moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Odsiecz wiedeńska 1683 roku

12 września 1683 roku dwie cywilizacje stanęły do krwawej rozprawy o dominację w centralnej Europie. Wygrali chrześcijanie, co stanowiło punkt zwrotny w historii kontynentu. Odtąd muzułmanie zaczęli ustępować, aż w końcu, po pierwszej wojnie światowej, nastąpił krach Imperium Osmańskiego. Na jego gruzach powstała obecna Turcja.

Najważniejsza bitwa w historii

Pod murami Wiednia oblężonego przez żołnierzy Imperium Osmańskiego koalicja wojsk chrześcijańskich (polskich, austriackich i niemieckich – łącznie około 65 tys. żołnierzy) rozbiła znacznie liczniejszego przeciwnika. Ten, gdy ruszał na wojnę, obliczał swe siły na 285 631 ludzi, choć z pewnością w samej bitwie były one mniej liczne. Może nawet o połowę.

Bitwa pod Wiedniem była jedną z najważniejszych w historii świata. Zatrzymała turecki napór na Europę. Od tej pory Imperium Osmańskie zaczęło tracić ziemie zdobyte na chrześcijanach w poprzednich stuleciach, by w końcu – już w XX wieku – upaść.

Choć zwycięstwo nad Turkami było zasługą całej sprzymierzonej armii, to Wojsko Polskie odegrało w nim szczególną rolę. Po pierwsze, dlatego że naczelnym wodzem był polski król Jan III Sobieski. Po drugie, z uwagi na to, że do przełamującej muzułmańskie szeregi szarży chrześcijańskich żołnierzy poprowadzili polscy skrzydlaci husarze. Byli oni ostatnimi europejskimi rycerzami. Nosili zbroje, na które narzucali skóry lwów, tygrysów, niedźwiedzi bądź wilków. Ich wyposażenie stanowiły szable, koncerze, pałasze i broń palna. Czasami także obuchowa i łuki. Najważniejszym orężem były jednak bardzo długie kopie. Tak długie, że zanim przeciwnicy dosięgli husarzy swą bronią, obalały ich na ziemię lub przebijały na wylot. Bywało, że jednym ciosem przebijano kilku wrogów naraz.

To nie mordercze kopie stały się jednak znakiem firmowym husarzy. Zostały nim skrzydła, które pocztowi (czyli szeregowi) husarscy przypinali do pleców – służyły one m.in. do płoszenia koni przeciwnika.

Husarze szarżowali w zwartej formacji. Jeden przy drugim. Tak blisko siebie, że stykali się stopami i kolanami. Gdy taka „stalowa ściana”, z długimi kopiami, powiewającymi proporcami, skórami i ze skrzydłami na plecach, przechodziła w galop, a później w cwał, nikt nie był w stanie przed nią ustać. Jedynie przeszkody mogły powstrzymać szarżę. Aby wyeliminować to zagrożenie, Jan III Sobieski przed szarżą generalną wysłał na Turków pojedynczą chorągiew husarską. Niewielki oddział, liczący nieco ponad sto koni, miał sprawdzić, czy teren nadaje się dla kawalerii. Ta z pozoru samobójcza misja (rycerze wbili się w sam środek szyków wroga, tam gdzie stał naczelny wódz Turków) zakończyła się sukcesem. Mimo walki w okrążeniu i ciężkich strat, husarze wrócili na pozycje wyjściowe i powiadomili króla, że teren nadaje się do szarży. W dowód uznania Sobieski osobiście poprowadził tę jednostkę do szarży generalnej. Armia chrześcijan pod polskim królem runęła na muzułmanów. I wygrała!

„Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały” – tak po zwycięskiej bitwie rozpoczął swój list do żony Jan III Sobieski.
„Porażka i przegrana […] była to przeogromna, klęska taka, jaka od powstania państwa nigdy jeszcze się nie wydarzyła” – potwierdzał słowa Sobieskiego osmański kronikarz Silahdar Mehmed aga z Fyndykły. To rzadki w historii przypadek, żeby przeciwnicy byli aż tak zgodni w ocenie znaczenia batalii. Bitwa pod Wiedniem zmieniła dzieje świata, czego byli świadomi ówcześni jej komentatorzy.

Polska polityka historyczna

Dla nas odsiecz wiedeńska to wielki triumf Jana III Sobieskiego oraz husarii. I słusznie, bo odegrali w niej kluczową rolę, chociaż oczywiście nie walczyli tam sami. Lecz mimo że jesteśmy dumni z naszego wkładu w to zwycięstwo, to jednak nie potrafimy go wypromować w świecie. Prawdziwym paradoksem jest to, że film fabularny o bitwie wiedeńskiej nakręcili nie Polacy, lecz Włosi („Bitwa pod Wiedniem” z 2012 roku). A żeby tego było mało, spotkał się on u nas niemal z wrogością. Po fali krytyki mediów, w polskich kinach obejrzało go zaledwie kilkaset tysięcy ludzi. Tymczasem Włosi pokazali nas w bardzo korzystnym świetle. Lepszym niż na to zasługują nasze rzeczywiste osiągnięcia.

Jeszcze dziwniejsze jest to, kto dziś podpisuje się pod tym zwycięstwem. A nie tylko podpisuje, lecz także czyni bardzo konkretne starania, by świat je za takowe uznał. Są to Ukraińcy, którzy w Wiedniu postawili dwa bardzo ładne pomniki Kozaków – wyzwolicieli austriackiej stolicy. Na Ukrainie zaś wydano książkę (Чухліб Тарас, „Україна-Русь у битві за »золоте яблуко« Європи.”) w której na serio stwierdza się, że 2/3 armii Sobieskiego składało się z Ukraińców.

Jak na tym tle wypadają Polacy? Mizernie. Mija 333. rocznica bitwy, a w Wiedniu nie stoi żaden pomnik upamiętniający polski wkład w to zwycięstwo. Ostatnią produkcję filmową o bitwie wiedeńskiej (fabularyzowany dokument „Na odsiecz Wiedniowi”) nakręcono u nas 33 lata temu, czyli jeszcze za PRL-u. Wtedy też, dużym nakładem sił i środków, urządzono obchody rocznicy bitwy, naukowcy zaś zorganizowali szereg wystaw i wydali liczne publikacje. Od tamtej pory państwo niespecjalnie angażuje się w eksponowanie tego sukcesu. Na uwagę zasługują jedynie dwa wydarzenia. Pierwsze to jest uchwała polskiego Sejmu z 2013 roku o upamiętnieniu 330. rocznicy bitwy. Drugie to konferencja naukowa w Kijowie, której inicjatorem był obecny radca Bartosz Musiałowicz, kierownik Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Kijowie. Na niej to polscy naukowcy (ze mną włącznie) mieli okazję sprostować tezy Tarasa Czuchliba. Pozostałe inicjatywy są całkowicie prywatne, nie zostały wsparte ani organizacyjnie, ani finansowo przez państwo polskie. Należą do nich wciąż niezrealizowana próba postawienia w Wiedniu pomnika króla Jana III Sobieskiego i jego husarii czy też publikacja mojego artykułu „Die polnischen Flügelhusaren in der Entsatzschlacht von Wien 1683” w austriackim magazynie militarnym „Pallasch” (nr 56 z 2016 roku). Poza tym, od trzech lat niewielkie grupki polskich rekonstruktorów husarii jeżdżą do Wiednia. Byli także w tym roku. Są to jednak działania na niewielką skalę i tak naprawdę więcej dla nas robią cudzoziemcy niż my sami. Do wspomnianego filmu włoskiego można dodać najnowszy utwór popularnego w świecie, śpiewającego po angielsku szwedzkiego zespołu Sabaton o polskiej husarii walczącej pod Wiedniem („The Winged Hussars”).

Turcja w natarciu

Kulejąca polityka historyczna to jednak nie największy problem. Ważniejsze, jak zmienia się demografia. W roku 1923 Imperium Osmańskie legło w gruzach, a na nich powstało nowe państwo – dzisiejsza, świecka Turcja. W roku 1927 państwo to zamieszkiwało 13,6 mln ludzi. W tym samym czasie Polska miała przeszło dwukrotnie większą populację! Rodziło się niemal milion dzieci rocznie. W 1966 roku Turcja i Polska zrównały się pod względem liczby ludności. Miały wówczas po 32 mln obywateli. W Polsce rodziło się wtedy 530 tys. dzieci rocznie, podczas gdy w Turcji – przeszło 1,3 mln. Dziś oficjalnie mamy około 38,4 mln ludzi, a Turcja – 78,7 mln. W Polsce rodzi się 370 tys. dzieci rocznie. W Turcji – wciąż ponad 1,3 mln. Te dane wymownie świadczą o pozycji naszych państw.

W ciągu ostatnich dziewięciu dekad Turcja nie tylko nadrobiła straty wynikające z upadku Imperium Osmańskiego, lecz także stanęła na pozycji pozwalającej na dalszą, dynamiczną ekspansję. Ostatnie wydarzenia wskazują, że jej kilkudziesięcioletni sojusz z Zachodem właśnie się kończy. Państwo to jest już na tyle silnym i samodzielnym graczem, że może zapragnąć powrotu do swych imperialnych korzeni. Społeczeństwo tureckie, podobnie jak ludność świata, jest już do tego przygotowywane. Popularny i w Polsce turecki serial „Wspaniałe stulecie” jest znakomitym tego przykładem.

Czy wzrost potęgi Turcji powinien nas niepokoić? Może i nie jest to najważniejsze wyzwanie, przed którym staniemy w przyszłości, ale nie można go ignorować. Na razie cieszmy się, że ze sobą nie graniczymy i pielęgnujmy dobre kontakty. A najwięcej uwagi poświęćmy temu, by odwrócić fatalne dla Polski trendy demograficzne. Bo o ile w XVII-wiecznej Polsce przeciętna rodzina miała po kilkoro, a nierzadko i kilkanaścioro dzieci, o tyle dziś ma jedno czy dwójkę. Przy takiej dzietności nawet bez wojny czeka nas niewesoła przyszłość.

dr Radosław Sikora , historyk husarii i wojskowości staropolskiej, autor artykułów i kilkunastu książek

autor zdjęć: Ewelina Kozioł

dodaj komentarz

komentarze

~Kasjer
1474261800
.. a oni nas w podzięce rozebrali. Sobieski to frajer który nie tylko dostał od Marysieńki "france" ale długoletnimi wojnami osłabił tak państwo , że nie musieli z nami włączyć by nas zająć. Ci których broniliśmy.
25-6C-90-5C

Jak Polacy szkolą Ukraińców
 
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Wybiła godzina zemsty
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
O amunicji w Bratysławie
Karta dla rodzin wojskowych
Święto w rocznicę wybuchu powstania
W MON-ie o modernizacji
Huge Help
Ostre słowa, mocne ciosy
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Marynarka Wojenna świętuje
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Transformacja dla zwycięstwa
Jaka przyszłość artylerii?
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Norwegowie na straży polskiego nieba
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Wzmacnianie granicy w toku
Zmiana warty w PKW Liban
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Święto podchorążych
„Husarz” wystartował
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Right Equipment for Right Time
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
A Network of Drones
Olimp w Paryżu
Medycyna w wersji specjalnej
Nowe uzbrojenie myśliwców
Olympus in Paris
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Inwestycja w produkcję materiałów wybuchowych
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Polskie „JAG” już działa
Setki cystern dla armii
„Szczury Tobruku” atakują
Jesień przeciwlotników
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Czworonożny żandarm w Paryżu
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Od legionisty do oficera wywiadu
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO