moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

35-lecie śmigłowców w Pruszczu Gdańskim

Ciężkie, uzbrojone i opancerzone śmigłowce Mi-24 są przez pilotów nazywane latającymi czołgami. 12-tonowe maszyny od 35 lat służą żołnierzom pruszczańskiej jednostki. Były z nimi w Iraku i Afganistanie, gdzie sprawdziły się w ekstremalnych warunkach, choć nie wszyscy wierzyli w to, że dadzą radę. Dziś w jednostce znajduje się 12 śmigłowców.



Mi-24 są w Pruszczu od 35 lat, a lotnicy odpierają zarzuty, że są już za stare, by latać i skutecznie służyć. – Śmigłowce to nie samochody, które już po kilkunastu latach nie nadają się do bezpiecznej jazdy. Mi-24 są regularnie serwisowane, każda część ma swoją określoną żywotność, jeśli jej „termin przydatności” się kończy, jest wymieniana na nową – wyjaśnia ppłk Witold Wilk, pilot z wieloletnim doświadczeniem, weteran misji w Iraku i Afganistanie, inspektor bezpieczeństwa lotów w 49 Bazie Lotniczej.

W Bazie w Pruszczu Gdańskim znajduje się obecnie 12 Mi-24. – Służą do wsparcia wojsk lądowych, mogą niszczyć czołgi i zwalczać desant przeciwnika – mówi mjr Rafał Myrcik, rzecznik prasowy jednostki. – Ponadto można ich używać do ratowania i ewakuacji załóg znajdujących się w niebezpieczeństwie czy transportowania rannych i chorych ze strefy przyfrontowej i z miejsc trudno dostępnych.

Mi-24, czyli jak modernizowano polskie lotnictwo

Zakup śmigłowców Mi-24 był jednym z elementów modernizacji armii, którą przeprowadzał polski rząd w połowie lat 70. ubiegłego wieku. Polska do momentu przemian ustrojowych na przełomie lat 80. i 90. kupiła 32 wiropłaty.

Pierwsze pojawiły się w Leźnicy, w 37 Pułku Śmigłowców Transportowych, w 1978 roku. Przez kilkanaście miesięcy nie były jednak używane, ponieważ ich załogi dopiero się szkoliły. Jednym z siedmiu pilotów, którzy jako pierwsi zostali wysłani na kurs do Frunze w Kirgistanie (tak do 1991 roku nazywała się stolica tego kraju, dziś miasto nazywa się Biszkek) był kpt. rez. pil. Stanisław Florczak. – Miałem wówczas zaledwie 30 lat i niczego się nie bałem, możliwość latania Mi-24 to był dla mnie powód do dumy. Wszyscy nam zazdrościli tego wyróżnienia – wspominał podczas spotkania z okazji 35-lecia śmigłowców Mi-24 w Pruszczu Gdańskim pilot.


Film: Michał Niwicz, Ewa Korsak / polska-zbrojna.pl

We Frunze Rosjanie szkolili pilotów z całego świata. Polscy lotnicy, którzy zostali wytypowani do pilotowania Mi-24, musieli być doświadczeni. – Miałem na swoim koncie 1100 godzin spędzonych w powietrzu. Inni minimum 800 – wyjaśnia kpt. rez. pil. Florczak.

Po trzymiesięcznym szkoleniu Polacy wrócili do kraju. Wraz z nimi rosyjski instruktor. – Był z nami dwa lata. Nazywał się Gorionow, ale mówiliśmy o nim „Żenia”. Pomagał nam, szkolił nas i dawał kolejne uprawnienia – opowiada Florczak.

W 1981 roku zdecydowano, że powstanie 8 Eskadra Śmigłowców Szturmowych, która podlegać będzie 49 Pułkowi Śmigłowców Bojowych (dzisiejsza 49 Baza Lotnicza). W jej skład weszli piloci i technicy przeszkoleni w Kirgistanie oraz oczywiście Mi-24. Tak zaczęła się historia stacjonowania tych maszyn w Pruszczu Gdańskim. Po 35 latach od tego wydarzenia w 49 Bazie Lotniczej spotkali się byli i obecni piloci tych maszyn, technicy oraz miłośnicy Mi-24. Wspominali m.in. pierwsze zadania na śmigłowcach. Jedno z nich polegało na zrzuceniu z Mi-24 bomb, które miały zniszczyć zator lodowy na Wiśle. – Nie udało się, bo zorientowano się, że w pobliżu biegnie rurociąg Przyjaźń. Nie chcieli go uszkodzić, bomby spadły nie w to miejsce, co trzeba i operacja nie powiodła się – wspominali piloci.

Kolejne śmigłowce dotarły do Pruszcza w latach 90. Polska armia otrzymała wówczas od Niemiec 18 maszyn Mi-24. Nie były nowe, więc dwa śmigłowce zostały rozebrane na części, a do służby wcielono 16 egzemplarzy.

Irak – niepewne początki

Polskie Mi-24 zostały wysłane do Iraku w czasie trzeciej zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Nieoficjalnie mówiono, że śmigłowce zostaną już w Iraku. Nie wierzono, że radzieckie maszyny mogą tam sobie poradzić.

 – To była nasza pierwsza zagraniczna misja. Do naszych zadań należało patrolowanie i zabezpieczanie konwojów z powietrza – mówi ppłk pil. Witold Wilk. Lotnicy są zgodni: największa trudność tej misji polegała na tym, że była pierwsza. Piloci nie do końca wiedzieli, z czym będą mieli do czynienia. – Ten brak doświadczenia i informacji nie napawał nas optymizmem. Pytaliśmy o rady naszych starszych kolegów, którzy szkolili się w Kirgistanie z Rosjanami, a oni przecież na tych maszynach byli na wojnie w Afganistanie. No ale Irak to nie Afganistan… – wspomina ppłk pil. Wilk.

Piloci z Pruszcza latali z Mi-24 do Iraku na przemian z lotnikami z Inowrocławia. Spędzali tam po dwie zmiany. Lotnicy z 49 Bazy byli tam od 2004 do 2008 roku.


Wielką bolączką pilotów były wyjątkowo wysokie temperatury. Gdy śmigłowiec zostawał na płycie lądowiska nagrzewał się tak mocno, że można go było dotykać wyłącznie w rękawiczkach. Topiły się plastikowe części wewnątrz maszyny. – Ogromną zaletą Mi-24 jest klimatyzacja, ale nie można jej uruchomić już w chwili startu. Zanim więc zaczęła działać, załoga czuła się jak w piekarniku. A trzeba pamiętać, że mieliśmy na sobie nie tylko mundury, ale też kamizelki kuloodporne oraz sprzęt – razem jakieś 20 kilogramów – opowiada pilot. Bywało, że prace ze śmigłowcem odbywały się nocą, bo tak było łatwiej funkcjonować.

Technicy mieli w Iraku mnóstwo roboty. – Wszędzie był drobny, niemal jak mąka, pył. Osiadał na częściach śmigłowca, więc niektóre z nich szybciej się zużywały niż w kraju. Technicy zdobyli więc dużą wiedzę o tym, jak ten sprzęt i jego części reagują na taki klimat, na zapylenie – mówi pilot.

Afganistan: odstraszyć wroga

Podpułkownik Wilk z Mi-24 był również w Afganistanie. – To było dla nas niesamowicie bogate doświadczenie. Olbrzymia satysfakcja, że udało nam się wykonać zadania, ale też duma, że chroniliśmy naszych żołnierzy – przyznaje pilot. Do zadań załóg śmigłowców należało wówczas patrolowanie, ale i ochranianie m.in. polskich żołnierzy z powietrza. Mi-24 odstraszały talibów, były nawet przez nich nazywane „diabelskimi rydwanami”. – O tym, że ten wielki śmigłowiec budził strach, przekonywaliśmy się na własne oczy. Kiedy ochranialiśmy konwój i lecieliśmy nad nim, ustawał ogień kierowany przez talibów, gdy na chwilę znikaliśmy, by zatankować, znowu się pojawiał – mówi ppłk pil. Wilk.

W Afganistanie jednym z problemów, z którymi musieli zmagać się polscy piloci, była wysokość, na której zbudowano polskie bazy. – Okazywało się, że moc silników, które miały Mi-24, była za mała. Ze względu na to, że była ona nieadekwatna do wysokości, na jakiej się znajdowaliśmy (ponad 2 tysiące metrów nad poziomem morza), musieliśmy mieć pas do startów. Więc startowaliśmy niemal jak samoloty – mówi pilot.

Mi-24 po raz pierwszy pojawiły się w Afganistanie na trzeciej zmianie PKW w 2008 roku. Wtedy poleciały tam 4 śmigłowce, potem kolejne dwa. Łącznie przez cały czas trwania misji PKW Afganistan z żołnierzami służyło tam 13 Mi-24. Ostatnie wróciły do Polski w czerwcu 2014 roku.

Śmigłowce z Pruszcza są na stałe uzbrojone w karabin maszynowy JakB-12,7 mm, 4 wyrzutnie pocisków kierowanych 9M17P i 4 kasety z pociskami zakłócającymi 26 mm (ASO-2W). Można do nich podwiesić m.in. zasobniki UB-32 z rakietami S-5 czy bomby.

Śmigłowiec nie należy do najmniejszych. Ma niemal 4 metry wysokości i 22 metry długości. Waży prawie 12 ton. Średnica śmigła wynosi 17,5 metra. Maksymalna prędkość śmigłowca wynosi 335 km/h, ale standardowo porusza się ok 280 km/h. Charakterystyczną cechą śmigłowca jest możliwość przewozu ośmiu żołnierzy w części transportowej.

Mi-24 został zaprojektowany w ZSRR w sierpniu 1968 roku. Zespołem, który nad nim pracował kierował Michał Mil, radziecki konstruktor lotniczy. Prototyp śmigłowca był gotowy rok później. Pierwszy lot odbył się we wrześniu 1969 roku.

Ewa Korsak

autor zdjęć: Michał Niwicz, Bartosz Bera / rbsphotos.com

dodaj komentarz

komentarze


Pierwszy test „Tarczy Wschód”
 
Tłumy biegły po nóż komandosa
Ogień nad Bałtykiem
MSWiA: inwestycja w zaporę na granicy przynosi rezultat
Ministrowie obrony na szczycie
Adm. Bauer: NATO jest na właściwej ścieżce
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Ciągła transformacja to podstawa
Łamią szyfry historii
Zaangażowany ratownik
Polska i Turcja – od wojen do szacunku i sympatii
Tylko jeden kurs Jata w 2025 roku!
Jubileuszowe Buzdygany za wyjątkowe pasje i działania
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Studenci do obrony cyberprzestrzeni
Olympus in Paris
Ostre słowa, mocne ciosy
Spokój w sieci
Ramstein Flag nad Grecją
Album o żołnierzach-olimpijczykach
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Olimp w Paryżu
„Edukacja z wojskiem” po raz drugi
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Jubileuszowe Buzdygany wręczone!
Cały czas w natarciu
Przełom w sprawie rzezi wołyńskiej?
Zwycięzca w klęsce, czyli wojna Czang Kaj-szeka
Gotowość, wsparcie, bezpieczeństwo. I odbudowa. Wojsko Polskie dla powodzian 2024
Kiedy szkolenia dla ochotników?
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Symbol przywództwa – dla najlepszych
W finale, choć bez nagrody
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Sojusz także nuklearny
Na straży nieba
Strefa buforowa jest skuteczna
Żeby drużyna była zgrana
Ogniem i dynamitem
25 km na 25 lat Polski w Sojuszu
Ukraińska wizja MRAP-a
Walczymy o BohaterONa
Czy Orka przypłynie z Korei?
Nerw armii
Nowe dowództwo NATO na Bałtyku. Z polskim udziałem
Realizm dowodzenia
O innowacyjności w wojsku
Projekt wsparcia dla pracodawców żołnierzy
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Wojsko Polskie w oczach zagranicznych mediów
Hubalczycy nie złożyli broni
Nie zostawiają nikogo
Zlot młodzieży PTTK
Kolejny Kormoran na kursie
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
MON idzie na rekord
Moc Buzdygana
Żeglarz i kajakarze z „armii mistrzów” na podium
Żołnierska pomoc trwa
„Northern Challenge”, czyli wyzwania i pułapki
Czworonożny żandarm w Paryżu
Na pierwszej linii cyberfrontu
Podwyżki dla niezawodowych
Pod Kockiem walczyli do końca
Radar na bezzałogowce
Bielizna do zadań specjalnych
Wyższe świadczenie mieszkaniowe dla żołnierzy
Polskie armatohaubice na poligonie w Estonii

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO