Komandor porucznik Robert Szymaniuk, komendant Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego
Za upór i profesjonalizm, dzięki którym polska marynarka wojenna ma znakomicie wyszkolonych ludzi oraz unikatową w skali europejskiej technologię nurkowania
Nie uwierzyłem w to, że zostałem nagrodzony. Myślałem, że koledzy robią sobie żarty. Dlaczego? Bo zawsze wydawało mi się, że Buzdygan otrzymują ludzie naprawdę zasłużeni”. Taka była pierwsza reakcja kmdr. por. Roberta Szymaniuka, komendanta Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego na wiadomość o przyznaniu mu wojskowego Oscara.
Kandydaturę komandora Szymaniuka do nagrody zgłosili koledzy z okrętów ratowniczych. Do końca utrzymali wiadomość w tajemnicy. „Sam jestem laureatem tej nagrody, otrzymałem ją między innymi za dowodzenie akcją wydobycia kutra rybackiego CHY-8 w 2011 roku. Wtedy jednak to komandor Szymaniuk kierował pracami podwodnymi. Dlatego za punkt honoru postawiłem sobie, by przy najbliższej okazji zgłosić jego kandydaturę do Buzdygana”, tłumaczy kmdr por. Grzegorz Zięba, dowódca okrętu ratowniczego ORP „Piast”.
Wyróżnienie ucieszyło nie tylko laureata. „Całe środowisko nurkowe trzymało kciuki. Ta nagroda to przecież w jakimś stopniu też dowód uznania dla wszystkich, którzy pracują na sukces podwodniaków”, mówi kmdr ppor. Przemysław Gielniak, starszy oficer flagowy do spraw nurkowania w dywizjonie okrętów wsparcia. I tak nagrodę odebrał też sam zainteresowany: „Nasze działania nie są teatrem jednego aktora”.
„Taki właśnie jest komandor. Nigdy się nie wywyższa, nie tworzy barier międzyludzkich, chętnie dzieli się doświadczeniem ze wszystkimi, bez względu na korpus czy stopień”, mówi kmdr ppor. Gielniak.
To, że został żołnierzem, zawdzięcza przypadkowi. „Studiowałem na Uniwersytecie Gdańskim fizykę doświadczalną. Po pierwszej sesji spotkałem kolegę z podstawówki Piotra Niecia, dziś dowódcę ORP »Gen. K. Pułaski«, a wtedy studenta Akademii Marynarki Wojennej. Zachęcił mnie do studiów wojskowych”, mówi komandor. Spośród około 150 rozpoczynających studia podchorążych oficer znalazł się w gronie 40 osób, którym w 1996 roku udało się ukończyć akademię. Jako dowódca plutonu trafił do gdyńskiego ośrodka. Przez kolejne osiem lat służył na ratowniczym ORP „Piast”, a potem w 3 Flotylli Okrętów. W 2011 roku został zastępcą komendanta – szefa sztabu w Ośrodku Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego, a od stycznia 2014 roku jego komendantem. Doskonale wykorzystał zawodowy czas. Ukończył specjalistyczne kursy z ratownictwa i nurkowania, zdobył kwalifikacje nurkowe niezbędne we wszystkich działaniach podwodnych z ratowaniem okrętów włącznie. „To, że znalazł się w tym miejscu, w którym jest, zawdzięcza swojej niezwykłej determinacji”, ocenia kmdr por. Zięba.
Buzdygan otrzymał właśnie między innymi za niesamowity upór w dążeniu do celu. To komandor Szymaniuk jest autorem obecnie stosowanego, unikatowego na skalę europejską sposobu prowadzenia prac podwodnych z okrętów ratowniczych. W skrócie polega on na zastosowaniu środków technicznych, czyli sonarów i pojazdów podwodnych typu ROV w poszukiwaniu, identyfikacji, a później naprowadzaniu nurka na obiekt podwodny.
Lista osiągnięć komandora jest jednak dłuższa. Dzięki niemu załogi polskich okrętów mogły bez kompleksów rozpocząć współpracę z flotą państw NATO. „Doprowadził do certyfikacji przylgni ratowniczych – mówi kmdr por. Zięba – które umożliwiły nam zastosowanie metody ewakuacji członków załogi uszkodzonego okrętu metodą »suchej stopy«”.
Koledzy w mundurach podkreślają, że na uznanie zasługuje też sposób, w jaki pracuje komandor Szymaniuk. „Nikt, kto z nim współpracował, się nie zawiódł. Angażuje się w stu procentach, a większość planów zamienia w czyny”, mówi kmdr ppor. Gielniak i dodaje: „Niekiedy wychodzi poza utarte schematy, stara się metodą prób i błędów znaleźć właściwe rozwiązanie. Dzięki temu potrafi wzbudzić zaufanie kolegów, co w naszej profesji ma ogromne znaczenie”.
Głębokowodnymi pracami prowadzonymi przez marynarkę wojenną kmdr por. Szymaniuk kieruje już od ponad 10 lat. „Dziś to jedyny żołnierz, który może koorodynować działania na głębokościach większych niż 50 m. Dzięki niemu spośród państw w rejonie Morza Bałtyckiego tylko polska marynarka wojenna ma takie możliwości”, mówi kmdr por. Zięba.
Takie nurkowania stały się wizytówką komandora, a jego nazwisko jest znane nie tylko w kraju, ale i za granicą. Dowodził między innymi w czasie wydobycia ciał nurków z wraku statku „Goya”, podniesienia wraku i odzyskania czarnych skrzynek samolotu Su-22, wydobycia ciał z wraku kutra KOŁ-31 czy pierwszej operacji nurkowej na wraku niemieckiego lotniskowca „Graf Zeppelin”. Jednym z ważniejszych zadań według niego było wydobycie ciał członków załogi kutra CHY-8 i samej jednostki, która zatonęła w Bałtyku w 2010 roku: „Nigdy wcześniej nie wydobywaliśmy wraku w całości, była to więc pierwsza taka akcja polskiej marynarki wojennej”. Tegoroczny laureat Buzdygana kierował też pracami podwodnymi podczas poszukiwania zaginionego w czasie II wojny światowej na Morzu Północnym okrętu „Orzeł”.
Jak podkreślają koledzy, praca jest dla komandora ogromną pasją. „W tym fachu nie da się nurkować wyłącznie z obowiązku”, tłumaczy kmdr por. Szymaniuk. Służbowo schodził pod wodę w Bałtyku i Morzu Północnym. Prywatnie zaliczył wiele miejsc uznawanych za nurkowe raje: Morze Czerwone, Karaiby, wybrzeże Meksyku, półwysep Jukatan. Marzy, by móc obejrzeć Wielką Rafę Koralową.
Jednak, jak podkreśla oficer, ci, którym wydaje się, że nurkowanie w wojsku jest lekkie, łatwe i przyjemne, są w błędzie. „Na pewno nie da się tego porównać z rekreacyjnym nurkowaniem w Morzu Czerwonym”, przyznaje Szymaniuk. „Każde zejście pod wodę to konkretne zadanie, w ostrym reżimie czasowym, w wodzie o temperaturze 3–4º i przejrzystości czasami nieprzekraczającej pół metra. Nie ukrywam jednak, że dla mnie to wciąż duża przyjemność”.
„Niewielu ma szczęście zawodowo robić to, co lubi. Być może w tym kryje się sekret tego, jak dużo komandor osiągnął. Ludzie dostrzegają jego zaangażowanie i doceniają”, mówi kmdr por. Zięba. „W ciągu 15 lat nigdy nie odmówił mi wsparcia, niekiedy kosztem prywatnych planów”.
Choć komandor może się czuć spełniony zawodowo, nie zamierza spocząć na laurach. Wie, że kierowani przez niego nurkowie głębokowodni to absolutna elita: „Możemy zrobić naprawdę dużo, dlatego staram się zachęcać przełożonych, aby w jeszcze większym stopniu wykorzystywali nasz potencjał”.
„To człowiek, który nie ustaje w działaniach. Wiem, że ma jeszcze wiele pomysłów na podniesienie efektywności szkolenia nurków i będzie dążył do ich realizacji”, wyjawia kmdr por. Zięba. Na razie komendant szkoli czterech swoich następców. „Liczę, że już z końcem roku zdobędą oni uprawnienia do kierowania pracami głębokowodnymi i nieco mnie odciążą w moich obowiązkach. Wówczas więcej czasu będę mógł poświęcić żonie i moim bliźniakom”, dodaje kmdr por. Szymaniuk.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
