W centrach szkolenia i jednostkach wojskowych żołnierskiego abecadła uczy się rekordowa liczba kandydatów do NSR-u.
Zainteresowanie służbą przygotowawczą nie słabnie. W 2015 roku o jedno miejsce na przeszkoleniu ubiegało się niemal 20 kandydatów. Wojsko mogło wybierać najlepszych, ale ze względu na ograniczoną liczbę miejsc na turnusach, osoby zainteresowane musiały na swoją kolej poczekać. W minionym roku w takim systemie przeszkolono ponad 8,6 tys. ochotników, z czego 40 na potrzeby korpusu oficerskiego, 300 dla podoficerskiego i ponad 8,2 tys. na rzecz korpusu szeregowych zawodowych.
W 2016 roku powołań będzie więcej. Według danych Sztabu Generalnego WP, szkolić się będzie aż 12 tys. ochotników: po 100 dla korpusu oficerów i podoficerów oraz 11,8 tys. dla szeregowych. „W związku z większymi potrzebami wojska, dotyczącymi utrzymania na właściwym poziomie rezerw i ich stałego uzupełniania, a dodatkowo wzmożonym zainteresowaniem młodych ludzi tą formą szkolenia, limity zostały zwiększone”, tłumaczy płk Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego.
Mniejsze kolejki
Większe limity to dla ochotników dobra wiadomość. W praktyce oznacza to bowiem, że kandydaci do służby przygotowawczej nie będą musieli zbyt długo czekać w kolejce na powołanie. „W 2015 roku, gdy uzupełnialiśmy trzeci turnus, podczas weryfikacji wniosków zorientowaliśmy się, że wiele z nich jest już nieaktualnych. Okazało się, że część kandydatów nie jest już zainteresowana służbą, inni wyjechali za granicę, niektórzy zdążyli już podjąć pracę. Teraz wszystkie wnioski zweryfikowaliśmy i mamy ich 120. Zgłoszenia kandydatów podzieliliśmy między kolejne wcielenia w maju i we wrześniu”, tłumaczy mjr Zbigniew Stakun, szef Wydziału Rekrutacji WKU w Olsztynie. Oficer podkreśla jednak, że właściwie każdy, kto się teraz zgłosi i spełni wymagania, ma jeszcze szansę na powołanie na jeden z dwóch tegorocznych turnusów.
Specjaliści z WKU podkreślają, że zainteresowanie służbą ma związek z poziomem bezrobocia w danym regionie. Im jest ono większe, tym więcej jest kandydatów do wojska. Ale to niejedyny czynnik. „Zainteresowanie służbą przygotowawczą jest duże i już od kilku lat utrzymuje się na stałym poziomie. Nie mamy problemów z wykonaniem otrzymanych zadań, ale Podkarpacie to szczególne miejsce – tu wojsko cieszy się dużym zaufaniem i popularnością wśród młodych ludzi”, podkreśla mjr Dariusz Brzeżawski, zastępca wojskowego komendanta uzupełnień w Rzeszowie.
Problemu z naborem chętnych do służby przygotowawczej nie mają także wojskowe komendy uzupełnień podlegające Wojewódzkiemu Sztabowi Wojskowemu w Krakowie. Na pierwszy turnus służby przygotowawczej skierował on 183 osoby (sześć stanowisk w korpusie oficerów, dwa – podoficerów i 175 – szeregowych). „W ubiegłym roku na pierwszy turnus dostaliśmy 99 stanowisk. W obu wypadkach zadania wypełniliśmy w 100%”, przyznaje ppłk Zbigniew Pustułka z WSzW w Krakowie.
Pierwszy tegoroczny turnus na potrzeby szeregowych NSR-u rozpoczął się na początku stycznia. Szkoli się na nim ponad 3,5 tys. elewów. Oprócz nauki w centrach – w Dęblinie, Grudziądzu, Koszalinie, Poznaniu, Ustce, Toruniu, Zegrzu czy Wrocławiu – wojskowego rzemiosła uczą się też w jednostkach, m.in. w Świdwinie, Powidzu, Bolesławcu, Jarosławiu, Gliwicach, Bartoszycach i Węgorzewie. Służbę przygotowawczą odbywa się w jednostkach specjalistycznych, np. saperskich w Kazuniu i Brzegu, rozpoznawczej w Hrubieszowie i chemicznej w Brodnicy. Cały pierwszy turnus jest prowadzony w 29 miejscach w Polsce. Tak było też w ubiegłym roku.
W jednostkach, gdzie na co dzień brakuje kadry instruktorskiej prowadzącej szkolenia służby przygotowawczej, dla elewów stworzono specjalne kompanie szkolne, a kadra, która zajmuje się szkoleniem wcielonych żołnierzy, została czasowo odsunięta od swoich etatowych obowiązków. Do prowadzenia zajęć z ochotnikami przygotowywano się zresztą już w ubiegłym roku. Na bazie niektórych centrów, np. w Poznaniu i Toruniu, zorganizowano kursy instruktorsko-metodyczne. Przyszli instruktorzy uczyli się na wykładach, obserwowali metodyczne zajęcia pokazowe, brali udział w zajęciach grupowych.
„Dla nas jako centrum szkolenie innych to codzienność. Mamy do tego odpowiednią strukturę, własną kadrę instruktorską. Szkolimy cyklicznie, wiemy, że jeden turnus się kończy, a zaraz przyjdą kolejni ochotnicy. Dla wielu jednostek, które mają teraz elewów, to nowość. Dlatego wspieramy je dokumentacją szkoleniową, pomagamy także w organizacji trudniejszych zajęć, np. z ochrony przed środkami zapalającymi. Jednostki już w ubiegłym roku prosiły o pomoc w organizacji toru napalmowego”, przyznaje mjr Marek Pawłowski, komendant Ośrodka Szkolenia Podstawowego w Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie. Oficer prowadzi właśnie 16. turnus służby przygotowawczej do NSR-u.
Podobnie jest też w innych centrach. „To, że szkolenie zostało częściowo przeniesione do jednostek, nie odciążyło nas w pracy. Limity zostały zwiększone – w tamtym roku mieliśmy na kursie 240 elewów, teraz jest 260. Poza tym zajmujemy się doradztwem”, mówi mjr Dariusz Wyrzykowski, komendant Ośrodka Szkolenia Podstawowego w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Oficer wyjaśnia, że bardzo często dzwonią żołnierze z jednostek, w których szkolą się ochotnicy. „Pytają o to, jak dane szkolenie przeprowadzić. Szukają wsparcia merytorycznego. Trudno się temu dziwić, przecież szkolenie podstawowe »wyszło« z jednostek siedem lat temu”, mówi komendant z Poznania.
Czy będzie różnica między elewem szkolonym w specjalnie do tego celu przygotowanych ośrodkach a tym z jednostek wojskowych, tego nie wiadomo. Zdania w tej kwestii są podzielone. Dużo zależy od doboru kadry w jednostkach i zaangażowania ludzi, którzy zajmują się ochotnikami. „Ważne, by tego zadania nie traktować jako dodatkowego, zbędnego obowiązku. Wierzę w jakość szkolenia, bo wiem, że w armii jest mnóstwo ludzi z zacięciem, doświadczeniem i wiedzą, które chcą przekazać innym”, podsumowuje mjr Pawłowski.
W 14 Dywizjonie Artylerii Samobieżnej w Jarosławiu służba przygotowawcza jest prowadzona po raz pierwszy. Szkolenie rozpoczęło tu 65 osób. W jednostce stworzono jedną kompanię szkolną, która składa się z dwóch plutonów, a te z trzech drużyn. „Podczas zajęć opieramy się na jednakowym dla wszystkich programie szkolenia. Ale w czasie kształcenia specjalistycznego będziemy bazować na programach ustalanych przez centra. To są dokumenty wewnętrzne placówek, które zostały udostępnione jednostkom prowadzącym szkolenie służby przygotowawczej”, wyjaśnia por. Krzysztof Bogacz, dowódca kompanii szkolnej, a etatowo dowódca kompanii logistycznej w 14 Dywizjonie. Dodaje, że dowódcy plutonów, drużyn do szkolenia podstawowego są przygotowywani pod względem metodycznym, ale każdy musi sam pomyśleć, jak poprowadzić zajęcia. „Staramy się, aby szkolenie było na najwyższym poziomie. Ludzie, którzy tu przyszli, mają duże oczekiwania. Chcą atrakcyjnych i ciekawych zajęć, są spragnieni wiedzy, mają dobrą motywację do służby. Niektórzy proszą o udostępnienie literatury fachowej – to dla mnie miłe zaskoczenie”.
Gotowi walczyć za ojczyznę
Bez względu jednak na to, gdzie odbywa się szkolenie, dla każdego z elewów to pierwszy kontakt z wojskiem. Wielu traktuje służbę przygotowawczą jako jeden z przystanków do służby zawodowej. Większość szkolących się w Jarosławiu elewów to ludzie młodzi, poniżej 28 roku życia, jeden żołnierz skończył 34 lata. Kilkunastu elewów ma studia wyższe, większość jest z wykształceniem średnim, nieliczni z gimnazjalnym. „Deklarują przede wszystkim, że chcą poprzez NSR dostać się do służby zawodowej. Ale mamy też kilku elewów, którzy czują się w obowiązku, by w razie zagrożenia bronić granic i niepodległości Rzeczypospolitej”, mówi por. Bogacz. Przyznaje także, że przysięgę złożyło kilku elewów, którzy do armii przyszli, by nauczyć się dyscypliny.
Adam Podsiadły pochodzi z Twardogóry koło Wrocławia. Ukończył inżynierskie studia na Politechnice Wrocławskiej, a teraz na tej samej uczelni na kierunku elektrotechnika kończy studia drugiego stopnia. Uczy się zaocznie i pracuje w niewielkiej firmie, która zajmuje się projektowaniem urządzeń do pomiaru jakości węgla i analizowaniem części palnych w popiołach lotnych. „To bardzo ciekawa praca. Ciągle robimy coś nowego, teraz np. konstruujemy urządzenie, które potrafi wykryć chemiczny skład betonu”, mówi Adam Podsiadły. 26-latka zajmuje jednak nie tylko nauka. Od 7 stycznia nosi mundur. Jest żołnierzem służby przygotowawczej i szkoli się w 14 Dywizjonie Artylerii Samobieżnej w Jarosławiu. „Do wojska przyszedłem, by nauczyć się czegoś nowego. Chcę wiedzieć, jak w sytuacji zagrożenia bronić swoich bliskich i państwa polskiego. Jestem patriotą i uważam, że są sytuacje, w których każdy mężczyzna powinien bronić granic swojego państwa”, podkreśla. Dodaje, że o służbie wojskowej myśli poważnie, ale ostateczne decyzje podejmie po zakończeniu służy przygotowawczej. „Myślę o szkole oficerskiej, służba przygotowawcza była mi potrzebna, żeby sprawdzić, czy się do wojska nadaję”, przyznaje elew.
O pomyśle wstąpienia do armii nie mówił początkowo nikomu z rodziny. Ale gdy dostał skierowanie na szkolenie, o swoich planach powiadomił rodziców. Mama przyjęła wieści z rezerwą. Ojciec nie krył zadowolenia, gdyż sam dobrze wspomina czas służby zasadniczej. „Za mną już kilka tygodni szkolenia. Jestem bardzo zadowolony i ani razu nie żałowałem podjętej decyzji. Dużo się uczymy. Wiedzę przekazują nam doświadczeni, wyszkoleni na poligonach i misjach ludzie. Takich wiadomości nie zdobędzie się z książek ani internetu”, dodaje młody naukowiec.
Szer. elew Amadeusz Berdziński szkoli się w 33 Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu. „Od dziecka interesowały mnie militaria i samoloty. To chyba naturalne dla kogoś z Witkowa – małej miejscowości, która leży tuż obok lotniska wojskowego. Do włożenia munduru przekonywali mnie dziadek, który przed laty zaliczył służbę zasadniczą, i ojciec, żołnierz zawodowy”, mówi. Rok temu Amadeusz zdał maturę i rozpoczął studia cywilne. W tym roku będzie składał dokumenty do Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. „Nie wiem jednak, czy mam predyspozycje do zawodu pilota. Na razie chciałbym zaliczyć szkolenie służby przygotowawczej do NSR-u”, dodaje. Przyznaje, że szybko przyzwyczaił się do panujących w jednostce zwyczajów i wymagań.
Służbę chwali sobie szer. elew. Andrzej Sobiecki z 1 Batalionu Czołgów z Żurawicy. Ma 29 lat i pochodzi z okolic Zamościa. Od 16 lat działa w Związku Strzeleckim „Strzelec”. „Tam złapałem bakcyla. Musztra, broń, szkolenia unitarne i różnego rodzaju wyjazdy – tak spędzałem każdą wolną chwilę”, opowiada. W 2009 roku nie dostał się na wojskową uczelnię, a później próbował aplikować do policji. Ostatecznie marzenia o mundurze spełnił dopiero teraz. „Każdy dzień szkolenia jest świetnie przygotowany. Najbardziej podobają mi się zajęcia z bronią”.
Dobre planowanie
Służba przygotowawcza, do niedawna organizowana wyłącznie dla kandydatów na szeregowych NSR-u, coraz częściej jest oferowana też tym, którzy chcą zasilić dwa pozostałe korpusy. Już w lutym 2015 roku szansę na udział w szkoleniu służby przygotowawczej dostali ochotnicy na podoficerów rezerwy. „Był to drugi taki turnus w historii i pierwsze wcielenie od 2011 roku. Wtedy szkoliło się w Poznaniu ponad 45 osób”, mówi chor. Marcin Szubert, rzecznik prasowy SPWL. Zainteresowanie było bardzo duże – o jedno miejsce ubiegało się kilkanaście osób. Kadeci zdobywali wiedzę z 20 przedmiotów, ćwiczyli także z wykorzystaniem systemu szkolno-treningowego Śnieżnik. W tym roku wojsko zaplanowało dwa takie turnusy. Pierwszy ruszył 2 lutego i potrwa do 30 czerwca. Drugi jest zaplanowany od 5 lipca do 30 listopada. W każdym z nich weźmie udział 100 ochotników.
Służbę przygotowawczą odbywają też kandydaci na oficerów NSR-u. Na początku stycznia w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych rozpoczęło się kolejne takie szkolenie. „Mamy 85 ochotników. Z tego m.in. względu uczą się też w większej liczbie specjalności, jak zmechanizowana, pancerna, logistyczna czy finansowa. Program nie odbiega od ubiegłorocznego. Ochotników czeka kwartał szkolenia ogólnego, a potem specjalistycznego”, mówi Ryszard Mękarski, szef Oddziału Kształcenia w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
Kwartalne szkolenie podstawowe jest jednakowe dla wszystkich zaczynających przygodę z mundurem. Podobnie więc jak elewi czy kadeci, kandydaci na oficerów rezerwy poznają wojskowe regulaminy, trenują kondycję. Czeka ich też szkolenie medyczne, z obrony przed bronią masowego rażenia, a także zajęcia z taktyki. Tylko ich jednak obejmą zajęcia z dowodzenia. Będą poznawać np. zasady autoprezentacji i metodyki przygotowywania do zajęć, nauczą się też opracowywać dokumenty dowódcze, choćby rozkazy bojowe. Zaliczą także dwutygodniową praktykę dowódczą w jednostkach, gdzie będą pełnić funkcję dublerów dowódców plutonów.
autor zdjęć: Łukasz Kermel/17 WBZ, PK/dział graficzny