moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Maczek bierze twierdzę Kriegsmarine

Wilhelmshaven nie padło w wyniku szturmu. Żeby jednak dotrzeć w pobliże bastionu niemieckiej marynarki wojennej, Polacy przez kilka tygodni musieli toczyć ciężkie boje ze zdesperowanym przeciwnikiem. Do miasta ostatecznie wkroczyli 6 maja 1945 roku. Tak zakończył się szlak bojowy 1 Dywizji Pancernej. W latach 1944–1945 jej oddziały przemierzyły dystans 1800 km.


1 Dywizja Pancerna w Wilhelmshaven w Niemczech.

„Coraz bardziej walki z Niemcami zamieniały się w żmudne walki z terenem” – wspominał gen. Stanisław Maczek, dowódca 1 Dywizji Pancernej. Czołgi i działa samobieżne zrywały gąsienicami cienką warstwę torfu i grzęzły w pokładach ciemnego błota. Do tego opór nieprzyjaciela z każdym dniem tężał. Naprzeciw polskich oddziałów stanęły doborowe jednostki SS, formacje spadochronowe i posłani do walki na lądzie marynarze. „Sto kilometrów było dla nas drobiazgiem we Francji, w pościgu. Niemcy wtedy uciekali do Belgii. Później z Belgii wiali do Holandii, ale teraz już są u siebie, w domu. Mogą tylko bronić się zajadle, rozpaczliwie. Kto wie, czy niemieckie kilometry nie okażą się dłuższe od francuskich?” – zastanawiał się mjr Jan Marowski, kwatermistrz dywizji.

Mimo trudności jednak maczkowcy parli do przodu. Wiedzieli, że zbliża się ich ostatnia bitwa. Wreszcie na początku maja stanęli 25 km od Wilhelmshaven – portowego miasta, w którym mieściła się jedna z najważniejszych baz Kriegsmarine.

W ogniu, przez błota

Żołnierze gen. Maczka przeszli długą drogę. 1 Dywizja Pancerna została sformowana w lutym 1942 roku. Początkowo stacjonowała w Szkocji, osłaniając brytyjskie wybrzeże przed ewentualnym uderzeniem Wehrmachtu. Na przełomie lipca i sierpnia 1944 roku trafiła do Francji, gdzie wzięła udział w pościgu za cofającymi się wojskami III Rzeszy. Walczyła pod Falaise, a następnie w Belgii i Holandii. Po drodze wyzwalała spod okupacji kolejne miasta, m.in. Bredę. Po kilku miesiącach walk dywizja dotarła do granicy Niemiec, zaś 6 kwietnia 1945 roku weszła w skład 2 Korpusu Kanadyjskiego.
Wkrótce alianci rozpoczęli ostatnią ofensywę na froncie zachodnim. Maczkowcy wkroczyli do Niemiec. 12 kwietnia dowodzony przez ppłk. Stanisława Koszutskiego 2 Pułk Pancerny wyzwolił Stalag VI C nieopodal Oberlangen. Niemcy przetrzymywali w nim przeszło 1700 żołnierek Armii Krajowej, wziętych do niewoli po upadku powstania warszawskiego. W kolejnych dniach polskie oddziały dostały polecenie, by wyprowadzić atak w kierunku Emden, gdzie mieścił się rzeczny port i baza U-Bootów. Wywiązały się ciężkie walki. Polacy zmuszeni byli operować pośród bagien i zalanych przez Niemców pól, forsować kanały i przeciskać się przez zaminowane groble. Marszowi dodatkowo nie sprzyjała deszczowa pogoda. Żołnierze gen. Maczka pokonywali jednak kolejne przeszkody, a 23 kwietnia usłyszeli nowy rozkaz: mieli ominąć Emden i ruszyć na Wilhelmshaven.


Kapitulacja Wilhelmshaven.

– Znajdowała się tam potężna baza Kriegsmarine. Samo miasto zostało silnie ufortyfikowane. Obrona lądowa dysponowała ciężką artylerią, którą dodatkowo mogły wesprzeć strzelające ku lądowi okręty – wyjaśnia dr Jerzy Majka, historyk i autor książki „Mistrz manewru. Generał broni Stanisław Maczek”. – Oczywiście Niemcy byli świadomi, że koniec III Rzeszy zbliża się nieuchronnie, ale w części oddziałów obsadzonych przez ideowych nazistów wola oporu była ciągle duża – dodaje. Czoło miały im stawić 10 Brygada Kawalerii Pancernej i 3 Brygada Strzelców. 1 maja jednostki działające przez pewien czas na różnych kierunkach połączyły się i podeszły pod miasto. Polacy próbowali sforsować umocnienia z marszu, jednak bez powodzenia. Kolejny atak został zaplanowany na poranek 5 maja. Kilkanaście godzin wcześniej do maczkowców dotarł jednak rozkaz wstrzymania ognia. Miał wejść w życie w dniu planowanego szturmu o godzinie 8.00 rano. Powód – niemieckie władze rozpoczęły z aliantami rozmowy na temat zawieszenia broni bądź kapitulacji. Żołnierze dywizji rzecz jasna musieli się poleceniu podporządkować. Zanim jednak nastała wyznaczona w rozkazie godzina, niemieckie pozycje dostały się pod ostrzał artylerii. Ogień ustał kilka minut przed 8.00. Wkrótce też w stronę Wilhelmshaven wyruszył płk Franciszek Skibiński, dowodzący 10 BKPanc. W wyznaczonym miejscu czekali już na niego wojskowy komendant miasta, burmistrz i szef miejscowej policji. „Obejmuję twierdzę i miasto Wilhelmshaven. Polecam stosować się do zarządzeń. Port zostaje podporządkowany brytyjskiemu komandorowi Conderowi” – stwierdził krótko Skibiński. Tłumacz przełożył, Niemcy przytaknęli.

W tym samym czasie dowódca dywizji gen. Maczek został wezwany do Bad Zwischenahn, by wziąć udział w ustalaniu szczegółów kapitulacji niemieckich jednostek na terenie działania 2 Korpusu.

Niemcy szyją flagi

Już po wojnie dowódca polskiej dywizji tak oto opisywał decydujące momenty spotkania w sztabie głównym korpusu: „Siedziałem obok dowódcy korpusu. Weszło sześciu oficerów niemieckich […]. Twarze ściągnięte i surowe. Poza maską tą mogło kryć się wszystko i nic. Gen. Straube zaczął coś mówić. Gestem zniecierpliwienia przerwał mu gen. Simmonds [dowódca 2 Korpusu – przyp. red.]: »Nie przyszliście tu, by pertraktować z nami. Macie tylko wysłuchać warunków poddania się«. Punkt po punkcie twardym, dobitnym głosem zaczął odczytywać te warunki”. Kolejnym punktem był podział stref, za które odpowiedzialność przejąć miały poszczególne alianckie jednostki. W pewnym momencie Simmonds oznajmił, że Wilhelmshaven trafi pod zarząd Polaków. „Po raz pierwszy twarze stojących wciąż na baczność oficerów niemieckich przeszedł jakby skurcz. Oczy Niemców, przedtem mnie unikające, zwróciły się w mgnieniu oka na mnie, na mój polski mundur” – wspominał gen. Maczek. – Taki podział zajętych terytoriów najpewniej stanowić miał symboliczne zadośćuczynienie za ciężar okupacji, której doświadczyli Polacy – przyznaje dr Majka.

6 maja maczkowcy wkroczyli do Wilhelmshaven. Oprócz tego miasta pod ich kontrolą znalazła się miejscowość Jever oraz wyspy Wangerooge i Spiekeroog. Do polskiej niewoli trafiło dwóch niemieckich admirałów, jeden generał, blisko 2 tys. oficerów oraz 32 tys. podoficerów i szeregowych. Polacy przejęli też liczne okręty. Wśród nich znalazł się krążownik „Köln”, remontowany akurat w miejscowym porcie, do tego 12 okrętów podwodnych (siedem sprawnych i pięć uszkodzonych) oraz przeszło 200 mniejszych jednostek – zarówno bojowych, jak i pomocniczych. Do tego doszło jeszcze ponad 200 różnego typu dział, dziesiątki tysięcy karabinów i granatów oraz składy torped i pocisków artyleryjskich. W portowych budynkach żołnierze gen. Maczka znaleźli też… tablicę z polskim orłem, którą we wrześniu 1939 roku Niemcy zabrali z budynku kapitanatu w Gdyni.

Wśród mieszkańców Wilhelmshaven widok polskich wojsk wywołał popłoch. Maczek: „Bił w oczy widok radości i wesela wylegającej na ulicę ludności holenderskiej – wobec pustki zamkniętych okiennic i przywartych wrót, lub przemykających się Niemców z bladymi twarzami”. Miasto było jednak spokojne. Niemcy nie buntowali się nawet wówczas kiedy polskie dowództwo rozkazało im szyć biało-czerwone flagi. „I gdy dnia 19 maja gen. Anders (w tym czasie pełnił obowiązki naczelnego wodza polskich sił zbrojnych – przyp. red.) przyjmował raport oddziałów dywizji pancernej w Wilhelmshaven, kilometrami ciągnąca się główna aleja miasta mieniła się kolorami biało-czerwonych polskich flag na długich, 8-metrowych masztach” – pisał gen. Maczek.

Niemieccy jeńcy.

Maczkowcy pozostawali w Wilhelmshaven przez kilka tygodni. Potem Polacy otrzymali „swoją” enklawę w innej części brytyjskiej strefy okupacyjnej. Kontrolowali powiat Emsland położony nieopodal granicy z Holandią. Na jego terenie zamieszkali dawni pracownicy przymusowi, byli polscy więźniowie i żołnierze. Sercem enklawy stało się miasteczko Haren przemianowane na Maczków. Funkcjonowała ona przez trzy lata.

Tymczasem w Wilhelmshaven zakończył się bojowy szlak 1 Dywizji Pancernej. W latach 1944–1945 jej oddziały przemierzyły dystans 1800 km. Podczas walk zginęło bądź zostało rannych przeszło 5 tys. polskich żołnierzy. Po zakończeniu wojny spora ich część zdecydowała się pozostać na zachodzie Europy. Emigrację zmuszony był też wybrać sam gen. Maczek. Przez lata pracował jako sprzedawca, a potem barman.

Podczas pisania korzystałem z: Stanisław Maczek, „Od podwody do czołga”, Wrocław 1990; Jan Marowski, „Śladami gąsienic 1 Dywizji Pancernej”, Kraków-Warszawa 2014; Piotr Potomski, „Generał broni Stanisław Maczek 1892–1994”, Warszawa 2012; Jerzy Majka, „Mistrz manewru. Generał broni Stanisław Maczek”, Rzeszów 2019.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: WBH, IPN, grafika: Jarosław Malarowski

dodaj komentarz

komentarze


Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
 
Odstraszanie i obrona
Zmiany w dodatkach stażowych
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Głos z katyńskich mogił
Charge of Dragon
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Strażacy ruszają do akcji
WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
Barwy walki
NATO na północnym szlaku
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Wojna w świętym mieście, epilog
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ramię w ramię z aliantami
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Zbrodnia made in ZSRS
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Zachować właściwą kolejność działań
Święto stołecznego garnizonu
Mundury w linii... produkcyjnej
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
Rakiety dla Jastrzębi
Na straży wschodniej flanki NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Szarża „Dragona”
Kolejne FlyEle dla wojska
Prawda o zbrodni katyńskiej
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Kadisz za bohaterów
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Sandhurst: końcowe odliczanie
Przygotowania czas zacząć
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Ocalały z transportu do Katynia
V Korpus z nowym dowódcą
25 lat w NATO – serwis specjalny
Szpej na miarę potrzeb
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Wojna w świętym mieście, część druga
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
NATO on Northern Track
SOR w Legionowie
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Front przy biurku
Sprawa katyńska à la española
Optyka dla żołnierzy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO