moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Protekcja? Nic z tych rzeczy!

To chyba najpopularniejszy sposób robienia kariery „na skróty”, dlatego protekcja jest pojęciem doskonale znanym pod każdą szerokością geograficzną i w każdej epoce. Jakkolwiek nie da się jej zwalczyć, to byli w historii zapaleńcy, którzy z tym zjawiskiem walczyli zawzięcie i pomysłowo. W tym kontekście warto przypomnieć oficera, który z wyjątkową żarliwością ograniczał wpływy „protektorów” w wojsku II RP. Jak to robił płk Ludwik Bociański, komendant Szkoły Podchorążych Piechoty?

Według jednej z najbardziej rozpowszechnionych definicji, protekcja „to ochrona i pomoc udzielana komuś przez wpływową osobę”. Język jest odzwierciedleniem rzeczywistości, w przypadku protekcji język polski jest wyjątkowo „bogaty”. Dlatego w słownikach można znaleźć aż 131 synonimów określenia „protekcja”. Sporo, a i tak nie jest to pełna lista. Można do niej z czystym sumieniem dodać co najmniej trzy wyrazy bliskoznaczne funkcjonujące w polskim języku, a ściślej w żargonie wojskowym: „plecak”, „żagiel” oraz „ZIP”. Ten ostatni akronim nie jest skrótem od „Zestawu instrumentów pomocniczych” i nie odnosi się do ZIP-u działowego czy ZIP-u bateryjnego w artylerii, a oznacza „znajomości i poparcie”.

Tu liczyła się jakość, a nie ilość

Komendantem Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie koło Ostrowi Mazowieckiej w latach 1930–1934 był płk Ludwik Bociański. Wywodził się z armii pruskiej, czym stanowił swoisty ewenement w przedwojennym Wojsku Polskim. Był uczestnikiem powstania wielkopolskiego, a w wojnie polsko-bolszewickiej, w stopniu porucznika, dowodził 8 pułkiem strzelców wielkopolskich (późniejszym 64 pułkiem piechoty). Po zakończeniu wojny wspinał się po kolejnych szczeblach kariery wojskowej i w 1930 roku pojawił się w Szkole Podchorążych Piechoty. Przez kilka lat służby w szkolnictwie wojskowym płk Bociański zdążył odcisnąć na nim swoje piętno. Na terenie Szkoły zainicjował postawienie kilkudziesięciu pomników przedstawiających polskich bohaterów wojennych. Wprowadził do ceremoniału (od 1931 roku) rycerską tradycję pasowania podchorążego na podporucznika szablą. Jemu również przypisuje się wprowadzenie zwyczaju przejmowania władzy przez podchorążych w Szkole w Dniu Podchorążego.

Program szkolenia zmodyfikował w taki sposób, aby pobyt w Szkole zamienił się w dwuletnią, ciągłą selekcję na oficera. Liczyła się jakość, a nie ilość wypromowanych podporuczników. Co roku organizował wyczerpujące ćwiczenia wojskowe o nazwie „Czartoria” (od małej miejscowości, gdzie się odbywały). Miały one na celu wyeliminowanie jednostek słabych fizycznie i psychicznie. Ćwiczenia stały się słynne z powodu skarg wysyłanych przez rodziny zwolnionych podchorążych do najwyższych władz wojskowych i państwowych. Żale i pretensje dotarły nawet na biurko ministra spraw wojskowych, lecz Marszałek skwitował je jednym krótkim zdaniem: „Bociański wie co robi”. W Szkole nie było wymaganego regulaminem aresztu, ponieważ komendant uważał, że podchorąży popełniający wykroczenie kwalifikujące go do ukarania aresztem nie nadaje się na oficera. Zamiast kary aresztu po prostu wydalano ze Szkoły. Zwolnienie groziło podchorążym również za wiele innych zachowań. Pułkownik nie tolerował „pijaństwa, karciarstwa, dziwkarstwa i lizusostwa”. Oczywiście, jak każdy człowiek, nie był pozbawiony wad. Był kawalerem, a w swojej willi zatrudniał dwie pokojówki, takie, że patrzącym na nie podchorążym „oko na oko zachodziło”.

Podchorąży walczy o przydział, Komendant z protekcją

Na czterystu podchorążych kończących co roku Szkołę Podchorążych Piechoty czekały stanowiska służbowe w 90 pułkach piechoty rozsianych po całej II RP, zarówno w dużych miastach wojewódzkich, jak i w małych, kilkutysięcznych, prowincjonalnych miasteczkach. Pierwszy przydział służbowy zwykle warunkował karierę oficera na następne kilkanaście lat. A przenosiny z pułku do pułku nie były wtedy zbyt modne. Nic dziwnego, że podchorążowie starali się wypracować podczas nauki w szkole na tyle wysoką lokatę, by móc uprawdopodobnić otrzymanie przydziału do pułku zgodnie z ich preferencjami. Oczywiście, na te preferencje nakładała się siatka potrzeb kadrowych poszczególnych pułków, które oczekiwały „narybku” oficerskiego. Z uwagi na fakt, iż pułki cieszyły się zróżnicowaną popularnością wśród podchorążych, zdawali oni sobie sprawę, że nie wszyscy pójdą tam, gdzie chcieliby służyć. O przydziale nowo promowanych podporuczników do konkretnego pułku decydował, na podstawie ich zdyscyplinowania i wyników w nauce, komendant Szkoły Podchorążych. Nie może jednak dziwić, że niektórzy podchorążowie starali się jeszcze uzyskać pomoc w otrzymaniu przydziału do wybranego pułku z zewnątrz – od „protektorów”. Do kancelarii Szkoły zaczęły więc przychodzić listy zaadresowane do komendanta z dopiskiem na kopercie „do rąk własnych”, które kanceliści z iście austriacką urzędniczą pedantycznością rejestrowali w książkach korespondencji wchodzącej. Z jakim efektem?

O tym co płk Bociański sądził o tego rodzaju zabiegach można było wysłuchać na przeprowadzanych co pewien czas odprawach. Odbywały się one w sali teatru szkolnego, gdzie mógł pomieścić się cały rocznik. Spotkania te podchorążowie nazywali „kazaniami Skargi”, słusznie podejrzewając, że ksiądz używał jednak przyzwoitszego słownictwa. Grzmiącym głosem tłumaczył siedzącym jak trusie podchorążym, że „nasi ojcowie Polskę przes...li przez brak karności, prywatę i protekcjonizm”, lecz wychowankowie Szkoły Podchorążych mają być i będą inni.

Ostatnią odprawę przed promocją płk Bociański poświęcał na skuteczne rozprawienie się z tradycyjnym polskim protekcjonizmem, przynajmniej na poziomie stopnia etatowego podporucznika. Przed zebranymi podchorążymi odczytywał głośno po kolei wszystkie „listy protegujące”. Oczywiście podawał też nazwiska protegujących i protegowanych. „Ciocia pchor. Iksińskiego zna gen. Ygrekowskiego i ten pisze do mnie, abym podchorążego przeznaczył do Warszawy. Ma podchorąży przydział do Zambrowa!”. „Wujaszek pułkownik taki to prosi, żebym podchorążego takiego to po starej znajomości dał do pułku w Krakowie. No to ja po starej znajomości przeznaczyłem was do Zamościa!”. Zaobserwowano, że „im wyższa protekcja, tym bardziej zakazany garnizon”. Nikt nie miał prawa wtrącać się komendantowi do decyzji o przydziałach podporuczników do pułków. Nikt nie miał prawa demoralizować jego podchorążych jakąkolwiek protekcją. Żadne mamusie, tatusie, wujaszkowie, ciotki i pociotki. Ta odprawa i ten przydział do pułku kończyły dwuletni proces wychowania podchorążego na podporucznika w Szkole płk. Bociańskiego.

Wyjątek dla Wieniawy

Ale jak każda zasada, również i ta ma swoje wyjątki. Spośród wszystkich „listów protegujących”, tylko jeden list został przeczytany z uwagą i płk Bociański postąpił zgodnie z zawartymi w nim wskazówkami. W tym wypadku protektorem był gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski, a jak powszechnie uważano był to człowiek, który „wiele mógł”. Świadczył o tym również, napisany w 1929 roku, wiersz Juliana Tuwima „Męki z powodu Wieniawy” z powtarzaną przez proszących o protekcję frazą „pan przecież zna Wieniawę”. W „liście protegującym” do płk. Bociańskiego generał pisał: „Każą mi protegować jakiegoś idiotę, róbcie z nim co chcecie”.

Co prawda płk Ludwik Bociański jest już postacią zapomnianą, lecz pozostały po nim zarówno pomniki na terenie 22 Wojskowego Ośrodka Kartograficznego w Komorowie koło Ostrowi Mazowieckiej, ceremoniał pasowania na oficera szablą, jak i coroczne przejmowanie władzy przez podchorążych w uczelniach wojskowych w Dniu Podchorążego.

ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, pasjonat historii

dodaj komentarz

komentarze


Pół tysiąca terytorialsów strzeże zachodniej granicy
 
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Żołnierze WOT-u szkolili się w Słowenii
Nawrocki przedstawia kierownictwo BBN-u
Bezpieczniejsza Europa
Nowe Abramsy już w Wesołej
Wołyń – pamiętamy
Pierwszy polski lot Apache’a
K9 i FlyEye na poligonie w Ustce
Potrzebujemy najlepszych
Rosyjska maszyna Su-24 przechwycona przez polskie F-16
Najtrudniejsze w służbie na polsko-białoruskiej granicy jest…
Święto sportów walki w Warendorfie
BWP-1 – historia na dekady
Odbudowa obrony cywilnej kraju
Tłumy na zawodach w Krakowie
Umacnianie ściany wschodniej
Pancerny drapieżnik, czyli Leopard 2A5
PGZ buduje suwerenność amunicyjną
Polacy i Holendrzy razem dla obronności
Rekompensaty na ostatniej prostej
Śmierć gorsza niż wszystkie
Planowano zamach na Zełenskiego
Dzieci wojny
Czarne Pantery, ognia!
Dekapitacyjne uderzenie w Iran
Odznaczenia za misję
Korzystne zmiany w dodatkach dla sił powietrznych
Nie żyje żołnierz PKW Irak
Międzynarodowy festiwal lotnictwa. Zbliża się Air Show Radom 2025
Ratownik w akcji
Zatrzymania na granicach
Czarna Pantera celuje
„Niegościnni” marynarze na obiektach sportowych w Ustce
Niebezpieczne incydenty na polsko-białoruskiej granicy
Pracowity pobyt w kosmosie
Posłowie za wypowiedzeniem konwencji ottawskiej
Sejm zakończył prace nad nowelizacją ustawy o obronie ojczyzny. Teraz czas na Senat
Cybermiasteczko na Festiwalu Open’er
Armia pomoże służbom na zachodniej granicy
Niemal 500 absolwentów AWL-u już oficjalnie oficerami WP
W drodze do amunicyjnego bezpieczeństwa
Ostatnia niedziela…
Generał „Grot” – pierwszy dowódca AK
Blue Force vs Red Force w Orzyszu
Radar na bezpieczeństwo
Wyższe stawki dla niezawodowych
ORP „Necko” idzie do natowskiego zespołu
Pełna mobilizacja. Żołnierze ruszają na tereny zagrożone powodzią
Kajakami po medale
Ewakuacja Polaków z Izraela
Broń przeciwko wrogim satelitom
Demony wojny nie patrzą na płeć
Dwa tygodnie „rozgryzania” Homara-K
Podejrzane manewry na Bałtyku
Alert pogodowy. Żołnierze są najbliżej zagrożonych miejsc
Pestki, waafki, mewki – kobiety w Polskich Siłach Zbrojnych
USA przyłączyły się do ataku Izraela na Iran
W tydzień poznali smak żołnierskiego fachu
Sukcesy żołnierzy na międzynarodowych arenach
Lotnicy uratowali Wielką Brytanię
Miliardowe wsparcie dla PGZ
12 tys. żołnierzy gotowych do działania
Flyer, zdobywca przestworzy
Żołnierze PKW Irak są bezpieczni

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO