Najlepsi skoczkowie potrafią szybować z pełnym wyposażeniem na odległość kilkunastu kilometrów od miejsca zrzutu. Dzięki temu mogą zaskoczyć przeciwnika lub zmylić oddziały zwalczające desant. Pół tysiąca żołnierzy 25 Brygady Kawalerii Powietrznej przez pięć dni ćwiczyło skoki z różnych wysokości na spadochronach desantowych i tunelowych.
Zgrupowanie odbywało się pod koniec kwietnia w Nowym Glinniku koło Tomaszowa Mazowieckiego. W pięciodniowym szkoleniu wzięło udział ponad 500 żołnierzy z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, w tym żołnierze dowództwa i sztabu brygady oraz jednostek bezpośrednio podległych. Podczas zajęć wykonywano skoki szkolne i szkolno-treningowe z wysokości od 400 do 1500 metrów na spadochronach desantowych o małej sterowności i spadochronach tunelowych, tzw. skrzydłach.
Zdecydowana większość żołnierzy, którzy wzięli udział w zgrupowaniu, miała już na koncie od kilkudziesięciu do kilkuset skoków wykonanych z różnych wysokości, różnych statków powietrznych i na różnych typach spadochronów. Jednak kilkunastu żołnierzy skakało po raz pierwszy. Oni musieli najpierw przejść cykl zajęć teoretycznych i ćwiczeń na ziemi. Później skakali z pokładu śmigłowca W3 Sokół, z wysokości 400 m. Żołnierze nowicjusze korzystali ze spadochronów desantowych z systemem samoczynnego otwarcia. Aby otrzymać tytuł skoczka, każdy z nich musiał wykonać pięć skoków. Pierwszy i drugi bez wyposażenia, tylko ze spadochronem, trzeci z bronią, czwarty z pełnym oporządzeniem, a piąty w nocy.
Innym torem przebiegało szkolenie spadochroniarzy z doświadczeniem. Podczas wykonywania zadań bojowych skakali z pokładu samolotu znajdującego się na większej wysokości. Korzystali ze spadochronów tunelowych, czyli takich, które pozwalają na szybowanie w powietrzu. Doświadczeni skoczkowie na tego typu spadochronie potrafią szybować (z pełnym wyposażeniem) na odległość nawet kilkunastu kilometrów od miejsca zrzutu. Jednocześnie podczas lotu pozostają w bliskim kontakcie ze swoją grupą. Dzięki takim umiejętnościom szturmani mogą zaskoczyć przeciwnika, niepostrzeżenie dostać się na wyznaczony obszar i zmylić pododdziały zwalczające desant. Aby jednak uzyskać takie umiejętności, trzeba dużego doświadczenia i wykonania co najmniej kilkudziesięciu skoków.
Nie wszystkie zajęcia udało się przeprowadzić zgodnie z planem. – Warunki atmosferyczne uniemożliwiły realizację szkolenia w pełnym wymiarze – przyznaje mjr Maciej Walter, szef Sekcji Wysokościowo-Ratowniczej i Zabezpieczenia Spadochronowo-Desantowego, który był dowódcą zgrupowania. Major, który na koncie ma około 800 skoków i kwalifikacje instruktora spadochronowego klasy mistrzowskiej, podkreśla, że zajęcia odwołano ze względu na bezpieczeństwo uczestników szkolenia.
Jednym z instruktorów na zgrupowaniu był ppor. Dominik Adamkiewicz, dowódca plutonu w 7 Batalionie Kawalerii Powietrznej. Oficer ma kwalifikacje instruktora spadochronowego i ponad 700 skoków na koncie. Jego podwładni mają natomiast za sobą co najmniej kilkadziesiąt skoków. Dla podporucznika i jego ludzi zajęcia miały charakter typowo doskonalący. Techniki lotu grupowego ćwiczą głównie w czasie zgrupowań przeznaczonych tylko dla doświadczonych skoczków. Podczas zgrupowania porucznik pomagał w szkoleniu żołnierzy, którzy wykonywali swoje pierwsze skoki. – Byłem instruktorem sprawdzającym, kierownikiem desantowania i instruktorem pokładowym – wymienia oficer.
Zgrupowanie spadochronowe kawalerzystów zakończyło się 28 kwietnia.
autor zdjęć: kpt. Tomasz Pierzak
komentarze