moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Szachownice nie dotarły nad Finlandię

Większość polskich żołnierzy, którzy jesienią i zimą 1939 roku zbiegli z obozów internowania w Rumunii, na Węgrzech i w krajach nadbałtyckich, znalazła się we Francji. Sowiecki atak na Finlandię pod koniec 1939 roku sprawił, że przed Polakami uchyliła się nowa furtka do starań o odzyskanie niepodległości…

Myśliwiec Brewster B-239 z 24 Dywizjonu lotnictwa fińskiego na lotnisku Selänpää, czerwiec 1941. Domena publiczna

Wykluczenie ZSRS z Ligi Narodów pozwoliło na włączenie polskich wojsk do kontyngentu mającego wspomóc broniących się Finów. W pierwszej kolejności do walki mieli ruszyć lotnicy. Stronie polskiej najbardziej racjonalne wydawało się skorzystanie z żołnierzy znajdujących się na Łotwie i Litwie. Zakrojona na szerszą polityczną i międzynarodową skalę akcja wsparcia Finów – ponieważ oprócz Francji i Wielkiej Brytanii można było w niej liczyć na pomoc państw skandynawskich – stwarzała szansę na szybsze zwiększenie liczebności odradzającej się u boku sojuszników polskiej armii. Wykorzystanie w Finlandii internowanych na północy Polaków pozwalało natomiast na odtwarzanie oddziałów z żołnierzy przybyłych z Rumunii i Węgier.

Szacuje się, że w 1939 roku na Litwę przybyło od 12 do 15 tys. polskich żołnierzy i policjantów. Jeszcze we wrześniu właściciele kutrów rybackich z Połągi za sowitą opłatą zgodzili się przewieźć grupę internowanych do Szwecji. Wkrótce Litwini wzmogli jednak kontrole, a niemieckie okręty zaczęły pilniej dozorować morze w tym rejonie. Tylko nielicznym udało się przedostać do Skandynawii.

REKLAMA

10 października Litwa i Związek Sowiecki podpisały układ o wzajemnej pomocy, na mocy którego zachodnia część Wileńszczyzny wraz z Wilnem została przyłączona do Litwy. W proteście poseł RP w Kownie, Franciszek Charwat, zdecydował o opuszczeniu placówki i 14 października poselstwo przekroczyło granicę. Możliwości ewakuacji mocno się w związku z tym skomplikowały. Do tego czasu poselstwo ułatwiło wyjazd zaledwie około 150 wojskowym, a kolejnych 300 otrzymało niezbędne do dalszej drogi dokumenty.

27 listopada brytyjskie poselstwo w Kownie poinformowało swoje Ministerstwo Spraw Zagranicznych o trudnościach w otrzymaniu szwedzkich wiz tranzytowych. Był to wynik niemieckich nacisków na litewski rząd, by polskim poborowym utrudniać ewakuację do Francji i Wielkiej Brytanii. Także poselstwo szwedzkie nie wyrażało zbytniej chęci, aby wspomóc Polaków. Na dodatek osobom pragnącym wyrwać się z internowania i przedostać do Skandynawii brakowało pieniędzy. Problem leżał też w logistyce: z Łotwy można się było w zasadzie wydostać drogą powietrzną, ale do Sztokholmu kursowały w ciągu tygodnia tylko dwa samoloty – jeden szwedzki i jeden sowiecki. Brakowało też samolotów do lotów czarterowych. Mimo wszystkich problemów od 15 grudnia 1939 do 15 stycznia 1940 roku przez Sztokholm przewinęło się ponad 350 osób, które można by wcielić do planowanych w Skandynawii oddziałów polskich.

Piloci na północ!

Negocjacje związane z użyciem w Finlandii polskiego lotnictwa rozpoczęły się 14 grudnia. Major dyplomowany Janusz Iliński z Polskiej Misji Wojskowej w Londynie spotkał się w fińskim poselstwie w Wielkiej Brytanii z kapitanem inżynierem Laurim Vuolasvirtą i omówił z nim sprawę wysłania do Skandynawii pilotów oraz mechaników internowanych na Łotwie i Litwie. Fin zapewniał, że Polacy otrzymaliby przeznaczone początkowo dla Związku Południowej Afryki 20–30 samolotów myśliwskich typu Gloster Gauntlet – notabene przestarzałych w porównaniu z innymi podówczas używanymi maszynami. Generał Władysław Sikorski wyraził zgodę na użycie w Finlandii części polskich lotników znajdujących się na terenie państw bałtyckich, a utworzona eskadra miała wejść w skład lotnictwa fińskiego, zachowując własne dowództwo i wpływ na obsadę personelu.

Dużą rolę w tworzeniu polskiego lotnictwa w Finlandii odegrał podpułkownik dyplomowany Tadeusz Rudnicki, którego w grudniu 1939 roku wyznaczono na szefa Bazy „Anna”, czyli wojskowej placówki łączności z krajem, obejmującej swoim działaniem północne ziemie II Rzeczypospolitej. Wśród jego obowiązków znalazła się kwestia tworzenia polskich oddziałów w Finlandii. Rudnicki znajdował się we Francji i po przygotowaniu swojej misji 23 stycznia 1940 roku wyruszył do Sztokholmu.

Pod koniec 1939 roku zapadła ostateczna decyzja o utworzeniu jednostek lotniczych, które miały wspierać Finów w wojnie zimowej. 27 grudnia generał Sikorski w liście do ministra spraw zagranicznych Augusta Zaleskiego nakazywał szybkie uruchomienie akcji dyplomatycznej mającej w efekcie dostarczyć Finlandii około 5 tys. żołnierzy z Litwy i Łotwy, z których zorganizowanych zostanie między innymi kilka eskadr lotniczych. Miały to być oddziały ochotnicze, utworzone na wzór szwedzkich, a żołnierze ubrani w fińskie mundury z polskimi odznakami. Sikorski sugerował, aby uzbrojenie, wyposażenie i utrzymanie ochotników było po stronie Finlandii, bo koszty materiałowe równoważyć miała pomoc w ludziach. Bardziej precyzyjny w kwestiach lotniczych był generał Sikorski w także datowanym na 27 grudnia piśmie do podpułkownika dyplomowanego Tadeusza Rudnickiego. Wspominał tam o utworzeniu w Finlandii dwóch eskadr – myśliwskiej i bombowej. Dowódcą eskadry myśliwskiej miał być internowany na Łotwie podpułkownik pilot Tadeusz Piotrowicz, a bombowej – znajdujący się we Francji i oczekujący na sygnał wyjazdu do Szwecji major obserwator Władysław Tuchółka. Do dyspozycji Rudnickiego oddelegowany został z Francji major pilot inżynier Jan Gray, który miał być rzeczoznawcą w sprawach technicznych, a w przyszłości objąć stanowisko oficera technicznego obu eskadr. Gray miał wyjechać z Rudnickim do Szwecji, ewentualnie na Łotwę i Litwę. Sikorski nakazał w miarę możliwości ewakuować z krajów bałtyckich wszystkich lotników i zgrupować ich przejściowo w Szwecji.

W tym czasie w Sztokholmie znajdowało się 24 oficerów i dwóch podoficerów z podpułkownikiem pilotem Piotrowiczem na czele. Jednocześnie spodziewano się przybycia kilku podchorążych, którzy mogli uchodzić za siedemnastoletnich młodzieńców, a którym spreparowano paszporty niezbędne do potwierdzenia fałszywego wieku. Ten kamuflaż był o tyle istotny, że szwedzki AB Aerotransport przestał przyjmować na pokład swoich samolotów polskich pasażerów w wieku 18–50 lat. Przebywający w Sztokholmie lotnicy poświęcali czas na teoretyczne zapoznanie się ze sprzętem, którego mieli używać, z geografią Finlandii, pogranicza z Sowietami, a także na naukę języka szwedzkiego i niemieckiego, w planach były kursy narciarskie. Duch w oddziale był dobry, bo według zapowiedzi pułkownika Reginalda Suttona-Pratta, brytyjskiego attaché wojskowego w Finlandii, do norweskiego Bergen za chwilę miały przybyć przeznaczone dla Polaków Gauntlety, które po zamontowaniu płóz odesłano by do Finlandii.

Z Francji do Finlandii

Okoliczności diametralnie zmieniły się 29 stycznia. Podpułkownik Rudnicki informował wtedy szefa Sztabu Naczelnego Wodza: „Finowie nie są w stanie wyposażyć jednostek i spodziewają się polskich oddziałów w pełni wyposażonych”. W odpowiedzi z 12 lutego generał Józef Zając zakomunikował Rudnickiemu (jak zaznaczył w piśmie – „z polecenia Naczelnego Wodza”), że w związku z przedstawioną przez oficera informacją oraz z koniecznością gruntownego przeszkolenia znajdującego się w Skandynawii personelu latającego oraz technicznego – koncepcja organizacji w Finlandii jednostek polskiego lotnictwa upadła. Tym samym nierealny stał się też pomysł zaopatrzenia ich w sprzęt brytyjski. Jak zatem widać, rząd polski początkowo przewidywał, że wyekwipowaniem oddziałów zajmą się władze fińskie, ale uwidoczniły się trudności Finlandii z dostępnym wyposażeniem i dlatego zmieniono koncepcję. Polski rząd był gotów wyekwipować swoje oddziały z własnych środków, ale po wojnie koszty te miała przejąć na siebie Finlandia.

22 lutego podpułkownik Rudnicki przedstawił stan rokowań z Finlandią. Wynikało z niego, że od 15 grudnia 1939 do 15 stycznia 1940 roku z Łotwy przerzucono do Francji via Sztokholm trzystu ludzi. W kwestiach utworzenia polskich jednostek Rudnicki utrzymywał, że Finom zależy przede wszystkim na szybkiej pomocy lotnictwa. W związku z tym informował, że w Sztokholmie jest 28 lotników, a w najbliższych dniach ma przybyć jeszcze dodatkowych około 40. Jednocześnie podkreślał, że Finowie zaprzestali bezpośrednich negocjacji z Polakami w kwestiach militarnych. Sugerował, że przyrzeczenie pomocy otrzymali w imieniu wszystkich sojuszników od Francji i dlatego uznali rozmowy za zbędne.

Doszło w tym czasie do porozumienia z Francuzami, że na ich terenie sformowany zostanie składający się z dwóch eskadr dywizjon myśliwski, który po przeszkoleniu wyruszy do Finlandii. Miała to być jedyna jednostka Polskich Sił Powietrznych użyta na północy, a podporządkowana Finom jedynie operacyjnie.

Pod koniec stycznia odbyła się narada, w której wzięli udział podpułkownik pilot Stanisław Karpiński, szef sztabu polskiego lotnictwa, oraz polski i francuski komendant polskiej bazy na lotnisku Bron koło Lyonu – pułkownik pilot Stefan Pawlikowski i pułkownik Morin. Ustalono wówczas, że polskie lotnictwo posiada wystarczającą nadwyżkę personelu, by jego część mogła bez uszczerbku dla wcześniejszych ustaleń z Francją i Wielką Brytanią udać się do Finlandii. Na czele jednostki, którą zamierzano wysłać na północ, stanął major pilot Józef Kępiński, który przed wybuchem wojny pełnił funkcję kierownika wyszkolenia pilotażu w Centrum Wyszkolenia Lotnictwa nr 1 w Dęblinie. Według wspomnień podpułkownika Karpińskiego zaciąg do jednostki miał być ochotniczy.

Kadrę dywizjonu stanowić miało 30 pilotów, jeden oficer techniczny, 24 mechaników samolotowych, po dwóch radiomechaników i rusznikarzy oraz jeden reflektorzysta, którzy po zapoznaniu się z francuskim sprzętem mieli być przerzuceni do Finlandii. Skład ten zamierzano uzupełnić na miejscu do pełnego etatu przez lotników znajdujących się w Szwecji oraz ewakuowanych z Łotwy i Litwy. Ewentualna nadwyżka miała być rezerwą do uzupełnienia strat. Podpułkownik Rudnicki otrzymał także upoważnienie do przyjmowania kandydatów do polskiego wojska i odsyłania do Francji zbędnego personelu. Na kwatermistrza wyznaczony został major pilot Julian Skrzat.

Szkolenie toczyło się intensywnie. 1 marca Francuzi uznali, że dywizjon jest dostatecznie przygotowany do wysłania do Finlandii. Dowództwo jednostki oficjalnie zostało powiadomione, że polski dywizjon będzie latał na francuskich samolotach myśliwskich Caudron CR.714, bo Finlandia kupiła osiemdziesiąt tych myśliwców. Kilka z nich przydzielono do polskiej bazy w Bron, aby piloci mieli okazję się z nimi zapoznać podczas lotów treningowych.

8 marca podpułkownik Rudnicki nadał pismo do generała Zająca, w którym informował, że na prośbę fińskiego Sztabu Generalnego wysłał do Helsinek majora Graya, by przygotował pobyt polskich lotników w Finlandii; prawdopodobnie chodziło o przyszykowanie bazy dla przylotu dywizjonu majora Kępińskiego.

Polska lotnicza pomoc dla Finlandii była niemal gotowa. Wydawało się, że wyjazd na północ jest kwestią dni, tymczasem 13 marca zakończyła się wojna zimowa. Jednostki jednak nie rozwiązano i w przyszłości, podczas kampanii francuskiej, była jedynym oddziałem złożonym z cudzoziemców walczącym u boku Armée de l’Air.

Razem z Finami

Ostatecznie polskie oddziały lotnicze do Finlandii nie trafiły, co jednak nie oznacza, że lotnicy spod znaku biało-czerwonej szachownicy nie wspomagali walczących z Sowietami Skandynawów. 25 lutego pociągiem z Paryża do Amsterdamu ruszyła grupa jedenastu byłych pracowników LOT-u, która później drogą lotniczą dotarła z Holandii do Helsinek. W jej skład wchodził jeden pilot (Feliks Pecho) oraz inżynierowie i mechanicy (Jan Bietkowski, Michał Frączykowski, Wiktor Kuciak, Jerzy Niedobylski, Edmund Otto, Bolesław Różewicz, Edward Szwejcer, Józef Ślesicki, Kazimierz Wąsowski i Tadeusz Wodziński). Jednak pierwszy dostał się do Finlandii Wacław Ulass, który nie czekał na kolegów z LOT-u i dotarł do Skandynawii już na przełomie stycznia i lutego. Co charakterystyczne – wszyscy ochotnicy musieli przedłożyć dokument o demobilizacji lub urlopie z polskiego wojska.

Z jedenastu lotników z LOT-u tylko pięciu zdecydowało się wstąpić do fińskiego lotnictwa (Kuciak, Otto, Pecho, Różewicz i Wąsowski), pozostali uzyskali status kontraktowego specjalisty. Najpóźniej 3 marca Polacy dotarli do Helsinek, gdzie dostali przydział do 22 Dywizjonu (LLv.22) wyposażonego w amerykańskie myśliwce Brewster B-239. Początkowo planowano, że będą oni wykorzystani do montażu przybyłych z USA samolotów, ostatecznie jednak zajęli się obsługą maszyn znajdujących się już w Finlandii. 5 marca lotnicy znaleźli się w bazie Hollola, gdzie stacjonowała ich jednostka. Wkrótce od grupy odłączył się Feliks Pecho, którego doświadczenie w lotach na wielosilnikowych samolotach prawdopodobnie zamierzano wykorzystać w inny sposób. Polak trafił do bazy w Luonetjärvi, gdzie stacjonował 4 Pułk Lotniczy (LeR 4), na wyposażeniu którego był doskonale znany Feliksowi Pesze Douglas DC-2. Maszyna ta była po przeróbkach niezbędnych do użycia w warunkach bojowych: została uzbrojona i przystosowana do przenoszenia i zrzutu bomb.

Polska grupa z bazy Hollola odbyła krótki staż w państwowej wytwórni Valtion Lentokonetehdas w Tampere (nie można wykluczyć, że w ten sposób przygotowano zaplecze pod montaż Caudronów CR.714, które już do Finlandii płynęły, a których używać mieli Polacy z dywizjonu majora Kępińskiego). Przydzielono ją następnie do 28 Dywizjonu (Llv.28), który miał na wyposażeniu samoloty Morane-Saulnier MS.406. Decyzja o przesunięciu do nowej jednostki wynikała prawdopodobnie z faktu, że Polacy mieli w Finlandii używać sprzętu produkcji francuskiej, a nie amerykańskiej. Lotowcy przebywali tam do 28 marca, bo ich misja po zakończeniu wojny zimowej dobiegła końca.

Wnętrze katedry w Wyborgu, zbombardowanej przez sowieckie lotnictwo 3 lutego 1940. Domena publiczna

Nie byli to jedyni polscy lotnicy, którzy udali się na północ z zamiarem wsparcia zaatakowanej przez Sowietów Finlandii. Co najmniej trzech pilotów przybyło do tego kraju, jednak ze względu na zakończenie wojny zimowej nie zdążyli oni wziąć udziału w walkach. Pierwszym z nich był generał Ludomił Rayski, długoletni dowódca polskiego lotnictwa, który zgodził się wziąć udział w walkach nawet w stopniu szeregowca. Dwaj kolejni to Stanisław Iwanowski i Mieczysław Urban, rezerwiści 5 Pułku Lotniczego w Lidzie, a zarazem aktywni członkowie Aeroklubu Warszawskiego.

Gorzkie podsumowanie

2 kwietnia 1940 roku pułkownik Aleksander Kędzior, szef Sztabu Głównego, przygotował opracowanie „Front Sprzymierzonych po upadku sprawy fińskiej”. Czytamy w nim: „Zawarcie pokoju fińsko-sowieckiego zamyka drugi okres wojny, stwarzając nową sytuację dla Sprzymierzonych. Wojna fińsko-sowiecka była doskonałą okazją do przejęcia przez Sprzymierzonych inicjatywy w swoje ręce, dając im przy tym szereg korzyści politycznych i wojskowych. […] Jeszcze w styczniu wystarczyłoby około 6 dywizji, aby wzmocnić front fiński i przedłużyć wojnę na długie miesiące. […] Interwencja Sprzymierzonych była przy tym wysoce ułatwiona wobec opinii publicznej dzięki uchwałom Ligi Narodów. Kapitalna ta okazja została zmarnowana przez Sprzymierzonych. Była to jedna z tych straconych możliwości, które decydować mogą o zwycięstwie. […] Sprawa fińska dla Polski pod każdym względem odegrała fatalną rolę. Pomijając już skutki, jakie wywoła jej załatwienie w nastrojach krajowych, pozostaje fakt niedający się zaprzeczyć, że sprawa Polski – jako zasadniczy element problematu wschodniego – usunięta została na plan dalszy, a razem z nią i możliwości praktyczne poruszenia już obecnie sprawy naszych granic na Wschodzie i Południo-Wschodzie. Ogólnie więc oceniając sytuację wojenną po upadku sprawy fińskiej, należy stwierdzić, że jest to niewątpliwie przegrana ze strony Sprzymierzonych w sensie wojskowym i dyplomatycznym. Bezpośrednim następstwem wydarzeń fińskich jest wzmożona aktywność polityczna Hitlera, skierowana wyraźnie ku płd-wschodowi Europy”.

Gorzkie słowa szefa Sztabu Głównego doskonale wpisują się w historię lotniczego wsparcia Finlandii przez Polskę. Bez wątpienia nie doszło do niego przede wszystkim ze względu na ograniczenia czasowe, czyli zakończenie wojny zimowej. Z tego właśnie powodu na północ Europy ostatecznie nie do tarł gotowy do walki dywizjon myśliwski pod dowództwem majora pilota Józefa Kępińskie go. Jednak finalna data konfliktu była jedynie ostatnią cezurą polskiej chęci niesienia po mocy. Trzy i pół miesiąca, kiedy toczyły się walki w Finlandii, były okresem, w którym mocno dyskutowano o koncepcjach polskiej pomocy lotniczej skierowanej do zaatakowanego kraju.

Przedłużające się negocjacje stanowiły wypadkową traktowania Polski przez sojuszników. Francja uważała się za głównego negocjatora z Finlandią, jednak nie informowała o przebiegu rozmów przedstawicieli rządu generała Sikorskiego. Polacy zatem słyszeli od strony fińskiej zapewnienia o potrzebie wsparcia, a jednocześnie spotykali się z unikami w bezpośrednich pertraktacjach. Finlandia, której zależało na otrzymaniu wsparcia od rzeczywistej potęgi, za jaką uchodziła Francja, dostosowała się do jej warunków, przez co opóźniały się rozmowy z polskim rządem na uchodźstwie. Dobitnie to świadczy o tym, jak w owym czasie Paryż widział sojusznika.

Inna sprawa, że strona polska nie miała rozeznania w fińskich możliwościach finansowych. Pomysł przerzucenia na Finlandię kosztów wyposażenia i utrzymania polskich jednostek świadczył także o braku zrozumienia możliwości organizacyjnych kraju, który bronił się przed kilkukrotnie liczniejszą armią sowiecką. To zaś sprawiło, że początkowa koncepcja oparcia się Polaków na Wielkiej Brytanii nie wytrzymała konfrontacji z rzeczywistością. Patrząc na tę sytuację z innej perspektywy, powiedzieć można – dobrze się stało, że polski dywizjon nie został wyposażony w Gauntlety, które były wówczas samolotami przestarzałymi i ich użycie przez Polaków mogło zakończyć się tragedią, a tym samym porażką wizerunkową polskich sił powietrznych.

Gdy przyjęto koncepcję tworzenia polskiej jednostki myśliwskiej we Francji, sytuacja rozwijała się we właściwym kierunku: lotnicy dywizjonu majora Kępińskiego, którzy w bazie Bron otrzymali pierwszeństwo w szkoleniu, szybko opanowali przydzielony im sprzęt i byli gotowi do wysłania na północ Europy. Dodatkowo do Skandynawii była ekspediowana grupa byłych pracowników LOT-u, którzy mieli zająć się sprzętowym przygotowaniem polskiej jednostki. Na drodze tych ambitnych zamierzeń stanął jednak rozejm podpisany przez strony konfliktu.


 

Bibliografia

  •  Archiwalia
  •  Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, Londyn
  • The National Archives, Kew
  • Studium Polski Podziemnej, Londyn
Grzegorz Śliżewski , doktor nauk humanistycznych w zakresie historii

autor zdjęć: Domena publiczna

dodaj komentarz

komentarze


Ostre słowa, mocne ciosy
 
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Karta dla rodzin wojskowych
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Transformacja dla zwycięstwa
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Święto podchorążych
Pożegnanie z Żaganiem
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Jesień przeciwlotników
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
„Siły specjalne” dały mi siłę!
„Szczury Tobruku” atakują
„Husarz” wystartował
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Right Equipment for Right Time
Zyskać przewagę w powietrzu
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Od legionisty do oficera wywiadu
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Transformacja wymogiem XXI wieku
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Wybiła godzina zemsty
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Terytorialsi zobaczą więcej
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Bój o cyberbezpieczeństwo
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Zmiana warty w PKW Liban
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Olimp w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Co słychać pod wodą?
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Setki cystern dla armii
Norwegowie na straży polskiego nieba
Medycyna w wersji specjalnej
O amunicji w Bratysławie
Olympus in Paris
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Wzmacnianie granicy w toku
Czworonożny żandarm w Paryżu
Jaka przyszłość artylerii?
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Polskie „JAG” już działa

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO