy, że rok 2020 zaczął się od ataku amerykańskiego drona, w którym zginął irański generał Kasem Sulejmani, co pociągnęło za sobą atak rakietowy Iranu na bazy w Iraku, w których stacjonowali amerykańscy żołnierze. Pandemia koronawirusa nieco odciągnęła uwagę od tego konfliktu, ale nie sprawiła, że on zniknął. Już po tegorocznych wyborach prezydenckich w USA pojawiły się doniesienia, że prezydent Donald Trump miał sondować możliwość przeprowadzenia ataku na główny zakład atomowy w Iranie.
Z polskiej perspektywy najważniejsze w 2020 roku jest zwiększenie obecności wojskowej USA na naszym terytorium, co niewątpliwie wzmacnia bezpieczeństwo naszego kraju. Fot. Michał Niwicz
Na Bliskim Wschodzie nadal tli się konflikt w Syrii, w której część kraju kontrolują wciąż walczący z prezydentem Baszarem el-Asadem – a zarazem z Kurdami – syryjscy rebelianci, cieszący się poparciem Turcji. W regionie udało się osiągnąć chwiejne status quo, ale ostatnie dni roku przynoszą doniesienia o starciach między syryjskimi rebeliantami a Kurdami. A przecież prezydent Asad z pewnością będzie dążył do odzyskania kontroli nad całym terytorium swojego kraju.
Polem zaostrzających się konfliktów jest rejon południowo-wschodniej Azji, gdzie ekspansja Chin na wodach Morza Południowochińskiego budzi niepokój nie tylko krajów regionu, ale i położonej znacznie dalej Australii, co prowadzi do zacieśniania współpracy wojskowej państw obawiających się rosnącej potęgi Chin (Australia, Indie, Korea Południowa, Japonia). Rośnie też presja Pekinu na Tajwan, co – w obliczu tego, że Chiny nigdy nie wyrzekły się siły jako środka do odzyskania kontroli nad wyspą – musi rodzić obawy, że w pewnym momencie może tam dojść do gorącego konfliktu. 2020 był rokiem, w którym Chinom chyba ostatecznie udało się ujarzmić zbuntowany Hongkong, Tajwan jest więc kolejnym krokiem na drodze do pełnej realizacji polityki „jednych Chin”.
Z polskiej perspektywy najważniejsze jest zwiększenie w 2020 roku obecności wojskowej USA na naszym terytorium, co niewątpliwie zwiększa bezpieczeństwo naszego kraju. Źródłem niepokoju mogą być konflikty targające NATO, choć wygrana wyborów prezydenckich w USA przez Joe Bidena stwarza nadzieję na obniżenie temperatury sporów w ramach Sojuszu poprzez stosowanie innego języka przy rozmowach o niesnaskach między sojusznikami (nie jest tajemnicą, że styl uprawiania polityki międzynarodowej przez Donalda Trumpa był bardzo konfrontacyjny). „Zagadką owiniętą w tajemnicę wewnątrz enigmy” – jak mawiał Winston Churchill – pozostaje też Rosja, która w 2020 roku była – jak się wydaje – nieco ogłuszona ciosem w postaci pandemii koronawirusa, ale stan ten z pewnością nie będzie trwał wiecznie.
2020 rok był rokiem trudnym i w obliczu 2021 roku pozostawia nas w świecie, w którym nie brakuje źródeł niepokoju.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze