Manewrowanie w szykach, utrzymywanie łączności, monitorowanie morskiego dna – to zadania, które podczas ćwiczeń na Zatoce Pomorskiej realizowały okręty natowskiego zespołu SNMCMG1 i polska jednostka ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. Okazją do współdziałania stała się prowadzona przez Sojusz operacja „Baltic Sentry”.
Cumy zostają zwolnione po dziewiątej rano. HNLMS „Schiedam” odbija od nabrzeża portu wojennego w Świnoujściu, wykonuje szybki zwrot i kieruje się ku morzu. Za nim rusza HNLMS „Luymes”, a na jego pokładzie my. Portowa infrastruktura szybko niknie nam z oczu, teraz z prawej burty przesuwają się instalacje Gazoportu – jednego z najbardziej newralgicznych punktów na polskim wybrzeżu. To właśnie tutaj zawijają ogromnych rozmiarów statki transportujące skroplone paliwo. Chwilę później jesteśmy już na otwartym morzu.
„Schiedam” i „Luymes” należą do marynarki wojennej Holandii. Pierwszy to niszczyciel min, drugi – okręt dowodzenia. Od dwóch miesięcy obydwie jednostki służą pod banderą NATO. Wchodzą w skład SNMCMG1, czyli jednego z dwóch stałych zespołów sił obrony przeciwminowej. Do Świnoujścia zawinęły na chwilę, by uzupełnić paliwo i zapasy żywności oraz odtworzyć gotowość do dalszych działań. A zadań mają sporo. Zespół stanowi jeden z filarów natowskiej operacji „Baltic Sentry”, która ma na celu monitoring rozmieszczonej na Bałtyku infrastruktury krytycznej. Dziś będziemy mieli okazję zobaczyć próbkę jego możliwości.
Wszystko zostanie zauważone
Choć platformą dowodzenia SNMCMG1 jest okręt holenderski, to na czele zespołu stoi Belg – kmdr Eric Kockx. W samym sztabie służą oficerowie kilku narodowości. Podobnie jest z samymi okrętami. – Obecnie zespół składa się z czterech jednostek. Oprócz dwóch okrętów holenderskich operują w nim niszczyciele min ze Szwecji i Norwegii – wylicza kmdr Kockx. Zespół przemieszcza się po Bałtyku, zaś służący w nim marynarze obserwują ruch na głównych szlakach żeglugowych i podejściach do portów, ale też sprawdzają morskie dno w miejscach przebiegu rurociągów oraz kabli energetycznych i telekomunikacyjnych. To właśnie jest istota „Baltic Sentry”. Natowska operacja została uruchomiona w połowie stycznia, krótko po serii tajemniczych incydentów z udziałem statków płynących do i z Rosji. Jednostki w najbardziej nieoczekiwanych momentach rzucały kotwice i ciągnęły je po dnie, uszkadzając obiekty podmorskiej infrastruktury. Eksperci, politycy i wojskowi przyjmują, że za tymi wydarzeniami mogą stać rosyjskie służby. Wielu mówi wprost o nowej odsłonie wojny hybrydowej, która rozgrywa się na Bałtyku.
– Podczas patroli zdarzało nam się obserwować dziwne zachowania statków. Jednostki na nasz widok nagle zatrzymywały się, zmieniały kurs. Ich zamiary trudno co prawda udowodnić. Jednak tak czy inaczej jestem w stu procentach przekonany, że nasza obecność na newralgicznych akwenach pozwoliła uchronić infrastrukturę krytyczną przed dalszymi zniszczeniami – podkreśla kmdr Kockx i dodaje: – Każdy, kto chciałby uderzyć w tego typu instalacje, musi być świadomy, że zostanie to zauważone i spotka się z odpowiednią reakcją.
Film: Łukasz Zalesiński, Michał Korsak/ ZbrojnaTV
Tymczasem świnoujski port zostaje daleko za naszymi plecami, a po obydwu burtach zarysowują się sylwetki kolejnych okrętów. Obok nas idzie szwedzki HSwMS „Ulvön”. Są też wspomniany już HNLMS „Schiedam” i ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. „Iks”, jak nazywają go marynarze, w poprzednich latach kilkakrotnie stał na czele zespołów przeciwminowych Sojuszu. Teraz na chwilę dołącza do SNMCMG1, by wraz z nim wziąć udział w ćwiczeniach. Brakuje tylko norweskiego HnoMS „Hinnoy”, ale on akurat realizuje zadania na innych akwenach.
Chwilę później okręty formują szyk.
Co widać pod wodą?
Najpierw idą szykiem torowym, czyli jeden za drugim, potem wykonują zwrot. Wkrótce mamy je po lewej burcie. Wygląda to efektownie, ale to nie tylko sztuka dla sztuki. Załogi ćwiczą procedury związane z utrzymywaniem i prowadzeniem łączności. Zgrywają się zgodnie z zasadami obowiązującymi w NATO. I tu pojawia się słowo, które w wojsku przewija się bardzo często – interoperacyjność. Sojusz składa się z 32 państw. Na co dzień żołnierze, w tym marynarze, mówią różnymi językami, po części korzystają z odmiennego sprzętu. Podczas natowskich operacji muszą jednak rozumieć się w pół słowa.
Okręty więc manewrują, a my rozglądamy się trochę po HNLMS „Luymes”. To jednostka hydrograficzna, na tyle jednak duża, by mogła odgrywać rolę zaopatrzeniowca. Na otwartych pokładach stoją kontenery z żywnością i sprzętem. W razie czego ich zawartość może zostać przerzucona na pokłady innych jednostek. – Możemy to robić na różne sposoby. Stając na kotwicy, ale też poruszając się burta w burtę. Zależy to między innymi od pogody, warunków na morzu i gabarytów okrętu, który jest zaopatrywany – tłumaczy Sten Maelfeyt, belgijski podoficer, który pełni funkcję rzecznika zespołu. W tylnej części rufy oglądamy sonar holowany. Umieszcza się go w wodzie i ciągnie za okrętem. Urządzenie poprzez kabel przekazuje na żywo obraz z morskiego dna. – Może pracować praktycznie na okrągło – przyznaje kmdr por. Sjoet (ze względów bezpieczeństwa może przekazywać wyłącznie stopień i imię; pełnymi danymi w SNMCMG1 mogą przedstawiać się tylko nieliczni – przede wszystkim dowódcy okrętów i dowódca całego zespołu). – Na Morzu Północnym realizowaliśmy misje, które trwają po dwa tygodnie – dodaje. Sonar jest również używany podczas „Baltic Sentry”. – Skanowaliśmy dno w rejonach, gdzie znajduje się infrastruktura krytyczna – także na polskich wodach. Teraz mamy jej obraz, uzupełniony o dane przekazane nam przez miejscową marynarkę. Przy następnym skanowaniu będziemy mogli te obrazy na siebie nałożyć i porównać – tłumaczy Sjoet. Dziś sonar również zostanie opuszczony. Najpierw jednak okręty muszą zakończyć manewrowanie.
„Business as usual”
Tymczasem wsiadamy do łodzi i ruszamy na HSwMS „Ulvön”. Dla Szwedów obecna misja ma wymiar wyjątkowy. Po raz pierwszy bowiem okręt z tego państwa dołączył na stałe do zespołu NATO. – Faktycznie, członkami Sojuszu jesteśmy od niedawna. Ale przecież z natowskimi okrętami współdziałamy w ramach Partnerstwa dla Pokoju od 1997 roku. Znamy procedury, doskonale wiemy, jak ze sobą współpracować – podkreśla kmdr por. Mathias Hägberg, dowódca „Ulvöna” i z uśmiechem dodaje: – „Business as usual”.
Szwedzki okręt został przeznaczony do poszukiwania, identyfikacji i niszczenia min. – Nasze wyposażenie może jednak posłużyć także do monitorowania podwodnej infrastruktury. Korzystamy tutaj na przykład z sonaru podkilowego, ale też z pojazdów podwodnych – wyjaśnia kmdr por. Hägberg. Okręt dysponuje dwoma takimi urządzeniami. Najważniejszym jest Double Eagle Mk II, skonstruowany przez szwedzką firmę Saab. Pojazd służy do identyfikacji wykrytych pod wodą obiektów. Można go też wykorzystać do podłożenia pod nie ładunku wybuchowego. Double Eagle waży około 340 kg, potrafi zejść na głębokość sięgającą 350 m, do tego jest bardzo zwrotny. Za chwilę zobaczymy, jak wkracza do akcji. Na rufie okrętu trwa już krzątanina. Członkowie załogi podczepiają pojazd do dźwigu, po czym odpalają z konsoli poszczególne pędniki i reflektory. Test wypada pomyślnie, więc wkrótce urządzenie zostaje poderwane z pokładu i opuszczone do morza. Operator dźwigu zwalnia uchwyt, a my przez chwilę jeszcze widzimy zarys żółtej sylwetki tuż pod powierzchnią morza. Ostatecznie pojazd niknie w głębinach. Z pokładem łączy go tylko pomarańczowy kabel. Dzięki niemu na jednym z monitorów okrętowego mostka możemy oglądać obraz spod wody. Strumień światła przedziera się przez półmrok, wokół wiruje bałtycki plankton.
– W natowskim zespole łącznie będziemy służyć przez dwa miesiące. Potem zastąpi nas bliźniacza jednostka ze szwedzkiej marynarki – wyjaśnia kmdr por. Hägberg. Tymczasem ćwiczenia powoli dobiegają końca. Wkrótce okręty SNMCMG1 pójdą patrolować kolejne akweny. ORP „Czernicki” pozostanie na morzu jeszcze przez jeden dzień, realizując swoje zadania.
– Nasze porty są zawsze otwarte dla okrętów państw NATO. Sami zresztą też często dołączamy do sojuszniczych zespołów. 8 Flotylla Obrony Wybrzeża wydziela siły do SNMCMG1 od ponad 20 lat. Wysyłaliśmy tam okręt dowodzenia, niszczyciele min, trałowce, mieliśmy dowódców zespołu i specjalistów w sztabie – wylicza kadm. Piotr Sikora, dowódca 8 FOW. I dodaje, że polska marynarka swoimi działaniami wspiera „Baltic Sentry”. Od 2022 roku prowadzi bowiem swoją operację „Zatoka”, której cel pozostaje identyczny. – Na bieżąco monitorujemy sytuację dotyczącą wchodzenia gazowców do terminalu LNG w Świnoujściu, zabezpieczamy Baltic Pipe, szykujemy się już także do kolejnych wyzwań. Jednym z nich będzie na pewno zapewnienie bezpieczeństwa przy budowie farm wiatrowych w pobliżu polskiego wybrzeża – podsumowuje kadm. Sikora.
autor zdjęć: Łukasz Zalesiński

komentarze