Na tegoroczny Bieg Powstania Warszawskiego stawiło się tysiące zawodników i kibiców. Lecz 1 sierpnia, walczących mieszkańców stolicy, wspominać będą już nie tysiące lecz miliony – pisze Naval, były operator GROM, autor książki „Przetrwać Belize”.
W biegu ku czci warszawskich powstańców wzięło udział tysiące zawodników i tym samym tysiące kilometrów zostało pokonanych. Mówiąc o Powstaniu Warszawskim takie liczby narzucają się same. Bo przecież straty po stronie walczącego miasta liczono w tysiącach i setkach tysięcy. I to nie cyfry ginęły. To ginęli nasi rodacy – każdy z nich miał imię i dosyć niemieckiego okupanta, a w perspektywie sowieckie zniewolenie.
Jednak dziś pisząc o tysiącach, mam na myśli nas – obecnych na biegu. Wspominając tysiące poległych byliśmy w sile tysięcy. Tysięcy, którzy nie łzami, a potem i wysiłkiem, chcieli pokazać Warszawie, że pamiętają o jej krwawym poświęceniu. Biorąc udział w tym szczególnym biegu mówimy: oddajemy hołd wszystkim walczącym na ulicach okupowanego miasta. Bo to oni utorowali nam drogę, którą możemy biec w wolnej Polsce. I choć nie ma w Warszawie takiego miejsca, w którym, by nas mogło pobiec ponad dwieście tysięcy, to jestem pewien, że serc, które biegły z nami było o wiele więcej.
Nie da się pamiętać wszystkich ofiar w pojedynkę. Trzeba to robić tysiącami. Tak jak podczas 24 Biegu Powstania Warszawskiego. Biegu, w którym połączyły się tysiące biegaczy z tysiącami kibicujących nam warszawiaków. A 1 sierpnia będziemy wspominać naszych wojennych mieszkańców stolicy zapewne już nie tylko w tysiącach, ale i w milionach.
Stańmy więc w zadumie pierwszego sierpnia o 17:00 tak jak staje się do apelu i uczcijmy ich wszystkich w zadumie, uczcijmy tysiące Polaków, warszawiaków, powstańców…
komentarze