Wzmacnianie krajowej gospodarki czy realizowanie potrzeb sił zbrojnych? Dylemat, co powinno być priorytetem przy wyborze firm remontujących wojskowy sprzęt pojawił się podczas dyskusji posłów i przedstawicieli MON na wczorajszym posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej.
Posiedzenie komisji zostało zwołane na prośbę przedstawicieli PiS. Posłowie opozycji chcieli dowiedzieć się, dlaczego w 2013 roku przetarg na remont Bojowych Wozów Piechoty wygrało czeskie konsorcjum STV Group oraz Excalibur Army, a nie polska firma np. Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne z Poznania. Podobne pytanie padło w kontekście remontu ośmiu samobieżnych armatohaubic Dana. Te prace również wykonało czeskie konsorcjum STV Group.
Jak przekonywali przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej, problem zgłoszony przez posłów PiS stracił na aktualności, gdyż nowe zlecenia na remont BWP trafiły już do WZM z Poznania. – Umowa została podpisana 5 maja – mówił wiceminister Czesław Mroczek, który w resorcie obrony odpowiada za zakupy dla armii. Podkreślił, że MON skorzystał w tym przypadku z możliwości udzielenia zamówienia z wyłączeniem procedury przetargu otwartego. Stało się tak, mimo że Komisja Europejska wymaga, aby instytucje rozpisujące przetargi nie faworyzowały krajowych podmiotów, a więc tak samo traktowały oferty zagranicznych konsorcjów. Ministerstwo odwołało się jednak do zapisu, który dopuszcza ograniczenie konkurencji i umożliwia zlecenie zamówienia krajowemu zakładowi, jeśli wymaga tego podstawowy interes bezpieczeństwa państwa. – Uznaliśmy, że mamy argumenty, które przekonają Komisję Europejską do naszych racji – mówił wiceminister Mroczek.
Wiceminister Czesław Mroczek dodał, że w tym roku zlecenie remontu kolejnych armatohaubic najprawdopodobniej dostanie polska firma. Która? To zależy od warunków oferty złożonych przez krajowe zakłady. – Nie może być tak, że jeden zakład jako monopolista będzie stawiał nierealne warunki finansowe – zastrzegł wiceminister.
I choć informacja została pozytywnie odebrana przez posłów opozycji, to jednak chcieli poznać powody, dla których remonty w poprzednich latach wykonywane były poza granicami Polski. – Czy wcześniej nie można się było powołać na podstawowy interes bezpieczeństwa państwa? – pytał Mariusz Kamiński (PiS), wiceprzewodniczący komisji. Te same wątpliwości mieli posłowie PiS co do kwestii remontu armatohaubic Dana. Rozpisany w 2013 roku przetarg wygrało czeskie konsorcjum STV Group. Zdaniem przedstawicieli Wojskowych Zakładów Uzbrojenia w Grudziądzu, które z przetargu odpadły, czeska firma zaproponowała za wykonanie usługi rażąco niską cenę. Złożona przez STV oferta była o około 10 proc. tańsza od kwoty, którą chciały uzyskać WZU. Zdaniem przedstawicieli firmy, cena ta wynikała z założenia, że do remontu będą wykorzystane materiały gorszej jakości. Wątpliwości WZU nie podzielił jednak sąd, który rozpatrywał ich skargę. Podzielili za to posłowie PiS. Podczas obrad komisji podkreślali, że WZU zajmuje się remontem tego typu sprzętu od 25 lat, ma więc potrzebne do tego doświadczenie. Tymczasem – jak wskazywała opozycja i przedstawiciel WZU – z 8 armatohaubic remontowanych w Czechach aż 5 wróciło z wadami.
Wiceminister Mroczek przekonywał jednak, że te usterki były drobne i zostały usunięte w ramach gwarancji. Dodał, że oferty złożone przez WZU i WZM były po prostu niekorzystne. Zakłady nie były w stanie wyremontować tylu sztuk, ile wymagało naprawy. Co więcej, za kwotę, którą zaoferowały polskie zakłady, można było wyremontować gdzie indziej więcej sprzętu. – Mogliśmy wykonać prace aż o 40 proc. taniej niż wynikało to z kosztorysu polskich zakładów. Mogliśmy mieć wyremontowane 60 a nie 35 BWP. W ten sposób zwiększyliśmy nasze zdolności obronne. Dla nas ważne jest przede wszystkim bezpieczeństwo Polski, a to gwarantuje sprawna armia, której uzbrojenie nie czeka unieruchomione na naprawy – tłumaczył Czesław Mroczek.
Z kolei poseł Zbigniew Girzyński (PiS) stwierdził, że bez odpowiedniej współpracy MON-u i polskich zakładów przemysłowych, i wojsko, i gospodarka, ucierpią na tym. Wiceminister zauważył, że w kwestiach zamówień nie ma prostych rozwiązań, bo zawsze trzeba wyważyć racje ekonomiczne oraz te dotyczące bezpieczeństwa. A nie zawsze to, co jest potrzebne wojsku może być wyprodukowane w kraju. Co więcej, rodzime przedsiębiorstwa próbują wymusić na MON zgodę na podpisanie umów z zawyżonymi cenami usług. – Chcemy wspierać polski przemysł, ale myślenie, że pozwala to na dyktowanie nierealnych warunków jest naiwne. My musimy poszukiwać rozwiązań efektywnych i racjonalnych ekonomicznie – zastrzegał wiceminister Mroczek.
Posłowie dowiedzieli się także, że następca BWP będzie budowany w ramach współpracy państw Grupy Wyszehradzkiej. – Dla nas jest to bardzo korzystne. Oznacza, że część sprzętu używanego przez armie państw V4 będzie produkowana czy serwisowana w Polsce. Choć oczywiście niektóre prace będą wykonywane w innych państwach Grupy – mówił Czesław Mroczek.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze