moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Rozliczenia po Wrześniu ’39. Dramaty i polityczne gry

Przebieg kampanii 1939 roku był szokiem zarówno dla wojska, jak i dla społeczeństwa. Nie rozumiejąc przyczyn klęski, ogół społeczeństwa uznał, że winna jest wyższa kadra dowódcza oraz obóz rządowy, który był u władzy od 1926 roku. Choć w znacznym stopniu były to słuszne pretensje, to dopiero klęska w 1940 roku mocarstwa, jakim była Francja, pozwoliła ujrzeć polski wysiłek we właściwych proporcjach.

16 września 1939 roku płk Józef Jaklicz, szef oddziału III Sztabu Naczelnego Wodza, zsumował wojska, jakie dotarły lub wciąż docierały do tzw. przedmościa rumuńskiego, gdzie planowano bronić się, czekając na ofensywę zachodnich sojuszników. Wyliczył, że Naczelny Wódz będzie dysponował siłami stanowiącymi odpowiednik ośmiu dywizji piechoty, trzech dywizjonów artylerii ciężkiej oraz batalionu czołgów R-35.

Jednak już dzień później było wiadomo, że zrealizowanie tego planu nie jest możliwe. Natarcie 17 września Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej na całej granicy polsko-sowieckiej faktycznie oznaczało koniec kampanii. Wariant prowadzenia wojny z dwoma sąsiadami jednocześnie nigdy nie był rozpatrywany. Już marszałek Piłsudski twierdził: „Ja was wojny na dwa fronty uczyć nie będę. Wojna na dwa fronty to znaczy ginąć tu, na Placu Saskim z szablami w dłoni w obronie honoru narodowego”. W tej sytuacji marszałek Edward Śmigły-Rydz wydał wojskom rozkaz wymarszu na południe i przekroczenia granic z Węgrami i Rumunią. Liczył, że umowy dotyczące przejazdu rządu przez terytorium Rumunii (droit de passage) zostaną dotrzymane i Polacy będą mogli przy wsparciu Francji walczyć dalej.

 

Wódz, który nie docenił oficerów

W stronę przejść granicznych podążali objęci ewakuacją urzędnicy i funkcjonariusze z rodzinami oraz masy uciekinierów. Przygraniczne drogi były zawalone porzuconymi z braku paliwa samochodami. Na Węgry i do Rumunii przedostała się część oddziałów, które miały działać na przedmościu. Jednak rozkazy dotyczące przekroczenia granicy spotkały się z oporem oficerów i żołnierzy, którzy toczyli walki z Niemcami lub Sowietami. Sytuacja była patowa: żołnierze nie chcieli złożyć broni, ale wiedzieli, że mogą trafić do niewoli u czerwonoarmistów.

Początkowo marszałek Śmigły zamierzał udać się ze swoim najbliższym otoczeniem do miejscowości Stryj, aby dołączyć do walczących tam trzech batalionów piechoty. Jednak po informacji, że Sowieci zajmują właśnie Śniatyń (40 km wzdłuż szosy od Kosowa, gdzie znajdował się Sztab NW), zmienił decyzję i postanowił przekroczyć granicę państwa. 18 września jadąca na południe kolumna pojazdów Naczelnego Dowództwa przejeżdżała przez most w Kutach. Na jej drodze stanął płk Ludwik Bociański, były komendant Szkoły Podchorążych Piechoty i wojewoda poznański. Oficer próbując zatrzymać marszałka, strzelił sobie w pierś. Został ciężko ranny, ale przeżył. Takich samobójczych strzałów polskich oficerów padło w tamtym czasie więcej.

Według historyka prof. Pawła Wieczorkiewicza, Śmigły-Rydz, „chociaż opuścił kraj później niż Mościcki i rząd, to powinien był to zrobić jeszcze później. Proponowano mu, i to było genialne, żeby przekroczył granicę z karabinem w ręku, symbolicznie ostrzeliwując się przeciwko nadciągającym oddziałom sowieckim. Byłby to piękny czyn, i myślę, że wtedy nikt nie mógłby mieć do niego nawet cienia pretensji”.


Piechota polska w marszu.

Trudno dziś jednoznacznie stwierdzić, czy profesor miał rację. Pewne jest natomiast, że w polityce i historii liczą się również gesty. Tę teatralizację życia publicznego dobrze rozumiał Józef Piłsudski. Marszałek Śmigły-Rydz był drugą osobą w państwie, a jako Naczelny Wódz był symbolem dla społeczeństwa. Jednak 18 września, opuszczając kraj, chyba nie wziął tego pod uwagę. Dla społeczeństwa II RP, wychowanego na legendzie 1863 roku, standardy zachowania przywódców wyznaczała postać ostatniego dyktatora powstania, Romualda Traugutta.

W Rumunii. Oczami niemieckiego wywiadu

Granicę rumuńską przekroczyło w sumie ok. 25 tysięcy żołnierzy oraz drugie tyle cywilów. Wojskowi od razu zostali internowani. Panujące wśród nich nastroje opisywał niemiecki wywiad: „Ucieczka Śmigłego-Rydza z kraju wywołała u polskich oficerów głębokie rozgoryczenie. (...) Niektórzy z nich zamierzają rozstrzelać marszałka. Szczególne rozgoryczenie panuje w jednostkach polskich z powodu postawy części oficerów, którzy – gdy tylko sytuacja uległa pogorszeniu – rekwirowali wozy, samochody prywatne, by ratować się ucieczką przez granicę rumuńską (...) We Lwowie wydano rozkaz, że do uciekającego dezertera może strzelać każdy żołnierz”. Większość internowanych stanowili żołnierze formacji tyłowych lub ośrodków zapasowych, którzy nie widzieli swoich oficerów w walce. Oficerowie nie byli zżyci z podwładnymi, a w pododdziałach brakowało spójności, którą umacnia się w walce. Wśród żołnierzy szeregowych narastała nieufność wobec oficerów, obarczano ich odpowiedzialnością za klęskę.

Na Węgrzech. Maczkowcy trzymają morale

Podobnie jak w Rumunii, było na Węgrzech. Tam oprócz masy uchodźców cywilnych i 40 tysięcy wojskowych znalazła się 10 Brygada Kawalerii (zmot.) płk. Stanisława Maczka z całym swoim uzbrojeniem oraz jeńcami niemieckimi. Szeregowcy wstydzili się ucieczki Naczelnego Wodza, nastroje się w oddziałach pogarszały się. Jednak 10 BK zdecydowanie różniła się pod tym względem od pozostałych oddziałów. „Tu miało się przed sobą prawdziwe wojsko. Żołnierze zachowywali się jak na jakimś obozie ćwiczeń. Wszędzie panował porządek i widać było dyscyplinę. Żołnierze nie tylko nie wygadywali na swoich oficerów, ale z ogromną troską wypytywali się o swego dowódcę, pułkownika [Jana] Bokszczanina, rannego pod Lwowem. Tu zobaczyłem, co to znaczy zwarty oddział, który nie tylko bił się cały czas z wrogiem pod tymi samymi oficerami, ale i z nimi przeszedł granicę, pozostając nadal pod ich opieką. To było zachwycające i wyjątkowe na Węgrzech zjawisko. (…) To robiło swoje” – pisał Adam Studziński, później dominikanin i kapelan Pułku 4 Pancernego „Skorpion”.

We Francji. Rozrachunki

Powołany na urząd premiera oraz stanowisko naczelnego wodza gen. Władysław Sikorski wykorzystał pojawiające się wśród uchodźców wezwania do rozliczenia „rządu klęski narodowej” i polecił utworzyć w Paryżu Biuro Rejestracyjne. Na jego czele stanął gen. Fryderyk Mally. Intencją twórców Biura było skompromitowanie obozu sanacyjnego w oczach opinii publicznej i podważenie jego legitymacji społecznej do sprawowania władzy, a także przeprowadzenie personalnych czystek. Postanowiono wyeliminować z wojska oraz służby publicznej osoby odpowiedzialne – według stronników gen. Sikorskiego – za klęskę we wrześniu 1939 roku. Wszyscy oficerowie oraz urzędnicy zostali zobowiązani do napisania specjalnych sprawozdań, w których mieli m.in. ocenić działania swoich byłych przełożonych z Września ‘39.

Generał Stanisław Kopański wspominał, że „nastroje wśród Polaków przybyłych do Francji były na ogół poklęskowe. Szukano winnych nieszczęść (…). Załatwiano przy tym nieraz i dawne porachunki osobiste. Potępiano wszystko, co się działo przed 1939 r. i za wszystko czyniono odpowiedzialnym reżim sanacyjny Becka, Śmigłego i Naczelne Dowództwo”.

Z perspektywy czasu

Za podsumowanie powrześniowych rozliczeń niech posłużą słowa przedwojennego zawodowego oficera i powojennego aktora, porucznika z batalionu KOP „Hel”, Sławomira Lindnera. Jako jeniec w Oflagu II C w Woldenbergu, uważał niewolę „za więzienie niczym nie zawinione. Nie mając właściwego poglądu na sytuację, wzięliśmy całą winę na siebie. Dopiero upadek Francji trochę otworzył nam oczy i pozwolił zobaczyć siebie we właściwym świetle. Ale ostatecznie plecy wyprostowały nam się dopiero wtedy, kiedy zobaczyliśmy, z jakimi trudnościami cały świat stara się dokonać tego, co my próbowaliśmy zrobić sami”.

Bibliografia:

Józef Jaklicz, A więc wojna! Kampania wrześniowa 1939 oraz inne pisma i wspomnienia, Warszawa 2016;
Paweł Piotr Wieczorkiewicz, Wojna polska, [w:] P.P. Wieczorkiewicz „Łańcuch historii”, Łomianki 2012;
Eugeniusz Guz, Losy Mościckiego i Rydza-Śmigłego, „Polityka” nr 9 (1252), Rok XXV, Warszawa 28.02.1981;
O. mgr płk hm. Adam Franciszek Studziński, Wspomnienia kapelana Pułku 4 Pancernego „Skorpion” spod Monte Cassino, Kraków 1998;
Stanisław Kopański, Wspomnienia wojenne 1939-1945, Warszawa 1990;
Sławomir Lindner, Ale serce boli. Wspomnienia starego kadeta, Warszawa 1983;

ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, pasjonat historii

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


SOR w Legionowie
 
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Sprawa katyńska à la española
Pierwsi na oceanie
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Pilecki ucieka z Auschwitz
Rekordziści z WAT
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Daglezje poszukiwane
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
Posłowie dyskutowali o WOT
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Metoda małych kroków
Święto stołecznego garnizonu
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Ta broń przebija obronę przeciwlotniczą
Od maja znów można trenować z wojskiem!
Szybki marsz, trudny odwrót
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Wojna w świętym mieście, część druga
Zachować właściwą kolejność działań
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Na straży wschodniej flanki NATO
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Wytropić zagrożenie
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Wojskowi medycy niosą pomoc w Iraku
Weterani w Polsce, weterani na świecie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Tragiczne zdarzenie na służbie
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO na północnym szlaku
25 lat w NATO – serwis specjalny
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Ameryka daje wsparcie
Pod skrzydłami Kormoranów
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
W Italii, za wolność waszą i naszą
Wojna w świętym mieście, epilog
Sandhurst: końcowe odliczanie
Kolejne FlyEye dla wojska
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Bohater września ’39 spełnia marzenia
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Gunner, nie runner
NATO on Northern Track
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kadisz za bohaterów
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
W obronie wschodniej flanki NATO
Zmiany w dodatkach stażowych
Pytania o europejską tarczę
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO