moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Polscy specjalsi ukończyli amerykański kurs SERE

Odpoczynek? Najwyżej trzy godziny dziennie. Jedzenie? Robaki, rośliny i upolowane zwierzęta. Schronienie? Sklecone z tego, co znajdzie się w okolicy. Nie tylko z tym musiało zmierzyć się dwóch specjalsów: „Verva” z GROM-u oraz „Gałus” z Jednostki Wojskowej Komandosów. Na amerykańskim kursie SERE spędzili pół roku.


SERE to skrót oznaczający: Survival – przetrwanie, Evasion – unikanie, Resistance – opór w niewoli oraz Escape – ucieczkę. Jeden z najtrudniejszych na świecie kursów tego typu odbywa się w Stanach Zjednoczonych, w bazie Fairchild w stanie Waszyngton. Nie przyjmują na niego każdego chętnego, o to trzeba zawalczyć.

Zanim zatem Polacy wyjechali do USA, musieli przejść kurs przygotowawczy, który na prośbę Amerykanów zorganizowano w Kotlinie Kłodzkiej. Polskich specjalistów SERE ze wszystkich jednostek specjalnych – Agatu, Formozy, GROM-u, Komandosów i Nila – oceniało trzech oficerów US Army. Pierwsze trzy dni żołnierze spędzili na zajęciach teoretycznych, a następnych siedem na praktyce w lesie. Szkolenie zaliczyli wszyscy, ale najlepiej wypadli „Gałus” i „Verva”. Dowództwo Komponentu Wojsk Specjalnych zdecydowało więc, że to właśnie oni zostaną wysłani w pierwszej kolejności na kurs do Stanów.

„Gałus” ma 41 lat. W JWK w Lublińcu służy już lat 15. Jest specjalistą od spraw przetrwania. Ma doświadczenia bojowe z misji w Macedonii, Iraku i Afganistanie. 33-letni „Verva” od siedmiu służy jako operator w GROM-ie. Jest weteranem misji w Afganistanie.

Bezsenność w lesie

Zajęcia odbywały się w stanie Waszyngton, bo jest to obszar gwarantujący warunki do szkolenia w górach oraz na pustyni i wybrzeżu. W lasach deszczowych, ale też w klimacie umiarkowanym. – Tematyka SERE jest dla wojsk specjalnych szczególnie ważna. Realizujemy zadania wysokiego ryzyka, musimy wiedzieć, jak przetrwać w niewoli lub na terenie kontrolowanym przez przeciwnika. Musimy umieć działać w każdym środowisku, niezależnie od tego, czy jest to pustynia, dżungla czy ocean – tłumaczy „Gałus”.

W kursie uczestniczyło 40 osób, w tym tylko dwóch Polaków. Jeden z kursantów sam zrezygnował, o losie pozostałych zdecydowali instruktorzy. – Powodów nie brakowało. Wylecieć można było za niedbały mundur, nieodpowiednio dobrany sprzęt do zajęć i oczywiście za brak umiejętności survivalowych. Każdy dostawał jedną szansę na poprawę, jeśli tego nie zrobił, musiał się pożegnać – wspomina „Verva”.


Pierwsza część szkolenia odbywała się w klimacie umiarkowanym. Wojskowi najpierw mieli zajęcia teoretyczne, a później na dwa tygodnie trafili do lasu. Musieli udowodnić, że potrafią zorganizować sobie schronienie, znaleźć wodę i jedzenie, rozpalić ogień, przemieszczać się we właściwy sposób. Musieli także w różny sposób wysłać sygnały grupom poszukiwawczo-ratowniczym i za pomocą radia naprowadzać śmigłowce. – Najtrudniejszy był brak snu. Spaliśmy nie więcej niż trzy godziny na dobę – mówi „Verva”. I zaznacza, że nie było to jednorazowe niedospanie, lecz stan niemal permanentny.

Każdego dnia żołnierze otrzymywali od instruktorów inne zadania. – Teoretycznie w każdym środowisku musieliśmy wykonać czynności związane z SERE, ale w praktyce w każdym z tych miejsc znaczyło to zupełnie co innego. Inaczej buduje się schronienie na pustyni, inaczej nad oceanem. Inne są również zagrożenia, inne sposoby zdobywania pożywienia – mówi „Verva”. – Przygotowywaliśmy posiłki niemal ze wszystkiego. Od roślin, robali, przez wiewiórki i kozy. Najmniej smakował mi robak podobny do naszego żuka. Do tej pory nie bardzo wiem, co to było, ale nie zapomnę metalicznego posmaku – dodaje.

Podczas kolejnych etapów żołnierze szkolili się w walce wręcz, brali udział w kursach medycznych, ćwiczyli nawigację w lasach. Przeszli też tygodniowe zajęcia z technik linowych, podczas których uczyli się budowania wyciągów i ewakuacji poszkodowanych.

Przyznają, że do najbardziej wymagających należało szkolenie na pustyni. – Nie mogę powiedzieć, że była to pustynia na miarę Sahary, ale wystarczyło, byśmy poczuli, co znaczy mieć problemy z dostępem do wody – wyjaśnia operator GROM. Instruktorzy nie ułatwiali im zadania – pozbawili kursantów całkowicie dostępu do wody, doprowadzając ich do skrajnego odwodnienia. Chcieli w ten sposób sprawdzić granice ich wytrzymałości. By zminimalizować utratę wody w organizmie, żołnierze musieli budować schronienia, by zapewnić sobie cień. Do tego zadania wykorzystali m.in. czaszę spadochronu. – Żołnierz, który ewakuuje się z samolotu i ląduje na pustyni, może wykorzystać materiał do zbudowania czegoś w rodzaju namiotu, co zapewni minimalne chociaż schronienie przed słońcem – tłumaczy operator.

„Wakacje” nad oceanem

Dziesięć dni nad oceanem brzmi jak oferta biura podróży.  – Ten etap nie miał nic wspólnego z wakacjami – śmieje się „Verva”. – Musieliśmy zdobywać owoce morza, uczyliśmy się też, które zwierzęta z oceanu są dla nas bezpieczne, a które powinniśmy zostawić w spokoju – dodaje.

Nauka przetrwania na oceanie i wybrzeżu otwierała najdłuższy, bo trzytygodniowy etap szkolenia praktycznego. Żołnierze przeszli także intensywny trening w dżungli. – Szkolenie na oceanie było krótkie, ale bardzo intensywne. Ćwiczyliśmy, jak przetrwać na tratwie, pływaliśmy w wodzie i czekaliśmy, aż wyłowią nas łodzie albo podbierze śmigłowiec – wspomina „Gałus”. – Na wybrzeżu z kolei musieliśmy zorganizować schronienie, rozpalić ognisko, zdobyć pożywienie. Niestety, to wszystko nie jest proste, gdy wieje silny wiatr, jest wilgotno i zimno – dodaje instruktor z JWK. – Bardzo szybko zmienialiśmy klimat i otoczenie. Po kilku dniach spędzonych na wybrzeżu przenosiliśmy się do gęstego lasu. Staliśmy na środku dżungli, gdzie niemal bez przerwy padał deszcz – opowiada „Gałus”. – Wszystko mieliśmy mokre, łącznie ze śpiworem – wspomina.


Ostatnim, dziewiątym etapem szkolenia było przygotowanie kursantów do roli instruktorów. – Amerykanie dużą wagę przykładają do metodyki. To jest niesamowita wartość tego kursu. Kilka lat wcześniej szkoliłem się w Gujanie Francuskiej, gdzie zadaniem instruktorów było przede wszystkim upokorzenie żołnierzy. Tu celem Amerykanów było nauczenie i pokazanie, jak zdobytą wiedzę należy przekazać innym – opisuje „Gałus”. Żołnierze występowali w roli instruktorów, prowadzili zajęcia w salach wykładowych i w terenie. Każdy z uczestników kursu musiał zrealizować dziewięć lekcji, każda o długości 25 minut. Dodatkowo, podczas wcześniejszych faz, każdy z kursantów prowadził 10-minutowe lekcje na temat środowiska, w którym w danej chwili się znajdował. – Nigdzie nie spotkałem się z tak restrykcyjnymi zasadami, jeśli chodzi o metodykę, a jestem z wykształcenia nauczycielem wychowania fizycznego i mam za sobą wiele kursów, również pedagogicznych – przyznaje „Verva”.  I dodaje, że uczestnicy odpadali z kursu nawet w tej ostatniej fazie. – Wśród instruktorów nie ma miejsca dla tych, którzy przetrwali kurs, ale nie potrafili zdobytej wiedzy przekazać innym – tłumaczy polski specjals.

Polak = prymus

Certyfikat instruktora SERE otrzymała ostatecznie połowa kursantów (o 20 procent więcej niż zwykle). Amerykanie nie ukrywali, że na taki wynik wpłynęła postawa i zaangażowanie Polaków. – Działali jak spoiwo. Łączyli grupę. Motywowali i wspierali. Amerykanie byli w szoku, że nasi zajęli czołowe miejsca – mówi st. chor. sztab. Tomasz Świerad, starszy podoficer Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych. – Amerykanie zaznaczyli, że ludzi z takim doświadczeniem jak „Gałus” i „Verva” chcieliby mieć w gronie swoich instruktorów. To chyba najlepsze świadectwo poziomu, jaki zaprezentowali – podkreśla.

Zdobyta przez komandosów wiedza będzie wykorzystana podczas szkoleń w jednostkach wojskowych, ale też na poziomie całych wojsk specjalnych. W Dowództwie Komponentu opracowany zostanie program szkolenia personelu narażonego na izolację.

Obecnie kurs SERE w Stanach Zjednoczonych przechodzi dwóch kolejnych żołnierzy, tym razem z jednostek Nil i Agat. W połowie roku zmienią ich operatorzy z Formozy.

Cały tekst został opublikowany w kwietniowym numerze miesięcznika „Polska Zbrojna”.

Magdalena Kowalska-Sendek, Ewa Korsak

autor zdjęć: arch. Gałusa

dodaj komentarz

komentarze


Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
 
Składy wysokiego ryzyka
Żołnierze walczą z ogniem w Biebrzańskim Parku
Powstaje armia dronów
Viva Polaki! Viva liberatori!
Medycyna na morzu
Ile kosztują Starlinki dla Ukrainy
Bezzałogowce w Wojsku Polskim – serwis specjalny
Musimy być gotowi na najtrudniejsze scenariusze
PKW Łotwa – sojusznicze zaangażowanie
Ratownicy medyczni szkolą się z samoobrony
Feniks zakończony. Pomoc trwa
Polska kupi najnowsze rakiety AMRAAM
Tuzin rekordów Wojska Polskiego w pływaniu
Baltic Sea Under Control
„Pułaski” na Atlantyku
Podniebny Pegaz
Su-22, czyli cztery dekady w siłach powietrznych
Poszukiwania ofiar rzezi wołyńskiej
Polskie rakiety do Homara-K już za trzy lata
„Widziałem wolną Polskę. Jechała saniami”
„Wojskowe” przepisy budowlane do zmiany
Polskie F-16 w służbie NATO
Wylicytuj Buzdygan i pomóż chorym dzieciom!
Zwycięstwo mordercy
Dobra wiadomość dla miłośników lotnictwa
Szabla hubalczyków
Niezawiniona śmierć niezłomnego gen. Fieldorfa
Poznać rakietowego Homara
Kolejowy sabotaż udaremniony
Tych chwil z Dachau nie da się wymazać…
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zatopiony problem
Rex Bolizlavus
Tarcza Wschód. Porozumienia z Lasami i KOWR-em
Podniebne wsparcie sojuszników
Więcej polskiego trotylu dla USA
Pierwsza misja Gripenów
Rodzina na wagę złota
Święto ludzi z pasją
USA wycofają się z działań na rzecz pokoju w Ukrainie?
Polska i Norwegia zacieśniają stosunki
Henry Szymanski na tropie prawdy
Trzy dekady DGW
Debiut polskiego AW149
Szef MSZ do Rosji: Nigdy więcej nie będziecie tu rządzić
Sport kształtuje mentalność
W Ełku wykuwają charaktery
Pod żaglami – niepokonani z AMW
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Więcej amunicji do Rosomaków
Pracowity dyżur Typhoonów
Nowi generałowie Wojska Polskiego
Wyrok za tragiczny wypadek
Więcej na mieszkanie za granicą
Pilecki ucieka z Auschwitz
Spartakiadowe zmagania w Łasku
Zarzuty w sprawie ujawnienia fragmentów planu „Warta”
Medale Pucharu Świata zdobyte przez żołnierzy na ringu
Zmiany w organizacji bazy logistycznej w Jasionce
Double Eagle – podwodny tropiciel
Strażnik nieba
Żołnierze usuwają skutki nawałnicy
Wyścig zbrojeń wystartował

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO