moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Plan na COMAO

Godziny spędzone na planowaniu, setki procedur do wypełnienia i w końcu – działania w powietrzu. Skomplikowane operacje COMAO były jednym z elementów szkoleniowych międzynarodowych ćwiczeń NATO Tiger Meet. O tym, jak wygląda ich planowanie, a potem realizacja, mówią piloci F-16 z 6 Eskadry Lotniczej.

Czym są misje COMAO (Composite Air Operation)? – Najogólniej mówiąc są to operacje połączone, w których biorą udział różne typy statków powietrznych – wyjaśnia Rattler, pilot F-16 i szef sekcji szkolenia lotniczego 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego. Może to być połączenie walki w powietrzu z osłoną śmigłowców, które na pokładzie posiadają istotny personel (np. VIP-ów, żołnierzy wojsk specjalnych) przy równoczesnym atakowaniu wskazanych celów naziemnych. Ale scenariusze misji są bardzo różne.

– Podczas jednego z ćwiczeń wykonywaliśmy misję osłaniania samolotu, w którym znajduje się haker. Musiał się on znajdować w danym miejscu przez pół godziny, by zniszczyć system elektroniczny nieprzyjaciela – mówi Rattler. Wspomina, że brał też udział w misji szkoleniowej, której scenariusz był wzorowany na masakrze podczas olimpiady w Monachium w 1972 roku, kiedy palestyńscy terroryści pojmali 11 zakładników, izraelskich sportowców. – Scenariusz nawiązywał do tej sytuacji, nie była ona odwzorowana jeden do jednego. Naszym zadaniem było utrzymanie przewagi w powietrzu oraz monitorowanie konwoju, który poruszał się po ziemi – wyjaśnia pilot F-16.

W czasie niedawnego szkolenia NATO Tiger Meet ’18 w Krzesinach misje COMAO były wykonywane każdego dnia. Łącznie piloci zrealizowali ich dziesięć. Za każdym razem rozpoczynały się od wydania lotniczego rozkazu bojowego ATO (Air Tasking Order). Za jego wykonanie odpowiedzialny był air boss, który kierował daną misją. Kiedy rozkaz był już znany, ruszała skomplikowana machina planowania misji.

Planowanie krok po kroku

Podczas NATO Tiger Meet ćwiczące siły podzielone zostały na dwie grupy – siły sojusznicze (niebiescy) oraz przeciwnika (czerwoni). Nad przebiegiem szkolenia czuwała komórka „white cell”, czyli zespół dowodzący misją. Złożony jest m.in. z air bossa oraz osób odpowiedzialnych za koordynację przestrzeni powietrznej ćwiczenia oraz koordynację działań z wojskami lądowymi i obroną przeciwlotniczą. Planowanie misji trwa minimum cztery godziny i realizowane jest w dniu, który poprzedza operację. – Już w rozkazie bojowym zostało określone, które formacje biorą udział w misji i kto jest jej dowódcą, czyli mission commanderem – wyjaśnia pilot. Planowanie rozpoczynał oficer rozpoznania, który przedstawiał sytuację geopolityczną, w której osadzona była dana misja. – W przypadku różnych ćwiczeń zdarza się, że każdego dnia wykonywana jest misja osadzona w zupełnie innej sytuacji, ale w czasie NTM mieliśmy jeden konflikt i jego kolejne etapy – wyjaśnia Rattler.

Oficer rozpoznania przedstawiał dwie sytuacje. Jedna dotyczyła tego, co najprawdopodobniej może się wydarzyć. Druga przedstawiała możliwie najgorszy scenariusz. – Na przykład wiemy, że przeciwnik ma osiem statków powietrznych, ale dwa z nich są uszkodzone. Wariant najbardziej prawdopodobny będzie zakładał walkę z sześcioma samolotami. Ale może się zdarzyć tak, że dwa uszkodzone statki zostaną usprawnione i wrócą do gry. Więc najgorszy scenariusz zakłada, że będziemy walczyć z ośmioma statkami powietrznymi. I na te dwie okoliczności muszą powstać warianty planu – mówi pilot.

Plan finałowy

Podczas planowania mission commander przydzielał zadania poszczególnym formacjom, które biorą udział w misji. Plan wykonania poszczególnych zadań wypracowywany był już w poszczególnych grupach, które były odpowiedzialne za walkę w powietrzu (air to air), osłonę i uderzenie (o ile tylko te działania będą wykonywane). – Formacja odpowiadająca za uderzenie oblicza, ile mają celów, ile bomb potrzebują, aby je zniszczyć, ile czasu zajmie im niszczenie, jak długo będą wracać do bazy. To wszystko musi być ustalone już na samym początku tworzenia planu – mówi Rattler. Dane te są istotne dla kolejnej formacji, odpowiadającej za osłonę. Muszą tak rozstawić swoje siły i środki, by utrzymać przewagę w powietrzu na cały czas działania grupy uderzeniowej – od ich wejścia na teren przeciwnika, przez bombardowanie, aż po powrót.

To, co się dzieje w powietrzu trzeba zgrać z sytuacją na ziemi. – Podczas jednego ze szkoleń mieliśmy zadanie, by zniszczyć pociąg na konkretnej stacji, o konkretnej godzinie, a w środku musi być wskazana osoba – mówi Rattler. Piloci korzystają wówczas z informacji oficerów rozpoznania i analityków, którzy na co dzień służą w eskadrze wsparcia, w komórce wsparcia i walki elektronicznej. – To oni mają informacje, czy pociąg się spóźni, czy w wagonie jest już wskazana osoba – wyjaśnia pilot F-16.

Kiedy wszystkie formacje zaplanują już swoje zadania, mission commander tworzy plan finałowy. – Produktem finalnym jest tak zwana COMM karta, na której są ujęte wszystkie formacje biorące udział w misji, wszystkie zadania oraz częstotliwości, na których będą się porozumiewać załogi statków powietrznych – mówi Rattler. Na podstawie tych informacji tworzone są trasy samolotów. Następnie wszystkie dane wprowadzane są do systemów, z których potem korzystają piloci samolotów. – Załogi otrzymują informacje o misji w wersji papierowej i elektronicznej – mówi Rattler.

Wszystko to dzieje się dzień przed misją. – Kolejne planowanie jest już w dniu misji. To jest czas, żeby zweryfikować dane, które mogły się zmienić – pogoda, sytuacja geopolityczna. Jeśli jest taka potrzeba, plan zostaje zmieniony. Potem jest omawiany przez dowódców odpowiedzialnych za każde zadanie oraz całościowo przez mission commandera – wyjaśnia pilot. Po omówieniu jest czas na briefingi przed lotem. – Wiem, że brzmi to skomplikowanie, ale to wszystko jest standaryzowane. Na briefingu omawiamy po prostu kolejne, standardowe punkty. Dotyczą na przykład procedur ogólnych, które zakładają, co trzeba zrobić na wypadek katapultowania się. Nazywamy to combat briefem i trwa on około 30 minut – mówi pilot. Przed misją trzeba jeszcze sprawdzić samolot i przygotować się do startu. – Sprawdzam m.in. ciśnienie oleju, włączam nagrywanie, odbezpieczam fotel, włączam reflektory – wyjaśnia Rattler. I wreszcie samolot startuje.

Plan wchodzi w życie

Co się dzieje w powietrzu? – Scenariusz jednej z naszych początkowych misji zakładał, że jesteśmy w etapie defensywnym. Załogi samolotów odrzutowych czekały w pełnej gotowości na ruch przeciwnika. W momencie gdy przekroczył on naszą granicę, rozpoczęliśmy misję DCA (Defensive Counter Air – działania defensywne przeciwko zasobom powietrznym), która połączona została z misją HVA (High Value Asset), czyli obrona śmigłowca z personelem naziemnym. Według scenariusza, śmigłowiec ewakuował ważny personel z miejsca, do którego zbliżało się zagrożenie – mówi Slab, dowódca klucza lotniczego w 6 Eskadrze Lotniczej. W powietrzu realizowane są więc trzy zadania: obrona przestrzeni powietrznej, która ma trwać dwie godziny, ewakuacja ważnego personelu śmigłowcem i osłona śmigłowca. – Ponieważ żaden samolot, który wykonuje operację air to air nie jest w stanie robić tego przez dwie godziny, bo zużywa bardzo dużo paliwa, musieliśmy zrobić trzy fale uderzeniowe, żeby odrzutowce mogły się wymienić w powietrzu – mówi Slab. – Działały one w trzech strefach, na które została podzielona przestrzeń powietrzna. Jedna formacja broniła południowej części, druga północnej, natomiast trzecia chroniła śmigłowiec i ostrzegała jego załogę przed ewentualnym zagrożeniem – dodaje pilot F-16. Do tych zadań użyto samolotów F-16, Eurofighter, Rafale oraz śmigłowca Gazelle. Każdy samolot dysponuje symulowanym uzbrojeniem. – Używając naszych radarów i uzbrojenia, jesteśmy w stanie „zniszczyć” przeciwnika. Możemy symulować wystrzelenie rakiety i mieć informacje, kiedy trafiła w cel – mówi pilot.

Jak wyglądała osłona śmigłowca? – Śmigłowiec leci wolno, odrzutowce znacznie szybciej. Nie ma szans, by dopasować te dwie prędkości. Osłona więc ustawia się w różnych odległościach i na różnych wysokościach, by skanować całą przestrzeń powietrzną i nie dopuścić, aby samolot wroga zbliżył się do śmigłowca – wyjaśnia Slab.

W powietrzu dzieją się jednak rzeczy, których nie sposób przewidzieć. Są poślizgi czasowe, niespodziewane zagrożenia. Dlatego w czasie trwania misji zmienia się jej warianty. – Wszystkie komendy, polecenia, informacje o zmianach są szyfrowane, posługujemy się kodami. Część informacji przekazujemy sobie tekstowo przez Link 16, czyli bezprzewodowy system wymiany danych pomiędzy samolotami – mówi Rattler. Kiedy wszystkie zadania zostały wykonane, niebo jest oczyszczone ze statków powietrznych nieprzyjaciela, a śmigłowiec ewakuował pasażerów w bezpieczne miejsce, wszystkie samoloty wracają do bazy. Czas na podsumowanie misji.

Błędy to lekcja na przyszłość

Cała operacja, ruch każdego statku powietrznego jest odtwarzany w specjalnym systemie i wyświetlany członkom wszystkich załóg. – Kiedy jesteśmy w powietrzu, koncentrujemy się na wykonaniu swojego zadania, choć oczywiście na bieżąco dostajemy obraz tego, co się dzieje w całej przestrzeni powietrznej. Na omówieniu misji widzimy całość i możemy się skupić również na tym, co robiły inne załogi – wyjaśnia Slab. Mission commander omawia misję, ocenia efekty, wskazuje błędne decyzje. Tym razem jeden z samolotów został zniszczony. Dlaczego? – Przyczyn szuka się etapowo, przypomina to trochę obieranie cebuli. Pierwsza warstwa i pierwsza odpowiedź – bo był w miejscu, w którym być nie powinien. Potem padają kolejne pytania i odpowiedzi. Dlaczego tam był? Czy został źle zaplanowany czas jego lotu? I tak aż do przyczyny źródłowej – wyjaśnia Rattler. Wnioski z operacji są dla pilotów bardzo ważne. – Dla nas to taka lekcja na przyszłość, co zmienić, jak zaplanować, żeby było dobrze – mówi pilot.

Jak zapanować nad taką liczbą procedur, zadań do wykonania i nad samą misją w powietrzu? Piloci podkreślają, że najważniejsze to skupić się na zadaniu. – Być może komuś z zewnątrz wydaje się, że jest tu mnóstwo adrenaliny, ale my podchodzimy do sprawy nieco inaczej. Świadomość, że trzeba wykonać zadanie, pozwala zapanować nad emocjami. Dla mnie najważniejsze jest to, jak buduję plan, czy wszystko w nim gra, a jeśli coś poszło nie tak, szukam błędu w tym, co zaplanowałem. Nie ma w tym niepotrzebnej ekscytacji. Takie podejście do sprawy jest dla mnie już nawykiem – mówi Rattler.

Ewa Korsak

autor zdjęć: Bartosz Bera

dodaj komentarz

komentarze


Barwy Ojczyzny
 
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
W Italii, za wolność waszą i naszą
Tragiczne zdarzenie na służbie
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Wytropić zagrożenie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wioślarze i triatlonistka na podium
Ameryka daje wsparcie
Marynarka pilnuje gospodarczego krwiobiegu
25 lat w NATO – serwis specjalny
Weterani pod wszechstronną opieką
Pilecki ucieka z Auschwitz
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO on Northern Track
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Weterani pokazują współczesny wymiar patriotyzmu
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Gunner, nie runner
Jak Ślązacy stali się panami własnego domu
Zmiany w dodatkach stażowych
Szybki marsz, trudny odwrót
Pierwsi na oceanie
„Widziałem wolną Polskę. Jechała saniami”
Święto biało-czerwonej w Brzesku z Wojskiem Polskim
Wojna w świętym mieście, epilog
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Dumni z munduru
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Telefon zaufania dla żołnierzy czynny całą dobę
Awanse na Trzeciego Maja
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
Pytania o europejską tarczę
Biel i czerwień łączy pokolenia
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Wyrusz szlakiem na Monte Cassino
Święto stołecznego garnizonu
Pod skrzydłami Kormoranów
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
Prezydent mianował dowódców DGRSZ i DWOT
Ta broń przebija obronę przeciwlotniczą
Flaga, flaga państwowa, barwy narodowe – biało-czerwony przewodnik
W obronie wschodniej flanki NATO
Pierwszy polski F-35 na linii produkcyjnej
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Prezydent chce wzmocnienia odporności państwa
Wojskowi medycy niosą pomoc w Iraku
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Husarz na straży nieba
Daglezje poszukiwane
Pływacy i maratończycy na medal
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Posłowie dyskutowali o WOT
Bohater września ’39 spełnia marzenia
„Steadfast Defender ’24”. Kolejne uderzenie
NATO na północnym szlaku
„Sandhurst” – szczęśliwa trzynastka!
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Akcja „Bielany”, czyli Junkersy w ogniu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO