ŁOWCY SKAŻEŃ

System wykrywania skażeń Sił Zbrojnych RP funkcjonuje 24 godziny na dobę. Jego sercem jest warszawski Centralny Ośrodek Analizy Skażeń.

Po wprowadzeniu konwencji o zakazie broni biologicznej i toksycznej (z 10 kwietnia 1972 roku) oraz chemicznej (z 13 stycznia 1993 roku) broń biologiczna i chemiczna jest całkowicie zakazana, co teoretycznie wyklucza jej masowe użycie. Jednak w pewnych okolicznościach może być ona wykorzystana, ale w sposób ograniczony. Potwierdzeniem, że mimo regulacji prawnych groźba użycia takiej broni nadal istnieje, są na przykład wydarzenia w Syrii, gdzie doszło do ataków chemicznych. Bronią masowego rażenia posługują się również ugrupowania niepaństwowe, takie jak organizacje terrorystyczne czy sekty. Ponadto tego rodzaju skażenia mogą być spowodowane katastrofą przemysłową lub wypadkiem drogowym. Dlatego od 2006 roku w Polsce istnieje zintegrowany krajowy system ich wykrywania.

Czarnobylska przestroga

Po raz pierwszy groźba skażenia radioaktywnego na terytorium Polski, niezwiązana zresztą z użyciem broni jądrowej, pojawiła się w 1986 roku, po awarii w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. Wtedy się okazało, że wojsko nie ma odpowiednich urządzeń, by wykryć niewielkie zmiany promieniowania (tylko takie były na terytorium Polski). Detektory używane w siłach zbrojnych były przystosowane bowiem do pomiaru o wiele większych skażeń po użyciu broni jądrowej. Wprowadzenie do jednostek nowego bardzo czułego sprzętu pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku było pewnego rodzaju rewolucją.

„W siłach zbrojnych obecnie funkcjonuje automatyczna sieć wykrywania skażeń promieniotwórczych”, mówi pułkownik Bogusław Kot, dowódca Centralnego Ośrodka Analizy Skażeń w Warszawie, gdzie znajduje się serce wojskowego systemu. Stąd można automatycznie sterować urządzeniami, rozmieszczonymi w 13 miejscach na terenie kraju. Podobny sprzęt do wykrywania tego typu skażeń znajduje się w punktach obserwacyjnych marynarki wojennej rozlokowanych na wybrzeżu Morza Bałtyckiego. „Jeśli takie urządzenie zaalarmuje o wzroście promieniowania, żołnierz pełniący służbę musi sprawdzić, czy podobne zmiany zasygnalizowały inne stacje w rejonie, także te cywilne, należące do Państwowej Agencji Atomistyki czy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej”, wyjaśnia pułkownik Kot. „Jako wojsko jesteśmy bowiem elementem znacznie większej struktury, czyli krajowego systemu wykrywania skażeń i alarmowania”.

W wypadku skażeń promieniotwórczych potencjalnym zagrożeniem dla mieszkańców Polski mogą być istniejące w kilku państwach tej części Europy elektrownie atomowe. „Z tego powodu staramy się stworzyć ponadnarodowy system informowania i w 2013 roku przeprowadziliśmy trening razem z innymi państwami Grupy Wyszehradzkiej”, stwierdza pułkownik Sławomir Kleszcz, szef obrony przed bronią masowego rażenia (OPBMR). „Możliwość wymiany informacji między takimi placówkami jak warszawskie centrum zwiększa poziom bezpieczeństwa w regionie”, podkreśla. „Nasz ośrodek jest elementem systemu natowskiego”, dodaje pułkownik Kot.

Jak pokazała awaria w Czarnobylu, znaczna odległość obiektu stwarzającego zagrożenie od granicy państwa nie gwarantuje bezpieczeństwa. Skażenia promieniotwórcze mogą się bowiem przemieszczać nawet na znaczne odległości. Po awarii czarnobylskiej wiatr sprawił, że obłoki radioaktywne znalazły się nad Skandynawią, a nad Polskę dotarły dopiero od strony Bałtyku. „Największe skażenie w Polsce nie było wówczas na wschodzie, ale w rejonie wałbrzyskim, bo gdy przechodziła nad tym obszarem chmura radioaktywna, zaczął padać deszcz”, przypomina pułkownik Kot.

 

Chemia czy biologia?

Najłatwiej jest wykryć skażenie promieniotwórcze. „Ono przychodzi do nas z zewnątrz, z zagranicy. W wypadku skażeń chemicznych, musimy wejść na zagrożony teren, aby je wykryć”, mówi pułkownik Kleszcz. Ich potencjalne źródła to nie tylko wielkie zakłady chemiczne, które znajdują się na przykład w okolicach Tarnowa, Inowrocławia, Szczecina czy na Śląsku, lecz także mleczarnie i masarnie na terenie całego kraju. Skażenie może się też pojawić na drogach czy szlakach kolejowych, którymi są przewożone substancje toksyczne.

W jednostkach wojskowych położonych w pobliżu miejsc uznanych za niebezpieczne funkcjonują stałe punkty monitoringu. Obserwacją zajmuje się służba dyżurna i choć w jej składzie są nie tylko chemicy, to żołnierze dysponują sprzętem, który pozwala im wykryć skażenie promieniotwórcze i chemiczne. Niebezpieczeństwo wystąpienia tego drugiego istnieje zwłaszcza wtedy, gdy niedaleko od koszar znajdują się zakłady wykorzystujące w produkcji takie środki chemiczne, jak amoniak czy chlor. „Na podstawie ocen poziomu zagrożenia każda jednostka ma przygotowane plany ewakuacji personelu, żołnierzy i pracowników wojska”, mówi pułkownik Sławomir Kleszcz. „Przy czym muszą być one wariantowe, uwzględniać rodzaj substancji i warunki atmosferyczne, takie jak kierunek i siła wiatru. Te czynniki mają bowiem znaczny wpływ na to, jak duży obszar zostanie skażony”.

W wypadku środków chemicznych pierwsze objawy zatrucia pojawiają się natychmiast, a po użyciu broni biologicznej dopiero po kilku tygodniach, gdy zaczynają chorować ludzie lub zwierzęta. Wykrycie tego rodzaju skażenia jest najtrudniejsze, a obecnie najlepszym „detektorem” tego zagrożenia jest, niestety, człowiek. „To jednak nie tylko nasz problem. Wszystkie kraje NATO widzą potrzebę stworzenia urządzeń, które pozwolą nam w miarę szybko wykryć zagrożenie biologiczne”, przyznaje pułkownik Kleszcz. „Jest to wielkie wyzwanie dla ośrodków naukowych, które już pracują nad takimi detektorami”.

Chemicy zwracają uwagę na jeszcze jeden problem związany z bronią biologiczną. Skażenia chemiczne i promieniotwórcze są przypisane do konkretnego obszaru (na przykład gminy, miejscowości, a nawet jednej ulicy czy budynku). W wypadku skażeń biologicznych jest natomiast inaczej, ponieważ zarażeni ludzie i zwierzęta przemieszczają się i przenoszą zarazki w inne miejsca, nawet odległe o setki czy tysiące kilometrów.

 

We współpracy siła

Połączony cywilno-wojskowy system wykrywania i alarmowania o skażeniach nadzoruje minister obrony narodowej, a jego organem wykonawczym jest Centrum Dyspozycyjne Krajowego Systemu Wykrywania Skażeń i Alarmowania w Centralnym Ośrodku Analizy Skażeń. Tam powstają rozwiązania organizacyjne, procedury (sposoby meldowania) i inna dokumentacja, pozwalająca prowadzić wspólne działania elementom wojskowym i cywilnym.

Całodobowy dyżur w systemie wykrywania skażeń Sił Zbrojnych RP na różnych poziomach gotowości pełni kilkaset osób. „Istnieje w nim kilkadziesiąt stałych punktów monitoringu, które są utrzymywane w stanie jednogodzinnej gotowości”, mówi pułkownik Kot. Na szczeblach brygady (flotylli, skrzydeł), dywizji, korpusu, w ośrodkach dowodzenia i naprowadzania oraz rodzajów sił zbrojnych (także Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych i Dowództwa Garnizonu Warszawa) znajdują się natomiast ośrodki analizy skażeń, przy czym w warunkach pokoju, ze względu na koszty, funkcjonuje tylko część z nich. Od 1 stycznia 2014 roku OAS, które dotąd były w dowództwach Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej RP, znalazły się w Centrum Operacji Morskich, Centrum Operacji Powietrznych i 4 Pułku Chemicznym.

„Inspektoratowi Wsparcia podlegają ośrodki analizy skażeń wojewódzkich sztabów wojskowych, które mają bezpośredni kontakt z układem pozamilitarnym. Współpraca cywilno-wojskowa jest jednak możliwa w tej dziedzinie na każdym poziomie”, wyjaśnia szef OPBMR.

Ważnym elementem całego systemu wykrywania skażeń są laboratoria mobilne. Znajdują się one w 4 i 5 Pułku Chemicznym wojsk lądowych oraz w kompaniach chemicznych 3 Flotylli Okrętów i 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Własne ma też Centralny Ośrodek Analizy Skażeń. „Laboratoria w rodzajach sił zbrojnych mogą przeprowadzać analizy skażeń chemicznych i promieniotwórczych na poziomie taktyczno-operacyjnym, a nasze laboratorium jest szczebla operacyjnego. Różni się również tym, że może badać skażenia biologiczne”, wyjaśnia dowódca COAS. Z laboratoriami blisko współdziałają zespoły pobierania prób, które dostarczają materiały do celów analitycznych. „Podstawową zasadą jest, że laboratorium »nie wchodzi« na teren skażony”, mówi pułkownik Kleszcz. Istnieje też pięć zespołów rozpoznania biologicznego.

Własne komórki przeznaczone do wykrywania skażeń mają również resorty rolnictwa i zdrowia, Państwowa Straż Pożarna, Straż Graniczna, wojewodowie oraz Państwowa Agencja Atomistyki. Funkcjonują one w całym systemie krajowym, ale przy zachowaniu kompetencji poszczególnych instytucji. I tak na przykład gdyby doszło do skażenia biologicznego, główna rola oraz odpowiedzialność za działania prowadzone w odpowiedzi na zagrożenie przypadłaby Ministerstwu Zdrowia i inspekcji sanitarnej. Przy skażeniu promieniotwórczym instytucją wiodącą byłaby natomiast Państwowa Agencja Atomistyki.                                          

Tadeusz Wróbel

autor zdjęć: Krzysztof Wojciewski





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO