Z Sowietami należy współdziałać, jeśli chodzi o walkę przeciw Niemcom. Przy tym jednak trzeba demonstrować własną niezależność i wierność polskiemu rządowi w Londynie – oto przesłanie rozkazu, który 80 lat temu wydał gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, dowódca AK. Szybko stało się jasne, że taka polityka to droga donikąd. Pozostaje jednak pytanie, czy było wówczas lepsze wyjście?
Radzieckie działa samobieżne na ulicy zajętego miasteczka, 1944-1945 (fot. ze zbiorów IPN)
W nocy z 3 na 4 stycznia 1944 roku Armia Czerwona wkroczyła na przedwojenne terytorium Rzeczypospolitej. Polskie podziemie znalazło się w trudnej sytuacji. Z jednej strony stanęło w obliczu nadejścia wojsk niedawnego agresora, który nawet teraz, po całkowitej zmianie europejskich sojuszy, mnożył nieprzyjazne gesty. Przecież ledwie kilka miesięcy wcześniej, po odkryciu grobów katyńskich i burzy z tym związanej, Stalin zerwał stosunki dyplomatyczne z emigracyjnym rządem RP w Londynie, kremlowska propaganda zaczęła zaś oskarżać Polaków o kolaborację z Niemcami. Jakby tego było mało, Sowieci otwarcie kwestionowali dawne granice Polski. Nowe miały przebiegać na tzw. linii Curzona. A to oznaczało, że Rzeczpospolita utraci całe wschodnie Kresy.
Problem jednak w tym, że Sowieci formalnie wrogiem nie byli. Od czerwca 1941 roku wspólnie z USA i Wielką Brytanią walczyli przeciw Hitlerowi. Innymi słowy stali się „sojusznikami naszych sojuszników”. Zachodni alianci zachęcali Polaków do otwartości, mamiąc przy tym perspektywą rzekomych politycznych korzyści. „Stalin oznajmił w Teheranie, że nawiązałby na nowo stosunki z każdym rządem polskim, który zadeklarowałby gotowość współpracy z posuwającą się Armią Czerwoną, walczyłby przeciwko Niemcom i przedstawił plany na zbliżającą się kampanię na ziemiach polskich” – przekonywał Anthony Eden, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Były to argumenty – delikatnie rzecz ujmując – pokrętne, ponieważ właśnie w Teheranie przyszłość Polski została właściwie przypieczętowana. Oswobodzony spod władzy Niemców kraj miał się znaleźć w sowieckiej strefie wpływów. A Stalin nie zamierzał bawić się w demokrację. Z myślą o Polsce typował już swój własny rząd.
Tyle że prawowite władze Rzeczypospolitej o ustaleniach z Teheranu ciągle jeszcze nie wiedziały. A samego podziemia do walki specjalnie przekonywać nie trzeba było.
„Burza” ze wschodu
15 stycznia 1944 roku dowódca Armii Krajowej, gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, polecił rozpocząć akcję „Burza”. Podziemie przygotowywało się do niej od kilku miesięcy. Polscy żołnierze mieli atakować wycofujących się pod sowieckim naporem Niemców, przejmować kontrolę nad kolejnymi skrawkami terytorium, a wobec Sowietów występować w roli gospodarzy. Wkrótce walki rozgorzały na Wołyniu. Jeszcze w marcu wysłannicy Armii Czerwonej dość niespodziewanie nawiązali kontakt z dowództwem operującej tam 27 Dywizji Piechoty. Podpisali memorandum o współpracy, a potem stoczyli wspólne boje w rejonie Kowla czy nad rzeką Turią. Do Londynu popłynęły optymistyczne meldunki. „Bór” pisał o „manifestacyjnej serdeczności” sowieckich oficerów. W podobnym tonie wypowiadał się podczas wizyty w Waszyngtonie gen. Stanisław Tatar, który dopiero co przyjechał z okupowanej Polski. Sielanka nie trwała jednak długo. Do „Bora” zaczęły napływać wieści o aresztowaniach i represjach. W wydanych po wojnie wspomnieniach dowódca AK napisze: „Doświadczenia z terenu wołyńskiego zdawały się wskazywać, że Moskale stosują wobec oddziałów AK taktykę zmienną. W pierwszej linii frontu wykorzystują pomoc wojskową z ich strony, uznając charakter ich jako części Polskich Sił Zbrojnych. Natomiast po zajęciu terenu aresztują, a nawet mordują dowódców, a żołnierzy wcielają przemocą do Armii Berlinga”. Podobnie było w okolicach Wilna i Nowogródka. W swojej książce gen. Komorowski przywołuje historię akowskiego pododdziału, który po stoczonej walce odpoczywał na leśnej polanie. Wkrótce zjawili się tam sowieccy partyzanci. „Dowódca rozpytywał dokładnie o wynik potyczki i o kierunek dalszego marszu, po czym pospiesznie odjechał. Gdy oddział wypocząwszy, ruszył w dalszą drogę i miał się właśnie przeprawić przez wezbraną rzekę, został nagle zasypany silnym ogniem broni maszynowej z przodu i z tyłu […]. Okazało się, że to ten sam oddział partyzantki sowieckiej, którego dowódca dopiero co spotkał nasz oddział na odpoczynku, przygotował zasadzkę´– relacjonował „Bór”. „Wszystko to zrodziło w podległych mi szeregach niechęć i pełną nieufność wobec Moskali” – pisał.
Dziewieniszki. Lipiec 1944 r. Oddział Rozpoznawczy Okręgu Wilno AK przed wyruszeniem do udziału w operacji "Ostra Brama" w ramach akcji "Burza"
Akowiec nie nadskakuje
Takie działania Sowietów nie były odosobnionymi incydentami. Wynikały z pieczołowicie przygotowanego planu. W lutym 1944 roku ruszyła operacja „Sejm”, która nazwę wzięła od rzeki na rosyjsko-ukraińskim pograniczu. Celem przedsięwzięcia było rozbicie AK i Delegatury Rządu RP na terenach dawnych wschodnich województw Rzeczypospolitej. Kilka miesięcy później Stalin w rozkazie dla dowódców 1 Frontu Ukraińskiego i obydwu Frontów Białoruskich podkreślał: „Poza organami PKWN nie należy uznawać żadnych innych organów władzy […]. Osoby podające się za przedstawicieli polskiego rządu emigracyjnego w Londynie, należy traktować jak uzurpatorów i postępować z nimi jak z awanturnikami”.
„Bór” o tym wszystkim nie wiedział. Starał się więc tonować nastroje wśród swoich żołnierzy. 12 lipca 1944 roku wydał specjalną instrukcję pod nazwą „Stosunek do Sowietów”. Przypomniał o skomplikowanych relacjach z potężnym sąsiadem, a zarazem pisał, jaką postawę powinni prezentować akowcy wobec Armii Czerwonej. „Jedynie w walce z Niemcami współdziałamy z Sowietami. Stawiamy Sowietom opór polityczny, polegający na ciągłym i nieustępliwym dokumentowaniu samodzielności wszystkich przejawów życia polskiego zorganizowanego, a więc również zagadnień wojska i wojny” – wyliczał generał. Rozkaz zawierał też bardziej szczegółowe wskazówki: „Postawa żołnierzy AK w stosunku do Sowietów powinna być pełna godności, wykluczająca służalczość lub nadskakiwanie. Żołnierze AK nie powinni prowadzić rozmów na tematy polityczne z żołnierzami sowieckimi. Rozbieżność zapatrywań i celów polskich i sowieckich jest tak duża, że wszelkie rozmowy są bezcelowe”. I konkluzja najważniejsza: „walka z Sowietami jest niepożądaną ostatecznością”. „Bór” zezwalał na nią tylko w przypadku ataku ze strony czerwonoarmistów albo też organów bezpieczeństwa.
Bardzo szybko stało się jasne, że to droga donikąd.
Zdrada w Ostrej Bramie
7 lipca ruszyła operacja „Ostra Brama”. Armia Krajowa wespół z Sowietami w ciągu kilku dni wyzwoliła Wilno. „Polskość miasta bije w oczy. Pełno naszych żołnierzy […]. W fabrykach i warsztatach tworzą się komitety i zarządy polskie. Władze administracyjne ujawnią się w najbliższym czasie” – meldował tydzień później ppłk Adam Szydłowski „Poleszuk”, dowódca akowskiego Okręgu Nowogródek, który brał udział w walkach. Radość nie trwała jednak długo. Sowieci nakazali polskim żołnierzom wycofać się z miasta. Wkrótce też pod pozorem rozmów o przyszłych działaniach zaprosili do swojego sztabu płk Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, stojącego na czele wileńskiej AK. Polscy oficerowie zostali aresztowani i wywiezieni w głąb ZSRS. Niżsi rangą żołnierze trafili do obozu internowania, gdzie byli zmuszani do wstępowania w szeregi armii Berlinga. Części pododdziałów udało się zbiec do Puszczy Rudnickiego. W ślad za nimi natychmiast ruszyła sowiecka grupa pościgowa, wspomagana przez lotnictwo.
Walki o wyzwolenie Wilna, patrol żołnierzy AK i radzieckich
Podobne wydarzenia rozegrały się pod koniec lipca we Lwowie i w Lublinie. Nawet najwięksi optymiści nie mogli już liczyć na dobre intencje Sowietów. Z drugiej jednak strony, jak zauważa brytyjski historyk Norman Davies, do dziś tak naprawdę nie ma pewności, jak wiele o charakterze tych wydarzeń wiedziała Komenda Główna AK, a tym bardziej rząd w Londynie. NKWD, kiedy tylko mogło, przechwytywało akowskie radiostacje i dezorganizowało łączność wschodnich okręgów z centralą. Być może część decydentów nadal łudziła się, że aresztowania i wywózki to efekt nadużyć, które można wyjaśnić. Co więcej, mogli oni zakładać, że Sowieci będą się zachowywać inaczej na terenach położonych na zachód od linii Curzona.
Tymczasem według wyliczeń Daviesa tylko do końca lipca „ze sceny usunięto 20–30 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej”. Do Moskwy płynęły kolejne meldunki. Oficerowie NKWD praktycznie nie używali już w nich nazwy AK. „W raportach [...] mówiło się pogardliwie o „białych Polakach”, „nielegalnych formacjach”, „buntownikach” i – najczęściej – „o bandytach” – podkreśla historyk. Depesze słali także Polacy. „Bór” wspomina, że w ostatnich dniach lipca dotarła do niego wiadomość od „reprezentacji politycznej Lwowa”. „Wołamy o komisję aliancką, zaklinamy o interwencję na rzecz uwięzionych członków AK oraz Delegatury” – pisali autorzy. Podobne apele trafiały jednak w próżnię. Jeszcze 27 lipca polski ambasador w Wielkiej Brytanii Edward Raczyński zaczął zabiegać o spotkanie z Winstonem Churchillem. Ostatecznie jednak Brytyjczycy dopuścili go do szefa dyplomacji Anthony’ego Edena. „Podniosłem kwestie rozbrojenia 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK wręczając Edenowi memorandum w tej sprawie. Minister spraw zagranicznych odparł, że poruszy ją w rozmowie z [sowieckim] ambasadorem Gusiewem” – wspominał Raczyński. Jak jednak przyznaje Norman Davies, nic szczególnego w tej sprawie się nie stało. Stalin był dla zachodnich aliantów zbyt ważnym sojusznikiem, by go drażnić natarczywymi pytaniami w polskiej sprawie.
W tym samym czasie w okupowanym kraju trwała akcja „Burza”, Komenda Główna AK zaś dopinała ostatnie szczegóły powstania, które już niebawem miało wybuchnąć w Warszawie. Plan był taki sam jak na Kresach. Opanować teren i wystąpić wobec Armii Czerwonej w roli prawowitego gospodarza. Finał przerósł jednak najczarniejsze scenariusze. Pozostaje pytanie, czy z tragicznej sytuacji, w jakiej znalazło się polskie podziemie, było inne, lepsze wyjście? Tego historycy nie rozstrzygną zapewne nigdy.
Podczas pisania korzystałem z: Tadeusz Bór-Komorowski, „Armia podziemna”, Londyn 1989; Norman Davies, „Powstanie ’44”, Kraków 2004; „Armia Krajowa w dokumentach 1939–1945”, Wrocław-Warszawa-Kraków 1991; Tomasz Łabuszewski, „Sowiecka »operacja polska« 1944-1945”, „Biuletyn IPN” nr 5 (198), 2022.
autor zdjęć: IPN, Wikipedia
komentarze