moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Przeklęte wzgórze

Jest to jeden z najmniej znanych epizodów polskiego Września ’39: trzy kompanie piechoty okopane na położonym w zakolu Dunajca wzgórzu Wietrznica przez kilkanaście godzin blokowały marsz nieprzyjacielskich dywizji. A nie atakował byle kto, tylko niemiecka 2 Dywizja Górska i słowacka 1 Dywizja Piechoty „Jánošik”.

Przygotowania do obrony doliny Dunajca przed ewentualną agresją niemiecką rozpoczęły się już w marcu 1939 r., po ogłoszeniu częściowej mobilizacji alarmowej i sformowaniu mającej chronić Polskę od zachodu i południa Armii „Kraków”. To wówczas z Wołynia na Sądecczyznę skierowano batalion odwodowy Korpusu Ochrony Pogranicza „Żytyń”, który swymi szczupłymi siłami miał bronić podejść do ważnego dla Polaków ośrodka mobilizacyjnego: Nowego Sącza. Wsparcie dla niego stanowiłyby zaś placówki Straży Granicznej, a z czasem także sformowany z rezerwistów i przedpoborowych batalion Obrony Narodowej „Limanowa”. Jak zanotował gen. bryg. Wacław Stachiewicz, szef Sztabu Wojska Polskiego, mieszane jednostki Korpusu Ochrony Pogranicza i Obrony Narodowej miały funkcjonować jako „pierwsza straż pożarna, która zamknęłaby kierunki na przełęczach”1.

Wraz z upływem miesięcy polscy sztabowcy z coraz większym niepokojem spoglądali na granicę południową, skąd przez zajęte tereny Czech i Moraw oraz terytorium zależnego od woli Hitlera państwa słowackiego mogło nastąpić bardzo groźne uderzenie oskrzydlające główne siły obrońców. W związku z tym zdecydowali, że front Armii „Kraków” należy skrócić, a za jej lewe skrzydło odpowiadał będzie zupełnie nowy związek operacyjny: powstała 11 lipca 1939 r. Armia „Karpaty”. Z uwagi na słabość sił, które można było przeznaczyć do ochrony kilkusetkilometrowego odcinka Karpat (granica ze Słowacją i Węgrami), sztabowcy od początku zakładali, że działania jednostek wchodzących w skład Armii „Karpaty” przyjmą przede wszystkim charakter osłonowy oraz opóźniający i będą polegać na obronie odcinków ufortyfikowanych oraz stopniowym wycofywaniu się oddziałów przy jednoczesnym dokonywaniu zniszczeń na szlakach komunikacyjnych. W ten sposób planowano zrealizować dwa najważniejsze cele stawiane nowej armii – osłonę Centralnego Okręgu Przemysłowego oraz lewego skrzydła i tyłów Armii „Kraków”, a także dozorowanie kierunków wyprowadzających z Węgier na Małopolskę Wschodnią.

Mimo powstania nowego związku operacyjnego rola batalionu KOP „Żytyń” w zabezpieczaniu karpackich dolin pozostała niezmienna. Jego dowódca, mjr Włodzimierz Kraszkiewicz, wspominał, że z jego perspektywy najważniejszym zadaniem było stawienie oporu nieprzyjacielowi na drodze do Nowego Sącza i niedopuszczenie do zajęcia miasta do piątego dnia mobilizacji. Aktywna obrona miała być prowadzona od pierwszych chwil wojny na odcinku od Czorsztyna do Muszyny, przy czym kluczowe były dwie doliny przecinających Karpaty rzek – Dunajca i Popradu. To tam umiejscowiono najważniejsze dla obrońców ośrodki oporu, które „miały pozostać i bronić się nawet po wyminięciu”2.

