Poligon w Nowej Dębie tętni życiem. Do ćwiczących tam podhalańczyków dołączyli ich koledzy z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej.
O poligonie w Nowej Dębie jest ostatnio głośno. Z różnych powodów. Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił bowiem, że jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu na Ukrainie i nastąpi exodus uchodźców, to właśnie w Nowej Dębie zostanie zorganizowany dla nich tymczasowy obóz. Jak na razie jednak, Centrum Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych żyje normalnym, wojskowym rytmem.
Dniem i nocą
W czasie dwutygodniowego pobytu w Nowej Dębie żołnierze 7 Batalionu Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego doskonalili swoje umiejętności na szkoleniach ogniowym, taktycznym oraz specjalistycznym (w kompanii dowodzenia przeprowadzono na przykład kurs dla strzelców wyborowych, obejmujący między innymi strzelania taktyczne i sytuacyjne). W użyciu były moździerze LM-60 oraz cięższe, ponadstukilogramowe M-98 (co ciekawe, Polska jest jedynym użytkownikiem takiego kalibru, stworzonego po to, żeby obejść traktat o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie).
Na stosunkowo niewielkim poligonie w Nowej Dębie żołnierze z kompanii wsparcia nie mogli jednak wykorzystać możliwości tego sprzętu – maksymalny zasięg moździerza to 7 km, a tam strzelano na niecałe 2 km. Przy odpowiedniej odległości pocisk jest w powietrzu przez kilkadziesiąt sekund i może się wznieść w powietrze nawet na 3 km, a doświadczona obsługa jest w stanie „zawiesić” w ten sposób od sześciu do ośmiu sztuk (pierwszy jeszcze nie eksploduje, a ostatni w serii opuszcza już lufę). Oczywiście w czasie opisywanego szkolenia nie osiągano takich wyników, bo nie to było jego celem (strzelano standardową amunicją odłamkowo-burzącą, a w nocy także oświetlającą). Wśród obsługi znaleźli się żołnierze NSR-u, dla których było to pierwsze strzelanie poligonowe.
Na innej strzelnicy ćwiczyły działony armat ZUR-23-2. Strzelano także z pocisków RPG-7 –zarówno w dzień, jak i w nocy. Obsługa wyrzutni Spike natomiast ostrzeliwała stary czołg, imitujący cel w strzelaniach przeciwpancernych. Mglista pogoda nie przeszkodziła doświadczonemu operatorowi bezbłędnie skierować wartą kilkaset tysięcy rakietę w wieżę czołgu, co można było potem obejrzeć na filmie zarejestrowanym przez kamerę zamontowaną na głowicy pocisku.
Powietrzne wsparcie
Ważnym elementem szkoleń kawalerzystów było współdziałanie z komponentem powietrznym wystawionym przez 1 Dywizjon Lotniczy z Leźnicy Wielkiej (para Mi-8T) oraz 7 Dywizjon Lotniczy z Nowego Glinika (para W-3 Sokół). Szwadron ćwiczył desantowanie z przyziemienia, także w czasie epizodu obejmującego osłonę skrzydeł zgrupowania 21 Brygady Strzelców Podhalańskich wykonującej kontratak.
Tomaszowscy kawalerzyści to w dużej mierze weterani misji afgańskiej – żołnierze 25 Brygady Kawalerii Powietrznej stanowili trzon XIII zmiany, a oprócz tego w każdej rotacji byli w Samodzielnej Grupie Powietrzno-Szturmowej. Trzeba przyznać, że te doświadczenia widać w polu – zgranie i pewne działanie znamionują żołnierzy, którzy byli na realnym teatrze działań wojennych. Kawalerzyści do Nowej Dęby wrócą w tym roku jeszcze kilka razy.
autor zdjęć: Bartosz Bera
