moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Taktyka walk partyzanckich

Napad, napad ogniowy i zasadzka to trzy podstawowe formy walki, które zostały omówione w opracowanej przez Armię Krajową instrukcji „Zasady użycia i działania oddziałów partyzanckich”. Dokument ten był jednym ze sposobów ustandaryzowania metod działania i szkolenia. Piszemy o tym na łamach „Polski Zbrojnej. Historia”.


Jan Piwnik „Ponury” był jednym z najwybitniejszych dowódców oddziałów partyzanckich Armii Krajowej. Fot. CAW

W konspiracyjnych instrukcjach skupiano się na szkoleniu indywidualnym, wprowadzano nowe pojęcia dotyczące sposobów prowadzenia działań i zachowania żołnierzy w specyficznych warunkach pola walki partyzanckiej.

Armia Krajowa opracowała w miarę spójną doktrynę taktyczną prowadzenia działań partyzanckich, która stanowiła element wtórny w stosunku do zasadniczego dokumentu doktrynalnego, którym były opracowane w 1942 r. Zasady walki powstańczej. Instrukcja taktyczna Zasady użycia i działania oddziałów partyzanckich określała charakter tych działań oraz zasadnicze formy i sposoby prowadzenia działań. Trzy podstawowe formy walki partyzanckiej, które zostały omówione w instrukcji, to: napad, napad ogniowy i zasadzka.

Napad oraz napad ogniowy

Według instrukcji napad polegał na nagłym, niespodziewanym uderzeniu, którego celem miało być zniszczenie sił przeciwnika polegające na anihilacji, powiązane z czasowym lub trwałym opanowaniem obiektu ataku. Jako modelowe rozstrzygnięcie przyjmowano sytuację, w której siły żywe przeciwnika zostaną w całości zlikwidowane przez fizyczne wyeliminowanie z walki i wyłapanie pozostałych przy życiu, „by żaden n[ie]p[rzyjacie]lski świadek pogromu nie uszedł”1. Dopuszczano jednak umyślne wypuszczanie jeńców dla szerzenia paniki. Cel tak rozumianych napadów miały stanowić przede wszystkim niemieckie siły okupacyjne stanowiące aparat represji wobec ludności polskiej, czyli formacje policyjne i pomocnicze formacje uzbrojone, administracja i organy partyjne Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP). Jak nakazywała instrukcja, to właśnie przedstawiciele tych sił mieli być anihilowani. W odniesieniu do niemieckich sił zbrojnych napady miały na celu zdobycie uzbrojenia lub sprzętu wojskowego. W sytuacji, gdy szanse przeprowadzenia skutecznego napadu były zbyt małe, kiedy atak obarczony był dużym ryzykiem – zalecano napady ogniowe polegające na wyłącznie ogniowym oddziaływaniu na siły okupacyjne. Wytypowane cele powinny być starannie wybrane, a sposób przeprowadzenia napadu ogniowego miał gwarantować skuteczne porażenie ogniowe.


Od prawej: w skórzanym płaszczu por. Jerzy Stefanowski „Habdank”, dowódca oddziału, por. Eugeniusz Gedymin Kaszyński „Nurt”, dowódca Zgrupowania nr 1, ks. Marian Majewski „ks. Robak”. Fot. Tadeusz Rylski „Ostoja”/Stowarzyszenie Pamięci „Ponury – Nurt”.

Zasadzka

Trzecią podstawową formę walki partyzanckiej stanowiła zasadzka. Jej cel to zarówno zniszczenie sił żywych przeciwnika, jak i zdobycie uzbrojenia lub sprzętu wojskowego albo odbicie więźniów. Zasadzka miała być zorganizowana w miejscu, w którym taktyczne właściwości terenu sprzyjały zarówno izolacji rejonu zasadzki, jak i zablokowaniu drogi przemieszczania się przeciwnika, a ponadto umożliwiały skryte podejście i bezpieczny odskok po wykonaniu zadania. Kwestia bezpiecznego wycofania się po wykonaniu napadu, napadu ogniowego lub zasadzki była silnie akcentowana w instrukcji Zasady użycia i działania oddziałów partyzanckich, podobnie jak konieczność osiągnięcia w każdym z tych działań efektu zaskoczenia. Preferowanym czasem prowadzenia działań była pora nocna jako najbardziej sprzyjająca skrytemu osiągnięciu rejonu działań, uzyskaniu efektu zaskoczenia i bezpiecznemu wycofaniu się oddziału. W związku z tym duży nacisk kładziono na prostotę planu walki, która miała umożliwić szybkie osiągnięcie powodzenia.

Wiedza i umiejętności

Sposób prowadzenia działań taktycznych przez poszczególne oddziały partyzanckie uzależniony był od wiedzy i umiejętności ich dowódców oraz poziomu wyszkolenia zarówno poszczególnych żołnierzy, jak i części składowych oddziału, czyli pododdziałów. Oddziały partyzanckie miały różną wielkość – zmieniała się ona w zależności od pór roku, dynamiki działań w danym terenie i innych warunków. Wpływało to na potencjał bojowy oddziałów i ich zdolności.

Tylko niewielka część oddziałów była dowodzona przez oficerów – cichociemnych, którzy w ramach szkolenia specjalistycznego w Wielkiej Brytanii (w różnym stopniu uzależnionym od konkretnej specjalności, do której ich przygotowywano) zapoznawani byli z zasadami prowadzenia działań partyzanckich. Na drugim biegunie znajdowali się organizatorzy oddziałów powstających oddolnie. Często byli to ludzie „spaleni”, dla których jedyna alternatywa dalszego funkcjonowania na danym terenie to „pójście do lasu”. Wielu spośród nich (nierzadko wybieranych na dowódcę przez innych członków oddziału) nie miało stopni oficerskich, a w niektórych przypadkach nawet elementarnego przeszkolenia wojskowego. Część zostawała później oficerami czasu wojny. Pomiędzy tymi dwoma biegunami sytuowali się dowódcy oddziałów partyzanckich, którzy byli oficerami służby stałej albo oficerami rezerwy lub podchorążymi rezerwy. Przed wojną nikt spośród nich nie odebrał przygotowania do dowodzenia oddziałem partyzanckim, a doświadczenia konspiracyjne z lat 1939–1942 w niewielkim stopniu przysposabiały do tej funkcji. Dlatego w wielu wypadkach ich dowodzenie w walkach partyzanckich miało charakter intuicyjny. Zazwyczaj dopiero w praktyce, w konkretnym starciu z realnym przeciwnikiem okazywało się, czy dany dowódca posiada zdolności do dowodzenia, czy potrafi wykorzystać taktyczne właściwości terenu, czy umie odpowiednio manewrować siłami i środkami oraz ogniem, czy jest w stanie wykorzystać podstawowe atuty walki partyzanckiej (zaskoczenie, szybkość i prostota) oraz czy zdoła w odpowiednim momencie zerwać kontakt ogniowy, aby zachować zdolność bojową oddziału.

Zauważyć należy, że poza okresem akcji „Burza” gros największych walk partyzanckich, bardzo często niesłusznie określanych jako bitwy partyzanckie, stoczono z konieczności, gdy dany oddział partyzancki zmuszony był przyjąć walkę, najczęściej z przeciwnikiem dysponującym przewagą zarówno liczebną, jak i techniczną. Były to zatem sytuacje wymuszone danym położeniem, najczęściej związane z akcjami przeciwpartyzanckimi prowadzonymi przez niemieckie siły wojskowe i policyjne, w których strona niemiecka używała znacznych sił i środków zarówno w postaci miejscowych sił porządkowo-ochronnych, jak i wyspecjalizowanych formacji przeciwpartyzanckich wspieranych artylerią, a nawet samolotami zdolnymi nie tylko prowadzić rozpoznanie z powietrza, ale również oddziaływać ogniowo na wykryte polskie oddziały partyzanckie.

Najczęściej do tego typu walk dochodziło wtedy, gdy Niemcy wykryli i zaatakowali oddział partyzancki w niekorzystnym dla niego położeniu. W konspiracyjnej instrukcji Zasady użycia i działania oddziałów partyzanckich przestrzegano przed doprowadzeniem do takich sytuacji, uznając, że oddział partyzancki, który zmuszony zostanie do obrony „można nieomal uważać za zgubiony” 2, a jedyną szansą uniknięcia zagłady oddziału było podjęcie próby przebicia się. Dlatego w takim położeniu część dowódców oddziałów partyzanckich decydowała się przyjąć walkę w korzystnym dla siebie położeniu, wyzyskując sprzyjające taktyczne właściwości terenu, na przykład organizując zasadzkę ogniową w celu zniszczenia części sił uczestniczących w obławie. Równie rzadkie były przypadki przejścia do działań zaczepnych, by starać się przerwać pierścień okrążenia. Zazwyczaj jednak dowódcy oddziałów partyzanckich usiłowali przenikać na zewnątrz pierścienia niemieckiej obławy, wykorzystując sprzyjające warunki terenowe lub atmosferyczne, odpowiednią porę dnia oraz luki w ugrupowaniu przeciwnika. W takim położeniu próby rozproszenia oddziału i przedzierania się lub przenikania w małych zespołach nie były najlepszym rozwiązaniem i często kończyły się tym, na co liczył przeciwnik, czyli rozproszeniem, a w zasadzie rozpadem oddziału i likwidacją jego działalności przez pewien czas lub nawet na stałe.

Tragiczne walki

Przykładem walk partyzanckich zakończonych rozbiciem oddziałów Armii Krajowej były te w lasach lipskich, janowskich i w Puszczy Solskiej toczone od 9 do 25 czerwca 1944 r. Ich tragiczny finał i wysokie straty stanowiły konsekwencję sprzecznej z podstawowymi zasadami działań partyzanckich koncepcji pozostania w kotle. W walkach tych zginęło kilkuset partyzantów oraz straciło życie kilkuset mieszkańców okolicznych wsi spacyfikowanych wówczas przez Niemców.


Komendant por. Jan Piwnik „Ponury” witał przybyłego do obozu w leśnej bazie na Wykusie w Puszczy Świętokrzyskiej kapelana ks. Mariana Majewskiego „ks. Robaka”, zaproszonego do odprawienia mszy, 12 września 1943 r. Fot. Tadeusz Rylski „Ostoja”/Stowarzyszenie Pamięci „Ponury – Nurt”.

Podobnie było w Stołpeckim Obwodzie Armii Krajowej, gdzie zorganizowany 3 czerwca 1943 r. oddział partyzancki dowodzony przez ppor. Kaspra Miłaszewskiego „Lewalda”, liczący około 150 żołnierzy, 19 czerwca 1943 r. rozbił garnizon niemiecki w Iwieńcu. Zdobyte broń, oporządzenie i mundury umożliwiły szybką rozbudowę oddziału do trzykompanijnego batalionu liczącego 554 partyzantów. Jednak odpowiedzią Niemców było zorganizowanie operacji przeciwpartyzanckiej „Herman”, w wyniku której oddział ppor. „Lewalda” w czasie walk w lipcu i sierpniu 1943 r. poniósł straty ponad 40 zabitych, kilkudziesięciu rannych, ponad 100 zaginionych i uległ rozproszeniu, we wrześniu 1943 r. liczył bowiem zaledwie około 100 żołnierzy.

Szkolenia

Instrukcje komendantów poszczególnych okręgów Armii Krajowej dotyczące szkolenia były różnorodne. Podobnie jak proces szkolenia prowadzony w poszczególnych oddziałach partyzanckich, który był uzależniony od wielu czynników, takich jak wiedza i umiejętności dowódców, warunki miejscowe, stan uzbrojenia i wyposażenia oddziału oraz posiadane zapasy środków bojowych.

W konspiracyjnych instrukcjach skupiano się na szkoleniu indywidualnym, wprowadzano nowe pojęcia dotyczące sposobów prowadzenia działań i zachowania żołnierzy w specyficznych warunkach pola walki partyzanckiej. Natomiast założenia taktycznego użycia pododdziałów zazwyczaj stanowiły kopię przedwojennych założeń taktycznego użycia pododdziałów piechoty i często nie tylko bazowały na ustaleniach przedwojennego regulaminu walki piechot, lecz także je powielały. Problematyka ta jest słabo przebadana, a jedynym naukowym opracowaniem jest mająca 40 lat publikacja Jerzego Markiewicza Szkoły partyzanckiej walki traktująca o szkoleniu wojskowym w Batalionach Chłopskich i będąca rozprawą habilitacyjną autora.


Od lewej ppor. Leszek Popiel „Antoniewicz”, adiutant zgrupowań, por. Euzebiusz Domoradzki „Grot”, dowódca oddziału, por. „Hipolit Krogulec-Albiński”, zastępca „Ponurego”, Julian Materek „Szach”, kwatermistrz zgrupowań, Kazimierz Łotkowski „dr Zan”, lekarz. Fot. Tadeusz Rylski „Ostoja”/Stowarzyszenie Pamięci „Ponury – Nurt”.

Szkolenie w poszczególnych oddziałach partyzanckich było zróżnicowane. Przeważały różnorakie formy i metody szkolenia indywidualnego bądź w małych zespołach ludzkich. Prowadzeniu regularnego szkolenia ogniowego nie sprzyjały zły stan uzbrojenia oddziałów, mały zapas amunicji, a także brak strzelnic. Dlatego ogólny poziom wyszkolenia strzeleckiego większości oddziałów partyzanckich był niski. Najlepszych strzelców zazwyczaj kierowano do obsługi broni maszynowej – ręcznych i lekkich karabinów maszynowych lub broni przeciwpancernej, jeżeli oddział taką dysponował. Wyszkolenie zgranej obsługi ciężkich karabinów maszynowych w warunkach partyzanckich było olbrzymim wyzwaniem. Inny typ ciężkiej broni wsparcia piechoty w postaci uzbrojenia strzelającego pociskami odłamkowymi ogniem stromotorowym, czyli granatniki i moździerze, stanowił w oddziałach partyzanckich rzadkość i zazwyczaj był obsługiwany przez osoby odpowiednio przeszkolone w obsłudze tego uzbrojenia. Na przykład w świętokrzyskim zgrupowaniu partyzanckim dowodzonym przez cichociemnego kpt. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”, funkcjonującym w czasie akcji „Burza” jako I batalion 2 Pułku Piechoty Legionów AK, za obsługę moździerza 81 mm odpowiadał por. Stanisław Pałac „Mariański” i ogniomistrz Marian Łyżwa „Żbik”.

Partyzanci z oddziału por. Euzebiusza Domoradzkiego „Grota” i wachm. Tomasza Wójcika „Tarzana” ze zwiadu konnego. Fot. Tadeusz Rylski „Ostoja”/Stowarzyszenie Pamięci „Ponury – Nurt”.

Charyzmatyczni dowódcy oddziałów partyzanckich, posiadający zarówno instynkt oraz zmysł taktyczny, jak i umiejętności organizatorskie, mający wizję funkcjonowania i działalności oddziału, o których przed wojną mówiło się w żargonie wojskowym „pistolet”, a obecnie, snując różne wizje współczesnego modelu przywództwa wojskowego, często w odniesieniu do nich używa się dość pojemnego i niejednoznacznego określenia „dowódca polowy”, potrafili zbudować system szkolenia. Przybierał on postać oryginalnego rozwiązania, charakteryzującego się planowaniem długo- i krótkoterminowym, unikatowymi formami i metodami szkolenia, a także znaczną improwizacją w zakresie organizacji zajęć i ich materiałowego przygotowania. W tak zorganizowanym systemie występowało szkolenie indywidualne w ramach poszczególnych funkcji i służb – inaczej szkolili się łącznicy i łączniczki, a odmiennie służba uzbrojenia lub służba zdrowia. W wyszkoleniu bojowym, czyli szkoleniu taktycznym, nacisk kładziono na działanie małych zespołów – szperaczy, patroli rozpoznawczych, elementów ubezpieczenia – wart, czujek i podsłuchów, placówek, a z czasem przechodzono do bardziej skomplikowanych elementów szkolenia. Dużą rolę odgrywało zgrywanie bojowe pododdziałów – poszczególnych drużyn i plutonów. Ze względu na specyfikę taktyki partyzanckiej i różnorodne uzbrojenie tych pododdziałów ważne było zgranie w jeden spójny system walki poszczególnych elementów ugrupowania bojowego odpowiedzialnych za podstawowe czynniki walki zbrojnej: ogień i ruch, które w warunkach partyzanckich można określić jako elementy ognia i manewru. W warunkach partyzanckich szkolenie było przeplatane różnego rodzaju zadaniami bojowymi, jak służba ubezpieczenia, prowadzenie rozpoznania oraz drobnych akcji, które nie zawsze musiały być związane z użyciem broni. Z tego powodu czasu na szkolenie, w tym zgrywanie bojowe pododdziałów, było niewiele. Dlatego w wielu oddziałach partyzanckich wypracowano sposoby działania w ugrupowaniu bojowym, które dziś – korzystając z języka współczesnej piłki nożnej – można określić jako „stałe elementy gry”, czyli coś, co w taktyce regularnych sił zbrojnych nie występuje, choć pewne współczesne standardowe procedury operacyjne można by tak określić. Jednak w ówczesnej terminologii nie było standardowych procedur operacyjnych, natomiast „Wilk”, „Kruk”, „Czarny” i „Jasiek” musieli wiedzieć, jak mają współdziałać z sąsiednią drużyną.

W latach 1943–1944, czyli w okresie silnego rozwoju oraz szczytowych osiągnięć bojowych oddziałów partyzanckich zarówno Armii Krajowej, jak i innych zbrojnych formacji niepodległościowych Polskiego Państwa Podziemnego, nie istniał jednolity wzorzec doktrynalny działań partyzanckich ani system szkolenia oddziałów leśnych rozumiany jako skoordynowany wewnętrznie i wykazujący określoną strukturę układ elementów, rozpatrywany ze względu na zachodzące między nimi relacje wyrażające określone uporządkowanie. Nie określono także zespołu sposobów i metod działania oraz reguł obowiązujących w szkoleniu wojsk.

płk Juliusz S. Tym , doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny Akademii Sztuki Wojennej, historyk wojskowy

autor zdjęć: CAW; grafika: Jarosław Malarowski

dodaj komentarz

komentarze


Front przy biurku
 
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Ramię w ramię z aliantami
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
25 lat w NATO – serwis specjalny
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Odstraszanie i obrona
Rakiety dla Jastrzębi
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Sprawa katyńska à la española
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zmiany w dodatkach stażowych
NATO na północnym szlaku
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Głos z katyńskich mogił
Optyka dla żołnierzy
Szarża „Dragona”
Mundury w linii... produkcyjnej
V Korpus z nowym dowódcą
Zbrodnia made in ZSRS
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Kadisz za bohaterów
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Wojna w świętym mieście, część druga
Święto stołecznego garnizonu
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Szpej na miarę potrzeb
Wojna w świętym mieście, epilog
Zachować właściwą kolejność działań
Na straży wschodniej flanki NATO
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Prawda o zbrodni katyńskiej
Kolejne FlyEle dla wojska
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Charge of Dragon
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Strażacy ruszają do akcji
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Barwy walki
Ocalały z transportu do Katynia
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Wojna w świętym mieście, część trzecia
SOR w Legionowie
WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
NATO on Northern Track
Potężny atak rakietowy na Ukrainę
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Sandhurst: końcowe odliczanie
Przygotowania czas zacząć

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO