Aby mieć silną armię, trzeba mieć fundusze i chętnych do rozpoczęcia służby. Pieniądze na taki cel można zdobyć, co udowodnił rząd PiS-u. Przypomnę, że w 2015 roku na obronność państwo przeznaczało zaledwie 37 mld zł, w tym roku to suma wielokrotnie wyższa, wynosząca aż 137 mld zł. To pokazuje, że jeśli się chce – można znaleźć pieniądze na rozbudowę wojska, które jest gwarantem bezpieczeństwa, a więc i rozwoju państwa.
Wiele osób kwestionowało pomysł rozbudowy armii do 300 tys. żołnierzy. Wątpiło, czy będzie tylu chętnych do służby wojskowej. Tymczasem liczba zainteresowanych przewyższa limity określające liczbę osób, które mogą zostać przeszkolone w ciągu roku. Bo przecież do ich przeszkolenia potrzebna jest cała infrastruktura – jednostki, sale, place przykoszarowe i oczywiście instruktorzy. Okazuje się, że chętnych jest więcej, niż przewidywały to plany. To dobry prognostyk. To na pewno zasługa skutecznej kampanii rekrutacyjnej i polityki ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, który zainicjował wiele ciekawych programów skierowanych do obywateli, przybliżających im tematykę bezpieczeństwa i wzbudzających zainteresowanie służbą w wojsku. To programy typu „Trenuj z wojskiem” czy „Trenuj jak żołnierz”. W efekcie polska armia liczy już ponad 180 tys. żołnierzy, choć jeszcze kilka lat temu było to 95 tys. Oczywiście to żołnierze wszystkich form służby, ale przecież chodziło o to, by dostosować ofertę do możliwości. Jeden może zostać żołnierzem zawodowym, inny ma możliwość służenia jako żołnierz wojsk obrony terytorialnej, w której łączy cywilną pracę zawodową ze służbą. Jeszcze inny wybiera dobrowolną zasadnicza służbę wojskową. Wszystkie te formy służby prowadzą do jednego celu – zwiększenia liczebności polskiej armii. Dzięki temu polskie wojsko będzie w stanie zapobiec sytuacji, że agresor ze wschodu zajmie choćby piędź polskiej ziemi.
Wiele osób poddawało w wątpliwość czy będziemy w stanie uzbroić tylu żołnierzy, czy uda się kupić nowoczesny sprzęt wojskowy dla polskiej armii, ale minister obrony pokazał, że można skutecznie pozyskać nowoczesne uzbrojenie. Wszyscy wiemy, że zakupy sprzętu wojskowego odbywają się na specyficznych warunkach. Zwykle nie da się kupić 200 czołgów w roku. To nie jest też produkt, który można wziąć z półki. Dla przykładu, możliwości produkcyjne niemieckich zakładów zbrojeniowych są na poziomie 25 czołgów Leopard w roku! Sytuacja geopolityczna pokazuje, że Polska nie ma czasu, dlatego resort obrony kupuje najlepszy sprzęt na całym świecie: w USA, Korei Południowej, Francji czy Wielkiej Brytanii. Ważne jest, by państwo, od którego kupujemy broń, było naszym sojusznikiem i dysponowało nowoczesnymi technologiami. Dziś nasi żołnierze obsługują polskie systemy Patriot i ochraniają niebo nad stolicą.
W najbliższym czasie do polskiej armii mają być wdrażane nowoczesne systemy i uzbrojenie. O tym, że w ciągu kilku lat będziemy mieć najsilniejsze wojska lądowe w Europie piszą nie tylko media publiczne w Polsce, ale także zagraniczni eksperci, którzy analizują polskie plany dotyczące wzmocnienia sił zbrojnych. To nie są mrzonki. Zdecydowana większość umów i kontraktów jest już w fazie realizacji. To powód do dumy.
W procesie modernizacji armii – na miarę swoich możliwości – będzie również brał udział polski przemysł, co jest istotne z perspektywy polskiej gospodarki. W krajowych zakładach sprzęt będzie serwisowany i modernizowany.
autor zdjęć: kpr. Sławomir Kozioł
komentarze