Podczas debaty zorganizowanej na IV Targach Logistyki Służb Mundurowych można było zauważyć, że na linii armia – świat nauki wciąż funkcjonują wieloletnie zaszłości. Wojskowym nadal trudno jest uwierzyć w zapewnienia „badaczy”, że są w stanie opracować na potrzeby sił zbrojnych innowacyjne technologie. Nie ufają też ich zapewnieniom, że zrobią to na czas i w określonym na początku budżecie. Po drugiej stronie z zaufaniem nie jest lepiej. Naukowcy sceptycznie podchodzą do zapewnień typu: dajcie nam wynalazki, to my je kupimy i wprowadzimy do służby. Bo na półkach mają sporo produktów, które kiedyś były innowacyjne i wzbudzały westchnienia żołnierzy. I na tym się, niestety, kończyło.
Ponieważ towarzysząca IV Targom Logistyki Służb Mundurowych w Łodzi debata pt. „Innowacje dla bezpieczeństwa. Nauka – biznes – służby mundurowe” była współorganizowana przez Wojskowy Instytut Wydawniczy, miałem zaszczyt prowadzić dwa z trzech paneli dyskusyjnych. Pierwszy, otwierający całą konferencję, o tytule „Zaopatrywanie w praktyce – doświadczenia przedstawicieli służb mundurowych oraz producentów i dystrybutorów. Wady i zalety wyrobów oferowanych służbom mundurowym” oraz trzeci, zamykający imprezę, który poświęcony był innowacyjnym technologiom.
Pierwszą debatę – jak można się było spodziewać – zdominowała kwestia przepisów, na mocy których służby mundurowe (bo nie tylko wojsko, ale również policja, straże pożarna, miejska, graniczna etc.) dokonują zakupów. Przedstawiciele „dostawców” wskazywali, że największą wadą obowiązujących regulacji jest brak wystarczającego wsparcia dla polskich producentów. W tym miejscu podkreślę, że całkowicie zgadzam się z ich argumentami, iż istotą gospodarki narodowej jest umieszczanie produkcji, mocy przerobowych, a więc ludzi i technologii, w Polsce, a nie w Bangladeszu czy Indiach. Wojsko odpowiadało na te zarzuty – i z tymi argumentami się zgadzam – iż ochrona krajowych firm nie może odbywać się na zasadzie tworzenia lokalnego monopolu, gdyż na tym straci jakość dostarczanych armii produktów.
Na konferencji byłem również moderatorem panelu dyskusyjnego poświęconego innowacyjnym technologiom, w którym przy jednym stole „usiedli” przedstawiciele wojska i cywilnego – co bardzo istotne – świata nauki.
W toku debaty naprawdę trudno było nie zauważyć, że obie strony mają do siebie – mówiąc delikatnie – bardzo ograniczone zaufanie. Przedstawicielom armii nadal trudno jest uwierzyć w zapewnienia „badaczy”, że nie tylko są w stanie opracować na potrzeby sił zbrojnych innowacyjne technologie, ale również, że zrobią to na czas i w budżecie określonym na początku ustaleń. Naukowcy zaś z ogromnym sceptycyzmem podchodzą do zapewnień typu: dajcie nam wynalazki, to my je kupimy, wprowadzimy do służby. Bo na półkach mają sporo produktów, które kiedyś były innowacyjne i wzbudzały westchnienia żołnierzy. I na tym się, niestety, kończyło.
Pocieszające jest to, że zdeterminowane do aktywizacji rodzimej nauki jest zarówno wojsko, jak i sam świat nauki. Obie strony chcą tego samego – aby to Polacy opracowywali technologie obronne bądź technologie (i produkty) podwójnego zastosowania.
Mam takie poczucie, że to, czego brakuje teraz najbardziej, to wcale nie są pieniądze. Bo tych na nowe, innowacyjne produkty jest naprawdę sporo. Brakuje właściwiej komunikacji. Nie chcę bawić się w socjologa czy psychologa, ale coś w tym jest, że mundurówka, przyzwyczajona do hierarchicznego podejmowania decyzji, i profesorowie, nawykli do tego, aby innych „uczyć”, nie zawsze potrafią się dogadać. Może potrzeba pośrednika? Czy mógłby nim być NCBiR? Zapewne tak, ale chyba lepiej, gdyby rolę tę pełnił Inspektorat Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych (I3TO). W mojej ocenie w przypadku NCBiR zbyt silny jest tam element naukowy, a nie obronny. W efekcie zbyt wiele było przypadków, gdy projekty z NCBiR dawały „efekty”, których armia nie potrzebowała i potrzebować nie będzie.
I3TO, kontrolowany od A do Z przez armię, ma szansę tych błędów uniknąć. Trzeba jednak obudować go we wszystkie niezbędne do tego narzędzia, w tym w odpowiednią liczbę pracowników i strukturę.
komentarze