Niedokończony rygiel

Mieszane – złożone z oddziałów KOP i ON – zgrupowanie mjr. Kraszkiewicza miało tworzyć pododcinek zachodni 2 Brygady Górskiej Strzelców płk. Aleksandra Stawarza, ta zaś wchodziła w skład Grupy Operacyjnej „Jasło” gen. bryg. Kazimierza Łukoskiego. Siły brygady nie były duże – zaledwie siedem batalionów piechoty, symbolicznie wspartych artylerią oraz jednostkami saperskimi i Strażą Graniczną. Obronę należało więc umiejętnie rozmieścić, a tam, gdzie było to możliwe, wzmocnić fortyfikacją polową i stałą.

Pierwsze plany ufortyfikowania doliny Dunajca przygotował już mjr Kraszkiewicz podczas zaznajamiania z nowym terenem swoich żołnierzy przybyłych z Wołynia. W czerwcu w Beskidach i na Sądecczyźnie pojawili się także oficerowie wysłani tam przez Sztab Główny Wojska Polskiego w celu dokładnego rozmieszczenia umocnień. Ich przybycie wynikało bezpośrednio z wytycznych marsz. Edwarda Śmigłego-Rydza, który w instrukcji dla dowódcy Armii „Karpaty” gen. dyw. Kazimierza Fabrycego ujął szczegółowo charakter przyszłych fortyfikacji: „Plan fort[yfikacji] stałej opracować dla odcinka Nowy Sącz – Łupków. Fortyfikację na tym odcinku wyobrażam sobie jako fortyfikację szkieletową, składającą się tylko z ośrodków fort[ecznych] zamykających główne kierunki komunikacyjne. Ośrodki te mają służyć jako oparcie dla sił żywych. Budowę przewiduję, zaczynając od Nowego Sącza w kierunku Łupkowa”3.

Po przeprowadzeniu przez przybyłą z Warszawy ekipę projektową wizji lokalnej i rozmowach z dowódcami przyszłej obrony ustalono w sztabie Armii „Karpaty”, że we wskazanych przez mjr. Kraszkiewicza ośrodkach oporu pod Rytrem i na Wietrznicy pod Tylmanową powstaną z czasem fortyfikacje stałe, jednak równocześnie przygotowywane będą także lekkie, żelbetowe schrony bojowe. Zgodzono się również, że ośrodki te mają blokować przede wszystkim ruch broni pancernej i artylerii przeciwnika, przy czym chronione mają być przez nie zarówno doliny, jak i stoki nad nimi panujące, co zmusi nieprzyjaciela do uciążliwego obchodzenia umocnień. Planowano też, że staną się one zdolne do obrony ze wszystkich stron, a na każdy ośrodek będą przypadać jeden lub dwa tak zwane silne punkty, uzupełnione obiektami polowymi. Wstępny projekt taktyczny wszystkich karpackich fortyfikacji przedstawiono Sztabowi Głównemu 9 sierpnia 1939 r.

Polskie dowództwo zakazało podejmowania przez wojsko jakichkolwiek prac w terenie aż do czerwca 1939 r., aby nie ujawnić przyszłego ugrupowania obronnego. A kiedy już zostało wydane pozwolenie na budowę – to początkowo prace były obwarowane wieloma obostrzeniami, na przykład ochroną plonów rolnych. Decyzję o budowie umocnień na terenach prywatnych i bez względu na zasiewy podjęto dopiero w lipcu 1939 r. Wówczas też rozpoczęto kopanie rowów strzeleckich i przygotowania do budowy obiektów żelbetowych, za powstanie których odpowiadać miały Grupa Fortyfikacyjna nr 2 oraz Kierownictwo Robót nr 20.

Rozpoczęte latem prace nie zostały ukończone. Wykonano wprawdzie dużą część umocnień ziemnych, nie zdążono jednak przygotować nawet lekkich schronów polowych, których w początkowej fazie miało powstać około 20. Na Wietrznicy wykopano jedynie rowy fundamentowe pod przyszłe obiekty (najprawdopodobniej miało tam powstać od 3 do 5 schronów), z kolei w dolinie Popradu, na wzgórzu Połom nad Rytrem, wylano schron do ognia jednostronnego, którego nie zdążono jednak wyposażyć, oraz fundamenty dwóch budowli. Na resztę prac nie starczyło czasu, chociaż wstrzymano je dopiero 29 sierpnia.

Niemiecko-słowackie kleszcze

Według założeń prace nad fortyfikacjami karpackimi miały zostać ukończone dopiero w 1940 r., nie ulega jednak wątpliwości, że odpowiednie ich zaplanowanie i wykonanie części umocnień polowych znacznie przyczyniło się do późniejszego powodzenia polskich działań obronnych w dolinie Dunajca. Ugrupowanie obronne Polaków składało się z położonych nad granicą polsko-słowacką posterunków i czat, pozycji wysuniętej (stanowiska polowe w Ochotnicy Dolnej oraz na wzgórzach na północ od Krościenka nad Dunajcem) i pozycji głównej z ośrodkiem oporu na Wietrznicy. Wprawdzie polskie odwody znajdowały się w Starym Sączu, jednak innych umocnień i fortyfikacji między Tylmanową a oddalonym o blisko 30 km Nowym Sączem już nie było. Przełamanie oporu ośrodka na Wietrznicy otwierało więc nieprzyjacielowi drogę do Nowego Sącza i umożliwiało sforsowanie linii Karpat.

Niemieccy artylerzyści podczas odpoczynku nad Dunajcem między Krościenkiem a Tylmanową.

Tym większa odpowiedzialność spoczywała na obrońcach, którymi byli na tym odcinku żołnierze Oddziału Wydzielonego „Roman” dowodzonego przez kpt. Romana Wróblewskiego. W jego składzie znalazły się 3 kompania batalionu KOP „Żytyń”, 2 kompania batalionu ON „Limanowa”, dwa plutony ciężkich karabinów maszynowych (7 karabinów), pluton moździerzy (2 moździerze) oraz armata przeciwpancerna i działo pozycyjne. Ponadto siły te uzupełnione były przez Komisariat Straży Granicznej „Krościenko” (wraz z tzw. Plutonem Wzmocnienia), pluton łączności, patrole kolarzy, pionierów i lekarza. O ile było to ugrupowanie odpowiednie do krótkotrwałej obrony przed poruszającymi się główną szosą jednostkami wrogiej piechoty, o tyle nie było ono do końca przygotowane do wstrzymania marszu doborowych oddziałów niemieckiej 2 Dywizji Górskiej złożonej z wychowanych w austriackich Alpach żołnierzy i doskonale przygotowanych do działań w górach, a przy tym odpowiednio wspartych artylerią. Ta dowodzona przez gen. dyw. Valentina Feursteina jednostka liczyła ponad 17 tys. żołnierzy i miała zostać włączona do walki najpóźniej 4 września. Była jednak gotowa już dwa dni wcześniej. Zadanie postawione przed jej oddziałami było jasne – uderzyć wzdłuż doliny Dunajca w kierunku Nowego Sącza, a następnie „jak najszybciej przedrzeć się do Lwowa”4.

Niespodziewanie niemieccy strzelcy górscy okazali się niejedynymi przeciwnikami oddziałów kpt. Wróblewskiego. Obok nich w działaniach przeciwko Polsce mieli wziąć udział Słowacy z dowodzonej przez gen. dyw. Antona Pulanicha 1 Dywizji Piechoty „Jánošik”. I choć wchodzące w jej skład poszczególne pułki siłą odpowiadały raczej batalionom piechoty, gdyż nie zdążono w pełni ich zmobilizować, to ich nasycenie bronią maszynową i artylerią znacznie przewyższało wyposażenie strony polskiej. Część oddziałów słowackich miała się znajdować w gotowości bojowej już 1 września o godz. 4.00, zaś o godz. 5.00 dowódcom poszczególnych jednostek wydano dokładne rozkazy dotyczące ich udziału w ataku na Polskę. Stwierdzano w nich: „Od dzisiaj jesteśmy w stanie wrogości z Polską. Słowacka armia będzie walczyć wspólnie z armią niemiecką. Jednostki słowacko-niemieckie nacierać będą w dwóch rzutach; w pierwszym rzucie niemiecki 9. pułk rozpoznawczy, w drugim rzucie słowackie oddziały grupy Pulanich. Cel Nowy Targ – Krościenko”5.

Walki pod Krościenkiem

Niemiecko-słowackie natarcie rozpoczęło się 2 września 1939 r. na odcinku bronionym przez siły Oddziału Wydzielonego „Roman”. Pierwszym celem atakujących były Pieniny, gdzie stosunkowo szybko udało się odrzucić polskich obrońców i zająć między innymi Jaworki, Szlachtową, Szczawnicę, a na zachodnim skrzydle także leżący u ich stóp Czorsztyn. Mimo to atakujący ponieśli pierwsze straty, a umiejętnie wykonane zniszczenia na drogach (między innymi w pienińskim przełomie Dunajca) wstrzymały ich natarcie. Także kolejnego dnia ruch oddziałów niemieckich został zatrzymany niemal natychmiast po opuszczeniu przez nich Pienin. Wprawdzie na skutek szturmu kompanii strzelców górskich i szwadronu rozpoznawczego kolarzy zdobyte zostało Krościenko nad Dunajcem (bronione zaledwie przez drużynę KOP), to marsz całej dywizji zatrzymał się kilka kilometrów za tą miejscowością. Niemcy byli zupełnie zaskoczeni, kiedy dopadły ich serie z polskiej pozycji wysuniętej zlokalizowanej na obu brzegach Dunajca. Niemiecki oficer podkreślał: „Przeciwnik jest doskonale wstrzelany w drogę”6. Ostrzał objął także samochód, którym szosą z Krościenka w stronę Tylmanowej poruszał się gen. dyw. Feurstein. Wspominał: „Wpadłem w zasadzkę, mój samochód otrzymał kilka trafień, a oficer mojego pocztu został ranny. To była paskudna sytuacja, ale zdołaliśmy się przebić”7. Walki pod Krościenkiem zakończyły się o zmroku planowym wycofaniem się Polaków i wysadzeniem kilkunastometrowego odcinka szosy. Późną nocą niemieccy strzelcy górscy zajmowali puste już polskie okopy. Równocześnie Słowacy obchodzili przez cały dzień stanowiska Polaków od zachodu, przez Knurów i Ochotnicę. O pięciokilometrowej kolumnie piechoty słowackiej meldowało w godzinach przedpołudniowych polskie lotnictwo. Sytuacja stawała się groźna, więc wszystkie siły obrońców skoncentrowano na pozycji głównej.

Nocą z 3 na 4 września poza kompaniami kpt. Wróblewskiego na Wietrznicy znalazła się też wysłana jako wsparcie 2 kompania i pluton ckm z batalionu KOP „Żytyń”. Dowódca plutonu ckm por. Karol Falzman relacjonował: „Około godz. 19 przyjeżdżamy na miejsce i przy pomocy chłopów ładujemy się z całym ciężarem pod górę. Na przedpolu cisza, żadnego strzału. Na wzgórzu zastaję por. [Jerzego] Grudnickiego i por. [Januarego] Wigurę. Wojsko odpoczywa my zaś w trójkę obchodzimy pozycję, która właściwie jeszcze zupełnie nie istnieje. Zaczynamy od trasowania a potem kopanie poszczególnych stanowisk. Strzelcy przynaglani spieszą się. Tak zastaje nas świt”8. Część okopów była gotowa, ale te zająć mieli w pierwszej kolejności żołnierze wycofani spod Krościenka. Z kolei stanowiska na skrzydłach pozycji trzeba było dopiero budować, a do jednego z wykopów pod schron wciągnięto pamiętającą jeszcze czasy zaborów rosyjską armatę. Gdy niemieckie szpice zbliżały się do Wietrznicy, wysadzono też wiszącą nad drogą skałę, tzw. Basztę Tylmanowską, która zatarasowała szosę. Niemieckiego i słowackiego ataku obrońcy spodziewać się mogli w każdej chwili.

Zaczęło się piekło

Doświadczeni wydarzeniami pod Krościenkiem podkomendni gen. dyw. Feursteina – zanim przystąpili do szturmu polskich pozycji – zdecydowali się najpierw osłabić przeciwnika ostrzałem baterii armat górskich i ciężkich haubic. Po czym miał nastąpić błyskawiczny atak, który jeszcze tego samego dnia doprowadzić miał do wyjścia Niemców na przedpola Nowego Sącza. Szybko ogniem artylerii rozbita została przez Niemców jedyna polska armata, a niebawem wśród obrońców – zwłaszcza słabo okopanych – pojawiły się oznaki paniki. Dostrzegł to por. Falzman: „Pociski zaczynają padać coraz gęściej i celniej. […] U strzelców widać wahanie i chęć wycofania się. Zaczyna się piekło. Kilku mam rannych. Jeden celowniczy zabity. Strzelcy w tym ogniu zaczynają się pojedynczo, potem całymi grupami wycofywać na przeciwstok, co powoduje dalsze straty. […] Wyciąganie […] strzelców z przeciwstoku na stanowiska napotyka na duże trudności, dopiero groźba użycia broni zmusza ich do zajęcia stanowisk”9. Ku zaskoczeniu Niemców Polacy zaraz po ostrzale wracali jednak na swoje pozycje, skutecznie strzelały też polskie ckm-y. Atak na prawym brzegu Dunajca przeprowadzony przez 7 kompanię 137 Pułku Strzelców Górskich załamał się pod kulami obrońców, bez powodzenia nacierała też wzdłuż szosy 8 kompania 137 Pułku wspierana przez niemieckich saperów usiłujących zlikwidować zawał blokujący drogę.

Równolegle z Niemcami próbowali na lewym skrzydle atakować żołnierze słowaccy. Natarcie I batalionu 1 Pułku Piechoty prowadzone wzdłuż szosy ochotnickiej spotkało się jednak z takim odporem obrońców, że doprowadziło do rozproszenia tej jednostki. Dopiero podciągnięcie bliżej artylerii i próba obejścia przez Słowaków polskich stanowisk od północnego zachodu pozwoliła na skuteczne nawiązanie walki z okopanymi żołnierzami KOP. Generał dywizji Pulanich musiał jednak rzucić do walki aż dwa bataliony żołnierzy, których wspierali na tym odcinku Niemcy ze 136 Pułku Strzelców Górskich. Mimo bohaterskiej postawy i przeprowadzonych w kilku miejscach kontrataków, położenie obrońców stawało się z każdą godziną coraz poważniejsze. Dowódca 3 kompanii batalionu KOP „Żytyń” por. Tadeusz Piotrowski tak zapamiętał sytuację panującą na Wietrznicy: „Idę krzakami – na odcinku 2. kompanii znać walkę. Leżą części wyposażenia żołnierskiego, krew, karabiny. Biegnę trzymając się kabla. Jest telefon 2. kompanii. Strzelcy mówią abym się chował – n[ie]p[rzyjacie]l z tyłu. Łączność z d[owód]cą baonu nawiązana. Jeszcze siedzi, rozkazu do wycofania nie ma”10. Kiedy po południu obrońcy zorientowali się, że ich tyły penetrują już Słowacy, kpt. Wróblewski zdecydował o wycofaniu całego ośrodka w stronę Starego Sącza. Odejście miało nastąpić o zmroku w styczności z atakującymi wzgórze świeżymi kompaniami niemieckiego 137 Pułku Strzelców Górskich.

Jako pierwszy wycofał się dowódca ośrodka i żołnierze ON, którzy jednak w rejonie Zabrzeży musieli się przebijać przez znajdujące się już w tej miejscowości oddziały słowackie. Jako druga, także walcząc ze Słowakami, Wietrznicę opuszczała 2 kompania KOP por. Grudnickiego. Towarzyszący jej por. Falzman zapisał: „Nie czekając zmroku zaczynamy się wycofywać. […] Artyleria tymczasem bije po naszych dawnych stanowiskach. Strzelcy idą za nami trzymając się każdy swego oficera. Musimy ich czasem powstrzymywać tak rwą naprzód, byle dalej od tego przeklętego wzgórza”11. Ostatni opuścili stanowiska podkomendni por. Piotrowskiego, którzy podobnie jak żołnierze 2 kompanii musieli pod ostrzałem pokonywać w bród Dunajec i całą noc górami maszerowali do Starego Sącza, gdzie znajdowało się stanowisko dowodzenia pododcinka. Nad ranem 5 września dotarło tam około połowy obrońców Wietrznicy.

Obrona na Virtuti Militari

Nocą z 4 na 5 września Niemcy zdobyli ostatni broniący im dostępu do Nowego Sącza rygiel. Poza poległymi żołnierzami stracili jeszcze coś bardzo ważnego: niezwykle cenny dla nich czas. Co więcej, nawet bez przygotowanych wcześniej umocnień Polacy byli w stanie opóźnić ich marsz także w kolejnym dniu, dzięki czemu Nowy Sącz – już opróżniony z polskich oddziałów i rezerwistów – wpadł w ręce Niemców dopiero nad ranem 6 września.

Już wieczorem 4 września 1939 r. podczas odprawy w sztabie Grupy Operacyjnej „Jasło” mjr Kraszkiewicz zwrócił się do gen. bryg. Łukoskiego o nadanie kpt. Romanowi Wróblewskiemu Orderu Virtuti Militari. Na polu walki kapitana nie zdołano już odznaczyć, ale do sprawy wrócono po zakończeniu wojny, gdy dawni oficerowie znaleźli się na Zachodzie. Wówczas mjr Kraszkiewicz ponownie wystąpił z formalnym wnioskiem, motywując go następująco: „W dniu 4. IX. dowodząc baonem bronił ośrodka oporu Wietrznica (kilka klm. płd. Łącko) zamykającego jedyną linię komunikacyjną na N[owy] Sącz lub Limanową. W ciężkiej walce tej p-ko wielkiej jednostce niem[ieckiej] i Słowakom pod ogniem licznej art[ylerii] lekkiej i ciężkiej pozycję utrzymał odpierając niemców częściowo ogniem, częściowo przeciwnatarciami. W nocy na rozkaz będąc całkowicie i bezpośrednio otoczony, szturmem otworzył sobie drogę wyprowadzając oddział z pierścienia i wynosząc z ośrodka całą broń ciężką baonu. Całą tą uporczywą walką, w której trzymał na sobie niemiecką dywizję lekką i siły słowackie, umożliwił wykonanie mojego zadania, to jest utrzymania N[owego] Sącza do dnia 5.IX.39 r.”12 Wniosek ten polskie władze wojskowe rozpatrzyły pozytywnie i kpt. Romana Wróblewskiego odznaczono Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari 5 kl.


  

DAWID GOLIK doktor nauk humanistycznych, historyk, politolog, pracownik Oddziału IPN w Krakowie, gdzie zajmuje się poszukiwaniami i identyfikacją ofiar zbrodni totalitarnych. Specjalizuje się w historii polskiego podziemia niepodległościowego w latach 1939–1956. Autor m.in. monografii Partyzanci „Lamparta”. Historia IV batalionu 1. pułku strzelców podhalańskich AK oraz Wrzesień 1939 w dolinie Dunajca. Bój graniczny i walki nad górnym Dunajcem między 1 a 6 września 1939 roku.

Przypisy:

1 R. Rybka, K. Stepan, Najlepsza broń. Plan mobilizacyjny „W” i jego ewolucja, Warszawa 2010, s. CXXIII.
2 Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, B.I.61.d., 2. Brygada Górska – batalion KOP „Żytyń”,
W. Kraszkiewicz, Sprawozdanie z kampanii wrześniowej, rkps, b.m., 10 XII 1945 r., b.p.
3 Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, A.II.6.7., Akta Sztabu Głównego z czerwca 1939 r. – Armia „Karpaty”, Instrukcja dla Inspektora Armii gen. dyw. Fabrycego. Załącznik Nr 1. Prace do wykonania, mps, b.m.d., s. 1.
4 V. Feurstein, Irrwege der Pflicht 1938–1945, München–Wels 1963, s. 46.
5 Proti Poľsku. Odraz ťaženia roku 1939 v denníkoch a kronikách slovenskej armády, red. M. Lacko, Bratislava 2007, s. 30 (zał. 68a).
6 Bundesarchiv-Militärarchiv Freiburg im Breisgau, RH 53-18/17, Wehrkreiskommando XVIII (Salzburg), Abteilung 
Wehrmachtpropaganda, Polenfeldzug, Erlebnisberichte Polenfeldzug, Bd. 6. 1939, [K. Griese], „Spähtrupp Ltn. Griese am 3.9.39”, b.p.
7 V. Feurstein, Irrwege…, s. 46.
8 Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, B.I.61.d., 2. Brygada Górska – batalion KOP „Żytyń”, K. Falzman, Wrażenia osobiste…, b.p.
9 Tamże.
10 Tamże.
11 Tamże.
12 Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, Sztab Naczelnego Wodza i Ministerstwo Spraw Wojskowych/Ministerstwo Obrony Narodowej 1939–1948, A. I.85/165/91, Wniosek o nadanie Orderu „Virtuti Militari” klasy 5-tej, b.m., 17 III 1946 r., b.p.

Tekst pochodzi z najnowszego numeru kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia". Magazyn można kupić w naszym sklepie internetowym, w sieci Empik, placówkach Poczty Polskiej.

Dawid Golik

autor zdjęć: Dawid Golik, zbiory Dawida Golika

dodaj komentarz

komentarze

~Krzywdzic
1577037420
Dobry artykuł... Gdy byłem w Szczawnicy pojechałem aż do Rytra żeby zwiedzić polskie fortyfikacje z 39 roku.... nie wiedziałem, że miałem takie ciekawe miejsce i historię pod nosem.
46-F3-30-22

Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
 
Głos z katyńskich mogił
Szarża „Dragona”
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
SOR w Legionowie
Sprawa katyńska à la española
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Optyka dla żołnierzy
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
Potężny atak rakietowy na Ukrainę
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Zbrodnia made in ZSRS
NATO na północnym szlaku
Wojna w świętym mieście, część trzecia
25 lat w NATO – serwis specjalny
Front przy biurku
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Przygotowania czas zacząć
Rakiety dla Jastrzębi
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Zachować właściwą kolejność działań
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Wojna w świętym mieście, część druga
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO on Northern Track
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
V Korpus z nowym dowódcą
Mundury w linii... produkcyjnej
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Strażacy ruszają do akcji
Na straży wschodniej flanki NATO
Szpej na miarę potrzeb
Prawda o zbrodni katyńskiej
Zmiany w dodatkach stażowych
WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
Ocalały z transportu do Katynia
Święto stołecznego garnizonu
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Kadisz za bohaterów
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Kolejne FlyEle dla wojska
Charge of Dragon
Odstraszanie i obrona
Sandhurst: końcowe odliczanie
Wojna w świętym mieście, epilog
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Ramię w ramię z aliantami
Barwy walki
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO