moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

O eksporcie raz jeszcze

W dobie globalizacji najcenniejszym towarem nie są pierwiastki ziem rzadkich, surowce energetyczne takie jak ropa, gaz czy węgiel, czy zaawansowane technologie. Informacja – to jest dziś towar numer jeden. Jej siłę widać chyba najlepiej w handlu, w którym wiele opowieści o lukratywnych umowach zaczyna się od słów „dowiedzieliśmy się, że…”. Zbrojeniówka nie jest tutaj żadnym wyjątkiem, a nawet więcej, jest modelowym przykładem na to, jak cenna jest wiedza o lokalnym rynku. Bo bardzo często o tym, że dana armia szuka rozwiązania x, y, z, wie tylko ona sama oraz kilka miejscowych firm. Polska zbrojeniówka, aby skuteczniej walczyć o zlecenia w Azji, Afryce czy Ameryce Południowej z firmami z Bałkanów czy Ukrainy, musi dopracować się spójnego, opartego o państwowe instytucje, systemu zbierania informacji o zagranicznych rynkach, o uruchomionych na nich przetargach. Bez niego wciąż będziemy dziwili się, jak to jest, że kontrakt na dostawę amunicji do czołgów zdobywa maleńka firma serbska czy bułgarska, a nie nasze Mesko, a na utylizację starych rakiet spółka z Ukrainy, a nie Jakusz z Kościerzyny.

Nieczęsto zdarza mi się, aby w krótkim czasie drugi raz pisać o tym samym problemie. Jednak duży odzew na mój czerwcowy felieton o bolączkach eksportowych naszej zbrojeniówki skłonił mnie do pochylenia się nad tym zagadnieniem raz jeszcze.

Co bardzo symptomatyczne, zarówno czytelnicy w swoich mailach, jak i przedstawiciele przemysłu, z którymi spotykałem się od momentu publikacji felietonu, popierali mój pomysł utworzenia odpowiedniej instytucji. Takiej, która zajmowałaby się wspieraniem naszych firm od strony finansowej, np. wystawiając gwarancje finansowe na realizację danego kontraktu, o co szczególnie niedużym rodzimym firmom jest trudno, gdyż banki zachodnie owszem pomogą, ale w zamian żądają duszy, pół królestwa oraz pierwszego dziecka, które się narodzi po podpisaniu umowy.

Moi rozmówcy wskazywali jednak na to, że poza narzędziami finansowymi, taka instytucja – aby efektywnie wspierać eksport zbrojeniówki – powinna również służyć jako pewnego rodzaju hub informacyjny. O co chodzi? Jest firma X, która intensywnie działa w jakimś kraju, powiedzmy afrykańskim. Spotyka się z lokalnymi firmami, spotyka się z miejscowym resortem obrony, przedstawicielami armii. Oczywiście interesuje ją przede wszystkim upłynnienie towaru, który sama oferuje. Ale najczęściej podczas rozmowy o tym i owym, ktoś rzuca temat sprzętu z zupełnie innej dziedziny. Że poszukiwany, że pilnie potrzebny, a firma z innego kraju to oszuści, którym nie można ufać i oni teraz już chyba nikomu nie zaufają, a szukać sami nie mają czasu.

I co się teraz dzieje z takim newsem, np. u Serbów, Bułgarów czy Ukraińców? Pewnie jeszcze tego samego dnia depesza o odpowiedniej treści ląduje na właściwym biurku w Belgradzie, Sofii albo Kijowie, i już rankiem z serbskiego, bułgarskiego lub ukraińskiego MON ktoś dzwoni do afrykańskiego MON. Że słyszeli, iż poszukiwany jest Y, w tym miejscu można wstawić dowolną nazwę sprzętu lub uzbrojenia, a oni zupełnym przypadkiem mają do tego świetną firmę. I ona jutro sama się zgłosi. I zgłasza się rzecz jasna.

My powinniśmy dorobić się dokładnie takiego samego systemu. Czy to będzie agencja eksportu, czy jakakolwiek inna nazwa, forma i treść – bez znaczenia. Niech to będzie jednak instytucja, do której firma aktywna za granicą będzie mogła zaraportować, tu i tu jest interes dla naszych firm do zrobienia. Warto tam się zgłosić. I taki raport, nie za miesiąc czy dwa, ale od razu, trafi w dwóch kierunkach. Pierwszym – do naszego resortu obrony, który jest najlepszym i jedynym wiarygodnym partnerem do rozmów dla innych armii świata. Oraz do przemysłu, państwowego i prywatnego, że jest deal do zrobienia. I mechanizm działania powinien być dokładnie taki sam jak opisany wcześniej. Nasza komórka w MON zgłasza się do tego afrykańskiego (pozostańmy już przy tym przykładzie) resortu obrony, że słyszeli iż mają „potrzebę” i oni chętnie pomogą, i mogą zarekomendować takie czy inne firmy.

Tak działa cały świat, że państwo mocno wspiera przemysł zbrojeniowy, nie tylko na rodzimym rynku, kupując od niego, ale pomagając mu w eksporcie, finansowo i organizacyjnie. Przecież to jest obustronnie korzystne. I dla MON, który pozbywa się problemu braku zleceń dla firm, które mają co robić produkując na eksport. A jak firma krajowa, czy to państwowa czy prywatna, ma zlecenia, to nasi obywatele mają pracę etc.

A dlaczego tak ważne jest, aby odpowiednia instytucja działała pod auspicjami naszego MON? Bo wszystkie armie mają to do siebie, że ufają przede wszystkim swoim odpowiednikom. Inne ministerstwa i rządowe instytucje są traktowane z dużo mniejszym zaufaniem. Czy to mądre czy głupie, nie mnie oceniać. Takie są po prostu fakty.

Krzysztof Wilewski , publicysta portalu polska-zbrojna.pl

dodaj komentarz

komentarze


Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
 
Atak na cyberpoligonie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Żołnierze górą w głosowaniu na sportowca 2024 roku
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
NATO rozpoczyna nową operację na Bałtyku
Najtrudniej utrzymać się na szczycie
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Kwalifikacja po raz szesnasty
Lotnicy i Bayraktary z misją w Turcji
Starty na medal w short tracku, biegach narciarskich i snowboardzie
Zmiana warty w PKW Liban
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Rozgryźć Czarną Panterę
Bezpieczeństwo jest najważniejsze
Olympus in Paris
Czworonożny żandarm w Paryżu
Synteza, czyli cios w splot słoneczny Rzeszy
Arcelin – cud, który może się zdarzyć tylko raz
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rosomaki i Piranie
Nie walczymy z powietrzem
Wielka gra interesów
Granice są po to, by je pokonywać
Na zagraniczne kursy razem z rodziną?
Siedząc na krawędzi
Morze ruin, na których wyrosło życie
Symulator w nowej odsłonie
Zawiszacy na ratunek
Najnowsze Abramsy dla polskiej armii
Żołnierze usuwają zniszczone przez wodę budynki
Mistrzyni Uniwersjady z „armii mistrzów”
Dziki zachód na wschodzie II RP
Statuetki Benemerenti przyznane po raz trzydziesty
Szef MON-u spotkał się z wojskowymi dyplomatami
Kluczowy partner
Wojsko potrzebuje lotnisk
Roboty w Fabryce Broni „Łucznik”
Snowboardzistka z „armii mistrzów” najlepsza na stoku w Scuol
Zmiany w prawie 2025
Turecki most nad Białą Lądecką
Na nowy rok – dodatek stażowy po nowemu
Wielofunkcyjna koparka dla saperów
Co może Europa?
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Umowa dla specjalistów z Grudziądza
Z życzeniami na 105. urodziny powstańca warszawskiego!
Spotkanie Grupy E5 w Polsce
Polska w gotowości
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
„Popcorny” niemile widziane
Trump ogłasza złotą erę Ameryki
„Polska Zbrojna” dla Orkiestry
Bałtyk – kluczowy akwen dla NATO
Żołnierze WOT-u z Wrocławia u kombatantów z Armii Krajowej
„Cel Wisła”, czyli ku starciu cywilizacji
Wojsko wraca do Gorzowa
„Ferie z WOT” po raz siódmy
Rosja prowadzi przeciw Polsce wojnę informacyjną

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO