moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Kreml podkłada ogień na Bałkanach?

Gdy prezydent Serbii Aleksandar Vučić zagroził interwencją w Kosowie, z Bałkanów znów powiało grozą. Choć wydaje się, że wiele elementów w tym ciągnącym się ponad 20 lat konflikcie powraca, dziś tło sporów nabiera trochę innego wymiaru. Wielu obserwatorów sceny politycznej uważa bowiem, że są one inspirowane przez Rosję, której na rękę jest odciąganie uwagi Zachodu od wojny w Ukrainie. Biorąc pod uwagę wpływy Kremla w Belgradzie, nie zapowiada to nic dobrego.

W drugiej połowie sierpnia w swoim wystąpieniu wyemitowanym w serbskiej telewizji państwowej prezydent Aleksandar Vučić zwrócił się z przesłaniem m.in. do serbskiej ludności w Kosowie i Metochii. „Nie będzie kolumn uchodźców, a my uratujemy nasz naród przed prześladowaniami i pogromami, jeśli NATO nie chce tego robić, jeśli oddziały KFOR-u tego nie chcą robić, albo wraz z albańskimi jednostkami wezmą udział w pogromie naszej ludności. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie” – mówił. Wielu obserwatorów odebrało tę wypowiedź jako bezpośrednią groźbę serbskiej interwencji w Kosowie.

Problemy wciąż nierozwiązane

Wystąpienie Vučicia było odpowiedzią na podejmowane od pewnego czasu starania Prisztiny, by wprowadzić w życie rozwiązania prawne, na które nie godzą się Serbowie. W efekcie na przełomie lipca i sierpnia napięcie między Serbią a Kosowem wzrosło do maksimum. Obawiano się wręcz, czy nie dojdzie do lokalnego konfliktu zbrojnego.

Aby zrozumieć emocje, które stoją za groźbami polityków, trzeba sięgnąć do podstaw konfliktu. Poza sprawą tak fundamentalną, jak serbski sprzeciw wobec niepodległości Kosowa, dziś są dwa główne problemy, które znów doprowadziły do wzrostu napięcia. Żaden z nich nie jest nowy.

Pierwszy dotyczy tablic rejestracyjnych samochodów. W północnym Kosowie jest kilka gmin, gdzie większość mieszkańców stanowią kosowscy Serbowie. Ten region nie zamierza rezygnować z własnych aspiracji ani zrywać kontaktów z Serbią, a do tego, według nich, doprowadziłoby przyjęcie rozwiązań proponowanych przez Prisztinę. Zdaniem Serbów przykręcenie tabliczki z symbolami państwowymi Kosowa (i skrótem RKS – Republika Kosowa) oznacza pośrednie uznanie niepodległości republiki. Z tego właśnie względu Belgrad nie chce do Serbii wpuszczać samochodów na kosowskich numerach. Dotychczas rozwiązaniem było zaklejanie na tablicach symboli państwowych Kosowa albo wydawanie tymczasowych tablic przy wjeździe do Serbii.

Zupełnie inaczej patrzą na to kosowscy Albańczycy. Żyją oni bowiem w republice, której państwowość uznaje większość państw w Europie, większość członków Unii Europejskiej (choć bez Hiszpanii, Słowacji, Rumunii i Grecji), a także większość państw NATO (ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią na czele). Kraj tez mozolnie i nie bez problemów buduje zręby własnej państwowości, a jednym z jej wyznaczników jest przecież suwerenność, czyli m.in. kontrola własnych granic, ale także wydawanie przez urzędy dokumentów czy tablic rejestracyjnych, pobieranie podatków itp. I to właśnie dokumenty stanowiące o przynależności państwowej stały się drugim obok tablic zarzewiem konfliktu między Serbami a kosowskimi Albańczykami. Zdaniem Prisztiny, kosowscy Serbowie powinni się posługiwać dokumentami wydanymi przez kosowskie władze. Tymczasem wielu z nich legitymuje się papierami serbskimi. Jeśli zatem przy wjeździe do Kosowa będą okazywać serbski dowód osobisty, a nie wymagane dokumenty Kosowa, zostaną im wydane tymczasowe tzw. dokumenty wejścia-wyjścia, z oznaczoną datą przybycia i ważne 90 dni. To oczywiście oburza Serbów, którzy twierdzą, że otrzymują od kosowskich władz wizy na przebywanie na terenie własnego miasta czy wsi (!). Z kolei do Serbii nie mogą oni wjeżdżać, legitymując się dokumentami kosowskimi, bo dla serbskich urzędników granicznych takie państwo jak Kosowo nie istnieje.

„Z” serbskiej prawicy

Dotychczasowe władze Prisztiny tolerowały praktykę używania przez kosowskich Serbów tablic serbskich i takichż dokumentów przy wjeździe do Kosowa. Jednak premier Albin Kurti, który jest u władzy od marca 2021 roku, uznał, że podstawą w stosunkach dwustronnych jest zasada wzajemności, co oznacza, że takie samo prawo powinno obowiązywać Serbów i kosowskich Albańczyków. Kurti stwierdził, że nadszedł czas wyegzekwować zmiany w tablicach i dokumentach. W rezultacie pod koniec lipca zbuntowani Serbowie zablokowali przejścia graniczne w Jarinje i Brnjaku. W odpowiedzi kosowski rząd wysłał tam specjalne jednostki policji. W mediach pojawiły się informacje o strzelaninach, co nie na żarty zaniepokoiło zachodnią dyplomację, obawiającą się rozpętania konfliktu.

Ostatecznie pod naciskiem Zachodu Prisztina odłożyła wprowadzenie nowego prawa na miesiąc. Barykady blokujące dojazd do przejść granicznych na północy Kosowa zostały w końcu rozebrane, a sytuację udało się opanować, m.in. dzięki zaangażowaniu sił pokojowych KFOR. Z Vučiciem i Kurtim rozmawiali także zachodni dyplomaci, m.in. szef NATO, Jens Stoltenberg, do spotkania zaś przedstawicieli serbskich i kosowskich doszło w Brukseli. Ostatecznie udało się wypracować tymczasowe porozumienie. Zezwala ono kosowskim Serbom na przekraczanie granic Kosowa na podstawie serbskich dokumentów, z kolei Belgrad zgodził się na to, że nie będzie wydawał specjalnych tymczasowych zaświadczeń dla osób korzystających z kosowskich dokumentów. Nierozwiązana jednak pozostała kwestia tablic rejestracyjnych. Według władz w Prisztinie kosowscy Serbowie mają dwa miesiące na przerejestrowanie samochodów. A to oznacza, że niedługo problematyczne kwestie znów dadzą o sobie znać.

Wrzesień przyniósł więc na granicę między Kosowem a Serbią spokój tylko pozorny, bo konflikt nadal się tli. Wielu obserwatorów uważa, że za inspirowaniem tych napięć może stać Rosja, której jest na rękę odciąganie uwagi Zachodu od wydarzeń w Ukrainie poprzez rozniecanie niepokojów w innych regionach kontynentu. Kreml może też wykorzystywać napięcie do mobilizowania radykalnych serbskich ugrupowań. W początkach września premier Albanii Edi Rama wprost oskarżył Moskwę o sterowanie konfliktem. Inspiracje rosyjskie w działaniach Belgradu widzi także prezydent Kosowa Vjosa Osmani. W wywiadzie dla BBC zaznaczyła ona, że „Putin poniesie porażkę w Ukrainie, ale też w próbach destabilizacji Bałkanów poprzez Serbię”. Rama i Osmani to Albańczycy, mają zatem własną optykę co do Rosji i Serbii, jednak o rosyjskim śladzie mówią też inni. Serbski dziennikarz i analityk Boško Jakšić w artykule opublikowanym na portalu „Medija Centar” zauważa: „Choć konflikt o Kosowo odwróciłby część uwagi od frontu ukraińskiego, i choć są w Rosji tacy, którzy otwarcie podżegają Serbię do wojny”, jednak od razu tonuje: „spekulacje, że Putin zamierza otworzyć drugi front na Bałkanach, wydają się nierealne, co nie znaczy, że Moskwa zrezygnuje z trzymania nogi w bałkańskich drzwiach”. I dodaje: „To wszystko jest częścią dobrze zorganizowanej machiny propagandowej Kremla”.

Rzeczywiście, na serbskich forach internetowych nietrudno znaleźć wpisy zachęcające do tego, by rozwiązać problem Kosowa w taki sam sposób, w jaki Rosja odzyskała Krym. W serbskiej przestrzeni informacyjnej nader częste są poza tym opinie, że Kosowo to południowa prowincja Serbii, tymczasowo okupowana przez siły NATO, że za sprawą Sojuszu stała się rozsadnikiem przestępczości itp. Takie przekazy mogą być inspirowane przez rosyjskie służby, co w Serbii niestety trafia na podatny grunt, zwłaszcza wśród polityków radykalnych. Rosyjska propaganda wykorzystuje je następnie do własnych celów. Miša Vacić, lider ugrupowania o nazwie Serbska Prawica (Srpska desnica), w koszulce z wielką literą „Z” (uznawaną za symbol rosyjskiej agresji na Ukrainę) wystąpił w początkach września w filmie wyemitowanym przez rosyjską propagandową stację telewizyjną RT (niegdyś Russia Today). Padają tam szokujące słowa: „Mój syn i inne dzieci będą żyć w kraju absolutnego pokoju, w którym zebrane zostaną wszystkie serbskie ziemie, od serbskiego morza, przez serbską Bośnię, serbskie Kosowo”. I dodał: „Tak jak Rosji udaje się denazyfikować, demilitaryzować i wyzwalać rosyjski świat, tak my Serbowie mamy prawo, poprzez operacje specjalne, stworzyć serbski świat, który będzie żył w pokoju i wolności”.

Wprawdzie to wypowiedź polityka reprezentującego ugrupowanie skrajne, ponieważ jednak uważa się, że Serbska Prawica zbliżona jest do rządzącej Serbią Serbskiej Partii Postępowej, może to oznaczać, iż napięcie w stosunkach z Kosowem, mimo deklaracji prezydenta Vučicia o poszukiwaniu kompromisu, wcale nie musi maleć. Tym bardziej że potencjalnych punktów zapalnych jest na Bałkanach poza Kosowem więcej. Na przykład podzielona etnicznie, religijnie i politycznie Bośnia i Hercegowina.

dr Robert Sendek , bałkanista, publicysta, dziennikarz miesięcznika „Polska Zbrojna”

autor zdjęć: AA / ABACA / Abaca / East News

dodaj komentarz

komentarze


WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
 
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Front przy biurku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Głos z katyńskich mogił
Potężny atak rakietowy na Ukrainę
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Barwy walki
Strażacy ruszają do akcji
NATO on Northern Track
Zmiany w dodatkach stażowych
Ramię w ramię z aliantami
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Szarża „Dragona”
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kolejne FlyEle dla wojska
Na straży wschodniej flanki NATO
Ocalały z transportu do Katynia
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Święto stołecznego garnizonu
Rakiety dla Jastrzębi
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
V Korpus z nowym dowódcą
Optyka dla żołnierzy
Mundury w linii... produkcyjnej
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Charge of Dragon
Prawda o zbrodni katyńskiej
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Wojna w świętym mieście, epilog
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Szpej na miarę potrzeb
Sprawa katyńska à la española
Kadisz za bohaterów
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Zbrodnia made in ZSRS
Wojna w świętym mieście, część druga
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Odstraszanie i obrona
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Przygotowania czas zacząć
NATO na północnym szlaku
Zachować właściwą kolejność działań
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Sandhurst: końcowe odliczanie
25 lat w NATO – serwis specjalny
Wojna w świętym mieście, część trzecia

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO