moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Wiedza na trudne czasy

Aby nie ulec przeciwnikowi, nie wystarczy silna armia. Do tego potrzeba też społeczeństwa złożonego z obywateli, którzy wiedzą, jak zachować się w kryzysowych sytuacjach. Nauka pierwszej pomocy medycznej w szkołach, szkolenia wojskowe dla ochotników, system obrony cywilnej, walka z dezinformacją i z cyberatakami… – to podstawy, które pozwalają budować odporność społeczną.

Mikołaj ma 21 lat, studiuje prawo. 5 kwietnia pojechał na poligon w Wyciążkowie koło Leszna, by wziąć udział w kolejnej edycji programu „Trenuj z wojskiem”. Pod okiem instruktorów z 4 Zielonogórskiego Pułku Przeciwlotniczego ćwiczył udzielanie pierwszej pomocy, uczył się składać i rozkładać broń, poznawał techniki survivalowe. – Nie wszystkie rzeczy były dla mnie nowe – przyznaje. – O pierwszej pomocy już wcześniej miałem pewne pojęcie, ale na przykład o strzelaniu – niekoniecznie. Podobnie z survivalem. Wiedziałem, że ogień można rozpalić za pomocą krzesiwa. Jednak co innego wiedzieć, a co innego spróbować tego samemu – podkreśla. Dlaczego zdecydował się poświęcić sobotę na udział w tego rodzaju zajęciach? – Uznałem, że to szansa na zdobycie praktycznych umiejętności, które mogą się zwyczajnie przydać. Tym bardziej że sytuacja na świecie stała się niestabilna – wskazuje. Wybuchu wojny, jak mówi, raczej się nie spodziewa. – Ale gdybym się jednak pomylił, to nie chcę siedzieć bezradnie i czekać, aż ktoś mi pomoże. Nie można wszystkiego zostawiać wojsku, politykom, samorządom... – podsumowuje Mikołaj.

Takich jak on jest więcej. We wspomniany sobotni poranek na zajęciach w Lesznie, Gdyni i Warszawie stawiło się łącznie 3,5 tys. osób. Kolejny krok na żmudnej drodze do budowania społecznej odporności.

REKLAMA

Fińskim tropem

Co kryje się pod tym terminem? – Jednej definicji nie ma – zaznacza prorektor do spraw wojskowych Akademii Sztuki Wojennej płk dr hab. Dariusz Majchrzak. – Najogólniej jednak odporność społeczną można określić jako zdolność pewnego systemu do funkcjonowania pomimo czynników, które wywołują mniej lub bardziej poważne zakłócenia – tłumaczy. Te mogą być spowodowane zarówno klęskami żywiołowymi, jak i wojną. Przykład pierwszy z brzegu: kraj pada ofiarą zbrojnej agresji. Przeciwnik uderza w infrastrukturę krytyczną, więc na części najechanego terytorium brakuje prądu, wody, łączności. Państwo ma jednak wypracowane mechanizmy, które pozwalają opanować wywołany w ten sposób chaos. Organy administracji publicznej różnych szczebli, ich zespoły doradcze, a także służby wiedzą, jak zabezpieczyć podstawowe potrzeby mieszkańców – w jaki sposób dostarczyć żywność, wodę, zapewnić drogi ewakuacji. Sami mieszkańcy też nie pozostają bezczynni. Dysponują wiedzą i zasobami, które pozwolą im przetrwać najgorszy czas. Mówiąc obrazowo: system jest trochę jak worek bokserski. Otrzymuje cios, odkształca się, ale po chwili odbija i wraca niemalże do poprzedniej formy.

Ale żeby tak się w istocie stało, należy ten system stworzyć. – Państwo powinno opracować całościowe procedury, które obejmują nie tylko instytucje centralne, lecz także służby mundurowe, samorządy, organizacje pozarządowe. Musi wypracować sprawny system obrony cywilnej, stworzyć sieć ukryć i schronów, ale też zadbać o budowanie odporności u obywateli – podkreśla płk dr hab. Majchrzak. Dobrym przykładem jest tutaj Finlandia ze swoją koncepcją obrony totalnej, która zakłada, że w kryzysowych sytuacjach za los państwa odpowiedzialni są wszyscy obywatele. Każdy z nich potrafi więc zadbać o siebie i dołożyć cegiełkę do ratowania zbiorowości.

– Budowanie społecznej odporności Finowie zaczynają od absolutnych podstaw – tłumaczy prof. Wojciech Piotrowicz, wykładowca na fińskim Uniwersytecie Ekonomicznym Hanken, specjalista w dziedzinie logistyki kryzysowej i humanitarnej. Już w przedszkolach dzieci uczone są zdrowego trybu życia - przebywają dużo na świeżym powietrzu, uprawiają sport, uczą się współdziałania.

Finlandia długo pozostawała państwem neutralnym, jeśli więc idzie o bezpieczeństwo, w znaczącym stopniu była zdana na samą siebie. Fot. Puolustusvoimat/ Forsvarsmakten

Finowie zachowali pobór do armii, a dodatkowo co roku na szkolenia trafiają tysiące rezerwistów. – Dla nich to okazja do zdobycia dodatkowych kompetencji, poszerzenia sieci kontaktów i zacieśnienia więzi z poznanymi już wcześniej osobami. Takie doświadczenie z reguły cenią też sobie pracodawcy. Bo jeśli ktoś był na przykład dowódcą plutonu, to znaczy, że ma pojęcie o kierowaniu zespołem. Wojsko to oczywiście nie wszystko. Dużo osób za pośrednictwem organizacji pozarządowych angażuje się też w różnego typu misje humanitarne. Ja sam jestem w międzynarodowej rezerwie Fińskiego Czerwonego Krzyża – wylicza prof. Piotrowicz. Finlandia swój system budowała od dekad. Powód? Długo pozostawała państwem neutralnym, jeśli więc idzie o bezpieczeństwo, w znaczącym stopniu pozostawała zdana na samą siebie. Tymczasem licząca przeszło 1000 km granica z ZSRR, a potem Rosją raczej nie pozwalała spać spokojnie...

Finlandia pomimo strategicznej pauzy, która nastała w latach dziewięćdziesiątych, swojego systemu nie rozmontowała. Teraz, wobec rosnącego zagrożenia rosyjskim imperializmem, w jej stronę coraz chętniej spoglądają inne państwa NATO. Budowa zbiorowej odporności stała się jednym z tematów szczytu w Warszawie z 2016 roku. Przywódcy Sojuszu przyjęli wówczas wspólne zobowiązanie na temat jej wzmacniania.

O odporności mówią również przedstawiciele instytucji unijnych. W marcu 2025 roku Komisja Europejska przedstawiła nową strategię gotowości, która ma pomóc w przygotowaniu obywateli na różnego typu kryzysy i wojnę. Kluczowe znaczenie ma tutaj indywidualna postawa każdego z mieszkańców, dlatego też w dokumencie znalazły się m.in. zalecenia skierowane bezpośrednio do nich. Jedno z nich dotyczy gromadzenia zapasów - żywności, wody, lekarstw, które pozwolą przetrwać samodzielnie przez 72 godziny. Po tym okresie, w świetle statystyk, każdy obywatel ma prawo oczekiwać pomocy z zewnątrz.

Nad własnymi rozwiązaniami pracuje też Polska. Po raz pierwszy temat zbiorowej odporności pojawił się w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP z 2020 roku. W rozdziale poświęconym temu zagadnieniu mowa m.in. o obronie powszechnej i cywilnej, ochronie zdrowia i skutecznych dostawach energii, zabezpieczeniu sieci telekomunikacyjnych i cyberbezpieczeństwie. Kolejne lata przyniosły choćby „Koncepcję kompleksowego wzmacniania odporności” autorstwa specjalistów z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i ustawę o ochronie ludności i obronie cywilnej.

– Próby przeszczepienia systemu fińskiego na polski grunt w skali jeden do jednego nie mają większego sensu, przede wszystkim z racji różnych doświadczeń historycznych i społecznych. Finlandia przez dekady budowała społeczną odporność na bazie instytucji państwa, ale też organizacji lokalnych. W Polsce system obrony był zawsze silnie scentralizowany. Trudno, byśmy teraz w jednej chwili dokonali zwrotu o 180 stopni. Ale wiele fińskich rozwiązań możemy zastosować i u nas – uważa prof. Piotrowicz. W tym kontekście kluczową kwestią wydaje się dotarcie do statystycznego Kowalskiego. Dostarczenie mu odpowiedniej wiedzy i przekonanie go, że warto ją potraktować poważnie. Słowem: przygotowanie go na najgorsze. Nawet przy założeniu, że to najgorsze wcale nie musi nadejść.

Plecak z powerbankiem

Tak więc po pierwsze – edukacja. – Dzieci od najmłodszych lat powinny poznawać numery alarmowe, zasady bezpiecznego zachowania się w ruchu drogowym czy techniki udzielania pierwszej pomocy – podkreśla płk dr hab. Majchrzak. Autorzy programów szkolnych uwzględniają to w coraz większym stopniu. Jeszcze w 2009 roku na poziomie gimnazjum ruszyły zajęcia z edukacji dla bezpieczeństwa. Dziś lekcje takie prowadzone są w ósmej klasie szkoły podstawowej i pierwszej klasie szkoły średniej. Na tym rzecz jasna nie koniec. We wrześniu 2024 roku do podstawy programowej weszły obowiązkowe zajęcia z pierwszej pomocy. W obecnie trwającym roku szkolnym jej zasady poznają już dzieci z klas I–III, a sami nauczyciele mogą liczyć na wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – O takie rozwiązanie walczyliśmy przez kilkanaście lat – przyznaje Małgorzata Bochniak z WOŚP-u. W 2006 roku fundacja ruszyła z programem „Ratujemy i Uczymy Ratować”. Jej instruktorzy prowadzą szkolenia dla nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej, a także wyposażają ich w niezbędne pomoce – choćby fantomy, na których można uczyć się resuscytacji krążeniowo- oddechowej. Później tak przygotowani nauczyciele sami prowadzą lekcje ze swoimi podopiecznymi z najmłodszych klas. – W ciągu blisko 20 lat do naszej akcji przystąpiło już prawie 14 tys. szkół. Przeszkoliliśmy 33 tys. nauczycieli. A przecież nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa – podkreśla Bochniak.

W uświadamianie uczniów włącza się także resort obrony. Wystarczy wspomnieć program „Edukacja z wojskiem”. Składają się na niego prowadzone przez żołnierzy zajęcia teoretyczne i praktyczne, podczas których kursanci ćwiczą skuteczne wzywanie pomocy, poznają zasady ewakuacji i resuscytacji krążeniowo oddechowej, zostają uwrażliwieni na dezinformację. W trzech dotychczasowych edycjach przedsięwzięcia udział wzięło 130 tys. uczniów z blisko 5 tys. szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Tymczasem w kwietniu 2025 roku ministrowie obrony narodowej i edukacji narodowej – Władysław Kosiniak-Kamysz i Barbara Nowacka podpisali w podwarszawskich Markach list intencyjny w sprawie kontynuacji programu. Tegoroczna odsłona ma objąć rekordową liczbę 100 tys. dzieci. – Dbamy o to, żeby panował pokój. Ale zachowamy go tylko wtedy, kiedy będziemy silni i odpowiednio przygotowani –podkreślał w Markach wicepremier Kosiniak-Kamysz.

Tyle że edukacja na poziomie szkoły to ciągle zbyt mało. Nauczyciele zawsze będą mieli ograniczony czas, a przecież wiedza powiązana z szeroko pojmowaną odpornością społeczną jest rozległa, w dodatku – jak to wiedza – bywa ulotna. Dlatego, jak powtarzają eksperci, trzeba ją regularnie odświeżać. Tym bardziej że rzeczywistość wokół nas zmienia się dynamicznie. I rzecz kolejna: aby odnieść pożądany skutek, należy dotrzeć do jak najszerszego grona osób. Także tych, którzy szkołę czy wyższą uczelnię zdążyli już dawno ukończyć.

– W akcję uświadamiania i wzmacniania społeczeństwa państwo musi włączyć zatem wiele różnych instytucji. Choćby takich jak nasza – uważa Piotr Błaszczyk, szef Wydziału Polityki Informacyjnej Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. RCB już trzy lata temu opublikowało poradnik na czas kryzysu i wojny „Bądź gotowy”. Czytelnicy dowiedzieli się z niego m.in., jak postępować w przypadku wkroczenia do ich miejscowości obcych wojsk, o czym pamiętać, szukając schronienia, wreszcie jakie przedmioty powinny znaleźć się w plecaku ewakuacyjnym. – Poradnik cieszył się ogromnym zainteresowaniem. W pierwszych miesiącach pobrania z naszej strony internetowej szły w miliony. I nic dziwnego – impulsem dla nas stał się wybuch wojny za wschodnią granicą, wśród ludzi panowała niepewność, ale też swego rodzaju mobilizacja – wspomina Błaszczyk. Dziś, jak mówi, można odnieść wrażenie, że społeczne napięcie trochę opadło. Rosyjska armia utknęła na wschodzie Ukrainy. Nie osiągnęła swoich celów i nadal jest daleko od granic Polski. Sama wojna trochę nam spowszedniała. A to błąd. Imperialne cele Rosji nie uległy zmianie. I nawet jeśli Kreml nie byłby w stanie ich zrealizować, dla własnego bezpieczeństwa warto rozważać wszelkie możliwe scenariusze.

Tymczasem w Polsce powstaje kolejny poradnik, tworzony we współpracy MON, MSWiA, RCB. W publikacji znajdziemy sporo nowych rzeczy. – Poradnik w dużej części ma charakter uniwersalny. Wiedza, której dostarcza, może się przydać nie tylko podczas wojny. Ostatnia powódź na przykład pokazała, że warto mieć pod ręką plecak z dokumentami, latarką, śpiworem czy powerbankiem – zaznacza Błaszczyk.

Ale działania RCB mają znacznie szerszy zakres. – Staramy się być aktywni w mediach społecznościowych. Na Facebooku, Instagramie czy w portalu X regularnie zamieszczamy krótkie porady dotyczące różnych aspektów bezpieczeństwa – wyjaśnia Błaszczyk. I tak opublikowany 12 kwietnia post dotyczył orientacji w przygodnym terenie. Autorzy przypominali, że do plecaka ewakuacyjnego warto spakować mapę – na wypadek, gdybyśmy w newralgicznych sytuacjach nie mogli skorzystać z GPS-u w telefonie komórkowym.

Jednocześnie przedstawiciele RCB podkreślają, że trudno jest budować społeczną odporność bez sprawnej komunikacji. W stworzeniu odpowiednich mechanizmów ma pomóc zainaugurowany w grudniu 2024 roku dwuletni projekt „#RESIL-POL”. – Realizujemy go we współpracy z Komisją Europejską. Spotykamy się z przedstawicielami wojewodów i ministerstw, omawiamy wzajemne potrzeby i oczekiwania. Efektem będzie wypracowanie strategii komunikacji kryzysowej – tłumaczy Błaszczyk. Rzecz bowiem w tym, by informacje na temat zagrożeń docierały do obywateli szybko, były jasne, a co za tym idzie – przynosiły oczekiwany skutek.

Szkolenia dla wszystkich

Tymczasem budowanie społecznej odporności trudno wyobrazić sobie bez armii. Dla wojska to ogromne wyzwanie, a jednocześnie... szansa. Przeszkolone bowiem w taki czy inny sposób osoby mogą zasilić szeregi rezerwistów albo też wstąpić do czynnej służby. Wszystko to wpisuje się w realizowane od lat plany rozbudowy wojska. W 2025 roku liczba żołnierzy ma sięgnąć 229 tys. To o 22,5 tys. więcej niż w roku ubiegłym. Docelowo ma ich być 300 tys., a jeśli doliczyć do tego aktywną rezerwę – nawet 450 tys.

Do realizacji tych założeń ma się przyczynić wiele programów – zarówno tych realizowanych obecnie, jak i tych dopiero zapowiadanych. I tu znów wracamy do „Trenuj z wojskiem”. Co prawda sam projekt nie ma bezpośredniego związku z poszukiwaniem kandydatów do służby, ale... dla wielu może stanowić zachętę do niej. Pomysł jest prosty: jednostki rozsiane po całej Polsce organizują w weekendy krótkie bezpłatne przeszkolenie dla chętnych w wieku od 15 do 65 lat. Przez osiem godzin ochotnicy poznają absolutne podstawy wojskowego rzemiosła – elementy taktyki, budowę broni, techniki przetrwania w nieprzyjaznym terenie. Potem dostają certyfikat i wracają do domów.

– W trakcie pięciu dotychczasowych edycji zorganizowaliśmy 250 szkoleń. Liczba uczestników przekroczyła 28 tys. – informuje ppłk Michał Tomczyk z Departamentu Komunikacji i Promocji Ministerstwa Obrony Narodowej. Kilka tygodni temu zainaugurowana została edycja numer sześć. – „Trenuj z wojskiem” to społeczny fenomen – uważa ppłk Tomczyk. Po pierwsze, projekt powstał w odpowiedzi na oddolne zapotrzebowanie, po drugie, jak wynika z badań, liczba zadowolonych uczestników sięga 98–99%. – Ważnym aspektem treningów jest ich lokalność. Miejscowe jednostki wojskowe szkolą niejako swoją ludność. To pozwala budować wzajemne zaufanie, a co za tym idzie, wzmacniać odporność właśnie w wymiarze lokalnych społeczności – podkreśla oficer.

Na każdym z takich szkoleń obecni są też przedstawiciele wojskowych centrów rekrutacji. Chętni mogą u nich szukać informacji na temat dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. To z kolei projekt adresowany do wszystkich, którzy chcieliby związać się z armią na dłużej. Mogą w nim wziąć udział osoby, które ukończyły 18. rok życia, cieszą się dobrym zdrowiem i nieposzlakowaną opinią. Jeśli pomyślnie przejdą rekrutację, czeka ich trwające 27 dni szkolenie podstawowe. Po zakończeniu tego etapu mają kilka dróg do wyboru. Mogą przejść do rezerwy aktywnej, pasywnej (różnią się m.in. długością i częstotliwością szkoleń), bądź wojsk obrony terytorialnej. Mogą też rozpocząć 11-miesięczne szkolenie specjalistyczne, a potem ubiegać się o powołanie do zawodowej służby. Za cały ten czas otrzymują miesięczne uposażenie w wysokości około 6300 złotych brutto.

– W tym roku do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej powołaliśmy niemal 10 tys. osób. W poprzednich latach liczba szkolących się każdorazowo utrzymywała się na poziomie około 43,6 tys. – informuje por. Michał Gełej z Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji. Jakimi motywacjami kierują się kandydaci? – To chęć sprawdzenia własnych umiejętności, ale też pobudki patriotyczne. Nie bez znaczenia jest także czynnik finansowy. Wojsko postrzegane jest bowiem jako stabilny i pewny pracodawca – wylicza oficer. Kolejni chętni wstępują też do wojsk obrony terytorialnej. Obecnie liczba żołnierzy WOT-u wynosi 42 tys., docelowo ma być o 8 tys. wyższa.

Tymczasem już niebawem liczba osób, które potrafią posługiwać się bronią i mają pojęcie o taktyce na polu walki, znacząco wzrośnie. Na początku marca premier Donald Tusk omówił w Sejmie pomysł powszechnych dobrowolnych szkoleń wojskowych. Miałyby one objąć wszystkich chętnych mężczyzn pomiędzy 18. a 60. rokiem życia i rozpocząć się w przyszłym roku. W 2027 liczba szkolonych corocznie powinna sięgnąć 100 tys. Wstępne założenia projektu są już gotowe, jednak prace nad nim jeszcze trwają.

Budowanie zastępu przeszkolonych rezerwistów doskonale wpisuje się w strategię odstraszania, która od dekad stanowi jeden z filarów NATO. Tyle że, co mocno podkreślają fachowcy, budując społeczną odporność, przygotowujemy się nie tylko na potencjalne kryzysy czy konflikty zbrojne. W pewnym wymiarze to także odpowiedź na wojnę, która do Polski już dotarła.

Nie bądź trollem

Rosja od miesięcy prowadzi działania hybrydowe wymierzone w Zachód. Część z nich dotyka bezpośrednio Polski. Tak dzieje się choćby w przypadku nasilających się ataków cybernetycznych. Niewykluczone, że to właśnie rosyjscy hakerzy stali za marcowym uderzeniem w szpital MSWiA w Krakowie. W jego efekcie placówka musiała na pewien czas zawiesić przyjmowanie pacjentów.

Kreml sięga też po dezinformację. – Rosja nie dysponuje w Polsce klasycznymi mediami o dużym zasięgu. Stara się być więc aktywna w mediach społecznościowych. W tej sferze różnego typu operacje realizuje również Białoruś – tłumaczy dr Michał Marek z Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej – Państwowego Instytutu Badawczego. Celem jest przede wszystkim stymulowanie określonych nastrojów społecznych. – Szerzone są narracje antyukraińskie i antynatowskie. Rosjanie i Białorusini starają się osłabić zaufanie do instytucji państwa polskiego, grają też na pogłębienie podziałów w społeczeństwie – wylicza dr Marek. Sięgają przy tym po bardzo zróżnicowane narzędzia. To na przykład podgrzewanie dyskusji na polityczne i społeczne tematy czy kolportowanie fake newsów za pomocą doraźnie utworzonych kont.

Walka z dezinformacją to zadanie wyjątkowo trudne. Choćby ze względu na wolność słowa i... wielość kanałów, z których czerpią odbiorcy. – Często w tę pułapkę dają się złapać nawet dziennikarze z dużych polskich mediów – uważa dr Marek. Przykład? Historia ciężarówki z materiałami wybuchowymi, która rzekomo została zatrzymana na polsko-białoruskiej granicy. – W początkach kwietnia szeroko kolportowały ją media za naszą wschodnią granicą, a było w niej tyle luk i znaków zapytania, że trudno ją uznać za wiarygodną. Tymczasem w praktycznie takiej samej formie ukazała się ona także w części dużych polskich portali – wspomina.

NASK stara się więc uwrażliwiać na dezinformację przedstawicieli różnych grup zawodowych. – Organizujemy szkolenia dla samorządowców, dziennikarzy, młodzieży szkolnej – wylicza dr Marek. 22 kwietnia wystartowała też kolejna odsłona ogólnopolskiej kampanii pod hasłem „Nie bądź internetowym trollem”. Została ona zbudowana wokół 30-sekundowego spotu, który przestrzega przed kolportowaniem niesprawdzonych informacji. Jest emitowany w internecie i telewizji, a jego dźwiękowa wersja pojawia się także w radiu. Jednak i tak główny ciężar, jeśli chodzi o ochronę przed dezinformacją, i tak spoczywa na zwykłych użytkownikach internetu. – Powinniśmy być uwrażliwieni na sensacyjne treści i krzykliwe tytuły, choć oczywiście mam świadomość, że w czasach clickbaitu to praktyka bardzo rozpowszechniona. Czerwona lampka powinna nam się zapalać szczególnie w sytuacjach, kiedy tego rodzaju treści pojawiają się na anonimowych kontach albo w niszowym portalach. Sprawdźmy wówczas, czy informacja ta podawana jest też przez inne media o większych zasięgach, i czy nie zdążyła się ona czasami doczekać dementi ze strony państwowych instytucji – zaleca dr Marek.

Pozostaje pytanie: czy zawirowania związane z pandemią COVID-19, a potem wybuch pełnoskalowej wojny w Ukrainie czegoś nas nauczyły? Wydaje się, że coraz więcej osób w Polsce zdaje sobie sprawę z tego, że ich bezpieczeństwo nie zależy tylko od państwa. Że to także sprawa każdego z nas. Ale odpowiedź na to, jak odporni jesteśmy na różnego typu wstrząsy, możemy uzyskać dopiero... wraz z przyjściem problemów. Na razie szczęśliwie udało się uniknąć choćby wojny, należy jednak zachować otwartą głowę i gromadzić tak wiele wiedzy, jak tylko się da. Państwo z kolei powinno dawać nam możliwie wiele narzędzi do samodoskonalenia. Chodzi o to, byśmy czuli się bezpieczni, a jednocześnie nabierali przekonania, że instytucjom państwowym można ufać.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Aneta Wigłasz/ 1 BPanc, Michał Niwicz, Daniel Brzozowski, Puolustusvoimat/ Forsvarsmakten

dodaj komentarz

komentarze


Piękny przykład patriotyzmu
 
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Więcej na mieszkanie za granicą
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Konstytucja – fundament dla pokoleń
Pierwsza misja Gripenów
Prezydent wręczył awanse generalskie
„Pułaski” na Atlantyku
Bezzałogowce w Wojsku Polskim – serwis specjalny
Więcej polskiego trotylu dla USA
Polska zwiększa produkcję amunicji 155 mm
USA wycofają się z działań na rzecz pokoju w Ukrainie?
Pracowity dyżur Typhoonów
PKW Łotwa – sojusznicze zaangażowanie
Zarzuty w sprawie ujawnienia fragmentów planu „Warta”
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Kolejowy sabotaż udaremniony
Rodzina na wagę złota
„Wojskowe” przepisy budowlane do zmiany
Tuzin rekordów Wojska Polskiego w pływaniu
Musimy być gotowi na najtrudniejsze scenariusze
Polskie Siły Zbrojne – wciąż nieopowiedziana historia
Feniks zakończony. Pomoc trwa
Zjednoczeni pod Biało-Czerwoną
Podniebne wsparcie sojuszników
Tarcza Wschód. Porozumienia z Lasami i KOWR-em
Szabla hubalczyków
Trzy dekady DGW
Su-22, czyli cztery dekady w siłach powietrznych
Więcej amunicji do Rosomaków
Henry Szymanski na tropie prawdy
Szef MSZ do Rosji: Nigdy więcej nie będziecie tu rządzić
Polskie F-16 w służbie NATO
Baltic Sea Under Control
Gdy sekundy decydują o życiu
Zmiany w organizacji bazy logistycznej w Jasionce
Jak Ślązacy stali się panami własnego domu
Sport kształtuje mentalność
Wiedza na trudne czasy
Mistrzyni olimpijska najszybsza na Bali
Polska i Norwegia zacieśniają stosunki
Wyścig zbrojeń wystartował
Medale Pucharu Świata zdobyte przez żołnierzy na ringu
Spartakiadowe zmagania w Łasku
Początek „Burzy”
Ile kosztują Starlinki dla Ukrainy
Medycyna na morzu
Rex Bolizlavus
Wywieś flagę państwową! Cześć Biało-Czerwonej!
Podhalańczycy upamiętnili kolegów poległych w Afganistanie
Poznać rakietowego Homara
Jeszcze więcej OPW w roku 2025
Podniebny Pegaz
Walka pod napięciem
Polska kupi najnowsze rakiety AMRAAM
„Widziałem wolną Polskę. Jechała saniami”
Pod żaglami – niepokonani z AMW
Składy wysokiego ryzyka
Historyczne zwycięstwo Ukraińców w potyczce morsko-powietrznej

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO