Organizowana 10 maja przez wojska obrony terytorialnej akcja pod hasłem „Dzień dumy z munduru” to okazja dla żołnierzy do zaprezentowania się w umundurowaniu w środowiskach cywilnych, w których funkcjonują na co dzień. Widok pracownika w korporacji czy zakładzie produkcyjnym albo studenta na uczelni w mundurze może być dla otoczenia zaskoczeniem. Jest jednak szansa, że inicjatywa ta przyczyni się do oswojenia społeczeństwa z widokiem munduru i pozwoli spopularyzować w nim etos służby wojskowej.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat mundur wojskowy w praktyce zniknął z większości polskich ulic. Złożyło się na to kilka przyczyn, z których najważniejszą było wprowadzenie dla żołnierzy uprawnienia (zamiast obowiązku) do noszenia umundurowania podczas drogi z miejsca zamieszkania do miejsca wykonywania czynności służbowych i z powrotem. W związku z tym znacząca większość żołnierzy wybrała korzystanie w takich sytuacjach z ubrań cywilnych.
W jednostkach wojskowych obowiązki służbowe wykonuje się z reguły w mundurze polowym, który staje ubiorem codziennym, prawie strojem roboczym. W rezultacie mundury wyjściowe wiszą w szafach i z biegiem lat się kurczą, co – jak przekonują żołnierze – jest zjawiskiem naturalnym (podobno to wina materiału, z którego są szyte). Dlatego też czasami można zauważyć zaskoczenie i przerażenie w oczach oficera lub podoficera, gdy po kilku latach usiłuje się wbić w swój mundur wyjściowy, by wykonać jakieś zadanie służbowe na zewnątrz koszar, np. udać się do szkoły średniej z pogadanką o Wojsku Polskim dla przyszłych absolwentów.
Wszyscy, którzy służyli lub służą w wojsku, znają powiedzenie o rozmiarach mundurów w magazynie – „są tylko dwa rozmiary: za duży i za mały”. W rezultacie mundury polowe wydają się zbyt luźne i workowate. „W polu” jest to zaleta, ponieważ nic nie ogranicza ruchów żołnierza. Zdarza się jednak, że szczególnie żeńska część personelu wojskowego decyduje się na poprawki krawieckie i w efekcie mundury wyglądają jak szyte na miarę. Tendencję tę można zaobserwować w większości armii świata, z wyjątkiem m.in. wojsk amerykańskich. Laicy całą zasługę przypisują logistyce, a konkretnie personelowi służby mundurowej wojskowych oddziałów gospodarczych (WOG), który tak dobrze potrafi dobrać dla użytkownika właściwy rozmiar munduru polowego.
Jednak przebywanie w umundurowaniu w miejscach publicznych, czytaj: poza terenem wojskowym, wiąże się z pewnymi ograniczeniami. Mundur wojskowy z natury rzeczy z jednej strony przyciąga uwagę cywilnego otoczenia, a z drugiej – zobowiązuje żołnierza do konsekwentnego przestrzegania zasad zachowania się. Nikt nie dziwi się na widok cywila z rękoma schowanymi po łokcie w kieszeniach spodni bądź pałaszującego z apetytem kebab podczas spaceru po ulicy. W przypadku takiego zachowania się umundurowanego żołnierza byłyby i komentarze, i zdziwienie, i fotografie w mediach społecznościowych oraz reakcja rzecznika prasowego macierzystej jednostki wojskowej tegoż, że o innych konsekwencjach nie wspomnę. Po prostu od żołnierza, wywodzącego się przecież ze społeczeństwa, to samo społeczeństwo wymaga więcej niż od siebie. Ten przykład pozwala zrozumieć, dlaczego wojsko bez problemu wdrożyło przepisy faktycznie pozwalające przychodzić do koszar w ubraniu cywilnym. Jak wspomniałem na wstępie – wskutek tych zmian obecnie trudno spotkać polski mundur wojskowy na ulicach znacznej większości polskich miast i wsi. Po uzawodowieniu armii w 2010 roku zanikło również pojęcie żołnierza-obywatela, który musiał odbyć zasadniczą służbę wojskową i w konsekwencji społeczeństwo zaczęło niejako „cywilnieć”.
Okazją do uświadomienia społeczeństwu, że żołnierze są wśród nas, jest akcja wojsk obrony terytorialnej (WOT) „Dzień dumy z munduru” 10 maja. Wojsko Polskie zachęca, aby tego dnia żołnierze terytorialnej służby wojskowej i aktywnej rezerwy służący w WOT zaprezentowali w się w mundurze w środowiskach cywilnych, w których funkcjonują na co dzień. Niech przez ten jeden dzień mundur wojskowy będzie obecny i widoczny we wszystkich szkołach, uczelniach, firmach, zakładach i korporacjach, w których uczą się lub pracują terytorialsi. A że służy ich obecnie około 40 tys., to można się spodziewać, że akcja ta zostanie odnotowana co najmniej w kilkunastu tysiącach miejsc nauki i pracy przez kilkaset tysięcy, jeśli nie kilka milionów osób cywilnych. Niewykluczone, że wiele z nich dozna „szoku poznawczego”, gdy na własne oczy zobaczą swojego znajomego w mundurze wojskowym, bo wojsko z reguły widzą tylko na ekranie telewizora.
W historii polskiej wojskowości wspomniana akcja jest organizowana chyba po raz drugi. Pierwsze przedsięwzięcie tego typu miało miejsce w latach 1910–1914 na terenie zaboru austriackiego, gdzie zaczęły powstawać oddziały Związku Strzeleckiego i Polskich Drużyn Strzeleckich. Ówczesne społeczeństwo było przyzwyczajone i do munduru austriackiego, i do „Najjaśniejszego Pana”. Komendantom obydwu organizacji zależało więc na ukształtowaniu pozytywnego i emocjonalnego stosunku ludności właśnie do polskiego munduru wojskowego. W ramach tego wyzwania organizowano klakę w teatrach Lwowa i Krakowa podczas spektakli, w których występowali aktorzy grający polskich żołnierzy. Gdy tylko aktor czy statysta pojawiał się na scenie w polskim mundurze, obecni na widowni strzelcy zaczynali bić brawo, pociągając za sobą reakcję pozostałej publiczności. W ten sposób w ciągu kilku lat strzelcom udało się wykształcić w społeczeństwie pozytywne emocje na widok polskiego munduru. Kropla drąży skałę i strzelcy, będący kolejną odsłoną polskiego wojska, zyskali akceptację i wsparcie ze strony osób cywilnych, niezbędne do realizacji planów irredenty w Królestwie Polskim.
Należy mieć nadzieję, że tegoroczna akcja przyczyni się do oswojenia się społeczeństwa z widokiem munduru i pozwoli spopularyzować etos służby wojskowej oraz uformować w nim postawy proobronne, a i sami żołnierze odczują korzyści wynikające z funkcjonowania w mundurze poza jednostką wojskową.
Chciałbym pogratulować Dowództwu Wojsk Obrony Terytorialnej tego pomysłu. Nie pierwszy raz WOT wychodzi przed szereg, co dobrze świadczy o utrzymywaniu ciągłej inicjatywy na różnych kierunkach oddziaływania i na wojsko, i na postawy społeczeństwa, będące przecież elementem potencjału obronnego państwa. Jeśli to przedsięwzięcie odniesie sukces, być może w ślady WOT-u pójdą też dowódcy innych rodzajów sił zbrojnych, w których na przydziałach są żołnierze rezerwy, którym wydano umundurowanie. Sam, będąc od ponad dwóch lat w rezerwie pasywnej, mundur wkładam przy okazji udziału w obchodach świąt państwowych czy wojskowych oraz podczas prelekcji dla następnych pokoleń potencjalnych żołnierzy. Staję się wtedy dla nich bardziej wiarygodny.
autor zdjęć: WCR Bródnica
komentarze