Leopardy w ataku

Szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie, zmieniają się tylko kryptonimy ćwiczeń i daty. Tak wygląda codzienna służba żołnierzy 34 Brygady Kawalerii Pancernej.

Między drzewami przechadzają się wartownicy. Mijają zamaskowane wozy sztabowego taboru, idą obok namiotów, kuchni polowych i magazynów. W oddali słychać warkot agregatów prądotwórczych. „Napad”, krzyczy nagle żołnierz. Polana pustoszeje. Trzeba odeprzeć atak, więc wszyscy biegną na wyznaczone wcześniej stanowiska. Całą sytuację obserwują dwaj oficerowie z zespołu oceny ćwiczeń. Wyróżnia ich biała opaska z literą „K” na rękawie munduru. Sprawdzają przebieg manewrów i umiejętności dowódców. „Ważne jest sprawne przeprowadzenie akcji, żeby nie była chaotyczna, bo chaos sprzyja przeciwnikowi”, tłumaczy mjr Artur Pinkowski, szef sekcji prasowej 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Obserwatorzy mogą przerwać ćwiczenia, jeżeli uznają, że coś zagraża bezpieczeństwu żołnierzy. Na przestrzeganie procedur zwracają uwagę szczególnie wtedy, gdy odbywa się strzelanie z bojowej amunicji oraz ostre – z dział czołgów czy bojowych wozów piechoty.

„Odbój”, rozlega się kolejny krzyk. Atak został odparty, ale trzeba przenieść obóz, bo stanowisko jest rozpoznane i przeciwnik może je zniszczyć. Dlatego trzeba zwinąć kilkanaście kontenerów oraz przenieść wozy dowodzenia i łączności. „Jadę na punkt dowódczo-obserwacyjny”, rzuca w biegu dowódca. W ciągu paru godzin stanowisko dowodzenia zostanie odtworzone kilka kilometrów dalej, bo musi być zachowana ciągłość dowodzenia. Ćwiczenia się jeszcze nie skończyły.

Obserwatorzy podlegają mjr. Marcinowi Stefańskiemu z pionu szkolenia Czarnej Dywizji, który na jesiennych manewrach „Borsuk” dbał o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa podczas strzelania. Opowiada, że do niebezpiecznej sytuacji mogą doprowadzić np. grzybiarze, którzy wędrują po okolicznych lasach mimo tablic informacyjnych. Gdyby obserwator zauważył podczas strzelania grzybiarza, ćwiczenia zostałyby przerwane.

 

Rok szkoleniowy

Nie bez powodu Żagań jest nazywany pancerną stolicą Polski. W miejscowym garnizonie stacjonuje 34 Brygada Kawalerii Pancernej, której dumą są czołgi Leopard. Oprócz dowództwa i sztabu w jej skład wchodzą: 1 Brabancki Batalion Czołgów, 2 Flandryjski Batalion Czołgów, bataliony zmechanizowany, logistyczny i dowodzenia, Drezdeński Dywizjon Artylerii Samobieżnej, dywizjon przeciwlotniczy, kompanie rozpoznawcza i saperów. Kilkunastoletnie doświadczenie w eksploatacji czołgów rodziny Leopard ma także 10 Brygada Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa. Dysponuje ona nowoczesnym ośrodkiem szkolenia, przygotowującym załogi i specjalistów do służby na tego typu sprzęcie. Obie jednostki wchodzą w skład 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej im. Króla Jana III Sobieskiego.

Płk Krzysztof Prokopowicz, dowódca 34 Brygady, na początku 2016 roku zapowiadał, że jednostkę czekają miesiące intensywnego treningu. I tak się stało. Podczas serii ćwiczeń przeprowadzano symulacje różnych zdarzeń, które mogą mieć miejsce na polu walki. Chodziło nie tylko o sprawdzenie wartości bojowej pododdziałów, lecz także o zdobycie kolejnych doświadczeń we współdziałaniu z jednostkami sojuszniczymi. Szkolenie bowiem to proces ciągły, jak podkreśla ppłk Jarosław Górowski, szef szkolenia 34 Brygady. Rok 2016 rozpoczął się na poligonie w Żaganiu od ćwiczeń ,,Brilliant Jump” i „Valiant Falcon” z oddziałami hiszpańskimi i brytyjskimi. Potem była „Anakonda”, w której pancerniacy trenowali z pododdziałami polskimi i sojuszniczymi (głównie z Amerykanami, Brytyjczykami i Hiszpanami) na poligonach w Żaganiu, Drawsku Pomorskim i Wędrzynie.

„W maju żołnierze szwadronu amerykańskich śmigłowców Apache chcieli ćwiczyć tylko z nami. Byli pod wrażeniem umiejętności naszych czołgistów”, mówi ppłk Górowski. W tych manewrach brał udział szer. Damian Grunt, ładowniczy czołgu Leopard 2A5 w 1 Batalionie. „Dla mnie to było nowe doświadczenie, gdy śmigłowce Apache pomagały kompanii czołgów w prowadzeniu natarcia”, opowiada. „Amerykanie mieli nas wykryć, ale tak dobrze się zamaskowaliśmy, że okazało się to dla nich problemem”.

 

Rewolucja na rocznicę

Przełomowy dla żagańskiej jednostki był 2014 rok, gdy szykowała się ona do obchodów 20-lecia. To wówczas została zrealizowana umowa, podpisana rok wcześniej przez ministrów obrony Polski i Niemiec – do 34 Brygady trafiło 119 leopardów, w tym 105 w wersji 2A5 oraz 14 w wersji 2A4. Docierały one do żołnierzy partiami – od maja 2014 do grudnia 2015 roku – sukcesywnie zastępując leciwe już PT-91 Twardy. „W PT-91 wymiana silnika trwa nie krócej niż 12 godzin, a w warunkach polowych – nawet dobę. Zbudowany modułowo leopard łatwo jest naprawić. Na wyjęcie silnika w warunkach polowych potrzeba 30 min, a 10 min dłużej trwa jego ponowne włożenie. To czołg przyjazny dla załogi”, twierdzi mjr Ireneusz Ignasiak, szef sekcji szkoleniowej 34 Brygady.

Nowoczesne uzbrojenie stworzyło lepsze możliwości rozwoju żołnierzy zawodowych i uatrakcyjniło im służbę. Ruszyły szkolenia załóg do leopardów, rozpoczęto remont i modernizacje koszar, garaży, sportowej hali. Dzięki tym zmianom 34 Brygada stała się jednym z bardziej atrakcyjnych miejsc służby. Do jednostki przeniosło się z innych garnizonów wielu doświadczonych żołnierzy. Przyjęto do niej także cywilów.

Pierwsze ćwiczenia z wykorzystaniem leopardów przeprowadzono już w lutym 2015 roku. Sukcesywnie zwiększała się liczba przeszkolonych załóg, a na poligonie pod Żaganiem trenowały coraz większe pododdziały. Mjr Artur Pinkowski informował wówczas, że pancerniacy doskonalą umiejętności precyzyjnej obserwacji, wykrywania celów i prowadzenia ognia z wykorzystaniem laserowego symulatora strzelań Agdus, dzięki któremu żołnierze ćwiczą w terenie, ale strzelają wirtualnie. W lufach są umieszczone bowiem urządzenia, które wysyłają wiązki laserowe imitujące strzały. Czujniki zainstalowane na pancerzach sygnalizują trafienia. Symulator pozwala precyzyjnie ocenić, jakie błędy popełniają żołnierze. Najważniejszym i najbardziej widowiskowym momentem szkolenia są jednak dzienne i nocne strzelania bojowe z czołgu. Załogi muszą wówczas namierzyć i zlikwidować ukazujące się cele, zarówno w ruchu, jak i podczas postoju. Liczą się celne oko i pewna ręka działonowych, a także umiejętność współpracy i zgrania całej załogi. Tworzą ją dowódca, ładowniczy, działonowy i kierowca.

Takim zespołem kieruje ppor. Paweł Przepiórka, dowódca plutonu czołgów 2 kompanii czołgów 1 Batalionu. „Mam do swojej załogi pełne zaufanie. Gdy wykonujemy zadanie, nie mogę się martwić, że kierowca wjedzie w lej, a działonowy uderzy armatą w drzewo”, tłumaczy. „Gdy do pierwszych celów strzelamy w ruchu, a potem się zatrzymujemy, działonowy już sam rozmawia z kierowcą. Ustala, jak ustawić czołg, aby działonowy mógł dać celny strzał”.

Szer. Damian Grunt jest ładowniczym czołgu Leopard 2-A5 w 1 Batalionie i podwładnym ppor. Przepiórki: „Załoga musi być zżyta, inaczej trudno byłoby wytrzymać kilka dni w czołgu na poligonie”. Gdy podporucznik opowiedział kiedyś znajomym o pięciu dniach i nocach spędzonych w maszynie, usłyszał, że w czasie wojny żołnierze musieli siedzieć w czołgu kilka lat. Załoga zgodnie uważa, że i tak ma nieźle, bo piechota nocuje pod chmurką.

 

Praktyka w ośrodku

„»Zawsze coś nawali, jak mam z wami jechać« powiedział w jednym z odcinków serialu »Czterej pancerni i pies« Wichura do Janka Kosa i Gustlika. Gdyby załoga Rudego 102 jeździła na leopardzie i przeszła szkolenie w świętoszowskim Ośrodku Szkolenia Leopard, nie miałaby takich problemów”, śmieje się kpt. Adriana Wołyńska z 10 BKPanc. Ten ośrodek jest jedyną w Polsce placówką kształcącą załogi tych czołgów. Dwumiesięczny kurs muszą przejść dowódcy, działonowi, ładowniczy oraz kierowcy. „Nasi instruktorzy świetnie znają leopardy, używamy ich od 15 lat”, mówi mjr Krzysztof Kacperek, komendant Ośrodka. Zapewnia, że leopard to przyjazny czołg, o dużych możliwościach bojowych. Jest zwrotny, dzięki czemu szybko się nim atakuje, a sam jest trudnym celem.

Szer. Damian Grunt opowiada, że na kursie najpierw dowiedział się, jak zbudowany jest ten czołg. Jako ładowniczy jest odpowiedzialny za obsługę armaty, karabinów maszynowych, a także radiostacji – musiał więc poznać uzbrojenie czołgu, środki łączności, zasady strzelania z przeciwlotniczego karabinu maszynowego. Od szkolenia teoretycznego zaczynają kurs także działonowi, potem dopiero ćwiczą na trenażerach i symulatorach, uczą się m.in. współdziałania z dowódcą, gdy trzeba podjąć walkę ogniową z przeciwnikiem. Kierowcy poznają budowę podwozia, układ napędowy oraz zasady prowadzenia wozu bojowego w różnych warunkach terenowych. Ostatnim etapem szkolenia wszystkich członków załogi są strzelania z czołgu na strzelnicy. Prowadzone są one z wykorzystaniem m.in. symulatorów Agdus, a następnie amunicji bojowej. „Kiedy załoga opuszcza ośrodek, jest gotowa, aby wsiąść do czołgu i zacząć się zgrywać w działaniu”, mówi mjr Ireneusz Ignasiak.

 

Pancerne gry wojenne

Żagański poligon to doskonałe miejsce ćwiczeń, m.in. ze względu na trudny, piaszczysty teren. W tym miejscu czołgi wzbijające tumany kurzu to powszechny widok, podobnie jak wystrzały z leopardów. Zależnie od tego, z kim szkolą się pancerniacy, nacierają czołgi Abrams M1 (np. grupa bojowa Dark Knights w sile kompanii z 3 Amerykańskiej Dywizji Piechoty) lub wozy Marder (3 Kompania Zmechanizowana Bundeswehry). „Ćwiczenia to dla nas najważniejszy sprawdzian umiejętności dowódców do kierowania walką, pododdziałów do wykonywania zadań taktycznych i ogniowych oraz dowództw i sztabów”, podkreśla gen. Jarosław Mika, dowódca 11 Dywizji. Wypełniają one niemal cały rok (z wakacyjną przerwą, gdy suche trawy na poligonie uniemożliwiają strzelanie, bo łatwo zaprószyć ogień): treningi sztabowe, ćwiczenia dowódczo-sztabowe wspomagane komputerowo, cross detachment, „Borsuk”, „Serval”, german detachment. Gdy jedne się kończą, rozpoczynają się kolejne. Pas ćwiczeń taktycznych w rejonie Wzgórza Prezydenckiego żagańskiego poligonu zmienia się wówczas w pole walki. Tak było m.in. na „Serwalu ’16”, największych od siedmiu lat ćwiczeniach 34 Brygady Kawalerii Pancernej, w których wzięło udział 900 żołnierzy. Był to pomyślnie zdany test gotowości bojowej 1 Brabanckiego Batalionu Czołgów, wyposażonego w leopardy 2A5. Do Żagania przyjechali wówczas także żołnierze niemieckiej 41 Brygady Grenadierów Pancernych.

Szer. Damian Grunt na „Serwalu ’16” był ładowniczym dowódcy kompanii: „Czołgi stały na rubieży. Dostaliśmy zadanie, aby odeprzeć atak przeciwnika. Dzięki symulatorowi Agdus prowadziliśmy wirtualną wojnę, ale ostatniego dnia w czasie natarcia kompanii czołgów strzelaliśmy już z prawdziwej amunicji. Celem były czołgi nieprzyjaciela”. Gdy na poligonie trwała walka, ppor. Paweł Przepiórka wspierał dowódcę kompanii, zajętego koordynowaniem działań plutonu: przygotowywał mapy, dokumenty, szkice obrony i natarcia. „Takie szkolenie, chociaż tylko na mapach, pozwala zdobyć kompetencje sztabowe”.

W czasie tych ćwiczeń egzamin zdała także sekcja CIMIC, odpowiadająca w 34 Brygadzie za współpracę cywilno-wojskową. Polscy specjaliści, wspomagani przez oficerów z 41 Brygady Grenadierów Pancernych, musieli współdziałać z władzami samorządowymi miasta i ewakuować z niego kilka tysięcy mieszkańców. Do tych zadań włączono policję i straż pożarną. „Po raz pierwszy ćwiczenia na szczeblu brygady zostały rozbudowane o elementy dotyczące współpracy cywilno-wojskowej i kwestie związane z wojną hybrydową”, mówi ppłk Arkadiusz Stachowiak, szef wydziału współpracy cywilno-wojskowej w 11 DKPanc.

Ppłk Jarosław Górowski zdradza plany na 2017 rok. „Musimy doskonalić umiejętności żołnierzy, a to oznacza szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie, zmieniają się tylko kryptonimy ćwiczeń i daty”. Żołnierze 34 Brygady Kawalerii Pancernej doświadczenie bojowe zdobywali jednak nie tylko na poligonach, lecz także na misjach w Iraku i Afganistanie. Pod Hindukuszem zajmowali się m.in. szkoleniem armii afgańskiej. O tym, jak zostali ocenieni przez sojuszników, najlepiej świadczą dziesiątki odznaczeń, które przyznali im Amerykanie.

 

34 Brygada Kawalerii Pancernej

Ta jednostka kontynuuje tradycje 3 Brygady Strzelców 1 Dywizji Pancernej gen. broni Stanisława Maczka i 4 Brygady Pancernej 1 Drezdeńskiego Korpusu Pancernego. Z połączenia cyfr 3 i 4 powstał dzisiejszy numer jednostki 34. Od 2004 roku patronem brygady jest hetman wielki koronny Jan Zamoyski. Żołnierze 34 Brygady, za zgodą ministra obrony narodowej, jako kontynuatorzy tradycji 9 Batalionu Strzelców Flandryjskich 1 Polskiej Dywizji Pancernej, mają prawo nosić sznur Fourragère do mundurów galowych.

Do 2014 roku podstawowym uzbrojeniem 34 Brygady Kawalerii Pancernej były czołgi PT-91 Twardy, bojowe wozy piechoty BWP-1, samobieżne haubice 2S1 Goździk i zestawy przeciwlotnicze ZSU-23-4MP Biała. W 2014 roku do brygady trafiło 119 czołgów Leopard, w tym 105 w najnowszej wersji 2A5. Jednostka dostała także około 200 różnych pojazdów logistycznych, m.in. wozy zabezpieczenia technicznego Bergepanzer 2, samochody średniej i małej ładowności Daimler Benz, wozy dowodzenia, laserowe symulatory strzelań Agdus, karabiny maszynowe oraz radiostacje.

 

Trzy pytania do Jarosława Miki

Na czym polega specyfika 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, czyli co Was wyróżnia spośród innych jednostek?

Jesteśmy największym związkiem taktycznym wojsk lądowych i jedynym o strukturze pancernej. 11 Dywizja kojarzy się też z nowoczesnym sprzętem. O naszym potencjale bojowym decydują głównie 34 Brygada Kawalerii Pancernej, wyposażona w nowocześniejsze czołgi Leopard 2A5, 10 Brygada Kawalerii Pancernej, wyposażona w wozy Leopard 2A4, oraz 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana, dysponująca kołowymi transporterami opancerzonymi Rosomak. Chcę jednak podkreślić, że na końcowy wynik działań wojsk zmechanizowanych i pancernych składa się wiele różnych czynników. Trudno sobie wyobrazić, że czołgista wykona zadanie bez wsparcia takich specjalistów, jak: logistycy, chemicy, saperzy, łącznościowcy. Siła naszej dywizji tkwi w jedności.

 

Jak można zostać żołnierzem Czarnej Dywizji?

Droga do nas jest prosta, bo obowiązują standardowe procedury. Kształcimy także żołnierzy NSR-u, obecnie ponad 300. Gdy obejmowałem dowodzenie, było 11 chętnych na jedno miejsce, a dziś mamy więcej miejsc niż chętnych. Taka sytuacja wynika z tego, że mieszkańcy zachodnich terenów naszego kraju wyjeżdżają do pracy do Niemiec i innych państw Europy Zachodniej. Jesteśmy także otwarci na współpracę z klasami mundurowymi. W 2016 roku byliśmy na przykład gospodarzem III Ogólnopolskiego Zlotu Klas Mundurowych, w którym udział wzięło ponad tysiąc uczniów, w tym jedna klasa z Ukrainy.

 

Jakie wymagania muszą spełniać kandydaci do Pana jednostki?

Muszą wierzyć w swoje umiejętności i być sprawni. Ich przygotowanie zawodowe oraz predyspozycje do zawodowej służby wojskowej sprawdza komisja weryfikacyjna. Po pomyślnym przejściu badań lekarskich kandydaci rozpoczynają służbę jako żołnierze zawodowi. Nie od razu wsiadają jednak do leopardów. Po szkoleniu ogólnym zostają skierowani na kursy specjalistyczne do Ośrodka Szkolenia Leopard. Gdy zdobędą specjalistyczne umiejętności potrzebne na stanowiskach: ładowniczy, działonowy i kierowca czołgu, wracają do 34 Brygady. Muszę podkreślić, że dzięki bogatym doświadczeniom, zdobytym przede wszystkim podczas operacji zagranicznych na Bałkanach, w Iraku, Czadzie i Afganistanie, przygotowujemy profesjonalnie i wszechstronnie wyszkolonych żołnierzy, świadomych swojej wartości i dążących do osiągnięcia wspólnych celów.

Gen. dyw. Jarosław Mika jest dowódcą 11 Dywizji Kawalerii Pancernej.

Małgorzata Schwarzgruber

autor zdjęć: Rafał Mniedło/11 LDKPanc





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO