W podsumowaniach warszawskiego szczytu NATO „wzmocnienie wschodniej flanki” zostało już odmienione przez wszystkie przypadki. Słusznie, bo to przełom. Zmiana charakteru obrony naszej części Europy jest niewątpliwie decyzją bezprecedensową. Warto jednak pamiętać, że dwudniowe obrady przywódców Sojuszu oznaczają zarówno dla tej organizacji, jak i dla Polski znacznie więcej.
Dyplomacja to sztuka akcentowania ważnych zagadnień bez potrzeby głośnego o nich mówienia. Czasami jednak trzeba postawić sprawę jasno. Tak w Warszawie postąpili przywódcy NATO. Nie było mowy o „potencjalnym przeciwniku” czy jakichś anonimowych „przeciwnikach globalnego pokoju”. Rosja, tzw. Państwo Islamskie i talibowie – tę trójkę wskazano jako największe zagrożenie dla wolnego świata. I, co dla Polski najważniejsze, NATO wymienia te zagrożenia w takiej właśnie kolejności. Świadczy to o tym, że problemy wschodniej flanki będą w centrum zainteresowania Sojuszu przez najbliższe lata. To, moim zdaniem, największy sukces polskiej dyplomacji wojskowej.
W Warszawie NATO dało sygnał, że wysunięta obecność w ustalonej obecnie formie i sile to zaledwie początek. Świadczy o tym fakt, że nowe, zlokalizowane w Polsce dowództwo będzie poziomu dywizyjnego. De facto do kierowania czterema batalionowymi grupami bojowymi wystarczyłaby struktura brygadowa, ale mogłoby to stanowić problem w przypadku podjęcia decyzji o zwiększeniu liczebności tych sił. Nowe dowództwo dywizyjne uzupełnia istniejące już w Polsce natowskie podmioty – szczeciński Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni oraz jednostkę integracji sił NFIU w Bydgoszczy. Po uruchomieniu nowego dowództwa będziemy przygotowani do prowadzenia operacji sojuszniczej każdego szczebla.
Bezpieczeństwo NATO zaczyna się daleko poza jego granicami. Kryzys migracyjny powinien wytrącić argumenty tym, którzy naiwnie wierzą, że obsadzając granice wojskiem, możemy zapewnić sobie bezpieczeństwo. Skoro nie udało się to Imperium Rzymskiemu, to także dzisiaj, gdy świat i powiązania międzynarodowe są dalece bardziej skomplikowane, taka polityka jest skazana na porażkę. W Warszawie NATO debatowało także o Afganistanie, Ukrainie, Gruzji, Afryce Północnej. Bez spokoju w tamtych rejonach nie będziemy mogli cieszyć się spokojem tutaj. Niezależnie od tego, ile nowoczesnych radarów, noktowizorów i dronów będzie strzegło naszych granic.
Sojusz myślał o ewentualnej wojnie w cyberprzestrzeni od lat. Poświęcano tej sprawie wiele miejsca na różnych forach NATO. W Tallinie powołano do życia Centrum Eksperckie zajmujące się tą problematyką. Ale każde pytanie o to, czy atak w sieci na banki, energetykę czy serwery pocztowe uruchamia procedurę zapisaną w artykule 5 traktatu waszyngtońskiego, pozostawało bez jednoznacznej odpowiedzi. Tymczasem dobrze zaplanowana akcja w cyberprzestrzeni jest w stanie sparaliżować działanie państwa i miałaby znacznie większy efekt niż nawet solidnej wielkości klasyczna operacja wojskowa. Mimo wielokrotnie powtarzanych deklaracji, nigdy wcześniej NATO nie postawiło sprawy tak jasno jak w Warszawie, gdzie uznano, że cyberprzestrzeń będzie traktowana jako sfera działań operacyjnych. Miejmy nadzieję, że uruchomi to proces dostosowania doktryny do wyzwań XXI wieku, bo skoro cywile są coraz bardziej „cyber”, to broniący ich Sojusz Północnoatlantycki nie może pozostać wyłącznie „real”.
Od Newport co roku coraz więcej zagranicznych żołnierzy bierze udział w manewrach na polskiej ziemi. Sojusznicze ćwiczenia są nieocenioną możliwością trenowania współdziałania, porównywania standardów i wymiany doświadczeń. To także okazja do poznania się, zarówno na poziomie generałów, jak i szeregowych. Ma to kapitalne znaczenie w akcji. O ileż bowiem skuteczniej walczy się ramię w ramię z Jose, Krzyśkiem, Frankiem czy Stevenem, a nie jakimś anonimowym żołnierzem z kraju na drugim końcu kontynentu. Stałe stacjonowanie w Polsce kilku tysięcy żołnierzy NATO umożliwi także łatwiejsze wpisywanie ich w program wspólnych ćwiczeń. Nawet tych na bardzo niskim szczeblu. Skoro będą u nas, to zaproszenie na poligon plutonu czy kompanii nie będzie wymagało uruchomienia całej machiny decyzyjnej i zaangażowania logistyki. Zmniejszenie kosztów szkoleniowego „użycia” sojuszniczych wojsk sprawi, że do takich przedsięwzięć będzie mogło dochodzić nie tylko w doborowych, eksportowych jednostkach Wojska Polskiego. Skorzystają z tego wszyscy polscy żołnierze.
komentarze