moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Herculesem dookoła świata

Pilotujemy jednen z najbardziej rozpoznawalnych samolotów na świecie, samolot legendę. Latanie „grubym” to wielka przyjemność – mówi kpt. pil. Tomasz Sokołowski z 33 Bazy Lotnictwa Transportowego. Herculesy C-130, największe transportowce w naszej flocie, od dekady latają z biało-czerwoną szachownicą. W powietrzu spędziły już przeszło 10 tysięcy godzin.

Co Hercules potrafi? – Łatwiej chyba powiedzieć, czego nie – żartuje kpt. pil. Tomasz Sokołowski, dowódca załogi C-130 z 33 Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu. – To samolot multifunkcyjny. „Gruby” nie tylko lata z punktu A do B, nie tylko wykonuje loty logistyczne, przewożąc ludzi i różnego rodzaju wyposażenie. Świetnie radzi sobie także w działaniach taktycznych, w lądowaniu na niewielkich pasach w środku lasu czy w górach. To mocny, solidny sprzęt – dodaje oficer.

Na pokładzie Herculesów przez ostatnie 10 lat podróżowało tysiące żołnierzy, przewieziono nimi tony ładunków. Maszyny przez dekadę przemierzyły ponad 10 tys. km, lądując w najdalszych zakątkach świata – od Alaski, przez Stany Zjednoczone, całą Europę, Islandię, Skandynawię aż po Republikę Środkowoafrykańską i Nepal. – Na pokładzie mieliśmy wyjątkowe ładunki. Przewieźliśmy np. z Afganistanu do Polski zabytkowy czołg Renault FT-17, a podczas wizyty papieża w Polsce transportowaliśmy z Armenii papamobile. Do Afryki, przy okazji zaopatrywania naszego kontyngentu, zawieźliśmy także piec chlebowy, a nawet „żywą” choinkę dla pełniącego tam posługę polskiego księdza – opowiada kpt. Sokołowski. Kapitan Herculesami lata od 2010 roku. Za sterami C-130 spędził ok. 2100 godzin, a jego życiowy nalot to 2850 godzin.

Hercules da się kochać

Kpt. pil. Tomasz Kozłowski, dowódca załogi C-130 z powidzkiej 33 Bazy, przyznaje, że pierwszego lotu Herculesem nigdy nie zapomni. – Samolot, który waży ponad 70 ton, porusza się z niesamowitym wdziękiem. Jest bardzo manewrowy. Przekonałem się o tym, gdy przyszło mi wylądować na świeżo przygotowanej nawierzchni, na niewielkiej przecince w lesie – opisuje pilot. – Ale moc tej maszyny tak naprawdę doceniłem, gdy w 2012 roku polecieliśmy na ćwiczenie „Red Flag” na Alaskę. W powietrzu było jednocześnie aż 40 samolotów – myśliwców i transportowców. Tuż przed zrzutem ładunku dosłownie grzały nam się radia. Korespondencję prowadziliśmy przez trzy odbiorniki, do tego trzeba było manewrować samolotem i szykować się do zrzutu tary desantowej – wspomina. Kpt. Kozłowski przyznaje, że nie wszystkim udało się wykonać zadanie przy takim obciążeniu i w takim reżimie czasowym. Wycofał się wtedy np. amerykański C-17. – Oj, nie było lekko. Ale po lotach podszedł do nas pilot, który w czasie ćwiczenia odgrywał rolę agresora, i pogratulował nam wykonanego zadania – opowiada kpt. Kozłowski, pilot, który w powietrzu spędził 2400 godzin, z tego 2010 na Herculesie.

Czy Hercules da się lubić? – Da się go kochać – mówią zgodnie lotnicy. – Mimo jego wieku i usterkowości latamy dużo i w różne miejsca. Ta maszyna wiele wybacza. Została zaprojektowana jako toporna i wytrzymała i co by się nie działo, ma lecieć. I tak właśnie jest. Czasami myślę, że Hercules to zaprzeczenie praw mechaniki i aerodynamiki – dodaje z uśmiechem kpt. Sokołowski. Oficer pilotował Herculesa m.in. podczas lotów z pomocą humanitarną do Nepalu, gdzie ucierpieli ludzie po trzęsieniu ziemi. Zawieźli tam w sumie 20 ton ładunków. – Bazowaliśmy w New Delhi, a lataliśmy do Katmandu. To było coś! Niezapomniane widoki, piękne Himalaje, a z drugiej strony wysokie temperatury i znikome osiągi samolotu. Ale daliśmy radę – mówi kpt. Sokołowski.

Piloci systematycznie uczestniczą w krajowych i zagranicznych szkoleniach, m.in. z Amerykanami w ramach rotacji komponentu Aviation Detachment, ale także podczas szkoleń taktycznych organizowanych przez Europejską Agencję Lotnictwa Taktycznego. Ćwiczą lądowania na przygodnych pasach startowych, taktyczne podejścia do lądowania i szybkie starty. Latają nisko, zaledwie 100 m nad górami. – Latamy w specyficzne miejsca. Na przykład na potrzeby wojsk specjalnych byliśmy na Islandii i w różnych rejonach Skandynawii. W Szwecji, Norwegii, Finlandii zderzyliśmy się z trudnymi warunkami atmosferycznymi – wspomina „Sokół”. – Trafiliśmy raz na tak straszną zimę, że nie było w ogóle widać lotniska, a my musieliśmy wylądować i kołować – dodaje.

Piloci z 33 Bazy przypominają jeszcze jedną historię. Kilka lat temu zgodnie z decyzją przełożonych polecieli zimą do Kazachstanu, by pomóc repatriantom przewieźć ich dobytek. – Poleciał jeden samolot i dwie załogi. Było tak zimno, że baliśmy się, że maszyny nam zamarzną. Na miejscu okazało się, że musimy sami, gołymi rękami, wsadzić na pakę kilka ton dobytku tych ludzi – mówią.

Amerykański staruszek

Decyzja o wprowadzeniu do polskiej floty pięciu niemłodych, bo wyprodukowanych w 1970 roku, Herculesów była mocno krytykowana przez cywilnych specjalistów. Wojskowi przekonywali jednak, że ze względu na udział Polski w misjach zagranicznych kolejne samoloty transportowe są po prostu niezbędne. Mieliśmy już co prawda małe samoloty transportowe M-28 Bryza oraz średnie Casa C-295 M, ale te maszyny mają znacznie mniejszy zasięg i możliwości przewozowe. Obecnie Herculesy są filarem naszego lotnictwa transportowego.

Polska zamówiła pięć transportowców w ramach programu FMF (Foreign Military Financing) z zapasów sił powietrznych Stanów Zjednoczonych. Jeszcze w USA maszyny przeszły remont i modernizację techniczną. Wymieniono w nich m.in. część łączącą kadłub i skrzydła, kokpit analogowy zastąpiono analogowo-cyfrowym (glass cockpit). Wyposażono je też w nowoczesne radiostacje, umożliwiające sprawne poruszanie się w międzynarodowej przestrzeni powietrznej. Już w Polsce, podczas głównego przeglądu, który wykonywany jest co pięć lat, maszyny dostają nowy, mocniejszy silnik.

Pierwszy egzemplarz amerykańskiej, czterosilnikowej maszyny przyleciał do Polski 24 marca 2009 roku. Ostatni, piąty, wylądował w 33 Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu w lipcu 2012 roku. Początkowo, ze względu na opóźnienia w dostawach tych maszyn, polskie siły powietrzne eksploatowały jeszcze trzy inne Herculesy wypożyczone od USA (jeden z nich został w Powidzu i służy do szkolenia naziemnego).

Piloci przyznają, że eksploatacja samolotów w początkowym okresie pozostawiała wiele do życzenia. W ciągu dwóch lat od lądowania pierwszego transportowca nalot na C-130E wynosił zaledwie 947 godzin. Jeden z samolotów długo stał w hangarze i wymagał ciągłych napraw, m.in. dlatego maszyna została ironicznie nazwana queen (od queen of hangar). W nawiązaniu do przezwiska na boku samolotu pojawił się też rysunek kobiety z napisem „Queen”. Na innym egzemplarzu też znalazł się wizerunek kobiety. Wiąże się to podobno z historią pewnego amerykańskiego technika pokładowego. Jego wielką miłością była „Charlene” i właśnie takie imię nosi maszyna. Kolejny samolot ma namalowaną kobrę, piloci mają jednak nadzieję, że niedługo ona zniknie, bo nie podoba im się ta grafika. Ostatni z ozdobionych Herculesów, który również początkowo zawodził, dostał imię „Dreamliner”. Jest to nawiązanie do pasażerskiego samolotu, w którym także występowały usterki techniczne.

Na pokład jednego Herculesa jednorazowo może wsiąść 92 pasażerów lub 64 spadochroniarzy. Maszyna może przewieźć aż 20 ton ładunku na odległość do 4 tys. km. Do samolotu wejdą pojazdy, np. hummery, honkery i ciężarówki, a także agregaty prądotwórcze i silniki innych samolotów. Hercules C-130 to czterosilnikowiec, który może latać w każdych warunkach atmosferycznych. Masa startowa przekracza 70 ton. Maszyna zaprojektowana została dla amerykańskich sił powietrznych. Produkowana jest od 1956 roku w różnych wersjach. Samoloty trafiły do wyposażenia ponad 50 krajów.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Piotr Łysakowski

dodaj komentarz

komentarze

~Ślązak
1553350920
Sympatyczny nie pozbawiony poczucia humoru materiał , C-130J to naturalny następca , ale najpierw Harpia więc trzeba będzie na nie poczekać
0C-C4-6B-89
~Rob
1553341260
10 tys km ? Co to za przebieg chyba dla roweru duży...
4F-AC-65-12

Nagrody MSPO – za uniwersalność konstrukcji
Cios w plecy
Czołgiści w ogniu
Pożegnanie z Columbią
W Sejmie o rosyjskich dronach nad Polską
Grupa E5 o bezpieczeństwie wschodniej flanki NATO
Black Hawki nad Warszawą
NATO uruchamia „Wschodnią Straż”
Z najlepszymi na planszy
Państwo odbuduje dom w Wyrykach
Premier do pilotów: Jesteście bohaterami
17 września 1939. Nigdy więcej
Nawrocki: zdaliśmy test wojskowy i test solidarności
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Wieża z HSW nie tylko dla Warana
Koncern Hanwha inwestuje w AWL
Rekompensaty na nowych zasadach
ORP „Necko” idzie do natowskiego zespołu
Polska zwiększy produkcję amunicji artyleryjskiej
Kurs dla najlepszych w SERE
Brytyjczycy żegnają Malbork
Żołnierze USA i Bradleye jadą do Polski
Premiera na MSPO: Pocisk dalekiego zasięgu Lanca
Obowiązek budowy schronów staje się faktem
„Saber Junction” – gotowi do obrony
H145M – ciekawa oferta dla Polski
Prezydent przestrzega przed rosyjską dezinformacją
Ograniczenia w ruchu lotniczym na wschodzie Polski
NATO – jesteśmy z Polską
Pogrzeb ofiar rzezi wołyńskiej
Światowe podium dla zawodniczek Wojska Polskiego
„Road Runner” w Libanie
Pytania o rosyjskie drony. MON wyjaśnia
Husarz z polskim instruktorem
Triumf żołnierzy-lekkoatletów
Zwycięska batalia o stolicę
Żandarmeria skontroluje także cywilów
W poszukiwaniu majora Serafina
Nielegalny skład amunicji został zlikwidowany
Wielkie zbrojenia za Odrą
Dwie agresje, dwie okupacje
Debiut polskich Patriotów
Największy transport Abramsów w tym roku
Sojusznicy wysyłają dodatkowe wojska
Trenują przed „Zapadem ‘25”
Hekatomba na Woli
Aby państwo polskie było gotowe na każdy scenariusz
Święto Wojsk Lądowych
Bumar-Łabędy szykują się do produkcji K2
Szkolenia antydronowe tylko w Polsce
Żelazna Dywizja zdaje egzamin celująco
Defendery skompletowane
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Sikorski: potrzebujemy ściany antydronowej
Ostry kurs na „Orkę” – rząd chce podpisać kontrakt do końca roku
Orlik na Alfę
Brytyjczycy na wschodniej straży
By znaleźć igłę, w Bałtyku trzeba najpierw znaleźć stóg
Wojskowi szachiści z medalem NATO
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
Już mają brąz, a mogą mieć złoto!
Niemiecki plan zniszczenia Polski
Cena wolności. Powstańcze wspomnienia
Krok ku niezależności
Czy trzeba będzie zrekonstruować samolot „Slaba”?
„Nieustraszony Rekin” na wodach Bałtyku

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO