Z Robertem Mieszańcem o zadaniach pokładowego instruktora taktycznego rozmawia Magdalena Kowalska-Sendek.
Jest Pan pierwszym Polakiem, który ukończył kurs dla pokładowych instruktorów taktycznych. To chyba nowa specjalność w lotnictwie?
W Polsce rzeczywiście jest to nowość, ale na arenie europejskiej już nie. Od kilku lat piloci z różnych krajów szkolą się na kursach Europejskiego Taktycznego Programu Lotnictwa Transportowego [European Tactical Airlift Programme – ETAP]. W ubiegłym roku, gdy polskie siły powietrzne dołączyły do programu, zaproponowano mi szkolenie instruktorskie w tej dziedzinie.
Gdzie się ono odbywało?
Szkolenie jest prowadzone we Włoszech, w międzynarodowym centrum treningowym włoskich sił powietrznych. Dwa lata temu placówka ta przeszła certyfikację i dostała uprawnienia do nauczania załóg z różnych krajów. Są tam oferowane szkolenia teoretyczne i praktyczne dla pilotów C-130J i C-27 w pełnym zakresie. Baza ma najnowsze urządzenia treningowe, symulatory lotu, komputerowe programy edukacyjne. Centrum współpracuje w tej dziedzinie z Europejską Agencją Obrony, a jego głównym wkładem w program jest właśnie szkolenie instruktorów taktycznych.
Zanim jednak nabył Pan uprawnienia instruktora, miał Pan już niemałe doświadczenie lotnicze. Siadał Pan za sterami m.in. TS-11 Iskra, An-2, An-26, C-295M i C-17.
W czasie nauki w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych, jak większość moich kolegów, szkoliłem się na TS-11. Szkołę ukończyłem w 1996 roku jako kandydat na pilota samolotów naddźwiękowych, ale ze względu na problemy zdrowotne musiałem zmienić swoje plany i tak zaczęła się moja przygoda z lotnictwem transportowym w Krakowie. Latałem na antkach, najpierw na An-2, a potem na An-26. W tym czasie ukończyłem Akademię Obrony Narodowej i po powrocie do jednostki przeszkoliłem się na C-295M jako drugi pilot, a następnie dowódca załogi. Z jednostki odszedłem w 2009 roku, jako szef szkolenia 13 Eskadry. Zakwalifikowałem się do programu SAC [Strategic Airlift Capibility] i rozpocząłem służbę w Skrzydle Transportu Ciężkiego w bazie Pápa na Węgrzech. To było ciekawe doświadczenie, zwłaszcza że razem z kolegą z jednostki byliśmy jednymi z pierwszych europejskich pilotów, którzy zostali przeszkoleni na C-17A Globemaster III. Teraz służę w dowództwie 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego w Powidzu jako szef nadzoru lotniczego.
Czy taki dorobek zawodowy pomógł w zdobywaniu uprawnień instruktora od taktyki?
W powietrzu spędziłem około 3300 godzin, w zdecydowanej większości w lotnictwie transportowym. Na przestrzeni lat zebrałem sporo doświadczeń i w zasadzie mógłbym zatrzymać się na tym, co do tej pory osiągnąłem. Nie chcę jednak stać w miejscu, lubię się rozwijać, a dzięki jednemu z kolegów z 8 Bazy Lotnictwa Transportowego zainteresowałem się europejskim programem lotnictwa transportowego. We wrześniu zeszłego roku wyjechaliśmy na poświęcone temu zagadnieniu seminarium do Wiednia. Tam dostrzegłem szansę na dalszy rozwój zawodowy. Podczas sympozjum w Austrii dużo rozmawiałem o swoich doświadczeniach z instruktorami z Europejskiej Agencji Obrony. To od nich dostałem propozycję udziału w programie. Przekonali mnie, że doświadczenie wyniesione z latania na kilku typach samolotów i doświadczenie szkoleniowe będą atutem. Podjąłem więc wyzwanie.
A jak wygląda taki kurs instruktorski? Było to szkolenie teoretyczne czy praktyczne?
Kurs trwał tydzień i wzięło w nim udział pięciu pilotów. Oprócz mnie byli jeszcze przedstawiciele z Czech, Niemiec, Portugalii i Rumunii. Na początku doświadczeni instruktorzy przekazali nam wiedzę o zadaniach instruktora taktycznego i narzędziach, którymi może się on posługiwać w pracy. Potem przyszedł czas na praktykę. Każdy ze szkolących się musiał przeprowadzić autorskie zajęcia. Trzeba było m.in. omówić możliwości maszyny, na której wykonujemy loty w kraju. Wzięliśmy też udział w dwóch treningach na symulatorach C-130 i C-27. Dołączyłem wtedy do włoskiej załogi, która miała wykonać lot na symulatorze C-27J zgodnie ze swoim programem szkolenia. Zadaniem instruktora taktycznego było przygotowanie własnego scenariusza zagrożeń dla załogi na podstawie ogólnego scenariusza misji. Polega to na tym, że instruktor pokładowy ingeruje w przebieg lotu, wprowadzając utrudnienia, np. w postaci ostrzału przez pociski rakietowe albo przechwycenia przez myśliwce. Komplikując zadania załodze, obserwuje i ocenia ich pracę, a także umiejętności taktyczne.
Może Pan dowolnie modyfikować lot szkolącej się załogi?
W zasadzie tak. Możliwości są duże, można też np. symulować utrudnienia w łączności załogi z kontrolerami ruchu lotniczego. Załoga musi określić, w jakim promieniu trzeba ominąć dane zagrożenie i czy w ogóle jest w stanie wykonać wyznaczoną misję w nakazanym czasie. To taka zabawa w kotka i myszkę. Podczas takiego niestandardowego treningu zespół musi działać na najwyższych obrotach, być cały czas skupiony, przewidywać i szybko podejmować decyzje. Kurs dał mi uprawnienia do pracy taktycznego instruktora pokładowego i pozwala pracować na symulatorze i na pokładzie samolotu.
Kiedy sprawdził się Pan w realnym szkoleniu?
Pierwszy kurs, w którym brałem udział, odbył się w lutym tego roku w Hiszpanii. Kraj, który wystawia załogę do szkolenia, jest zobowiązany wysłać także instruktora taktycznego. Przy czym instruktorzy nie szkolą załóg z własnego kraju. Dlatego na kursie w Saragossie polską załogą C-295M zajęli się Niemcy i Hiszpanie, a ja zostałem przydzielony do szkolenia załóg C-130 z Belgii i C-295M z Hiszpanii.
Czy taktyczny instruktor pokładowy jest przypisany do konkretnego typu statku powietrznego?
Absolutnie nie. Mnie interesuje nie typ samolotu, lecz rozwiązania taktyczne zastosowane przez szkoloną załogę na etapie planowania misji, w locie, a także sposób prowadzenia odprawy przed lotem i omówienia sytuacji po wykonaniu zadania. Podstawy taktyki lotnictwa transportowego są bardzo podobne. Różnice wynikają raczej z osiągów samolotu, zwłaszcza prędkości, która wpływa bezpośrednio np. na promień zakrętu, co znów przekłada się na wymiary przestrzeni potrzebnej do wykonania manewru. W czasie przygotowania do lotu interesuje mnie przede wszystkim planowanie misji i podział zadań pomiędzy poszczególnych członków załogi. W powietrzu zaś skupiam się na reakcji załogi na zagrożenia, umiejętnościach wykorzystania osiągów samolotu i podziale zadań.
Jak będzie teraz wykorzystywana Pana wiedza?
Zapewne zajmę się szkoleniem na kolejnych kursach i treningach taktycznych lotnictwa transportowego. Moje umiejętności będą też potrzebne w czasie kursów taktycznych w 3 Skrzydle, zarówno w trakcie szkolenia załóg, jak i treningu ciągłego. Istnieje też szansa wprowadzenia szkoleń taktycznych na nowo budowanym symulatorze C-295M w 8 Bazie Lotnictwa Transportowego. Mam nadzieję, że do tego czasu będziemy mieć wyszkolonych już kilku taktycznych instruktorów pokładowych.
Ile kosztuje przygotowanie takiego specjalisty?
Europejska Agencja Obronna zdecydowała, że kursy instruktorskie są bezpłatne. Koszty, które ponosi włoskie centrum szkolenia, są bowiem niewielkie – kursanci dołączają do planowanego treningu symulatorowego załóg lotniczych. Poza tym, kiedy wyjeżdżam potem na praktyczne kursy i treningi, uczę załogi innych narodowości i w ten sposób niejako spłacam zainwestowane we mnie środki.
Mjr Robert Mieszaniec jest taktycznym instruktorem pokładowym, służy w 3 Skrzydle Lotnictwa Transportowego. Jego nalot to 3300 godzin.
autor zdjęć: Arch. Roberta Mieszańca