Czy realne jest porozumienie z Kim Dzong Unem w sprawie broni atomowej? Co tak naprawdę siedzi w głowie dyktatora i z czego wynikają zmiany w polityce reżimu? W czerwcowej „Polsce Zbrojnej” swoją wizję polityki Korei Północnej wobec świata kreśli profesor Waldemar Jan Dziak, specjalista od krajów Dalekiego Wschodu.
Co się stało, Panie Profesorze, że przywódca Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, który niedawno groził zniszczeniem Waszyngtonu, zaczął wymachiwać w kierunku Amerykanów gałązką oliwną?
Prof. Waldemar Jan Dziak: Kim Dzong Un w noworocznym przemówieniu zaproponował pokojową ofensywę czy, jak kto woli, politykę uśmiechu. Tę zmianę należy wiązać z kilkoma wydarzeniami, ale najważniejsza i najbardziej dotkliwa jest presja ekonomiczna i polityczna, połączona z sankcjami ekonomicznymi Rady Bezpieczeństwa ONZ. Na euforię jest jednak stanowczo za wcześnie. W sferze deklaracji takie stanowisko Kima można uznać za przełom, ale o pełnym sukcesie będziemy mogli mówić dopiero w sytuacji, gdy zapadną decyzje, które realnie przybliżą świat do pokoju. A do tego jeszcze daleko. W przeszłości z Północą toczono rozmowy dwustronne, trzystronne, czterostronne i sześciostronne, nie wspominając o próbach dialogu bilateralnego między KRLD a kolejno: Japonią, Republiką Korei czy Chinami, po śmierci Kim Dzong Ila. Wszystkie one kończyły się spektakularnym fiaskiem, a jedynym zwycięzcą dialogu pozostawała Korea Północna, która zawsze grała tylko o jedno, o zyskanie czasu, i za każdym razem go zyskiwała. Do końca 2017 roku presja i sankcje nie zmusiły Kima do jakichkolwiek ustępstw w sprawie programu nuklearnego. Wprost przeciwnie – z Pjongjangu raz po raz słychać było kolejne buńczuczne oświadczenia, że Korea Północna nie zamierza ustąpić, a nawet zdecydowanie wyklucza jakiekolwiek rozmowy, których celem miałaby być rezygnacja z posiadania arsenału jądrowego i środków jego przenoszenia. I nadszedł rok 2018. W jakim stopniu jednak radykalna zmiana stanowiska Kima jest rzeczywiście jego wyborem, a w jakim tylko koniecznością? Jeśli weźmiemy pod uwagę najważniejsze fakty, dojdziemy do wniosku, że znalazł się w sytuacji wyjątkowo trudnej i ma tego świadomość. Między innymi ma prawo sądzić, że sankcje ekonomiczne, do których teraz solidarnie przyłączyły się również Chiny, dziś byłoby znacznie trudniej obejść niż w przeszłości.
Wcześniej Chińczycy opowiadali się za sankcjami, ale ich nie przestrzegali. Co spowodowało zmianę stanowiska Pekinu?
Mogły na tym zaważyć wydarzenia związane z północnokoreańskim testem nuklearnym z 3 września 2017 roku. Dwa miesiące temu, dzięki Japończykom, świat dowiedział się, że na poligonie nuklearnym KRLD, Punggye-ri, pod górą Mantap, zawalił się tunel, co spowodowało śmierć ponad 200 pracowników, a 250 osób odniosło rany. Test wywołał wtórne trzęsienia ziemi. Chiny są zaniepokojone tym, że istnieje np. ryzyko skażenia promieniotwórczego, tym bardziej że prawie dwumilionowe chińskie miasto leży 70 km od poligonu. Chińczycy wielokrotnie zwracali się do władz w Pjongjangu o to, by wpuścić na poligon Punggye-ri ich specjalistów; oferowali też pomoc, dotąd bezskutecznie”.
Cała rozmowa w czerwcowym numerze „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze