To kompromis pomiędzy rozwiązaniami stosowanymi na wschodzie i w krajach NATO – tak Zbigniew Drabik z Mesko SA mówi o wyrzutni rakiet WW-15. Sprzęt podwiesza się pod śmigłowcem, a służy do zwalczania celów naziemnych, powietrznych i nawodnych. Spółka zgłosiła go do tegorocznej edycji nagrody Defender.
– Prace nad wyrzutnią prowadziliśmy od dłuższego czasu. Właśnie zakończyliśmy ostatni etap badań. Na jednym z poligonów przeprowadziliśmy strzelania ze śmigłowca. Test wypadł bardzo dobrze, zarówno jeśli chodzi o zasięgi, jak i zachowanie samego sprzętu – zapewnia Zbigniew Drabik, dyrektor Dywizji Rakietowej Mesko SA.
WW-15 to 15-lufowa wyrzutnia wyposażona w niekierowane pociski kalibru 70 mm. Może być stosowana w konfiguracji ziemia–ziemia, albo powietrze–ziemia. Na tegorocznym MSPO w Kielcach Mesko prezentuje wariant numer dwa. – Atutem konstrukcji jest duża wytrzymałość przy stosunkowo małej wadze, znacznie mniejszej niż w przypadku rozwiązań stosowanych przez producentów ze wschodniej Europy. Na wystrzelenie kompletu amunicji WW-15 potrzebuje zaledwie 0,8 sekundy – tłumaczy Drabik. Pociski są przeznaczone do rażenia lekkich pojazdów opancerzonych, naziemnej infrastruktury, samolotów i śmigłowców (zarówno w locie, jak i podczas ich stacjonowania w bazach), wreszcie okrętów. – Wszystko zależy od rodzaju głowicy. Na targach pokazujemy rozwiązanie z głowicą odłamkowo-burzącą, ale prowadzimy też badania nad głowicą termobaryczną. Weszły już one w końcową fazę – dodaje Drabik. Pocisk wystrzelony z WW-15 ma zasięg 2,5 km.
Przedstawiciel Meska zauważa, że podobne uzbrojenie stosowane jest w wyleasingowanych przez Polskę śmigłowcach Apache. Ich załogi mają do dyspozycji wyrzutnie 19-lufowe. – W razie potrzeby można jednak wyposażyć je w nasze 70-milimetrowe rakiety. Na tym jednak nie koniec. W Apache’ach można zastosować też naszą wyrzutnię WW-15 – tłumaczy Drabik.
Wyrzutnia Mesko SA została zgłoszona do tegorocznej nagrody Defender.
autor zdjęć: Michał Niwicz

komentarze