moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Na obcym terenie, z dala od swoich wojsk

Trzeba wiedzieć, jak przetrwać na terenie przeciwnika, dopóki ktoś nas nie ewakuuje – mówi instruktor. W kursie SERE wzięli udział żołnierze 34 Brygady Kawalerii Pancernej i 17 Brygady Zmechanizowanej. 50-kilometrowy marsz, przeprawa przez rzekę, budowa schronienia – to tylko niektóre z umiejętności, którymi musieli się wykazać. W maju wyjadą na misję do Afganistanu. 

W kursie SERE (Survival, Evasion/Escape, Resistance, Extraction – przetrwanie, unikanie/ucieczka, opór w niewoli oraz odzyskanie) wzięło udział kilkudziesięciu żołnierzy z 34 Brygady Kawalerii Pancernej oraz 17 Brygady Zmechanizowanej. Kurs odbywał się w okolicach Żagania. – Zależało nam na tym, aby żołnierze nie znali rejonu ćwiczeń. Chcieliśmy, aby zaskoczyły ich nie tylko nasze zadania, ale również przeszkody terenowe– mówi jeden z instruktorów. SERE przygotowuje do przetrwania w sytuacjach izolacji od swojego wojska. Chodzi nie tylko o pojmanie, ale też np. oderwanie się od grupy podczas walk. – Im więcej wiedzy żołnierze zdobędą podczas takich kursów, tym większa szansa, że wrócą do domu żywi – mówi jeden z instruktorów.

Zimna kąpiel

Żołnierze zostali podzieleni na pięć grup. Kurs rozpoczął się od zajęć teoretycznych.Na początek omówiliśmy zagadnienia, z którymi żołnierze mieli się zmierzyć w kolejnych dniach. Było szkolenie z nawigacji, m.in. posługiwania się mapą, kompasem, busolą, a także nauka budowy schronienia i maskowania go, rozpalania ogniska, gdy pada deszcz, a do dyspozycji jest tylko krzesiwo. To była teoria survivalu – opowiada jeden z instruktorów. Dodaje, że dla żołnierzy z 34 Brygady to nie pierwszyzna, część instruktorów kursu to właśnie wojskowi z tej brygady.

Jak szkoła przetrwania wyglądała w praktyce? Zanim wyruszyli do lasów gęsto poprzecinanych rzekami i jeziorami, wszyscy musieli zostawić w jednostce telefony komórkowe oraz inne urządzenia, które mogłyby pomóc na przykład w określeniu lokalizacji. – Podczas kursu swoje położenie można określać m.in. za pomocą map i kompasu – wyjaśnia instruktor.

Każdy z żołnierzy dostał niewielką ilość pożywienia. – Zapewniała im minimum energetyczne – dodaje instruktor. Żołnierze wyruszali z trzema litrami wody w plecaku, ale nawet, gdy zapas się kończył musieli go uzupełniać, bo zasady ustalone przez instruktorów zakładały, że zawsze pół litra wody należy mieć przy sobie. – Trzeba ją było zdobyć w lesie. To nie jest trudne, wystarczy tylko wiedzieć, jak uzyskać wodę nadającą się do picia. Do tego wykorzystuje się tabletki uzdatniające, buduje prowizoryczne filtry, na przykład z plastikowej butelki, igliwia i żwiru– mówi instruktor.



Pierwszego dnia żołnierze wykonywali marsze na azymut, ćwiczyli posługiwanie się mapą i kompasem, aby określić swoją pozycję w terenie. – Tak naprawdę sprawdzian z nawigacji trwał przez cały czas, czyli przez trzy dni szkolenia praktycznego. Tu nikt nie mógł się zgubić, bo wtedy nie wykonał kolejnego zadania – podkreśla instruktor.

A program był napięty. Podczas jednego z zadań żołnierze mieli dotrzeć na wskazane miejsce i zbudować schronienie. Kursanci otrzymali współrzędne i ruszyli. Po drodze – niespodzianka: rzeka, którą trzeba było pokonać, brodząc. W niektórych miejscach było na tyle głęboko, że żołnierze musieli płynąć. – To było zaskoczenie dla wszystkich. Spodziewaliśmy się takiego zadania, ale na pewno nie pierwszego dnia – mówi por. Tomasz Cyga, zastępca dowódcy kompanii rozpoznawczej 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, a podczas kolejnej zmiany w Afganistanie dowódca plutonu ochrony.

Wszystkie ubrania, plecak i wyposażenie żołnierze włożyli do plastikowych worków, tak by nic się nie zmoczyło. – Po wyjściu na brzeg, ubranie miałem wprawdzie suche, ale aby je założyć najpierw musiałem rozpalić ognisko. Takie zadanie postawili przed nami instruktorzy – opowiada por. Cyga. Temperatura powietrza wynosiła około 0 stopni Celsjusza. – Jednak byłem pozytywnie zaskoczony, jak dobrze się czułem po tym etapie. Zimna woda pobudziła krążenie, miałem więcej energii do działania – mówi porucznik.

Potem przyszedł czas na budowanie schronienia przed zimnem. Mogli wykorzystać plandeki, które mieli ze sobą, albo igliwie i gałęzie. Ale odpoczynek nie trwał długo, po trzech godzinach snu – pobudka.

Kolejny dzień to marsz do kilku punktów. Żołnierze dostali współrzędne i znów wyruszyli. W każdym miejscu czekały na nich zadania: w punkcie nauczania ze szkolenia medycznego musieli opatrzyć ranę i usztywnić „złamane” kończyny, a w kolejnym miejscu uzdatniali wodę. Ostatnim punktem była nauka nawigowania i nadawania komunikatów drogą radiową. – Chodzi między innymi o to, by wiedzieli, jak porozumiewać się z wojskami, które mają ich odzyskać, jak we właściwe miejsce naprowadzić śmigłowiec, który ich zabierze do swoich – mówi instruktor. To równie ważne, bo założeniem kursu jest nauczenie żołnierzy nie tylko zasad przetrwania na obcym terenie, ale także sposobów dotarcia do miejsca, w którym mogą liczyć na ewakuację.

Niewidzialni dla przeciwnika

Kiedy wszystkie zadania zostały wykonane, żołnierze rozpoczęli szkolenie z unikania przeciwnika. – Pamiętajmy, że według scenariusza są na terenie opanowanym przez przeciwnika, muszą więc działać skrycie, nie dać się zauważyć. Żeby urealnić tę sytuację, przez cały dzień podążaliśmy ich tropem. Nie chcieliśmy ich schwytać, raczej chodziło o to, by czuli nasz oddech na plecach i próbowali działać niezauważalnie – podkreśla jeden z instruktorów. Jeśli jednak żołnierz został zauważony, dostawał karę: dodatkowe kilometry marszu albo wielki konar drzewa do dźwigania. – Naprawdę opłacało się kluczyć i robić uniki – przyznaje ze śmiechem porucznik.

Ostatniego dnia kursanci nie mogli już liczyć na wskazówki, sami musieli podejmować decyzje, wydzielać żywność, budować dobre schronienia. – Ten ostatni dzień był ciężki, a ja musiałem pokonać kryzys, który mnie wówczas dopadł. Mieliśmy za sobą już jakieś kilkadziesiąt kilometrów marszu, niewiele godzin snu i bardzo mało jedzenia – opowiada por. Cyga. Oficer wspomina, że na tym etapie zdobywali wodę wyłącznie z biegnących przez las strumieni. –Organizm odmawiał posłuszeństwa, czułem osłabienie, miałem mroczki przed oczami. Typowe objawy odwodnienia – mówi. – Byłem liderem grupy, więc nie mogłem pozwolić, żeby kryzys mnie pokonał. Przeszedłem na koniec szyku, zacząłem pić wodę, często i w małych ilościach. Wróciłem do formy po kilkudziesięciu minutach – wspomina por. Cyga. Dodaje, że w tej sytuacji zaimponował mu jeden z żołnierzy – ratownik medyczny. Rozpoznał objawy, wiedział co robić, by ustały, potrafił właściwie zareagować. – Ten chłopak wyjeżdża ze mną do Afganistanu i będzie jedynym medykiem w całym plutonie. Na szkoleniu przekonałem się, że można na niego liczyć – mówi por. Cyga.

W Żaganiu żołnierze po raz pierwszy przed wyjazdem na misję mogli sprawdzić się razem w działaniu. – Wielu z nas nie znało się do tej pory, ponieważ nie służymy w tych samych oddziałach na co dzień – zauważa por. Cyga. Dodaje, że w krótkim czasie, zaledwie kilku dni, udało się stworzyć sprawnie działającą drużynę. – Obyło się bez spięć, choć przecież zimno, mało jedzenia i snu to warunki, w których trudniej zapanować nad nerwami – mówi Cyga. – Kiedy wieczorem można było wreszcie położyć się, schronić przed wiatrem i zimnem, a obok ktoś miał problem ze zbudowaniem schronienia, reszta bez wahania ruszała mu na pomoc – dodaje żołnierz.

Szkolenie zaliczyli wszyscy żołnierze, co wcale nie jest standardem. SERE jest kursem wyczerpującym zarówno fizycznie, jak i psychicznie i zdarza się, że niektórzy odpadają, bo potrzebują pomocy medycznej lub nie mogą iść dalej. Kontuzje, odwodnienie, zwichnięcia zdarzają się często. – Tym razem wszystko wypadło dobrze. Ocenialiśmy nie tylko to, jak żołnierze wykonali zadania, ale też czy są zgraną grupą i potrafią współpracowaćmówi instruktor.

Żołnierze, którzy ukończyli kurs SERE prawdopodobnie w maju wylecą do Afganistanu na VIII zmianę Polskiego Kontyngentu Wojskowego w ramach misji „Resolute Support”. Polacy nie biorą w Afganistanie udziału w działaniach bojowych, misja ma charakter szkolno-doradczy. Główną siłą VIII zmiany będzie 34 Brygada Kawalerii Pancernej. Żołnierze 17 Brygady Zmechanizowanej będę tworzyć pluton ochrony wzmocniony sekcjami rozminowania z 5 Kresowego Batalionu Saperów.

Ewa Korsak

autor zdjęć: st. chor. Rafał Mniedło

dodaj komentarz

komentarze


W drodze do amunicyjnego bezpieczeństwa
 
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Specjalsi i spadochroniarze mają nowych dowódców
Nowe zbiornikowce – wkrótce ruszą konsultacje
Armia pomoże służbom na zachodniej granicy
Uderzenie w naturę
Niebezpieczne incydenty na polsko-białoruskiej granicy
Korzystne zmiany w dodatkach dla sił powietrznych
Umacnianie ściany wschodniej
BWP-1 – historia na dekady
Ostatnia niedziela…
Rywalizacja snajperów
More Than an Exercise
Rosjanie zaatakowali polską fabrykę w Ukrainie
Moc Czarnych Panter
Generał „Grot” – pierwszy dowódca AK
Pucharowe zmagania Polaków
Orlik na Alfę
Planowano zamach na Zełenskiego
Tak szkolą sterników wojsk specjalnych
Prezydent Trump spotkał się z szefem NATO
„Niegościnni” marynarze na obiektach sportowych w Ustce
Ogień z Grotów wyborowych w Nowej Dębie
Studenci w koszarach
Bezpieczeństwo i przyroda
K9 – nieoceniony sojusznik
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Lotnicy uratowali Wielką Brytanię
Terytorialsi zawitają do Płocka
Rosyjska maszyna Su-24 przechwycona przez polskie F-16
Więcej żołnierzy z pieniędzmi za dyżur bojowy
Nie żyje żołnierz PKW Irak
Na rosyjskim pasku
Sukcesy żołnierzy na międzynarodowych arenach
ORP „Necko” idzie do natowskiego zespołu
K9 i FlyEye na poligonie w Ustce
MSWiA: Zachodnia granica jest bezpieczna
Badania z kosmosu
Radomski Air Show coraz bliżej
Rekompensaty na ostatniej prostej
Nowe Abramsy już w Wesołej
Rusza rekrutacja na szkolenia dla szeregowych zawodowych
Pół tysiąca terytorialsów strzeże zachodniej granicy
Pieta Michniowska
Więcej niż ćwiczenia
Kanadyjski żołnierz ranny podczas ćwiczeń
Pancerny drapieżnik, czyli Leopard 2A5
Kwalifikacja 2026 – sprawdź szczegóły
Granica pod strażą
Sejm zakończył prace nad nowelizacją ustawy o obronie ojczyzny. Teraz czas na Senat
PT-91, czyli trzy dekady twardej służby
Żołnierz ranny na granicy
Posłowie za wypowiedzeniem konwencji ottawskiej
Tłumy na zawodach w Krakowie
PGZ buduje suwerenność amunicyjną
Demony wojny nie patrzą na płeć
Nawrocki przedstawia kierownictwo BBN-u
Polacy i Holendrzy razem dla obronności
Kolarskie święto w stolicy
Żołnierze PKW Irak są bezpieczni
A Whimsical Adversary
Dzieci wojny
Witamy na Ziemi
Podejrzane manewry na Bałtyku
MON zaprzecza zarzutom o nepotyzm

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO