moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Krew na wagę zwycięstwa

Pierwsze próby przetaczania krwi podejmowano już w XVII wieku. Jednak dopiero odkrycie antygenu RH D pozwoliło na bezpieczne transfuzje. W XIX wieku zaczęto je stosować przede wszystkim na polach walki, m.in. w wojnie austriacko-pruskiej i francusko-pruskiej. W Polsce impulsem do rozwoju krwiodawstwa były informacje o zbliżającej się II wojnie światowej.

Powstanie i rozwój krwiodawstwa, zarówno cywilnego, jak i wojskowego, wiąże się z odkryciem przed I wojną światową właściwości cytrynianu sodu, który zapobiegał krzepnięciu krwi i umożliwił jej pobieranie na zapas”, mówi płk rez. lek. Adam Olszewski, zastępca dyrektora ds. medycznych Wojskowego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Od XVII wieku podejmowano jednak próby przetaczania krwi. Jednym z pionierów takiego leczenia był Jean Baptiste Denis, nadworny lekarz króla Francji Ludwika XIV. Z sukcesem przeprowadził transfuzję krwi jagnięcej chłopcu. Było to pierwsze w historii przetoczenie krwi człowiekowi. „Niestety kolejne próby często kończyły się ciężkimi powikłaniami lub śmiercią, dlatego zaniechano ich prawie na dwa wieki”, podaje płk Olszewski.

Zainteresowanie taką formą leczenia wróciło po tym, gdy na początku XIX wieku angielski położnik James Blundell uratował wykrwawioną po porodzie kobietę, przetaczając jej ludzką krew. Kolejnym krokiem milowym w tej dziedzinie było wyróżnienie przez austriackiego lekarza i immunologa Karla Landsteinera trzech cech grupowych krwi. „Odkrył on, że w czerwonych krwinkach występują dwa antygeny, które powodują zjawisko zlepiania się krwinek w zetknięciu z krwinkami o odmiennej strukturze antygenowej”, wyjaśnia ppłk lek. Dariusz Blinowski, kierownik Zespołu Medycznego WCKiK. Kilka lat później dwaj lekarze – Polak prof. Ludwik Hirszfeld i Niemiec Emil von Dungern wykazali prawa dziedziczenia grup krwi. Z kolei Landsteiner oraz amerykański hematolog Alexander Wiener odkryli, że w czerwonych krwinkach większości ludzi znajduje się jeszcze tzw. antygen Rh D, mający istotne znaczenie w dobieraniu krwi dla chorego. Jak tłumaczy płk Olszewski, wszystkie te odkrycia pozwoliły na bezpieczne jej przetaczanie.

Transfuzja na froncie

W XIX wieku transfuzje zaczęto stosować przede wszystkim na polach walki, m.in. w wojnie austriacko-pruskiej i francusko-pruskiej. „Idea wykorzystania przetaczania krwi w chirurgii wojennej była elementem rozwoju transfuzjologii, ponieważ w urazach wielonarządowych, jakie często występują na polu walki, krew okazała się niezbędna”, wyjaśnia zastępca dyrektora WCKiK. Był to jednak skomplikowany zabieg chirurgiczny, a w szpitalach polowych przetaczano rannym głównie krew zwierzęcą. „Brakowało dawców, problemem było też szybkie krzepnięcie krwi, dlatego pobieranie jej na zapas i przewożenie na pole bitwy było niemożliwe”, mówi płk Olszewski. Przeprowadzano więc bezpośrednie transfuzje świeżej krwi, a później transfuzje pośrednie.

Od czasu odkrycia przez belgijskiego lekarza Alberta Hustina oraz urodzonego w Niemczech amerykańskiego chirurga dr. Richarda Lewisohna właściwości cytrynianu sodu przetaczanie krwi stało się zabiegiem ratującym życie, stosowanym powszechnie we wszystkich konfliktach zbrojnych. W armii brytyjskiej powstały pierwsze banki krwi, zorganizowano specjalne pododdziały do jej przetaczania blisko frontu. „Krwiolecznictwo było jednak uzależnione od znalezienia dawców, a nie istniały jeszcze organizacje ich zrzeszające”, podkreśla płk rez. lek. Adam Olszewski. Krew na front pobierano zazwyczaj od żołnierzy z jednostek tyłowych, w szpitalach polowych dawcami byli lżej chorzy lub ranni żołnierze.

Trudne początki

W Polsce krwiolecznictwo zaczęło się rozwijać w okresie międzywojennym. Pierwszym ośrodkiem zajmującym się transfuzjologią był Instytut Pobierania i Konserwacji Krwi w Warszawie, przy którym działał Ośrodek Krwiodawstwa. W Łodzi z kolei istniał Ośrodek Przetaczania Krwi przy Centralnej Stacji Wypadkowej Polskiego Czerwonego Krzyża. Nadal jednak transfuzję przeprowadzano rzadko i tylko w niektórych większych szpitalach.

Wśród propagatorów krwiolecznictwa w Polsce byli m.in. prof. Hirszfeld oraz gen. dyw. prof. Bolesław Szarecki, ordynator oddziału chirurgicznego w Głównym Szpitalu Wojskowym. Był on na szczeblu wojska największym orędownikiem zaopatrywania armii w krew, apelował o uregulowania prawne metod jej pobierania, konserwacji, transportu, przechowywania oraz przetaczania w warunkach wojennych. Jak wyjaśnia płk Olszewski, w tym okresie w Polsce nie było bowiem żadnego dokumentu regulującego centralnie krajowe procedury doboru dawców i pobierania krwi, nie istniała także instytucja, ani wojskowa ani cywilna, odpowiedzialna za organizację systemu krwiodawstwa. Przy PCK tworzyły się grupy krwiodawców, którzy rekrutowali się z głównie ze środowisk studenckich. Opracowano też zachęty dla żołnierzy: za oddaną krew przyznawano im nagrody, odznaczenia i urlopy. Mimo to jej ilość nie zaspokajała nawet potrzeb żołnierzy. „Świadczą o tym choćby apele w gazetach podczas wojny 1920 roku do kobiet o oddawanie krwi dla walczących”, przypomina płk Olszewski.

Przyspieszenie prac nad rozwojem transfuzjologii wymusiły kolejne konflikty zbrojne. W Polsce impulsem rozwoju krwiodawstwa były informacje o zbliżającej się wojnie. Latem 1939 roku PCK organizował zbiórki na potrzeby wojska, a do szpitali i powstających punktów pobrań masowo zgłaszali się honorowi dawcy: studenci, kobiety, żołnierze. Krew oddawali także lekarze, pielęgniarki i sanitariuszki. Personel medyczny oraz lżej ranni byli też pierwszymi krwiodawcami w oddziałach walczących w powstaniu warszawskim czy w partyzanckich szpitalach.

W polskich armiach walczących na Wschodzie i Zachodzie przetaczano krew, stosując procedury brytyjskich i sowieckich służb medycznych. Natomiast służbę krwi w II Korpusie Polskim zorganizował gen. Szarecki, który został jego naczelnym chirurgiem. „Podczas walk we Włoszech nie było warunków do tworzenia banków krwi, dlatego organizowano doraźne akcje pobierania jej od żołnierzy, tak by od razu przetoczyć ją rannym”, wyjaśnia płk Olszewski.

Honorowo i na rozkaz

Po wojnie pierwszą w Polsce stację przetaczania krwi uruchomiono w Łodzi, a do 1948 roku PCK utworzyło w kraju osiem stacji przetaczania i konserwacji krwi. „Jednak dopiero powołanie Instytutu Hematologii w Warszawie usystematyzowało i scentralizowało system krwiodawstwa”, wyjaśnia płk Olszewski. Koniec lat pięćdziesiątych XX wieku był jednocześnie początkiem rozwoju w Polsce honorowego, czyli niepłatnego krwiodawstwa. Ważną rolę odegrały tutaj PCK oraz powstające, m.in. w zakładach pracy i instytucjach, kluby honorowych dawców krwi.

Wojskowe krwiodawstwo początkowo opierało się na cywilnych strukturach. „W 1960 roku w 2 Centralnym Szpitalu Klinicznym Wojskowej Akademii Medycznej powstał pierwszy ośrodek koordynujący i konsultacyjny dla wojskowej służby krwi”, przypomina płk Blinowski. Zadaniem tej placówki był m.in. nadzór merytoryczny nad powstającymi w wojsku stacjami krwiodawstwa. Jednocześnie zorganizowano polowe stacje krwiodawstwa i utworzono rezerwy krwi na czas wojny w Wojskowym Ośrodku Farmacji i Techniki Medycznej w Celestynowie.

Jak opowiada płk Olszewski, na początku akcje krwiodawstwa organizowano często na rozkaz, namawiano poborowych, aby oddawali krew w ramach czynu społecznego i współzawodnictwa jednostek. Potem żołnierzy zachęcano nagrodami, urlopami, a oddający krew dostawali kanapki i lampkę czerwonego wina. „Uważano wówczas, że po nim szybciej krew się odrodzi”, mówi lekarz.

Po 1999 roku i restrukturyzacji szpitali wojskowych część z nich zlikwidowano, inne przekazano do struktur cywilnych. W strukturach MON-u pozostało osiem wiodących szpitali wojskowych i tyle samo stacji krwiodawstwa. Aby spełnić wymogi NATO, zreorganizowano służbę krwi w armii i powołano centralny organ nadzorujący wojskowe krwiodawstwo, czyli Wojskowe Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Zajmuje się ono m.in. zaopatrywaniem w krew szpitali wojskowych i kwestiami zasobów krwi w razie kryzysu czy wojny, a także nadzoruje krwiolecznictwo w resorcie obrony narodowej. Aktywnie współdziała z partnerami z NATO, wdrażając nowe procedury i technologie. „Współpracujemy też z działającymi przy jednostkach klubami honorowych dawców krwi, bo cały czas pamiętamy, że krew stanowi ważny element zabezpieczenia działań militarnych”, dodaje płk Olszewski.

Anna Dąbrowska

autor zdjęć: NARA

dodaj komentarz

komentarze


Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
 
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Zachować właściwą kolejność działań
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Prawda o zbrodni katyńskiej
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Głos z katyńskich mogił
Ramię w ramię z aliantami
Szpej na miarę potrzeb
Barwy walki
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
V Korpus z nowym dowódcą
Kolejni Ukraińcy gotowi do walki
Sprawa katyńska à la española
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Ocalały z transportu do Katynia
Szarża „Dragona”
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojna w świętym mieście, epilog
Charge of Dragon
25 lat w NATO – serwis specjalny
NATO na północnym szlaku
WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
Potężny atak rakietowy na Ukrainę
Optyka dla żołnierzy
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Przygotowania czas zacząć
Wojna w świętym mieście, część druga
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
NATO on Northern Track
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Zmiany w dodatkach stażowych
Odstraszanie i obrona
Front przy biurku
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Mundury w linii... produkcyjnej
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Na straży wschodniej flanki NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zbrodnia made in ZSRS
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Rakiety dla Jastrzębi
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Strażacy ruszają do akcji
Święto stołecznego garnizonu
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
Kolejne FlyEle dla wojska

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO