Działania odstraszające nie wystarczyły i doszło do konfliktu zbrojnego. Obrońcy nie mieli łatwo, bo przeciwnik był silny i sprytny. To scenariusz „Griffin Lightning”, natowskich manewrów na wschodniej flance. – O takie ćwiczenia nam chodziło, bo ze słabym przeciwnikiem łatwo się wygrywa – mówi gen. broni Dariusz Parylak, dowódca Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego.
W poniedziałek w Koszarach Bałtyckich w Szczecinie, czyli siedzibie sztabu Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego, dowódcy podsumowali przebieg największych w tym półroczu ćwiczeń na wschodniej flance NATO. „Griffin Ligtning ‘25” trwały ponad miesiąc i zakończyły się 15 czerwca. Były one nie tylko największymi tego typu ćwiczeniami dowódczo-sztabowym, ale także szeroko zakrojonymi działaniami w terenie z użyciem wojsk na poziomie dywizji, brygad oraz batalionów. Uczestniczył w nich zarówno sztab Korpusu, jak i 21 podległych jednostek z 11 państw Sojuszu. Ćwiczenia rozgrywały się na terenie czterech krajów: Polski, Litwy, Łotwy i Estonii.
„Griffin Lightning” składał się z dwóch faz: pierwszej (od 12 do 23 maja), która polegała na ćwiczeniu z wojskami, i w której wzięło udział 26 tys. żołnierzy. Zaangażowane były wielonarodowe dywizje Korpusu i grupy bojowe NATO. Warto zaznaczyć, że w tym etapie rozmieszczono niemieckie lotnictwo na niespotykaną dotąd skalę (jak na ćwiczenia poza granicami Niemiec) – w sile 30 śmigłowców i 800 żołnierzy. Natomiast drugi etap (dowódczo-sztabowy) trwał od 28 maja do 13 czerwca w Szczecinie z udziałem prawie 1200 ćwiczących. Przy czym ponad 800 wojskowych przybyło spoza dowództwa Korpusu m.in. z Czech, Estonii, Litwy, Francji i Wielkiej Brytanii.
W działaniach uczestniczyło nie tylko wojsko, ale także służby związane z bezpieczeństwem, administracja publiczna i obrona cywilna.
Kluczowym elementem „Griffin Lightning ‘25” była całodobowa symulacja komputerowa, odwzorowująca możliwy przebieg obrony wschodniej flanki NATO. Żołnierze pozorujący działania przeciwnika na bieżąco zmieniali sytuację, zmuszając do szybkich reakcji w czasie rzeczywistym. Dowódcy musieli podejmować i modyfikować swoje decyzje pod presją czasu. – Ćwiczenia miały być jak najtrudniejsze i takie były – przyznaje gen. broni Dariusz Parylak, dowódca Korpusu. A jego zastępca, duński gen. dyw. Brian Nissen, dodaje: – Przeciwnik był nieprzewidywalny, agresywny, mądry i dynamiczny.
Ale – jak podkreśla gen. Parylak – chodziło właśnie o to, by zmierzyć się z armią silną i nieprzewidywalną. – Ćwiczenia miały charakter defensywny, jednak odpowiadając na agresywne działania przeciwnika, pokazaliśmy nasze zdolności bojowe – mówił.
Jak wypadli ćwiczący? – Nie ocenialiśmy się sami, bo pewno bylibyśmy nieobiektywni, ale zrobiła to sztuczna inteligencja. System wytknął błędy, które popełniliśmy podczas operacji – wyjaśnia gen. broni Parylak. – Takich sprawdzianów potrzebujemy. Pokazują one nasze mocne strony i to, w czym musimy się jeszcze szkolić – podsumował generał.
Dowódca zapowiedział, że kolejnym wyzwaniem dla Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego będzie egzamin zaplanowany na pierwszą połowę 2026 roku. Wówczas zostanie oceniona zdolność Korpusu do samodzielnego prowadzenia operacji.
Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni spełnia teraz w strukturze sił NATO rolę korpusu bojowego szybkiego reagowania. Odpowiada za wszystkie wojska lądowe Sojuszu znajdujące się na tzw. wschodniej flance. Jest również gotowy do dowodzenia siłami szybkiej odpowiedzi NATO, gdyby zostały one rozmieszczone w regionie, a zatem do przejęcia odpowiedzialności za prowadzenie wszystkich operacji lądowych na północnym wschodzie Europy.
Dowództwo MNCNE powstało 18 września 1999 roku, czyli w roku wstąpienia Polski do NATO. Utworzyły je wspólnie Polska, Dania i Niemcy. Dziś siły Korpusu stanowi aż 20 armii państw Sojuszu Północnoatlantyckiego i sprzymierzonych.
autor zdjęć: NATO, Marcin Górka

komentarze