moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Proces na pokaz

Jak na stalinowskie realia, wyroki nie były wysokie. Nie o to jednak chodziło. Precyzyjnie wyreżyserowany sądowy spektakl miał pokazać społeczeństwu, jak przywódcy podziemia biją się w piersi, mówiąc o swojej politycznej naiwności. I jak władza wspaniałomyślnie im wybacza. 76 lat temu sąd wojskowy skazał działaczy I Zarządu Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.


Pułkownik Franciszek Niepokólczycki podczas procesu pokazowego Komendy WiN w 1947 r.

Był poniedziałek 3 lutego 1947 roku. Dochodziło południe, kiedy na wypełnioną po brzegi salę Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie wszedł Władysław Garnowski. Na widok sędziego publiczność ucichła, a twarze oskarżonych stężały w pełnym napięcia oczekiwaniu. „Sąd odczyta wyrok” – oznajmił Garnowski. Tak rozpoczął się ostatni akt procesu, który od początku stycznia elektryzował zarówno partyjnych decydentów, jak i działaczy niepodległościowego podziemia, ale też niemałą część zwykłych zjadaczy chleba. Sądowy spektakl został zresztą przygotowany przede wszystkim z myślą o nich. Miał skompromitować poakowską konspirację, pokazać wspaniałomyślność partii, a przy okazji przygotować grunt pod wybory do parlamentu.

Zrzeszenie o dwóch skrzydłach

Przeciwnicy systemu od samego początku byli w skrajnie trudnym położeniu. Latem 1945 roku państwa zachodnie przestały wspierać polski rząd na uchodźstwie i poparły Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, w którym prym wiedli politycy namaszczeni przez Moskwę. Komuniści rozbudowywali aparat bezpieczeństwa i bezpardonowo zwalczali niepodległościową partyzantkę. W dodatku wizja zbrojnej konfrontacji pomiędzy Zachodem a ZSRS coraz bardziej się oddalała. A właśnie w niej wielu przywódców podziemia widziało ostatnią szansę na wyrwanie Polski z objęć Kremla. Z każdym miesiącem rosło więc grono działaczy, którzy chcieli zmiany modelu działania. Ucieleśnieniem tych wizji stało się Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”. Organizacja została powołana 2 września 1945 roku, a na jej czele stanął płk Jan Rzepecki, w czasie wojny szef Biura Informacji i Propagandy KG AK, a potem pierwszy Delegat Sił Zbrojnych na Kraj. WiN pozostawał niezależny wobec emigracyjnych władz. W założeniu miał być organizacją społeczno-polityczną, która wspiera partie opozycyjne wobec PPR. Rzepecki uważał, że z komunistami należy wygrać przy wyborczych urnach. Nie liczył na pełną niezależność od ZSRS. Według niego Polska mogła jednak wywalczyć sobie pewną wewnętrzną swobodę. WiN zamierzał się skupić na informowaniu społeczeństwa o faktycznej sytuacji w kraju, dokumentowaniu komunistycznych nadużyć i zbrodni, ale też aktywizowaniu międzynarodowej opinii publicznej. W 1946 roku działacze zrzeszenia przygotowali specjalny memoriał dla Rady Bezpieczeństwa ONZ. Dotyczył panującego w Polsce terroru. Dokument przeszedł jednak bez echa.

Dla podkreślenia cywilnego charakteru organizacji Rzepecki używał tytułu prezesa. Nie zdołał jednak całkowicie „rozbroić” podległych sobie struktur. Okazało się to niemożliwe także ze względu na postawę komunistów. Ujawniający się żołnierze podziemia narażeni byli na brutalne represje, siłą rzeczy woleli więc pozostać w lesie. We wschodniej części kraju pod szyldem WiN działała więc regularna partyzantka. „Leśni” rozbijali ubeckie areszty i więzienia, uwalniali więźniów politycznych, słowem: toczyli zażartą walkę zarówno z Sowietami, jak też ich polskimi sojusznikami.

Zrzeszenie było dla komunistów niezwykle groźnym przeciwnikiem. Przede wszystkim dlatego, że mogło liczyć na duże poparcie społeczne. Tyle że konspiracyjne struktury coraz trudniej było zakamuflować. W dużej części opierały się one na organizacyjnych schematach wyniesionych z AK. A środowiska te zostały przez komunistów dość dobrze prześwietlone. Aresztowania wydawały się jedynie kwestią czasu. I faktycznie – między jesienią 1945 a wczesną wiosną 1946 roku cały Zarząd WiN znalazł się w rękach komunistów.

Prezes nie chce do okopów

Komuniści mieli w aresztach dziesięciu prominentnych działaczy, w tym samego Rzepeckiego. Mogli posłużyć się schematem, po który na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych sięgali wielokrotnie: brutalne śledztwo, krótki proces, wyroki śmierci, potem egzekucje. Plan był jednak inny. Decydenci postanowili zagrać z zatrzymanymi w perfidną grę. Chcieli, by ci publicznie przyznali się do politycznych błędów i zdekonspirowali samą organizację. W zamian zarówno oni, jak i ciągle jeszcze pozostający w podziemiu koledzy mieli otrzymać możliwość nowego otwarcia. Komuniści oferowali im nowe życie w Polsce, która może nie była krajem idealnym, lecz ciągle przecież pozostawała ich ojczyzną. Kluczem do powodzenia operacji było przekonanie Rzepeckiego. Śledczy głęboko w to wierzyli. W pamięci mieli słowa, które jeszcze podczas okupacji pułkownik zawarł w raporcie do Tadeusza Bora-Komorowskiego, komendanta głównego AK. „Gotów jestem umrzeć na barykadzie lub na Łubiance, ale nie w „okopach Świętej Trójcy” lub na latarni z ręki zawiedzionych rodaków” – pisał w marcu 1944 roku Rzepecki. A czyż obecna walka opozycji nie wynikała jedynie z doktrynerskiego uporu? Aby dodatkowo wzmocnić przekaz, płk Józef Różański, szef Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, dał Rzepeckiemu uroczyste słowo honoru, że komuniści dotrzymają oferowanego układu. I prezes WiN na ofertę przystał.

Nie wszyscy przesłuchiwani poszli tą drogą, ale generalnie komuniści mogli być zadowoleni. Tym bardziej, że cel mieli osiągnąć wyłącznie opierając się na sile argumentów. „Podczas śledztwa byłem traktowany przyzwoicie” – powiedział później przed sądem ppłk Jan Szczurek-Cergowski, prezes Obszaru Zachodniego WiN, który po aresztowaniu Rzepeckiego przez chwilę stał na czele organizacji. Potem stwierdzenie to było powielane w propagandowych materiałach. Jednak nie wszyscy zatrzymani uniknęli bicia. Na pewno śledczy nie szczędzili razów kpt. Marianowi Gołębiewskiemu i kpt. Henrykowi Żukowi. Już na sali sądowej o torturach mówił kpt. Kazimierz Leski, jednak po interwencji Różańskiego słowa te nie znalazły się w protokole z rozprawy. Na jeszcze inną rzecz zwraca uwagę prawnik Krzysztof Kauba, autor rozprawy na temat reakcji mediów podczas procesu WiN: „Bicie nie było najgorszą torturą. Aresztowanego można było straszyć śmiercią najbliższych, podsunąć każdy dokument, np. prawdziwe lub sfałszowane słowa kolegi. Mógł być w każdej chwili pozbawiony życia w postępowaniu doraźnym bądź bez udziału sądu (…). Nikt nie potrafi dowieść, że nie komunikował się z zagranicznym ośrodkiem dyspozycyjnym, a w więzieniach UB przebywało wielu gestapowców, którzy stosownie do życzenia przesłuchujących mogli wskazać każdego jako swojego współpracownika lub informatora”.

Niezależnie od tego, po jakie metody sięgnęli śledczy, pod koniec 1946 roku mieli skompletowany materiał, którego potrzebowali. Można było zacząć spektakl.

Kombatanci piszą do Bieruta

Proces ruszył 4 stycznia 1947 roku. Rzepecki został oskarżony o organizowanie zbrojnych oddziałów i podżeganie do terroryzmu. Jego współpracownicy mieli odpowiadać między innymi za stworzenie siatki szpiegowskiej, rabunki i morderstwa, których miało dopuścić się podziemie, a nawet współpracę z UPA. Kolejne rozprawy były szeroko opisywane przez media. „Ufali ślepo rządowi, który pchał ich na manowce” – pisał reporter „Życia Warszawy”. „Bezdroża polityki emigracyjnej” – wtórował dziennikarz „Robotnika”. W podobną retorykę wpisał się sam Rzepecki, który składał wyjaśnienia przez cztery dni. „Niedużego wzrostu, szczupły, łysawy, o inteligentnej twarzy, mówił bez oznak zdenerwowania, swobodnie wyciągając z kieszeni notatki, na podstawie których cytował dokumenty” – relacjonował autor jednej z propagandowych broszur, którą po latach przywołał biograf prezesa WiN, Piotr Lipiński. Sam pułkownik mówił o „daleko idącej degeneracji” organizacji. Dodawał, że decyzja o dekonspiracji kolegów jest trudna. „Pewna liczba ludzi ucierpi – mówił. – Ale znacznie większa liczba ludzi ocaleje przed dalszymi konsekwencjami”. Postawa Rzepeckiego wywołała ogromne kontrowersje. Józef Rybicki, jeden z oskarżonych, po latach zauważył z goryczą: „Jak to jest, że kiedy nazwiska swoich kolegów podaje żołnierz, to mówi się: sypie, a kiedy dowódca, to: ujawnia?”. Stefan Korboński, niegdyś Delegat Rządu na Kraj, a potem działacz PSL pisał: „Do dziś łamię sobie głowę czy [Rzepecki] szukał dla siebie miejsca w nowej rzeczywistości, czy też rzeczywiście doszedł do wniosku, że kontynuując podziemie błądzi”.

Wyroki w tej sprawie zapadły 3 lutego 1947 roku. Rzepecki został skazany na osiem lat więzienia. Jego współpracownicy na kary od dwóch do 12 lat za kratkami. Wyjątek stanowił Marian Gołębiewski, wobec którego sąd orzekł karę śmierci. Jednak już dwa dni później nowo mianowany prezydent Bolesław Bierut zdecydował o złagodzeniu kar. Pięcioro skazańców, w tym sam Rzepecki, mogło opuścić więzienie. Pozostałym wyroki znacząco złagodzono. Jednym z impulsów do podjęcia takiej decyzji miał być opublikowany na łamach prasy list, w którym o litość dla działaczy podziemia prosili dawni oficerowie Armii Ludowej. Pod apelem podpisali się między innymi Mieczysław Moczar, Zenon Kliszko oraz Ignacy Loga-Sowiński. Krzysztof Kauba uważa, że był to ostatni już akt dobrze wyreżyserowanego spektaklu. „Skoro wyrok ogłoszono 3 lutego 1947 roku w godzinach popołudniowych, sygnatariusze listu musieliby w ciągu kilku godzin zebrać się, uzgodnić i opracować obszerny dokument, dostarczyć go w tym samym dniu do kancelarii prezydenta (prasa pisała o godzinach wieczornych, potem zapewnić sobie opublikowanie tego materiału w następnym dniu na pierwszych stronach porannych gazet” – zauważał Kauba. Taka sekwencja zdarzeń granicy z cudem. Wniosek wydaje się więc oczywisty – autorzy listu znali wyrok, zanim jeszcze zapadł...

Krótki żywot WiN

Różański nie wywiązał się z danego słowa. Zdekonspirowani działacze podziemia trafiali do aresztów, gdzie doświadczali brutalnego śledztwa. Upomniała się o nich kpt. Emilia Malessa „Marcysia”, była kierowniczka łączności zagranicznej WiN, skazana wraz z Rzepeckim, a potem jak on ułaskawiona przez Bieruta. A kiedy rządzący pozostali głusi na jej prośby, popełniła samobójstwo. Sam Rzepecki wstąpił w szeregi ludowego Wojska Polskiego. Został wicedyrektorem Wojskowego Instytutu Naukowo-Wydawniczego, następnie szefem jednego z wydziałów w Akademii Sztabu Generalnego. Stało się tak, mimo że Różański wystawił mu negatywną opinię. „Oficer przesiąknięty na wskroś ideami przedwojennego wojska. Przy swej wysokiej inteligencji i dużym zasobie wiadomości wojskowych – oddziaływał na korpus oficerski w duchu swych przekonań. Nie nadaje się do korpusu ludowego Wojska Polskiego” – pisał śledczy.

Tymczasem mimo ciosu, jaki zadało WiN aresztowanie I Zarządu, organizacja nie upadła. Działała do końca listopada 1947 roku. Komuniści szybko rozbijali jednak kolejne zarządy, z którymi obchodzili się już bardzo brutalnie. Prezes ostatniego, płk Łukasz Ciepliński, został skazany na karę śmierci i stracony 1 marca 1951 roku. Potem organizacja dostała się pod pełną kontrolę bezpieki. Była sztucznie utrzymywana jako element gry operacyjnej z zachodnimi wywiadami pod kryptonimem „Operacja Cezary”. Ostatecznie przestała istnieć w 1952 roku.

Podczas pisania korzystałem z: Piotr Lipiński, Raport Rzepeckiego, Warszawa 2005; Krzysztof Kauba, Krzywe zwierciadło: proces J. Rzepeckiego – relacje prasowe i rzeczywistość [w:] „Niepodległość i Pamięć 4/1 (7), 1997; Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość, red. Wojciech Frazik i Filip Musiał, Warszawa-Kraków 2020.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
 
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Transformacja dla zwycięstwa
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Fundusze na obronność będą dalej rosły
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Norwegowie na straży polskiego nieba
Aplikuj na kurs oficerski
Pożegnanie z Żaganiem
Setki cystern dla armii
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Ostre słowa, mocne ciosy
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Zmiana warty w PKW Liban
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Mniej obcy w obcym kraju
Karta dla rodzin wojskowych
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Zyskać przewagę w powietrzu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Jaka przyszłość artylerii?
Jesień przeciwlotników
„Jaguar” grasuje w Drawsku
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Terytorialsi zobaczą więcej
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Olympus in Paris
Wybiła godzina zemsty
Transformacja wymogiem XXI wieku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Szczury Tobruku” atakują
Olimp w Paryżu
Czworonożny żandarm w Paryżu
Bój o cyberbezpieczeństwo
Od legionisty do oficera wywiadu
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Święto podchorążych
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Co słychać pod wodą?
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Polskie „JAG” już działa

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO