DOWÓDCA W 800 GODZIN

W ciągu ostatnich miesięcy zmieniono zarówno zasady naboru do szkół podoficerskich, jak i sam program kursu. Czy dzięki temu żołnierze będą lepiej przygotowywani do roli dowódców?

Jeszcze w 2012 roku kandydatów kierowanych do szkoły podoficerskiej przez swoich dowódców zawsze było tylu, ile jest miejsc. Każdy z przyszłych podoficerów musiał mieć średnie wykształcenie i nienaganną opinię służbową. Preferowany był co najmniej pięcioletni czas służby w korpusie szeregowych zawodowych.

Od nowego roku każdy, kto chce mieć zapewnione miejsce na kursie, musi przejść trzydniowe egzaminy wstępne. Obejmują one sprawdzian fizyczny, ale też testy z wiedzy o Polsce i świecie, znajomość wojskowych regulaminów czy praktycznych umiejętności zdobytych w wojsku: wyszkolenia taktycznego, sanitarnego oraz strzeleckiego.

„Wprowadziliśmy egzaminy, bo chcemy wybierać najlepszych żołnierzy, z wiedzą o wojsku i predyspozycjami dowódczymi”, twierdzi starszy chorąży sztabowy Marek Kajko, komendant Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu. „Przyszli podoficerowie będą szkolić żołnierzy i nimi dowodzić. I choćby dlatego to nie mogą być przypadkowi ludzie”.

Podczas pierwszych w historii szkoły egzaminów o 250 miejsc rywalizowało ponad 430 szeregowych: z Wojsk Lądowych, Wojsk Specjalnych, Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych oraz dowództwa warszawskiego garnizonu. W większości pozytywnie ocenili oni zmiany w rekrutacji na kursy.

„Taka weryfikacja kandydatów to dobra rzecz, bo każdy z nas może pokazać, co potrafi”, mówi starszy szeregowy Przemysław Cisłowski z 5 Pułku Inżynieryjnego w Szczecinie. „Udokumentowane wyniki wiedzy i umiejętności danego żołnierza są dla przełożonych znakiem, że warto w niego zainwestować”.

 

Z równego poziomu

Nie ma wątpliwości co do tego, że kursy podoficerskie są potrzebne. „To wstęp do zmiany mentalności żołnierzy, do tego, by przestawili się z wykonywania stawianych rozkazów na ich wydawanie i branie odpowiedzialności za podwładnych. W tym bowiem kryje się specyfika korpusu podoficerskiego”, tłumaczy chorąży Marcin Szubert, rzecznik szkoły w Poznaniu. Czy to się udaje?

Wyniki badań przeprowadzonych w 2012 roku przez Wojskowe Biuro Badań Społecznych [„Ocena przygotowania zawodowego żołnierzy WP”, grudzień 2012 rok, opracowała Magdalena Baran-Wojtachnio] pokazały, że zdecydowana większość kadetów (92 procent) po ukończonym szkoleniu czuje się dobrze przygotowana do pełnienia funkcji dowódczych. Dla niektórych ankietowanych żołnierzy kurs jednak trwał zbyt długo. Najczęściej zarzut taki wysuwali ci z wieloletnim stażem wojskowym i doświadczeniem zdobytym w czasie misji.

Opinii na temat kursu jest jednak tyle, ilu szkolonych żołnierzy. Zdaniem starszego szeregowego Zbigniewa Łopacińskiego z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, żołnierza z dziesięcioletnim stażem, który szkolił się w Poznaniu już po wprowadzeniu zmian w programie kursu, jest całkowicie odwrotnie. „Jestem zaskoczony tym, ile trzeba się uczyć. Wolałbym, aby kurs trwał jeszcze dłużej, ale zajęć każdego dnia było nieco mniej”.

Podobnie uważa inna kursantka, starsza szeregowa Ewa Pietras z 3 Batalionu Logistycznego w Glewicach: „Zanim rozpoczęliśmy kurs, wielu z nas zastanawiało się, czemu trwa on aż pół roku. Teraz, gdy mamy za sobą ponad dwa miesiące szkolenia, myślimy, czy na wszystko wystarczy czasu”.

Chorąży Szubert podkreśla, że na kurs trafiają żołnierze z różnych rodzajów sił zbrojnych i z różnorodnymi doświadczeniami. Rolą instruktorów jest wyrównanie poziomu wiedzy i przekazanie kursantom tej podstawowej dotyczącej podoficerskiego rzemiosła. „Trudno oczekiwać, że w krótkim czasie zrobimy z kogoś dowódcę”, dodaje Szubert. „Przez te sześć miesięcy przekazujemy pewne podstawy, ale to od żołnierzy zależy, jak je wykorzystają”.

W jakim stopniu przydaje się ona młodym dowódcom?

 

Dążyć do doskonałości

Ankietowanym przez WBBS w programie nauczania zabrakło większej liczby zajęć z przywództwa i dowodzenia zespołem oraz przedmiotów praktycznych i pracy ze sprzętem. Niektórzy wykładane treści uznali za mało nowoczesne. Inni chcieliby, by kosztem zajęć ogólnowojskowych rozszerzyć te specjalistyczne.

„Nie ma takiego programu, który pasowałby wszystkim i byłby doskonały pod każdym względem”, podkreśla chorąży Szubert. „Zmieniają się oczekiwania, wymagania i my też musimy się dopasować. Dlatego, choć bez rewolucji, to wciąż modyfikujemy programy szkolenia”.

Dzisiejszy program nauczania w poznańskiej szkole różni się nieco od tego, który obowiązywał ankietowanych przez WBBS żołnierzy. Starsi szeregowi Pietras i Łopaciński wraz z ponad dwusetką pozostałych kadetów idą już zgodnie z programem zmienionym w październiku 2012 roku. Mają więcej godzin szkolenia bojowego (zmiana ze 177 do 248 godzin), głównie z taktyki, szkolenia ogniowego, terenoznawstwa i obrony przed bronią masowego rażenia. Więcej też uczą się o medycznym systemie udzielania pierwszej pomocy, opartym na elementach ratownictwa pola walki (Combat Life Saver). Mniej za to czasu poświęcają na przedmioty ogólnokształcące (24 godziny zamiast 36) oraz „psychospołeczne uwarunkowania służby wojskowej” (18 godzin zamiast 38) czy „prawne uwarunkowania służby wojskowej” (ograniczono ich liczbę z 49 do 24).

„Modernizacja treści programowych była konieczna, bo dziś większość kadetów to ludzie wywodzący się z korpusu szeregowych zawodowych, którzy naukę elementarnych podstaw szkolenia ogólnowojskowego mają już za sobą. Powtarzanie tego samego powodowałoby stratę cennego czasu”, podkreśla starszy chorąży sztabowy Kajko.

Zdaniem starszej szeregowej Pietras nie ma w obecnym programie nic, co chciałaby zmienić. „Potrzebna jest zarówno teoria, jak i praktyka. Sądzę, że program został dopasowany do wymogów, które czekają nas na przyszłych stanowiskach. Mnie na przykład bardzo przydaje się nauka regulaminów czy zasad obchodzenia się z bronią”.

Komendant szkoły podkreśla jednak, że szkolenie przyszłych dowódców z pewnością wciąż będzie ewoluować. Kolejne zmiany programu są właśnie opiniowane w Sztabie Generalnym WP.

 

Kandydaci na podoficerów rekrutowani są spośród szeregowych zawodowych.

Przygotowanie ich do stopnia kaprala trwa pół roku. Najpierw odbywają trzymiesięczne szkolenie ogólne. Uczą się regulaminów, musztry, wydawania komend i prowadzenia zajęć z podwładnymi. Zaliczają też taktykę, szkolenie ogniowe, terenoznawstwo i zasady udzielania pierwszej pomocy na polu walki.

Potem podchodzą do egzaminu, którego zdanie konieczne jest do udziału w szkoleniu specjalistycznym. Zależnie od specjalności odbywa się to w pięciu centrach szkolenia: w Poznaniu, Grudziądzu, Toruniu, Zegrzu, we Wrocławiu oraz w Wojskowym Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi i Ośrodku Szkolenia Aeromobilno–Spadochronowego w Leźnicy. Potem kadeci są kierowani na praktyki do jednostek wojskowych, a następnie zdają egzamin kończący kurs. Po otrzymaniu świadectw trafiają do jednostek, gdzie obejmują stanowiska dowódców drużyn i zostają mianowani na kaprali.

 

Paulina Glińska

autor zdjęć: Szczepan Głuszczak





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO