Z Krzysztofem Zdonkiem o najtrudniejszej misji „Czernickiego” i wyposażeniu marynarki wojennej rozmawia Łukasz Zalesiński.
Panie Komandorze, nowy rok za pasem. Będzie gorąco?
W naszej flotylli każdy rok jest intensywny, ale ten najbliższy rzeczywiście zapowiada się wyjątkowo.
Część waszych marynarzy wyruszy na południe. Będą działać na styku Europy, Afryki i Azji. Obecnie to jeden z najbardziej zapalnych rejonów świata…
Rzeczywiście. Wkrótce nasz okręt ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” wyruszy pełnić misję na morzach Śródziemnym, Egejskim i Czarnym. Zyska status Polskiego Kontyngentu Wojskowego i stanie się jednostką dowodzenia Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO – SNMCMG2. Nasi marynarze znają tamte akweny. Wielu z nich służyło na pokładzie „Czernickiego” podczas misji „Active Endeavour” w 2011 roku. Była ona wymierzona w terrorystów, miała zapobiec przemytowi broni i ludzi do Europy. Od tego czasu sytuacja w tamtym rejonie świata znacznie się jednak skomplikowała. Wybuchła wojna w Syrii, do Europy ruszyła fala uchodźców, nastąpiła aneksja Krymu przez Rosję, której wojskowa aktywność wzrosła. Dlatego też musimy być gotowi na problemy związane nie tylko z obroną przeciwminową.
Jak w ogóle doszło do tego, że ORP „Czernicki” zostanie wysłany na południe Europy? Do tej pory podobne zadania wykonywał raczej w północnej części kontynentu...
To prawda. „Czernicki” dwukrotnie był okrętem flagowym natowskiego zespołu przeciwminowego, tyle że oznaczonego numerem jeden. Strzegł bezpieczeństwa szlaków żeglugowych, brał udział w operacjach bojowych i ćwiczeniach na Bałtyku, Morzu Północnym oraz w północnej części Oceanu Atlantyckiego aż po Islandię. Spisał się doskonale. Postanowiliśmy pójść za ciosem. Inspektorat Marynarki Wojennej Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych zwrócił się do MARCOM, czyli Dowództwa Sojuszniczych Sił Morskich NATO w Northwood pod Londynem, z propozycją włączenia naszego okrętu do drugiego z zespołów. Pomysł został przyjęty z dużym zainteresowaniem i zaakceptowany. W ten sposób nasi marynarze będą mogli sprawdzić swoje umiejętności na innych niż zazwyczaj akwenach, w jednym z najbardziej zapalnych rejonów na świecie, polska marynarka zaś po raz kolejny dowiedzie, że jest gotowa współdziałać z sojusznikami w każdym zakątku świata. To ważne, bo przecież nasze interesy nie kończą się na Bałtyku i obronie Wybrzeża.
Przygotowania do misji się kończą. Jak przebiegały?
Przede wszystkim należało skompletować załogę i sztab, który będzie kierował zespołem właśnie z pokładu „Czernickiego”. Na jego czele stanie oficer z 12 Dywizjonu Trałowców, kmdr por. Aleksander Urbanowicz. Jego kandydaturę zaakceptowali dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych oraz dowództwo w Northwood. On sam musiał przejść szereg praktyk, kursów i szkoleń. Odbywały się one choćby na pokładzie greckiego HS „Aliakmon”, który obecnie jest okrętem flagowym SNMCMG2 [Standing NATO Mine Countermeasures Group Two]. Oficerowie tworzący sztab szkolili się też w ośrodku MOST oraz w szkole wojny minowej EGUERMIN, które mieszczą się w Belgii. To jedne z najlepszych na świecie placówek przygotowujących do wojny minowej. Z kolei ORP „Czernicki” ze względu na misję spędził na morzu łącznie niemal sto dni. W pierwszej połowie listopada pomyślnie przeszedł certyfikację.
A jakich przygotowań wymagał sam okręt? Mam na myśli modernizacje, remonty...
Niewielkich. Od początku tego roku ORP „Czernicki” pełni dyżur w Siłach Odpowiedzi NATO. Musi być gotowy, by w każdej chwili wyjść z portu i skierować się w rejon ewentualnego kryzysu. Z myślą o SNMCMG2 przyspieszyliśmy jedynie niektóre przeglądy związane z systemami łączności, dowodzenia czy komorą dekompresyjną. Gdybyśmy nie zrobili ich teraz, zgodnie z kalendarzem musielibyśmy zająć się nimi podczas pobytu okrętu na morzach Śródziemnym lub Czarnym. Trzeba by tam wysłać specjalistów, a to oznaczałoby dodatkowe koszty. Chcemy tego uniknąć.
Jak duży będzie polski kontyngent?
W jego skład wejdzie 70 osób. Wszyscy na co dzień służą w polskiej marynarce wojennej. Przez pewien czas był rozważany pomysł dołączenia do nich pododdziału wojsk specjalnych, by dodatkowo ochraniał okręt. Takie rozwiązanie zastosowano choćby podczas zakończonej niedawno misji fregaty ORP „Gen. T. Kościuszko” w zespole SNMG2. W tej sprawie rozmawiałem nawet z inspektorem wojsk specjalnych, ostatecznie jednak zdecydowaliśmy się na inne rozwiązanie. „Czernicki” będzie operował w zespole, w którego składzie znajdą się przecież różnego rodzaju formacje. Nie ma potrzeby angażowania dodatkowych sił narodowych.
Kiedy więc okręt wejdzie do zespołu?
Z macierzystego portu wyruszy na początku stycznia przyszłego roku, tak by od 17 stycznia operować na Morzu Śródziemnym, polscy oficerowie zaś obejmą dowodzenie SNMCMG2. Misja potrwa około pół roku.
ORP „Czernicki” to jedna z wizytówek 8 Flotylli, okręt stosunkowo młody i nowoczesny. W przypadku pozostałych jednostek nie jest już chyba tak dobrze?
Zacznijmy od tego, że jednym z głównych zadań flotylli jest szeroko rozumiana wojna minowa. W przypadku okrętów przeznaczonych do tego typu zadań mniej ważny jest wiek, znacznie bardziej liczy się wyposażenie. A pod tym względem naprawdę nie wypadamy najgorzej. Spójrzmy choćby na 12 Dywizjon Trałowców. Najstarsze służące w nim jednostki weszły do linii przeszło 30 lat temu, wszystkie są jednak konsekwentnie modernizowane. Otrzymały nowe stacje hydrolokacyjne, które stały się podstawowym narzędziem poszukiwania min i pozwoliły zwiększyć efektywność jednostek. Wcześniej załogi korzystały przede wszystkim z trałów kontaktowych i niekontaktowych. Trałowce zostały wyposażone w nowoczesne systemy nawigacyjne i nowe radary. Ostatnio rozpoczęliśmy wymianę starych radzieckich silników na nowe.
Spore zmiany przechodzą również okręty transportowo-minowe typu Lublin. Zmodernizowaliśmy w nich rampy dziobowe. Miały wadę konstrukcyjną, która utrudniała działalność okrętu przy złej pogodzie. Zdarzało się, że podczas dużej fali rampy otwierały się jak puszki. Teraz to już nie do pomyślenia. Sam transport jest jednak stosunkowo prostą sprawą, nie wymaga bardzo nowoczesnych rozwiązań. Co innego druga z funkcji lublinów, czyli stawianie min. I dlatego one także otrzymały nowoczesne systemy nawigacyjne, które określają z dużą precyzją, gdzie okręt się znajduje i gdzie powinien minę postawić. Tutaj też dużo zmieniło się na lepsze.
Podsumowując, powiem tak: wiele z naszych okrętów ma już swoje lata, ale ich metryki mogą okazać się mylące. Ostatnio na przykład niszczyciel min ORP „Flaming” świętował pół wieku pod polską banderą. Ale gdybyśmy próbowali znaleźć w jego konstrukcji i wyposażeniu elementów 50-letnich, być może trafilibyśmy na kilka wręg, trochę blach, a możliwe nawet, że nie. Nie byłbym zdziwiony, gdyby się okazało, że w takim wieku jest jedynie dzwon okrętowy.
Oczywiście nie oznacza to, że nie czekamy na nowe jednostki. W przypadku naszych niszczycieli min już sama sylwetka wskazuje, że należy je wymienić.
I proces ten niebawem powinien się rozpocząć. Wkrótce do służby wejdzie ORP „Kormoran”...
Marynarka powinna go przejąć do końca roku. Wówczas rozpocznie się cykl szkoleń dla załogi. Oczywiście przygotowanie marynarzy, którzy będą na nim służyli, już trwa, ale część rzeczy można zrobić dopiero wówczas, kiedy na okręcie zostaną zainstalowane i zintegrowane wszystkie przewidziane w projekcie systemy. Zrobimy wszystko, by nowy niszczyciel min wszedł do służby w pierwszej połowie przyszłego roku.
Ja sam jestem naprawdę dumny z faktu, że będziemy mieli taki okręt. Przez dwa lata byłem szefem Zarządu Uzbrojenia w Inspektoracie Marynarki Wojennej i zostałem wprowadzony w szczegóły związane z konstrukcją i możliwościami „Kormorana”. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, naprawdę będziemy mieli jeden z najnowocześniejszych okrętów tej klasy na świecie. Miejmy nadzieję, że do służby wejdą trzy tego typu okręty, i że 8 Flotylla zyska bardzo porządną grupę jednostek.
Nowy niszczyciel min zastąpi ORP „Mewa”?
Tak. Podobnie zamierzamy postąpić z kolejnymi niszczycielami min: nowe będą wchodziły do służby w miejsce starszych. Choć trzeba zaznaczyć, że etat dla załogi
ORP „Kormoran” mamy niezależnie od ORP „Mewa”. Załogi pozostałych okrętów, które pozyskamy, będziemy kompletować spośród marynarzy z wycofywanych jednostek.
Co jeszcze oprócz nowych niszczycieli min?
Projekty modernizacyjne śledzimy z uwagą, ale jesteśmy realistami. Po pierwsze więc, „Czapla”, czyli program zakładający budowę okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min. Byłoby świetnie, gdyby został zrealizowany, choć oczywiście można dyskutować, czy w dotychczas proponowanej formie. Jesteśmy skłonni zgodzić się, by okręt nie był aż tak duży, choć rozumiem intencje pomysłodawców. Proponowany rozmiar miałby zwiększyć możliwości modernizacji okrętów. Innymi słowy: w razie potrzeby, można by dokładać do niego kolejne systemy.
Ważny jest dla nas program „Supply”, który wiąże się z budową nowoczesnego zbiornikowca. Kiedy okręty typu Kormoran będą realizowały misje z dala od macierzystej bazy, z pewnością przyda im się wsparcie nowoczesnej jednostki, która dostarczy na ich pokład zapasy paliwa, wody, czy amunicji.
Jako że wywodzę się z brygady okrętów desantowych, bardzo interesuje mnie również program „Marlin”, związany z budową jednostki wsparcia działań połączonych. Byłaby ona przeznaczona do transportu oddziałów desantowych oraz barek i śmigłowców, z których one korzystają. Myślę jednak, że do lobbowania za tym projektem marynarka potrzebowałaby wsparcia wojsk lądowych i specjalnych. Moim zdaniem, Polskę na niego stać. Jednostki tego typu ma wiele państw podobnej wielkości, choćby Wielka Brytania, Francja, Włochy czy Hiszpania.
Wróćmy zatem do tu i teraz. Jaki był dla dowodzonej przez Pana flotylli mijający właśnie rok?
Bardzo dobry. Upłynął pod znakiem „Anakondy”, ale też „Wargacza”, którym podsumowaliśmy rok szkoleniowy. Drugie z tych ćwiczeń, tak jak w ubiegłym roku, były realizowane równolegle z „Ostrobokiem” i „Kormoranem”, czyli analogicznymi przedsięwzięciami 3 Flotylli Okrętów i Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Niektóre epizody przeprowadziliśmy wspólnie. Współdziałaliśmy też z 1 Skrzydłem Lotnictwa Taktycznego i 16 Dywizją Zmechanizowaną z Elbląga. Nowym elementem był załadunek jej sprzętu na nasze okręty. Z powodu złej pogody nie udało się wprawdzie tego przećwiczyć, ale co ważne, przeprowadziliśmy cały proces planowania, przygotowań i, kilka tygodni wcześniej, odbyliśmy praktyczny trening na poligonie pod Ustką. Oczywiście na tym nie koniec. Zgodnie ze scenariuszem na przykład w Świnoujściu zlikwidowano przeprawy promowe, a transportu podjęły się załogi naszych kutrów. Z kolei 8 Batalion Saperów walczył ze skażeniem chemicznym, które powstało po zniszczeniu przez dywersantów zbiornika z amoniakiem. Doszło do tego na terenie portu.
Co ważne, scenariusz dla poszczególnych dowódców pozostawał niewiadomą. Sami musieli dojść do tego, co mają robić, jak zareagować na poszczególne sytuacje. W najbliższym czasie takich wyzwań będzie jeszcze więcej. Rozpoczęły się już przygotowania do przyszłorocznych ćwiczeń „Dragon ’17”, w których wezmą udział różne rodzaje wojsk, a także nasi zagraniczni sojusznicy. Nigdy wcześniej nie były one organizowane z takim rozmachem.
Tak więc czeka nas na pewno bardzo pracowity rok. Doświadczenie naszych ludzi sprawia jednak, że czekamy na niego z optymizmem.
Kmdr Krzysztof Zdonek jest dowódcą 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu.
autor zdjęć: Arch. 8 FOW