Specjalnie dla medyków

Czy w pół roku można wyszkolić przeciętnego operatora na medyka sił specjalnych? Można! Przekonali się o tym specjalsi z kilku krajów NATO. W kursie medycyny pola walki uczestniczyli także żołnierze JWK i Formozy.

 

Śmigłowiec, którym przemieszczają się żołnierze sił specjalnych, zostaje zestrzelony przez wojska przeciwnika. W wypadku zostaje poszkodowanych czterech operatorów, jeden jest w stanie ciężkim. Na szczęście wśród specjalsów jest medyk. To od jego umiejętności zależy, czy żołnierz przeżyje. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że śmigłowiec ratunkowy MEDEVAC nadleci z pomocą nie wcześniej niż za 20 godzin... Taki scenariusz wydarzeń przygotowano dla żołnierzy wojsk specjalnych uczestniczących kilka tygodni temu w kursie dla medyków pola walki. Wzięło w nim udział 23 operatorów z Niemiec, Włoch, Norwegii, Szwajcarii, Austrii, Belgii, Holandii, Grecji, Stanów Zjednoczonych i Polski. Było to pierwsze takie szkolenie zorganizowane w Europie według wytycznych NATO.

 

Nauka na najwyższym poziomie

Kurs NATO Special Operations Combat Medic trwał 22 tygodnie i był prowadzony w Międzynarodowym Centrum Szkoleniowym Sił Specjalnych niedaleko Stuttgartu w Niemczech. Placówka ta działa od kilkunastu lat i zajmuje się głównie szkoleniem żołnierzy, m.in. tych, którzy wywodzą się z sił specjalnych. Centrum jest akredytowane przez NATO, a powstało w wyniku porozumienia zawartego przed laty między kilkoma krajami: Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Belgią, Holandią, Niemcami, Grecją, Turcją, Danią i Włochami. Stworzeniu placówki przyświecał jeden cel: chodziło o miejsce, gdzie mogliby się szkolić żołnierze w różnych dziedzinach wojskowego rzemiosła. Dziś w Międzynarodowym Centrum odbywają się głównie treningi na szczeblu taktycznym. Prowadzone są zajęcia z walki w bliskim kontakcie, ćwiczenia w posługiwaniu się bronią, szkolenia z planowania operacji specjalnych, kursy dla snajperów. Po raz pierwszy zorganizowano tu kurs dla medyków sił specjalnych.

Skąd pomysł, by w Niemczech szkolić ratowników pola walki? Z taką inicjatywą wystąpiło dwa lata temu dowództwo NATO w Belgii. Uznało bowiem, że w Europie powinien być prowadzony kurs dla medyków sił specjalnych o określonym, wysokim standardzie. Chodziło o szkolenie według programu podobnego do obowiązującego w Stanach Zjednoczonych na kursach SOCM (Special Operations Combat Medic). Specjalistyczne szkolenia, które odbywają się w Forcie Bragg w USA, są niezwykle przydatne, a przy tym bardzo drogie. Poza tym liczba miejsc dla zagranicznych kursantów jest ograniczona. By usprawnić proces kształcenia medyków sił specjalnych, kwatera NATO w Mons zdecydowała o stworzeniu europejskiego programu.

O planach dotyczących kursu NATO SOCM w Europie dowiedział się rok temu „Sikor”, podoficer z Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu. Za zgodą przełożonych skontaktował się z organizatorami szkolenia i... otrzymał zaproszenie do współpracy z International Special Training Center w Pfullendorf niedaleko Stuttgartu. Komendant Centrum zaproponował mu pracę w charakterze instruktora. „Bardzo zależało mi na wyjeździe. To była dla mnie szansa na rozwój zawodowy, a także okazja, by aktywnie uczestniczyć w procesie rozwoju medycyny pola walki. Otrzymałem zgodę i poparcie przełożonych. W uzgodnienia mojego wyjazdu zaangażowało się m.in. Dowództwo Komponentu Wojsk Specjalnych i Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych”, opowiada.

Wybór „Sikora” nie był przypadkowy. Podoficer jest jednym z najlepiej wyszkolonych medyków pola walki w polskiej armii. Od 16 lat jest związany z Jednostką Wojskową Komandosów w Lublińcu, a od ponad dekady zajmuje się medycyną taktyczną. Na własnej skórze przekonał się, jak ważną rolę na polu walki odgrywa ratownik medyczny. Podczas drugiej zmiany PKW w Iraku został dwukrotnie ranny. Za pierwszym razem kula z kałasznikowa przebiła jego hełm, ale na szczęście został draśnięty tylko w ucho. Za drugim – postrzelono go w bark. Kula przebiła wprawdzie mięśnie, ale nie uszkodziła kości i nerwów. Po kilkutygodniowym leczeniu w szpitalu polowym wrócił do służby w swoim oddziale. „Byłem pacjentem, a później postanowiłem, że stanę po tej drugiej stronie. Chcę zajmować się tą dziedziną, bo mam świadomość, że dobrze wyszkolony medyk może uratować życie rannemu na polu walki”, przyznaje. Na misje wyjechał jeszcze dwa razy: służył w Iraku i Afganistanie. Jest jednym z pierwszych żołnierzy odznaczonych Orderem Krzyża Wojskowego.

Przy wyborze „Sikora” na instruktora międzynarodowego ośrodka nie mniej ważne niż jego doświadczenie bojowe były zdobyte wcześniej kwalifikacje. Komandos jest bowiem jednym z dwóch Polaków, którzy ukończyli kurs SOCM w USA – jeden z najlepszych przeznaczonych dla medyków sił specjalnych. Amerykańskie szkolenie trwa 36 tygodni i jest podzielony na sześciotygodniowe bloki tematyczne. Żołnierze poznają zasady ratownictwa cywilnego, podstawy anatomii, fizjologii, patofizjologii, farmakologii i medycyny wojskowej. Zdają egzaminy z podstawowych zabiegów ratujących życie, a także z bardziej zaawansowanych, które w cywilu są zarezerwowane tylko dla lekarzy. Żołnierze, ćwicząc na zwierzętach, uczą się, jak podtrzymywać życie przez 72 godziny. Muszą reanimować i intubować postrzelone zwierzę, zatrzymywać krwotoki, podawać antybiotyki, kontrolować temperaturę ciała oraz parametry odnoszące się do funkcjonowania organizmu. Później jako paramedycy odbywają praktyki w amerykańskich szpitalach, najczęściej w oddziałach ratunkowych i izbach przyjęć.

 

Półroczny wycisk

Do Międzynarodowego Centrum Szkolenia Sił Specjalnych w Niemczech „Sikor” wyjechał rok temu. Tam dołączył do zespołu instruktorów – lekarzy, medyków sił specjalnych – PJ-ów i pielęgniarzy. Kadrę instruktorską stanowią Amerykanie, Niemcy, Włosi, Belgowie, Holendrzy i Norwegowie. Specjaliści przez pół roku wspólnie pracowali nad szczegółowym programem kursu i opisywali każdą godzinę zajęć. „Opieraliśmy się na wytycznych NATO, ale program tworzyliśmy od podstaw. To było niezwykle pracochłonne zajęcie, jednak wszyscy mieliśmy świadomość, że od naszej pracy zależą efekty szkolenia. Można śmiało powiedzieć, że stworzyliśmy jeden z najlepszych kursów dla medyków pola walki w NATO”, opowiada komandos.

Wyjaśnia także, że choć pracowali zespołowo, każdy z wykładowców był specjalistą w innej dziedzinie. Polak odpowiadał merytorycznie za przygotowanie zajęć z takich m.in. modułów szkoleniowych, jak: opieka nad pacjentem urazowym (Trauma Fundamentals), taktyczna opieka nad poszkodowanymi na polu walki (Tactical Combat Casualty Care – TCCC lub TC3) oraz opieka nad pacjentem w czasie przedłużającej się ewakuacji medycznej, czyli do 36 godzin (Prolonged Field Care – PFC).

Do udziału w kursie zgłosiło się kilkudziesięciu kandydatów. Zanim jednak szkolenie ruszyło, operatorzy musieli przystąpić do egzaminów wstępnych. Zdawali test ze sprawności fizycznej (zaliczali m.in. marszobieg na 3 km, podciąganie na drążku, pompki i brzuszki oraz w parach transport poszkodowanego na noszach do karetki na czas). Musieli także potwierdzić znajomość języka angielskiego oraz zdać test z podstawowych wiadomości z zakresu medycyny pola walki (zgodnie z wytycznymi TCCC). Z Polski na egzamin przyjechało pięciu żołnierzy z GROM-u, JWK, Agatu i Formozy.

Ostatecznie w zajęciach uczestniczyło 23 operatorów z Niemiec, Włoch, Norwegii, Szwajcarii, Austrii, Belgii, Holandii, Grecji i Stanów Zjednoczonych oraz dwóch Polaków z Jednostki Wojskowej Komandosów i Formozy.

Kurs został podzielony na dziewięć modułów. Żołnierze poznawali anatomię i fizjologię człowieka, mieli zajęcia z „traumy”, czyli opieki nad pacjentem urazowym. Uczyli się zasad planowania operacji specjalnych pod kątem zabezpieczenia medycznego i opieki nad poszkodowanym na polu walki, uczestniczyli w zajęciach z medycy klinicznej oraz ćwiczyli różne techniki ewakuacji. Zgodnie z programem, po zaliczeniu trzydniowego ćwiczenia sprawdzającego ich wiadomości, rozpoczęli trzytygodniowe praktyki na oddziałach intensywnej opieki w dwóch szpitalach wojskowych w Niemczech.

Do najtrudniejszych zagadnień omawianych na zajęciach należały te związane z opieką nad pacjentem podczas przedłużającej się ewakuacji medycznej. „Dla naszych sił zbrojnych to jest może nowość, bo dotąd podczas misji bojowych czas oczekiwania na śmigłowiec MEDEVAC wynosił średnio 40 minut. W takich przypadkach nie ma mowy o przedłużającej się opiece medycznej. Ale nasi sojusznicy mają już takie doświadczenia, na przykład z operacji prowadzonych w Afryce, gdzie wiedza z zakresu PFC była przydatna”, wyjaśnia „Sikor” i dodaje: „Scenariusze zajęć nie były wyssane z palca. Bazowaliśmy na zdarzeniach z pola walki”. W czasie szkolenia żołnierze uczyli się przede wszystkim, jak unikać podstawowych błędów medycznych, jak radzić sobie z różnymi rodzajami wstrząsów i jak oczyszczać rany. „Zwracaliśmy uwagę na to, że nawet pozornie błahe błędy medyka mogą mieć poważne konsekwencje. Tak jest choćby w przypadku, gdy opaska uciskowa zbyt długo pozostaje założona na nodze. Może to doprowadzić nawet do amputacji kończyny”, wyjaśnia ratownik.

Operatorzy ćwiczyli różnego rodzaju techniki postępowania. Uczyli się m.in. działania w fazach „ruck” (korzystanie tylko z tego, co jest w plecaku medyka), „truck” (używanie wyposażenia wozu bojowego), „house” (opieka sprawowana w pomieszczeniu, np. w szpitalu) oraz „plane” (opieka medyczna na pokładzie statku powietrznego). Wykonywali zabiegi resuscytacji płynowej, przeprowadzali transfuzję krwi pełnej w polu, zaopatrywali zainfekowane rany i przeciwdziałali rozwinięciu infekcji, korzystali ze środków farmakologicznych, jakie na co dzień są używane w szpitalach, oraz poznawali procedury związane z opieką pielęgniarską. Uczyli się także o wykorzystywaniu środków teleinformatycznych do kontaktów z lekarzem, czyli o telemedycynie. Dzięki takiemu rozwiązaniu lekarz może poinstruować, w jaki sposób zadbać o pacjenta. „Mówiliśmy także, że w sytuacji przedłużającej się opieki medycznej ważne jest, by zespół dbał również o siebie. W przeciwnym razie cały team okaże się drugim poszkodowanym. Trzeba zatem pamiętać o odpoczynku i tak rozdzielić obowiązki, by przy poszkodowanym czuwać w systemie zmianowym. Medyk powinien dobrze dzielić zadania i nauczyć członków zespołu, jak wykonywać niektóre czynności, np. notować parametry życiowe”, uzupełnia instruktor.

Uczestnicy kursu pracowali w niewielkich grupach – na dwóch szkolonych żołnierzy przypadał jeden instruktor. Zajęcia praktyczne były prowadzone w kontenerach przypominających miniszpitale. Operatorzy mierzyli się w nich z różnymi „przypadkami” i scenariuszami. Musieli poradzić sobie np. ze wstrząsem hipowolemicznym, udrażniać drogi oddechowe i przeprowadzać transfuzję krwi. Część zabiegów wykonywali na fantomach, część ćwiczyli na sobie. Uczyli się także podawania leków. Oczywiście w opakowaniach po lekach opatrzonych oryginalnymi etykietami była sól fizjologiczna.

Równie intensywnie szkolili się podczas zajęć na temat medycyny pola walki TCCC oraz postępowania z pacjentem urazowym (Trauma Fundamentals). „Mieliśmy świetne zaplecze szkoleniowe. Zajęcia odbywały się w salach wykładowych, salach ćwiczeń, na poligonie i w ośrodku szkolenia zurbanizowanego. Dysponowaliśmy pojazdami opancerzonymi i nieopancerzonymi, a nawet dwoma medycznymi śmigłowcami Black Hawk”, opowiada „Sikor”. Żołnierze wykorzystywali m.in. ćwiczebne materiały wybuchowe, granaty hukowe, różnego rodzaju amunicję.

„Kurs jest bardzo intensywny. Żołnierze każdego dnia mieli dziesięć godzin zajęć. Czas wolny również poświęcali na naukę. Tydzień zajęć zawsze kończył się egzaminem. Sprawdziany kursanci mieli także po zakończeniu każdego z modułów tematycznych i na koniec szkolenia. Muszę przyznać, że wszyscy byli bardzo skupieni i zaangażowani. Dzięki temu szczęśliwie dotarli do końca kursu”, wyjaśnia komandos z JWK. Kolejne tego typu szkolenie rozpocznie się jesienią 2017 roku.

Nowe szkolenia dla medyków pola walki

Kursy z medycyny pola walki o podobnej tematyce odbędą się także w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Na pomysł zorganizowania takiego szkolenia wpadli komandosi z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca: „Wir”, czyli st. sierż. rez. Krzysztof Pluta, i „Sikor”. Według przygotowanej przez nich koncepcji kursy będą prowadzone na dwóch poziomach: podstawowym (Combat Medical First Responder) oraz zaawansowanym (Combat Trauma Management). W szkoleniu podstawowym mogą wziąć udział osoby niezwiązane z medycyną, czyli np. żołnierze, funkcjonariusze innych służb mundurowych oraz członkowie organizacji proobronnych. Natomiast kurs zaawansowany jest przeznaczony dla osób, które mają już przygotowanie medyczne, np. ratowników cywilnych albo medyków wojskowych. Zajęcia będą prowadzone w Centrum Symulacji Medycznej WIM.

Szkolenie podstawowe potrwa pięć dni (40 godzin zajęć). Podczas zajęć teoretycznych i praktycznych kursanci będą się uczyć przede wszystkim tego, w jaki sposób rozpoznać stan zagrożenia życia u poszkodowanego i jak wówczas postępować. Szkolenie będzie prowadzone zgodnie z aktualnymi amerykańskimi wytycznymi TC3. Po każdym dniu zajęć ich uczestnicy będą musieli zdać egzamin pisemny, a na koniec kursu sprawdzian pisemny i praktyczny. Kursanci będą się uczyć m.in. tamowania masywnych krwotoków z kończyn z wykorzystaniem opasek uciskowych, udrażniania dróg oddechowych, zaopatrywania ran klatki piersiowej, ochrony przed hipotermią oraz postępowania w przypadku urazów głowy.

Kurs zaawansowany, który potrwa dziesięć dni (80 godzin szkoleniowych), obejmie m.in. zasady Prolonged Field Care. Scenariusz zajęć będzie opierał się na doświadczeniach medyków zdobytych na misjach w Iraku i Afganistanie. Kursanci będą się uczyć wykonywania badań urazowych, tamowania masywnych krwotoków, zaawansowanych metod udrażniania dróg oddechowych, drenażu opłucnej oraz transfuzji krwi na polu walki, a także poznają zasady płynoterapii i farmakoterapii. Kurs zakończy się praktycznym i pisemnym egzaminem.

 

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Arch. „Sikor”/JWK





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO